"Dzisiaj już nie jestem pewna, kiedy był początek. Niczego nie jestem pewna.
Czy raczej - wiem bez wątpienia, że wielka machina przeznaczenia ruszyła wcześniej.
Wcześniej, niż mogłabym przypuszczać."
Intrygujący, niebywale tajemniczy, poniekąd niepokojący i
nade wszystko przyciągający uwagę tytuł, a także nieznajomość pióra
autorki oraz oryginalna i zagadkowa okładka - owe elementy przyczyniły
się do tego, iż zdecydowałam się sięgnąć po najnowszą powieść Katarzyny
Zyskowskiej. Książki pisarki wielokrotnie przewijały się przed moimi
oczyma, ale żadna z nich nie wzbudziła we mnie tak ogromnej ciekawości,
aż do teraz. Na moje zainteresowanie nią wpłynął między innymi też
niewiele zdradzający opis fabularny z jego niejako mroczną otoczką,
sekretami czającymi się między tworzącymi go słowami i mnóstwem emocji z
niego wypływających. Musiałam zaznajomić się z tą opowieścią, albowiem
nurtowały mnie pytania: o jakich złych uczynkach mowa? Jak wyglądał ich
początek? Co było ich przyczyną? I kto oraz dlaczego się ich dopuścił?
Teraz już znam odpowiedzi. Stopniowo odkrywane niejednokrotnie wprawiały
mnie w osłupienie, nierzadko przetrawiały kotłujące się w mej głowie
myśli, intensywnie targały mymi uczuciami miażdżąc owe od czasu do
czasu, aby wreszcie pozostawić mnie pogrążoną w zadumie, z poczuciem
okropnej pustki...