„(...) Napisałem twoje imię na sercu.
Żeby twoje serce biło z moim.
A gdy bardzo za tobą tęsknię,
Śledzę każdą pętlę i każdą linię.”
Kilka miesięcy temu miałam ogromną przyjemność poznać wydane
na rynku polskim książki Amy Harmon: „Prawo Mojżesza” oraz „Pieśń Dawida”, które
wywarły na mnie niesamowite wrażenie, a w trakcie lektury każdej z nich
doświadczyłam przepięknych uczuć oraz niepowtarzalnych emocji, których chwilami
nie potrafiłam nazwać, a tym bardziej ubrać w słowa. To powieści, które za
pomocą ukazanych w nich historii, przekazują mnóstwo cennych wartości, wnoszą
coś istotnego a zarazem cudownego do życia każdego z nas, niosą niejedno
wartościowe przesłanie, a przede wszystkim zapadają w pamięć i sprawiają, że ma
się ochotę jeszcze do nich wrócić i przeżyć jeszcze raz te wszystkie wspaniałe
chwile (choć często smutne i poruszające). Gdy dowiedziałam się, że na początku
2017 w księgarniach pojawi się nowa książka autorki, to wiedziałam, że muszę po
nią sięgnąć. Prawdę mówiąc, zdecydowałam się na jej zrecenzowanie w ciemno,
nawet nie zapoznałam się z opisem. Byłam pewna, że się nie zawiodę. I
miałam rację. Zapraszam na moją opinię :)