"Po raz pierwszy w życiu znalazłem się poza zasięgiem ludzkiego wzroku.
Po raz pierwszy też byłem zupełnie sam w świecie, w którym niczego nie potrafiłem ani przewidzieć,
ani sobie wyobrazić - w świecie ćwierkających ptaków, cuchnących roślin i owadów,
które śmigały bez ostrzeżenia."
Bajeczność i niezwykłość okładki
rozpromienionej za pomocą ciepłych i jednocześnie żywych barw,
przywołującej wspomnienia z dziecięcych lat spędzanych na wsi i będącej
niejako wyrazem tęsknoty za minionymi beztroskimi latami zdecydowanie
przykuły moją uwagę. Zachęciły nie tylko do bliższego przyjrzenia się
zapakowanej w przyjemną i olśniewającą krajobrazowo oprawę publikacji,
ale przede wszystkim do zajrzenia w jej wnętrze, do zagłębienia się w jej
zawartość, jak się okazało, ukazaną zarówno za pomocą słów, jak i
ilustracji, zresztą jakże wyjątkowych. Musiałam zatem zasmakować
wyśmienicie zapowiadającej się lektury w postaci "Cydru z Rosie" i
poniekąd zaspokoić swą ciekawość związaną z tymże enigmatycznym tytułem.
A ponadto czasem lubię sięgać po książki stanowiące zapis wspomnień
mniej lub bardziej znanych osobowości, zwłaszcza, jeśli opowieści
wychodzące spod ich pióra są szczere i wypływają prosto z serca. Tak jak
to ma miejsce w przypadku "Cydru z Rosie"...