"Las to jedno wielkie migotanie i szept, i iluzja.
Jego cisza jest puentylistycznym spiskiem miliona głośników - szelestów, podmuchów,
bezimiennych zduszonych pisków; jego pustka obfituje w tajemne życie,
umykający z tupotem cień dostrzegany kątem oka.
Uważaj: pszczoły prują do i z gniazd w szczelinach dębu; zatrzymaj się,
odwróć pierwszy lepszy kamień, a zobaczysz dziwną larwę, która się wije z irytacją,
a tymczasem na nogę wmaszeruje ci sznur pracowitych mrówek.
W zrujnowanej wieży, czyjejś porzuconej twierdzy,
gdzie między kamieniami są pajęczyny grube jak nadgarstek,
o świcie króliki wyprowadzają swoje małe z fundamentów,
by bawiły się na prastarych grobach."
Zapewne zauważyliście, że bardzo rzadko, zdecydowanie za rzadko sięgam po thrillery bądź kryminały. Powodem na pewno nie jest to, iż nie pałam sympatią do tego typu literatury. Jeżeli już zdarzy mi się zdecydować na powieść z tego gatunku, to albo z polecenia, albo dlatego, że mam akurat ochotę na coś poniekąd mrocznego, intrygującego, podnoszącego poziom adrenaliny i trzymającego w napięciu, a także stanowiącego w jakimś stopniu przerywnik pomiędzy książkami obyczajowymi, których czytam niewątpliwie bardzo dużo. Muszę przyznać, że kiedy otrzymałam wykaz pozycji listopadowych do zrecenzowania, od razu w oczy rzuciła mi się okładka "Zdążyć przed zmrokiem", nie wspominając już o ciekawym i tajemniczym opisie. Zastanawiałam się chwilę, czy podjąć się jej lektury, bowiem chyba trochę obawiałam się, że bedzie zawierać zbyt drastyczne - jak dla mnie - fragmenty (teraz już wiem, że moje obawy był niesłuszne). Jednak zarys historii tak bardzo mnie zaintrygował, że po prostu musiałam poznać tę opowieść. Jakie wrażenia na mnie wywarła powieść? Czy żałuję, że się na nią zdecydowałam? Zapraszam na moją recenzję :)