Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zysk i s-ka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zysk i s-ka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 marca 2018

"Kiedy przyjdzie czas" - Natalia Jagiełło-Dąbrowska [recenzja]




"(...) Czasami tak bywa, że aby coś zakończyć, trzeba wrócić do początku."


Mija półtora roku odkąd zapoznałam się z debiutancką powieścią Natalii Jagiełło-Dąbrowskiej zatytułowaną "Nasze kiedyś". Książkę bardzo miło wspominam, pomimo co poniektórych jej niewielkich mankamentów. Na tyle mnie zaintrygowała, a zakończenie zaskoczyło i pozostawiło w poczuciu niedosytu, iż zdecydowałam, że sięgnę po jej kontynuację. I właśnie niedawno na rynku wydawniczym ukazał się drugi, ubrany w niesamowicie nastrojową okładkę, tom o enigmatycznym tytule "Kiedy przyjdzie czas". Musiałam sięgnąć zatem po tę opowieść i poznać dalsze losy bohaterów. Jakie wrażenia wywarła na mnie druga część? I czy jestem usatysfakcjonowana z lektury? Zapraszam na moją opinię.

poniedziałek, 19 lutego 2018

"Spotkamy się przypadkiem" - Małgorzata Garkowska [recenzja]




"- (...) Bez nich nie umiem wrócić do świata. Część mnie jest z nimi, a ta druga, która została, 
nie umie żyć tak jak dawniej. Potrafię tylko czekać. Czekać, choć wiem, że to nie ma już sensu."


Przeglądając pewnego zimowego dnia zapowiedzi wydawnictwa Zysk i S-ka natknęłam się na książkę Małgorzaty Garkowskiej "Spotkamy się przypadkiem". Enigmatyczne opakowanie owej powieści ujęło mnie zarówno subtelnością kolorystyczną, prostotą, klimatyczną aurą, jak i swego rodzaju niepewnością. Elementy te wyróżniały wizualnie tę publikację i zdecydowanie przykuły mą uwagę. One sprawiły, że postanowiłam przyjrzeć się bliżej tej pozycji wydawniczej, i wtenczas zapoznałam się z tajemniczym opisem fabularnym, który zrodził w mej głowie wiele intrygujących pytań. Zdecydowałam się zatem sięgnąć po najnowszy utwór dotychczas mi nieznanej autorki, aby odnaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie kwestie wynikające z okładkowego blurbu. Jak przebiegło moje pierwsze spotkanie z piórem Małgorzaty Garkowskiej?

czwartek, 28 grudnia 2017

"Cydr z Rosie" - Laurie Lee [recenzja]




"Po raz pierwszy w życiu znalazłem się poza zasięgiem ludzkiego wzroku. 
Po raz pierwszy też byłem zupełnie sam w świecie, w którym niczego nie potrafiłem ani przewidzieć, 
ani sobie wyobrazić - w świecie ćwierkających ptaków, cuchnących roślin i owadów, 
które śmigały bez ostrzeżenia."


Bajeczność i niezwykłość okładki rozpromienionej za pomocą ciepłych i jednocześnie żywych barw, przywołującej wspomnienia z dziecięcych lat spędzanych na wsi i będącej niejako wyrazem tęsknoty za minionymi beztroskimi latami zdecydowanie przykuły moją uwagę. Zachęciły nie tylko do bliższego przyjrzenia się zapakowanej w przyjemną i olśniewającą krajobrazowo oprawę publikacji, ale przede wszystkim do zajrzenia w jej wnętrze, do zagłębienia się w jej zawartość, jak się okazało, ukazaną zarówno za pomocą słów, jak i ilustracji, zresztą jakże wyjątkowych. Musiałam zatem zasmakować wyśmienicie zapowiadającej się lektury w postaci "Cydru z Rosie" i poniekąd zaspokoić swą ciekawość związaną z tymże enigmatycznym tytułem. A ponadto czasem lubię sięgać po książki stanowiące zapis wspomnień mniej lub bardziej znanych osobowości, zwłaszcza, jeśli opowieści wychodzące spod ich pióra są szczere i wypływają prosto z serca. Tak jak to ma miejsce w przypadku "Cydru z Rosie"...