"Mój świat się rozsypał. W uszach mi dzwoniło i docierające do mnie dźwięki brzmiały,
jak zza ściany. Czułam jakby wszystko, co mnie otaczało było nierealne.
To nie mogła być prawda, to nie dotyczyło mnie, to nie było moje życie!
Czułam się oderwana od otaczającej mnie rzeczywistości.
Świat wydawał mi się obcy, jakbym znalazła się za szybą.
Byłam ja i coś, co oglądałam ze swojego samochodu, co przyswajałam jako obrazy z niemego kina,
przesuwające się przede mną nieprzerwanym nurtem. Mój mózg był odrętwiały,
przesuwające się przede mną nieprzerwanym nurtem. Mój mózg był odrętwiały,
a ja czułam się lokatorką w obcym ciele, oglądającą swoje życie, niczym obserwator."
"Mój pomysł na życie" to powieść, która
mnie niesamowicie intrygowała, a to głównie za sprawą niejako
tajemniczego tytułu. Zżerała mnie ciekawość, co też on w sobie skrywa i
jaką historię opowiada. Z drugiej strony, decydując się na lekturę owej
książki, nie ukrywam, że poniekąd spodziewałam się lekkiej prozy
obyczajowej przebiegającej według
oczywistych szablonów. Jakież było moje zdziwienie gdy zanim
otworzyłam tę powieść, w recenzjach dostępnych na rozmaitych portalach
twierdzono, że fabuła odbiega od przyjętych i znanych standardów i że
myślenie, iż to kolejna zwyczajna powiastka z romansem na pierwszym
planie, jest błędem. Tym bardziej zapragnęłam dowiedzieć się, o co tak
naprawdę chodzi i czym owa pozycja wyróżnia się na tle pozostałych
książek ukazujących się nieustannie na rynku wydawniczym. I teraz,
zaledwie dwa dni po lekturze, już wiem. Co więcej, cieszę się, że dano
mi szansę zaznajomić się z owym woluminem autorki. Smakowanie powieści było nie tylko czystą przyjemnością, ale nade wszystko wartościową
podróżą w głąb siebie.