"Czy ledwie zagojone rany mogą otworzyć się na nowo,
przywołując wszystkie koszmarne wspomnienia?
Czy jestem gotowa na ewentualną konfrontację?
Czy nie porywam się na coś, czego mogę żałować i co mnie przerasta?
Wiem przecież więcej niż oni wszyscy.
A
jeśli to wydałoby się kiedykolwiek, byłabym skończona - zawodowo,
bo
przecież tamta Julia odeszła już wtedy, owej majowej nocy."
Kiedy pewnego letniego dnia pojawiła się zapowiedź książki "Motyle i
ćmy", wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać, głównie ze względu
na niesamowicie intrygujący opis. Pamiętam, że odnotowałam sobie wówczas jej tytuł i oczekiwałam dnia premiery. Ale w między czasie na rynku wydawniczym pojawiały się co raz to nowe powieści, które bardziej zwróciły moją uwagę i zwyczajnie zapomniałam o książce "Motyle i ćmy". Jednak przypomniano mi o niej całkiem niedawno i zdecydowałam się po nią sięgnąć. I to była bardzo dobra decyzja. Nie spodziewałam się, że powieść ta, będąca thrillerem psychologicznym, tak bardzo mnie pochłonie i nie będę mogła się od niej oderwać. Nawet teraz, będąc kilka dni po jej lekturze, nie mogę przestać myśleć o przedstawionej w niej historii. Zapraszam na recenzję :)