"- Człowiek nie może się wyrzec tego, co kocha, bo wtedy staje się nikim,
imitacją samego siebie."
Dotychczas tylko słyszałam o książkach
Doroty Gąsiorowskiej, nie miałam okazji przyjrzeć im się bliżej pod
względem fabularnym. Ich
przecudowne okładki nierzadko przewijały się też przed moimi oczyma.
Aczkolwiek
nigdy jakoś nie czułam chęci, aby sięgnąć po jakąkolwiek z nich, aż do
teraz. "Melodia zapomnianych miłości" okazała się powieścią stanowiącą
początek mojej przygody z twórczością autorki. Ukazana w niej subtelna,
jakże piękna, melancholijna i magiczna historia nie tylko mnie zajęła,
ale całkowicie mną zawładnęła. Nie chciała pozwolić mi się
oderwać choćby na chwilkę, ale gdy już to następowało, to z kolei nie
dawała o sobie zapomnieć i usilnie namawiała mnie do powrotu, co
zresztą z ogromną chęcią czyniłam. Zapraszam na recenzję.