"- Bo ludzie są banalnie przewidywalni, szczególnie tacy,
którzy częściej używają mięśni zamiast szarych komórek."
Pierwszą, jakże fascynującą i frapującą randkę z
Panem Przypadkiem odbyłam ponad rok temu. Swoją przygodę w jego
towarzystwie rozpoczęłam od piątego tomu serii obyczajowo-sensacyjnej z
ujmującym akcentem humorystycznym, zatytułowanego "Pan Przypadek i
mediaktorzy". Ukazane w nim historyjki tak bardzo przypadły mi do gustu,
iż zapragnęłam zaznajomić się z poprzednikami tegoż woluminu, które
sukcesywnie nadrabiałam do lutego bieżącego roku. Potem nastała
kilkumiesięczna przerwa stanowiąca wielkie oczekiwanie na szósty tom i
tym samym budząca ogromne zniecierpliwienie. Aż wreszcie nastał ten
dzień, kiedy to dostąpiłam zaszczytu poznania dalszych losów
nieustraszonego i pełnego tajemniczego uroku detektywa, które ujęto w
prozie o intrygującym tytule "Pan Przypadek i kobietony". Jak przebiegło
moje szóste spotkanie z Przypadkiem? Czy owe również zaliczam do
udanych? Zapraszam na recenzję.