"- Każdy ma w sobie pierwiastek zła. Ludzie bez skazy nie istnieją."
"Szeptucha" - to jedno słowo wystarczyło, aby wzniecić nie tylko
moje zainteresowanie, ale też wzbudzić chęć poznania historii kryjącej
się pod owym tytułem. Jednak pomimo zżerającej mnie ciekawości, nie
sięgnęłam od razu po książkę Katarzyny Bereniki Miszczuk. Dlaczego? Albowiem przynależy ona do gatunku, przed którym wzbraniam się od lat (co prawda,
przeczytałam dwie publikacje tego rodzaju, ale nie do końca wpisałabym
owe w ten gatunek). Z jednej strony mnie do niej ciągnęło, ale z drugiej
jej skategoryzowanie do literatury fantastycznej zdecydowanie
hamowało mnie przed wyciągnięciem po nią ręki. Do czasu, kiedy ujrzałam
informację o Book Tour organizowanym przez Sandrę prowadzącą bloga Rosa Czyta. Wówczas pomyślałam "a co mi tam, spróbuję, najwyżej odłożę po
kilku stronach, nie przeczytam, odeślę dalej". Zgłosiłam się i
wyczekiwałam książki, zarówno z niecierpliwością, jak i pewną obawą.
Wahałam się nadal. Chwilami nawet żałowałam, że się zdecydowałam i
nachodziła mnie myśl, aby odmówić. Naprawdę. Na szczęście tego nie
uczyniłam. I tym sposobem "Szeptucha" okazała się moim pierwszym
spotkaniem z prawdziwą fantastyką, które uważam za udane.
Zapraszam na recenzję.