"- Mamy nasz skrawek nieba.
- Mamy. - (...) - Ale obiecaj, że to będzie tylko nasze niebo! - zażądałem.
- Leo - zaśmiała się, wypowiadając pieszczotliwie moje imię.
- Obiecaj! - ponowiłem prośbę.
- Dobrze, obiecuję, że nigdy nikomu nie oddam naszego nieba
i tylko z tobą będę się w nie wpatrywać."
Przepiękna, nastrojowa, przywołująca przyjemne
wspomnienia, romantyczna, subtelna, a nade wszystko skupiająca uwagę
okładka oraz niesamowicie tajemniczy, frapujący, a także zachęcający i
budzący ciekawość opis fabularny sprawiły, że zapragnęłam sięgnąć po tę
powieść. Zanim jednak się na nią zdecydowałam, kilka dni przyglądałam
się tej książce, czytywałam opinie o niej, zresztą bardzo skrajne,
niekiedy wręcz - łagodniej mówiąc - negatywne. Nie ukrywam, że te
różne oceny jeszcze bardziej skłaniały mnie ku tej pozycji stanowiącej
debiut literacki Karoliny Klimkiewicz. I pewnego dnia widząc ogłoszenie o
poszukiwaniu recenzentów na BookParadise.pl, postanowiłam spróbować, i
zostałam wybrana. Bardzo się ucieszyłam i czekałam z niecierpliwością na
przesyłkę. Na początku tylko tę książkę przeglądałam, wpatrywałam się w
tę niezwykłą oprawę, aż nadszedł czas, aby rozpocząć przygodę z piórem
autorki. Przyznaję, że podeszłam do niej nieco z dystansem, aby uniknąć ewentualnego rozczarowania.
Zupełnie nie byłam przygotowana na to, z czym dane mi było się zmierzyć.
Nie spodziewałam się, że owa powieść okaże się istnym ładunkiem
emocjonalnym i że nawet po kilku dniach od przewrócenia ostatniej strony
ja nadal będę o niej myśleć, i co więcej, będę chcieć ponownie się jej
oddać...