"(...) Nie mogłam się ruszyć. Chciałam wstać i uciekać ale ciało odmawiało współpracy.
Nawet oczy nie chciały widzieć. Bezradność była nie do zniesienia.
Brak kontroli nad ciałem sprawiał, że czułam się jak w puszce pozbawionej nerwów i mięśni.
Tak chyba się czują ludzie z uszkodzonym rdzeniem kręgowym.
Tylko, że oni nic nie czują a ja coś odczuwałam, jakiś ból
ale nie wiedziałam co mnie boli i dlaczego."
Przyznaję, że nigdy nie słyszałam ani o autorce M.M. Driers, ani o napisanych przez nią książkach. Próbowałam znaleźć jakiekolwiek informacje o samej pisarce, ale bezskutecznie (być może źle szukałam?). Jak to się zatem stało, że natrafiłam na powieść "Piekło-Niebo"? Mianowicie, któregoś dnia ujrzałam informację udostępnioną przez Krysię z Literacki Świat Cyrysi, że poszukiwane są osoby, które zechciałyby przeczytać, a następnie podzielić się wrażeniami po lekturze książki wysyłanej przez autorkę w formie e-book. Nie ukrywam, że zaciekawiła mnie ta publikacja. Zanim jednak się zdecydowałam na jej lekturę, a następnie zrecenzowanie, najpierw oczywiście zapoznałam się z opisem, który tak bardzo mnie zaintrygował, iż już wiedziałam, że koniecznie muszę poznać ukazaną w niej historię. Muszę powiedzieć, że nie byłam wówczas do końca świadoma, co tak naprawdę znajdę w powieści. Bo prawda jest taka, że gdybym wtedy miała świadomość, z czym będę miała do czynienia, to pewnie na tamten czas w ogóle bym się nie podjęła czytania tej książki. Dlaczego? Czy żałuję zatem, że sięgnęłam po tę powieść? Zapraszam na recenzję :)