"- (...) Czasem, gdy się jest w ciemności, trudno jest dostrzec jakiekolwiek światło."
Moje pierwsze i jakże udane spotkanie z piórem autorki
miało miejsce całkiem niedawno, przy okazji lektury książki "Sięgając
chmur", która wywarła na mnie niezwykle pozytywne wrażenie. Skradła nie
tylko moje myśli, ale przede wszystkim serce. Urzekła, niejednokrotnie
wprowadzała w stan zadumy i zapewne zostanie w mej pamięci na długo. Po
tychże cudownych chwilach zaznajamiania się z historią ujętą we
wspomnianej prozie, postanowiłam, że z ogromną chęcią i przyjemnością
poznam pozostałe powieści pisarki, a jest ich ponad dwadzieścia. Gdy
zatem ujrzałam "Tańcząc z delfinami", od razu się na nią zdecydowałam,
bez jakiegokolwiek zagłębiania się w opis fabularny. Intuicyjnie czułam,
że i tym razem się nie zawiodę i że najnowsza książka Bonnie Leon
również wyzwoli we mnie mnóstwo emocji, pozwoli wyłuskać cenne wartości,
a także z innej perspektywy spojrzeć na otaczający nas świat i docenić
jego piękno oraz każdą chwilę życia. Nie pomyliłam się, moje przeczucie
mnie nie zawiodło. Zapraszam na recenzję.