"- Największym ślepcem jest ten, kto nie chce widzieć."
Zachęcająca oprawa, dotąd nieznana mi seria o pięknej nazwie Kwiaty
Edenu, urzekający i absorbujący tytuł, frapujący opis fabularny i
wynikająca z niego informacja, iż akcja rozgrywa się w Kenii to
elementy, które stały się niejako magnesem przyciągającym moją uwagę i
wyzwalającym ciekawość poznania historii ujętej w powieści "Pałac w
chmurach". Wspominałam już wcześniej, iż z wielką chęcią sięgam po
książki, które w jakimś stopniu opowiadają o Afryce, bez względu na to,
do jakiego gatunku literackiego przynależą. Uwielbiam ten kraj pełen
kontrastów, skrajności i niesamowitych krajobrazów. Dlatego też
najnowszej prozy Myry Johnson nie mogło zabraknąć w mojej biblioteczce.
Ponadto nie miałam przedtem okazji zaznajomić się z jej piórem, w
związku z tym "Pałac w chmurach" stanowił moje pierwsze spotkanie z
twórczością pisarską nagradzanej autorki. Jak owe wypadło? Czy
zaspokoiło mnie czytelniczo? Czy zachwyciło ukazaną opowieścią?
Odpowiedzi na te pytania w dalszej części tekstu. Zapraszam.