środa, 28 lutego 2018

"Historia złych uczynków" - Katarzyna Zyskowska [recenzja]




"Dzisiaj już nie jestem pewna, kiedy był początek. Niczego nie jestem pewna.
Czy raczej - wiem bez wątpienia, że wielka machina przeznaczenia ruszyła wcześniej.
Wcześniej, niż mogłabym przypuszczać."


Intrygujący, niebywale tajemniczy, poniekąd niepokojący i nade wszystko przyciągający uwagę tytuł, a także nieznajomość pióra autorki oraz oryginalna i zagadkowa okładka - owe elementy przyczyniły się do tego, iż zdecydowałam się sięgnąć po najnowszą powieść Katarzyny Zyskowskiej. Książki pisarki wielokrotnie przewijały się przed moimi oczyma, ale żadna z nich nie wzbudziła we mnie tak ogromnej ciekawości, aż do teraz. Na moje zainteresowanie nią wpłynął między innymi też niewiele zdradzający opis fabularny z jego niejako mroczną otoczką, sekretami czającymi się między tworzącymi go słowami i mnóstwem emocji z niego wypływających. Musiałam zaznajomić się z tą opowieścią, albowiem nurtowały mnie pytania: o jakich złych uczynkach mowa? Jak wyglądał ich początek? Co było ich przyczyną? I kto oraz dlaczego się ich dopuścił? Teraz już znam odpowiedzi. Stopniowo odkrywane niejednokrotnie wprawiały mnie w osłupienie, nierzadko przetrawiały kotłujące się w mej głowie myśli, intensywnie targały mymi uczuciami miażdżąc owe od czasu do czasu, aby wreszcie pozostawić mnie pogrążoną w zadumie, z poczuciem okropnej pustki...