"Miłość bez echa to podzwonne dla duszy.
Jednak ciało bez duszy niemądrze rośnie i tak, wkracza w przyszłość bez swojego jądra,
swojej jaźni, skurczone jak drzewko bonsai przez pozbawioną echa miłość."
Najpierw to okładka książki zdecydowanie przyciągnęła moją uwagę i
zachęciła do tego, aby bliżej się przyjrzeć ukrytej w jakże pięknym i
urzekającym opakowaniu historii. Następnie dostrzegłam podtytuł "Jak
znękana klacz uleczyła sponiewierane serce", który tym bardziej zachęcił
mnie do zapoznania się z najnowszym woluminem Susan Richards. A
kolejnym elementem, który przekonał mnie do owej opowieści było jedno
zdanie: "Przepiękna, rozdzierająca serce opowieść." uwzględnione na
tylnej stronie oprawy. I mimo iż rzadko bądź w ogóle nie wierzę blurbom,
albowiem wielokrotnie przekonałam się, że stanowią zwykły chwyt
marketingowy, to jednak ten w jakiś sposób mnie ujął. Musiałam zatem
sama się przekonać, ile w nim prawdy, a ile czystej bezzasadnej zachęty?
I teraz, będąc już po lekturze książki, mogę z pełną świadomością
przyznać, że zgadzam się z każdym słowem zawartym w owym stwierdzeniu. I
że każde z nich jest prawdziwe.