"- Skarbie, facet do łóżka a facet do życia to dwie różne rzeczy.
A jak ci się zdarzy taki cud, że facet nadaje się i do łóżka, i do życia, to łapiesz go na lasso,
wleczesz do piwnicy, zamykasz na cztery spusty i pilnujesz, żeby nie podebrała ci go inna jałówka.
Łapiesz, mała ?"
Łapiesz, mała ?"
"Były sobie świnki trzy" to książka, którą musiałam przeczytać z dwóch prostych powodów. Po pierwsze moją uwagę przyciągnął przede wszystkim tytuł. Skłonił mnie do myślenia nad fabułą książki. Zastanawiałam się,
o czym ona może opowiadać ? Po drugie spodobała mi się okładka, niby prosta i banalna, a jednak sprawia, że po prostu czytelnik jest jej ciekawy.
o czym ona może opowiadać ? Po drugie spodobała mi się okładka, niby prosta i banalna, a jednak sprawia, że po prostu czytelnik jest jej ciekawy.
Jest to powieść kryminalna z wielką dawką pozytywnej energii. Przede wszystkim opowiada o silnej przyjaźni i lojalności między trzema kobietami, dążącymi tylko do jednego wyznaczonego sobie celu. Każda z nich jest specyficzna, różnią się w wielu kwestiach, a także podejściem do życia w ogóle. Zdarzają się między nimi kłótnie, ale potrafią z nich wybrnąć i przeprosić się nawzajem. Mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji życiowej, nawet jeśli trzeba zakopać zwłoki czy kłamać policjantowi, aby ochronić przyjaciółkę.
Jola, Kamelia i Martusia są najlepszymi przyjaciółkami od kilkunastu lat. Wszystkie zbliżają się do czterdziestki, zatem zaczynają coraz bardziej dbać o swój wygląd. Odkąd powychodziły za mąż, zajmują się domem, gotowaniem, praniem i sprzątaniem, a Jola dodatkowo wychowywaniem dwójki nastoletnich dzieci. Ich mężowie ( mecenas, komornik, właściciel doradztwa podatkowego ) całkowicie poświęcili się karierze, swojej pracy, ale również wdawaniu się w liczne romanse z młodszymi kobietami. Pewnego dnia przyjaciółki odkrywają, że są okłamywane i zdradzane przez swoje drugie połówki. Postanawiają zatem opuścić mężów, zanim oni to zrobią. Jest tylko jeden problem, wszystkie przed ślubem podpisały intercyzy. Jedynym rozwiązaniem dla każdej z nich jest pozbycie się męża i zostanie bogatą wdową. Kobiety wpadają na pewien pomysł, który starają się zrealizować. Jednak to nie jest takie proste, jak myślały ...
Co postanowią przyjaciółki i czy uda im się zrealizować ułożony plan ? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Sandra i kim ona jest ? Czy kobietom uda się osiągnąć zamierzony cel ? Jak zakończy się ta historia ?
"Były sobie świnki trzy" to jedna z lepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w ostatnim
czasie. Przyznaję, że nie miałam możliwości zapoznania się z poprzednimi
powieściami autorki, ale chyba najwyższy czas, żeby to nadrobić.
Książka jest po prostu świetna i idealna na poprawę samopoczucia. Można
się przy niej naprawdę zrelaksować, a także poćwiczyć mięśnie brzucha,
bo nie raz doprowadza ze śmiechu do łez. Czyta się ją przez cały czas z
uśmiechem na twarzy. Fenomenalne dialogi między głównymi bohaterkami, a także ich sposób bycia,
bawią i śmieszą. Jestem pod ogromnym wrażeniem lekkiego pióra autorki, a także samego stylu pisania. Zarówno fabuła, rozgrywająca się akcja, postacie, opisy, rozmowy toczące się między bohaterami tworzą świetny całokształt, tym samym dając nam czytelnikom rewelacyjną powieść.
Podsumowując, powieść Olgi Rudnickiej wywołała u mnie mnóstwo pozytywnych emocji. Czytając ją po prostu świetnie się bawiłam. Ja na pewno z przyjemnością będę do niej wracać. To idealna książka zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn.
"Wszystko wydarzyło się tak szybko, a przecież jedynie chciała zrobić mu na złość,
a nie pozbywać się go na dobre.
To znaczy, chciała się go pozbyć na dobre, ale nie już, tylko później.
I nie ona sama by to zrobiła, tylko któraś z jej przyjaciółek, gdy nadszedłby czas Tobiaszka.
Ona miała się zająć innym mężem."
Serdecznie polecam !
Tytuł : "Były sobie świnki trzy"
Autor : Olga Rudnicka
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 360