"Czasami chciałabym być wiatrem. Wolna, ulotna, niewidzialna.
Wyzwolona, impulsywna, naiwna. Wiatr był siłą, niepowstrzymaną potęgą.
Chciałam być jak on. Może wtedy moje życie inaczej by się potoczyło?"
"Bieg do gwiazd" jest moim pierwszym spotkaniem z piórem Dominiki
Smoleń. Przyznaję, że choć jej osobę kojarzyłam z racji prowadzonego
przez nią bloga, to nie miałam pojęcia, że po pierwsze pisze książki, a
po drugie, że najnowsza z nich jest już drugą w jej dorobku. Nie
ukrywam, że na wspomnianą powieść zdecydowałam się przede wszystkim z
czystej ciekawości. Sięgając po nią na nic konkretnego nie liczyłam,
podeszłam do jej lektury z całkowitym dystansem, bez jakichkolwiek
przeczuć, bez znajomości opinii o niej już wystawionych. Książka czekała
na swą kolej zajmując odpowiednie miejsce na półce. Pewnego dnia
spojrzałam na okładkę i stwierdziłam, że to właśnie ten dzień na
poznanie ukrytej za nią historii. Tym sposobem rozpoczęłam literacką
przygodę pod tytułem "Bieg do gwiazd". I cóż...