"(...) Oddech tworzy życie. Oddech jest życiem.
A mnie najlepiej smakuje wstrzymywanie oddechu."
Marta do dwudziestosześcioletnia kobieta, matka dwóch cudownych
dziewczynek i żona prawnika. Wydawać by się mogło, że jest spełniona i
szczęśliwa. Jednak to tylko złudzenie. Marta nie potrafi się uśmiechać,
cieszyć się chwilą i czerpać radość z tego, co ma. Po odprowadzeniu
dziewczynek do przedszkola, robi zakupy, po czym udaje się do domu,
gdzie sprząta i gotuje - i tak każdego dnia. Przecież musi zadowolić
męża, który nierzadko ją obraża, ubliża jej i krytykuje. Ale ona go
kocha i nie zostawi go dla dobra córek, dla których chce pełnej rodziny.
Ale gdy pewnego ranka mąż wymierza kobiecie policzek, a następnie
upadłej zadaje mocny cios w brzuch, do Marty dociera, że to koniec, że
musi uciekać i chronić siebie oraz dziewczynki. Pakuje zatem walizki i
wraz z córeczkami udaje się pociągiem do domu rodzinnego. Do matki,
która mimo upływu czasu nadal opłakuje zaginięcie męża lubującego się w
alkoholu i mającego ciężką rękę. Do miejsca, które
przypomina tamten zimowy czas sprzed lat, dający z jednej strony ulgę, a
z drugiej rodzący niepokój... Wraca przeszłość, wracają wspomnienia i
powraca on...