"Czuję nic. Nic nie czuję.
Czy ten stan to właśnie śmierć?
Błoga lekkość,
która niczego nie ogranicza,
niczego nie wymusza.
która niczego nie ogranicza,
niczego nie wymusza.
Ciemność, która otacza mnie zewsząd,
nie powoduje strachu.
Daje raczej poczucie wolności.
nie powoduje strachu.
Daje raczej poczucie wolności.
Myślę że tego właśnie oczekiwałam. Wolności. Spokoju.
Braku rozczarowań,
które tak bardzo zatruwały moje życie."
które tak bardzo zatruwały moje życie."
"Przypadki Agaty W." to moje pierwsze spotkanie z piórem Sandry Borowieckiej i z całą pewnością nie ostatnie. Wystarczyły zaledwie dwa elementy, abym zapragnęła zaznajomić się z jej najnowszą książką. Po pierwsze jedno krótkie sformułowanie widoczne na okładce "(...) w jej żyłach płynie Agape", a po drugie zwięzły opis fabularny, tak naprawdę niewiele mówiący i zdradzający. Podeszłam jednak do jej lektury z pewnym dystansem, sceptycyzmem i nieufnością, nie nastawiając się jakoś szczególnie, aby uniknąć rozczarowania. Tym bardziej, że zanim po nią sięgnęłam zdążyłam poczytać co poniektóre jej recenzje, zresztą bardzo pozytywne. I również z tego powodu po trosze odwlekałam moment zetknięcia się z nią. Któregoś popołudnia jednak nadszedł wreszcie czas, aby zacząć podróż do świata Agaty. Otworzyłam, rzuciłam okiem na prolog i... Właśnie, co dalej? Odpowiedź w dalszej części tekstu. Zapraszam.