"- Niepodsycana miłość gaśnie i po pewnym czasie nie da się rozpalić jej na nowo.
Wystarczy mała obca iskra, by płomień wybuchł na nowo. Obca - podkreślił."
Poznawanie powieści Doroty Schrammek zawsze jest dla mnie czystą
przyjemnością. Dlaczego? Po pierwsze autorka w swych woluminach
podejmuje istotne zagadnienia życiowe przekładając owe w lekkim stylu.
Po drugie ukazuje poszczególne zdarzenia ludzkie na tle historii i
faktów z przeszłości. Po trzecie przedstawione opowieści
niejednokrotnie wprowadzają w stan zadumy, który trwa długo po
zamknięciu danej książki. Po czwarte powiastki przesiąknięte są
niezwykłą i poniekąd enigmatyczną aurą, przenoszą do innego, często
nieznanego świata, pozwalając niekiedy zapomnieć o otaczającej
rzeczywistości bądź całkiem inaczej spojrzeć na obecne życie i docenić
jego wartości. Po piąte autorka osadza akcje w różnych miejscach, pokazując ich walory turystyczne i
historyczne. I wreszcie po szóste i najważniejsze, powieści pisarki
wyzwalają rozmaite emocje, które zakorzenione głęboko w sercu i w
myślach tkwią jeszcze przez pewien czas od zakończenia ich lektury. W
związku z tym nie mogłam sobie odmówić wgłębienia się w istotę
najnowszej prozy Doroty Schrammek. Czy i tym razem ujął mnie kłębek
fabularny powieści? Jakie wrażenie wywarła na mnie książka "Tam, gdzie
czekał anioł"? Zapraszam na recenzję.