poniedziałek, 29 maja 2017

"Nie nazywaj mnie Pamelą" - Dorota Majewska




"(...) Każda pora roku miała dla mnie urok. Kochałam przyrodę. 
Czasem siadałam na ławce i marzyłam.
O lepszym życiu, o miłości..."


Zazwyczaj decyduję się na lekturę danej książki wtedy, gdy oczaruje mnie jej oprawa. Jednak tym razem, postanowiłam po nią sięgnąć skuszona intrygującym, a przede wszystkim pełnym tajemnic opisem. Na tyle zaciekawiła mnie krótka notka na okładce, iż wiedziałam, że muszę poznać przedstawioną w powieści historię. Przyznaję, że oczekiwałam zupełnie innej opowieści. Na pewno nie byłam przygotowana na to, co w owej publikacji zastałam i co wywołało moje zaskoczenie, chwilami wzburzenie, a w dużej mierze niezrozumienie (łagodnie rzecz ujmując). Zapraszam na recenzję.

niedziela, 28 maja 2017

"Serniki słodkie i wytrawne" - Renata Czelny-Kawa




"W kuchni uwielbiałam przesiadywać za stołem. 
Z książką, z herbatą, potem z ukochaną przeze mnie kawą. 
Uwielbiałam obserwować, jak inni gotują i pieką. 
Patrzyłam, jak spracowane dłonie mojej Babci zagniatają ciasto na szarlotkę, 
z uznaniem kiwałam głową, widząc, jak moja Mama dekoruje przepyszne, domowe torty."


Zapach pieczonego sernika unoszący się w całym domu... Tradycyjny, niekiedy z dodatkiem rodzynek, za którymi nigdy nie przepadałam i wyskubywałam owe zawsze z każdego ciasta... Udekorowany polewą czekoladową... Jego delikatny, słodki i łagodny smak... Poniekąd uzależniający, nigdy nie kończyło się na pochłonięciu przeze mnie jednego kawałka... To moje wspomnienia z dzieciństwa... Odkąd pamiętam, mama zawsze piekła sernik wkładając w to mnóstwo serca, czasu i pracy. Zazwyczaj owe ciasto gościło i nadal gości w czasie świąt, ale zdarza się też, że delektujemy się nim pomiędzy ważnymi wydarzeniami. Cała moja najbliższa rodzina uwielbia się nim zajadać, tym samym sernik znika w ekspresowym tempie. Zawsze przyglądałam się poszczególnym etapom jego przygotowywania przez mamę i wielokrotnie chciałam go wykonać sama, ale niestety jestem dość leniwa, jeśli chodzi o czasochłonne i wymagające pracy wypieki. Wolę piec ciasta, którym nie trzeba poświęcać zbyt wiele czasu, które są łatwe w sporządzaniu, składają się z zaledwie kilku składników i przede wszystkim ich czas pieczenia jest krótki. Natomiast, inaczej jest w przypadku ich konsumowania. Wówczas poświęcam sporo czasu smakowaniu i zachwycaniu się tymi słodkościami. Uwielbiam popołudnia z filiżanką kawy i kawałkiem ciasta, który powoli znika z talerza... Po książkę "Serniki słodkie i wytrawne" sięgnęłam z kilku powodów, po pierwsze - pragnęłam zaczerpnąć inspiracji, po drugie - sądziłam, że owa pozycja zachęci mnie do tego, abym wreszcie samodzielnie upiekła sernik i mogła uraczyć nim bliskich, po trzecie -  liczyłam na poznanie (znalezienie) tajników na łatwe i szybkie jego przygotowanie, a po czwarte - z czystej ciekawości przepisów na serniki wytrawne. 

piątek, 26 maja 2017

"Białe noce" - Marika Krajniewska




"(...) Moja wojna jest głucha. Nie słucha nic, a nic. 
Tylko się szczerzy i odbija jej się moimi niegdyś podjętymi decyzjami.
To ta wojna, moja własna, jest najstraszniejsza.
A ty jesteś w tej wojnie wrogiem, brat."


Nadszedł ten dzień... Zasiadłam do podzielenia się z Wami moimi wrażeniami po lekturze jednej z najlepszych książek w moim dotychczasowym życiu... Otwieram pusty dokument... Patrzę w migający kursor... I nie wiem, co mam napisać... Mimo że w mojej głowie tłoczy się milion myśli... Nie jestem w stanie złożyć sensownego zdania... Nie potrafię połączyć odpowiednich literek, aby stworzyć tym samym piękne słowa... Mam świadomość, że czegokolwiek bym nie napisała, to - choćbym bardzo chciała - nie dam rady odzwierciedlić moich uczuć, przelać na papier tego, co siedzi gdzieś głęboko we mnie od paru dni... Postaram się ułożyć kilka zdań, aby zachęcić do lektury owej prozy. Choć w tym przypadku moje słowa są zbędne. Sądzę, że w zupełności wystarczyłyby cytaty... Już takowe spisując, łzy spływały mi po policzkach, bo wracały do mnie wszystkie sceny ukazane w powieści... Musiałam przerwać pisanie, nabrać dystansu do poznanej historii, do towarzyszących mi emocji... Wróciłam następnego dnia... I cóż... Znów to samo... Znów potoki łez... Spróbuję, aczkolwiek nie wiem, czy mi się uda...

czwartek, 25 maja 2017

"Zranieni" - H.M. Ward




"(...) Prawda jest taka, że kiedy wydarzy się coś złego, nie ma sposobu, żeby to odkręcić.
Niestety, w prawdziwym życiu nie ma opcji "cofnij".
Nie możesz po prostu wymazać wszystkiego i zacząć od nowa."


Nie ukrywam, że zdecydowałam się na książkę "Zranieni" ze względu na niezwykle intrygujący tytuł, a także poniekąd na oprawę ukazującą młodą kobietę z przenikliwym i pełnym bólu spojrzeniem. Zapragnęłam dowiedzieć się, co dokładnie się za nim kryje. Miałam świadomość, że to kolejna powieść z fabułą przebiegającą według znanego już schematu, zresztą wynikało to z opisu. Aczkolwiek coś mnie do niej przyciągało. Czułam, że muszę poznać ową historię. A ponadto chciałam się przekonać, czy prawdą jest, iż to pozycja wciągająca oraz wyzwalająca niepokój w trakcie przewracania każdej kolejnej kartki - jak sugeruje blurb na okładce. Jakie zatem wrażenia wywarła na mnie powieść "Zranieni"? Czy jest warta polecenia? Zapraszam na recenzję.

poniedziałek, 22 maja 2017

"Nic do stracenia. Początek" - Kirsty Moseley




"Szesnaste urodziny to dzień, który każda dziewczyna powinna zapamiętać jako wyjątkowy.
W niektórych kulturach uważa się je za moment, kiedy staje się ona kobietą.
O moich szesnastych urodzinach można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że były wspaniałe.
 Bardziej przypominały zejście do piekła na ziemi.
Dwunastego marca umarły moje marzenia, a życie stało się dla mnie pasmem bólu,
rozpaczy i strachu.
Szesnaste urodziny pozostawiły we mnie bolesną bliznę i były początkiem wydarzeń,
które powracały do mnie w sennych koszmarach."


"Nic do stracenia. Początek" jest moim pierwszym spotkaniem z piórem autorki. Po ową powieść sięgnęłam głównie ze względu na intrygujący opis na okładce, sugerujący niezwykle ciekawą i przepełnioną emocjami historię. Nie ukrywam też, że zdecydowałam się na jej lekturę, bowiem chciałam wreszcie poznać twórczość bestsellerowej pisarki, której nazwisko przewijało mi się przed oczyma przy okazji każdej premiery jej konkretnej książki. A dodatkowo skusiłam się na nią, ponieważ przypadła mi do gustu jakże prosta, subtelna i przykuwająca - z niewiadomego mi do końca powodu - wzrok oprawa. Jakie wrażenie wywarła na mnie wspomniana powieść? Czy jest warta polecenia? Zapraszam na recenzję.

niedziela, 21 maja 2017

"Morze spokoju" - Katja Millay (Book Tour)




"Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty."


Pewnego dnia ubiegłego roku na jednym z blogów (już nie pamiętam dokładnie na którym) zapoznałam się z recenzją "Morza spokoju", która mnie na tyle zaintrygowała, że zapragnęłam poznać historię przedstawioną w powieści. Ale przed ostateczną decyzją o ewentualnym zakupie owej książki, postanowiłam jeszcze poczytać opinie na lubimyczytac.pl. Byłam niesamowicie zaskoczona, bowiem nie tylko napotkałam wiele niezwykle pochlebnych przemyśleń (wręcz zachwytów) czytelników po jej lekturze, ale też dostrzegłam bardzo wysoką notę. To utwierdziło mnie w przekonaniu, aby sięgnąć po tę opowieść. Rozpoczęłam wówczas poszukiwania książki w księgarniach (stacjonarnych i internetowych), ale gdziekolwiek bym nie zajrzała, wszędzie była niedostępna (poza allegro - ale cena mnie powaliła, więc się nie liczy). Myślę sobie - trudno. Może kiedyś zostanie wznowione wydanie lub gdzieś natrafię na nią jakimś cudem. I wtem Angelika (Tylko magia słowa) poinformowała mnie, że Wiktoria (Wiktoria czyta razem z wami) organizuje Book Tour właśnie z ową powieścią. Oczywiście, od razu napisałam do Wiktorii, która przyjęła moje zgłoszenie. Pozostało mi tylko czekać na książkę i rozpocząć spotkanie z piórem autorki... Będąc już kilka dni po skończeniu powieści muszę stwierdzić, że zdecydowanie to nie była najlepsza książka New Adult, z jaką miałam dotychczas do czynienia. Zapraszam na recenzję.

wtorek, 16 maja 2017

"Przeszczepione życie" - David Wagner




"A może jednak już umarłem? I to wszystko wcale mnie nie dotyczy?
Tak się tylko przyglądam?
Może jedynie śni mi się owo tu i teraz, a tamten świat oznacza leżenie w łóżku 
i konieczność przypominania sobie epizodów z własnego życia, czy tego chcesz, czy nie.
Wczoraj lub przedwczoraj odbył się mój pogrzeb, a może będzie dopiero dziś.
Albo jutro."


Sięgając po książkę będącą zapisem autentycznych przeżyć, wypatrujemy zazwyczaj ogromnej dawki emocji, umiejętnego przekazania uczuć, opisania trudnych i bolesnych doświadczeń, ale także szczęśliwych chwil, ciekawych spostrzeżeń oraz odzwierciedlenia wszystkich tych doznań, które towarzyszyły konkretnej osobie w trakcie walki z chorobą bądź innymi traumatycznymi zdarzeniami. Owa opowieść ma polegać bowiem na ukazaniu nie tylko zmagań z chorobą, życia codziennego wiążącego się głównie z pobytami w szpitalu, relacji nawiązanych z poznanymi ludźmi, ale równie podzieleniu się przemyśleniami, zwierzeniami, nieustannie nasuwającymi się wnioskami dotyczącymi różnych dziedzin życia, a nawet radami czy naukami mogącymi ułatwić innym osobom przejść przez podobne problemy i w inny sposób spojrzeć na swoje życie i otaczający świat, a także dawaniu nadziei na to, że jednak można pokonać stawiane na drodze przeciwności, że można wygrać nie tylko każdą jedną walkę z wrogiem, ale przede wszystkim bitwę i że można myśleć o długoterminowej przyszłości, tym samym planując realizację marzeń z listy. Decydując się zatem na lekturę "Przeszczepione życie", spodziewałam się emocjonującej, refleksyjnej i poruszającej historii. Czy owa publikacja spełniła moje oczekiwania? Zapraszam na recenzję.