Dziś przychodzę do Was z propozycją
książek do samodzielnej nauki języków obcych, wydanych przez Wydawnictwo
Edgard. Stanowią one innowacyjne kursy na wybranych poziomach
zaawansowania. Z przedstawionej na stronie internetowej tegoż
wydawnictwa oferty, dokonałam wyboru dwóch pozycji: "Rosyjski nie
gryzie!" oraz "Hiszpański nie gryzie!" (obie na poziomie A1-A2). Na
pierwszą z nich zdecydowałam się, ponieważ chciałam sprawdzić swą
znajomość języka, z którym stykałam się czternaście lat (począwszy od
szkoły podstawowej, a skończywszy na ostatnim roku studiów
magisterskich), ale też w celu przypomnienia sobie podstawowych zasad
gramatyki oraz samego słownictwa. Z kolei po tę drugą sięgnęłam dlatego,
albowiem nauka języka hiszpańskiego od dłuższego czasu jest moim
marzeniem, a właśnie ów podręcznik miał mi niejako przybliżyć tenże
język, i być pierwszym etapem do poczynienia dalszych kroków co do
pozyskania umiejętności posługiwania się nim. Co zawiera każda z
publikacji? I co sądzę o owych kursach? Zapraszam na moją krótką
prezentację.
wtorek, 17 października 2017
niedziela, 15 października 2017
"Uzdrowiciel" - Marek Vadas [recenzja]
"(...) na niebie żyje multum aniołów, bielutkich jak świeże fufu,
ale nie ma wśród nich ani jednego z naszej krainy. A diabły są czarne jak noc, jak ja.
Bóg zsyła na nie swój gniew. To wszystko nie miało według mnie sensu.
Dlaczego w niebie są sami biali i dlaczego zło jest czarne jak moja twarz?"
"Uzdrowiciel" Marka Vadasa to pozycja, obok której
nie mogłam przejść obojętnie. Dlaczego? Po pierwsze, ze względu na
tajemniczy i intrygujący tytuł, rodzący ciekawość i wzniecający chęć
uzyskania odpowiedzi na pytanie, co dokładnie skrywa się za słowem
"uzdrowiciel" i czy należy je rozumieć aż nadto dosadnie. Po drugie, z
racji ujęcia w opisie fabularnym zagadnień afrykańskich. Nie ukrywam, że
podróż do Afryki i poznanie każdego jej zakątka jest moim ogromnym
marzeniem. Stąd też od pewnego czasu kolekcjonuję książki poruszające
ową tematykę i przybliżającą ów region. Sięgam zarówno po publikacje
podróżnicze, jak i powieści z zakresu literatury obyczajowej, pięknej
czy współczesnej, w których akcja rozgrywa się w dowolnym afrykańskim
mieście. Afryka mnie pasjonuje i fascynuje różnorodnością kulturową i
obyczajową, urzekającą i nieokiełznaną przyrodą, a także zachwycającymi i
dzikimi krajobrazami. I wreszcie po trzecie, do jej lektury skłoniła
mnie informacja o trzynastu przebytych wyprawach autora na ów kontynent. Czy wybór
tegoż utworu był trafiony? Czy moje pierwsze spotkanie z piórem Marka
Vadasa okazało się satysfakcjonujące? Zapraszam na recenzję.
sobota, 14 października 2017
"Consolation" - Corinne Michaels [recenzja]
"Moje życie właśnie się skończyło. Moje serce jest martwe.
Zostałam wdową w wieku dwudziestu siedmiu lat."
Kiedy pierwszy raz ujrzałam okładkę książki "Consolation" już
wiedziałam, że muszę poznać skrywającą się za nią historię. Ma ona w
sobie coś niesamowitego, co sprawia, że przyciąga uwagę, i co więcej nie
pozwala oderwać wzroku. Niby prosta, ukazująca dwoje zakochanych w
sobie ludzi, ale bije od niej niezwykłe ciepło. Poza oprawą moje zainteresowanie ową powieścią spotęgowała
również notka wydawnicza sugerująca emocjonującą, porywającą i
wzruszającą opowieść. Zanim jednak zabrałam się za lekturę tej książki
okrzykniętej przez New York Times bestsellerem, zaznajomiłam się z
wieloma opiniami o niej, praktycznie samymi pozytywnymi, a niekiedy i
pełnymi zachwytów. Nawet mówiono mi: "nie czytaj!" (oczywiście w
pozytywnym sensie). I nie ukrywam, że wówczas zaczęłam się obawiać.
Czego? Rozczarowania. Dlaczego? Albowiem nadane owej powieści
wysokie noty sprawiły, że moje podejście do niej cechował aż nadto spory
optymizm i całkiem niezłe podekscytowanie. W związku z tym troszkę
odwlekałam moment otworzenia książki i zapoznania
się z jej zawartością. Ale ten stan nie mógł przecież trwać długo i
wreszcie trzeba było się za nią zabrać. I... No właśnie, jak potoczyło
się moje pierwsze spotkanie z piórem Corinne Michaels? Czy pierwszy tom
serii "Consolation Duet" mnie urzekł i oczarował? I przede wszystkim,
czy sięgnę po jego kontynuację? Zapraszam na recenzję.
wtorek, 10 października 2017
"Ameryka po nordycku. W poszukiwaniu lepszego życia" - Anu Partanen [recenzja przedpremierowa]
""Ciesz się Ameryką" - powiedział, uśmiechając się szeroko.
"Mam nadzieję, że ci się tu spodoba"."
Zapewne wielu zaskoczę wyznaniem, iż Ameryka Północna, a konkretnie
Stany Zjednoczone, nigdy nie były kierunkiem moich marzeń. Mnie raczej
zachwycały i fascynowały bardziej egzotyczne, niekiedy niebezpieczne i
przede wszystkim nieoczywiste destynacje. Z racji tego nie sięgałam po
książki obrazujące życie akurat w Ameryce. Wiedza nabyta w czasie
edukacji, czy też zaczerpnięta z czasopism, magazynów podróżniczych czy
nawet programów telewizyjnych (w tym filmów czy seriali), zupełnie mi
wystarczała. Nie czułam potrzeby zagłębiania się w dokładniejsze
poznanie owego kraju. Dlaczego zatem zdecydowałam się na lekturę
"Ameryki po nordycku. W poszukiwaniu lepszego życia"? A no z bardzo prostego powodu. Mianowicie
zaintrygowało mnie owe tytułowe zestawienie, a także ogromnie ciekawiło
mnie ujęcie tegoż zagadnienia i nade wszystko ukazanie kontrastów i
podobieństw Ameryki i krajów skandynawskich, a zwłaszcza Finlandii, skąd
pochodzi autorka. Ponadto powodem poniekąd przemawiającym również za
zabranie się za tę publikację była rekomendacja Pani Joanny
Szymkowskiej-Bartyzel z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych
UJ, a ściślej rzecz ujmując jej następujący fragment: "(...) Napisana
lekkim językiem, dowcipna i pouczająca - świetna i jako lektura
wakacyjna, i jako tekst do analizy oraz dyskusji na zajęciach
akademickich." Czy zgadzam się z tymże stwierdzeniem? Jakie wrażenia
wywarła na mnie owa publikacja? Zapraszam na recenzję.
sobota, 7 października 2017
"Żółte oczy prowadzą do domu" - Markéta Pilátová [recenzja]
"(...) Podróżowanie to piękna sprawa, ale człowiek powinien mieć tam, gdzie się urodził, miejsce,
gdzie zawsze może odłożyć swoją laskę i położyć się na świeżo pościelonym łóżku."
gdzie zawsze może odłożyć swoją laskę i położyć się na świeżo pościelonym łóżku."
Sięgając po książkę "Żółte oczy prowadzą do domu" miałam świadomość
tego, iż jest to literatura wymagająca. Jednak nie spodziewałam
się, że za niepozorną i wyróżniającą się prostotą oraz lekkością okładką
kryje się tak piękna i poruszająca zarówno najdalsze zakamarki duszy,
jak i co poniektóre zmysły historia. Nie ukrywam, że dzięki owej
powieści odbyłam niezwykłą i niezapomnianą podróż, nie tylko do
klimatycznej Pragi i dalekiej oraz egzotycznej Brazylii, ale przede
wszystkim do serc ludzi przepełnionych tęsknotą za utraconym i
nieznanym, a nade wszystko nadzieją na spokojną przyszłość i
odnalezienie swego, tak długo wyczekiwanego i upragnionego, miejsca na
ziemi. Zapraszam na recenzję.
środa, 4 października 2017
"Couchsurfing w Iranie. (Nie)codzienne życie Persów" - Stephan Orth [recenzja]
"(...) - To w co wierzysz?
- W prawa człowieka. W miłość, uczciwość. Islamu nienawidzę, ale to tajemnica.
Gdybym się go wyrzekł, to..."
Trzeciego października bieżącego roku miała miejsce premiera
fascynującej książki "Couchsurfing w Iranie. (Nie)codzienne życie
Persów", której autorem jest podróżnik Stephan Orth. Przyznaję, że
sięgnęłam po tę publikację z ogromną dozą ciekawości, nutką niepewności,
a nade wszystko chęcią bardziej szczegółowego poznania owego kraju. Jedyne
informacje, jakie posiadałam na temat Iranu, to były te zaczerpywane z
wszelakich mediów ukazujących ów jako kraj nieprzyjazny, pełen surowych
reguł, procedur i zakazów. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję,
a mianowicie Iran zajmuje czołowe miejsce w rankingu krajów mających
najgorszy wizerunek. Nie ukrywam, że nigdy dotąd nie czułam potrzeby
bliższego przyjrzenia się temu państwu, nie pragnęłam zagłębić się w
jego struktury. Odkrywanie walorów turystycznych, zwyczajów, tradycji,
czy też prawdziwej mentalności ludności Iranu nie interesowało mnie na
tyle, ażeby poddać się temu zajęciu. Z perspektywy czasu wiem, że to był
błąd. Tym bardziej się cieszę, że dane mi było zaznajomić się z książką
Stephana Ortha, która nieustannie mnie zaskakiwała i wprawiała w
zadumę. Opowieść ta poniekąd otworzyła mi oczy i pozwoliła spojrzeć na
Iran zupełnie inaczej... Zapraszam na recenzję.
poniedziałek, 2 października 2017
"Moja dusza pachnie Tobą" - Aleksandra Steć [recenzja]
"To niesamowite. Wymarzyłam sobie Ciebie, a Ty naprawdę istniejesz."
Miłość to z pewnością piękne, o ile nie najpiękniejsze uczucie
łączące ludzi. Miłość jednoczy, wyzwala szczęście, wznosi na szczyty,
dodaje skrzydeł, pozwala płynąć z nurtem rzeki, ułatwia spełnianie
marzeń, napawa euforią i wywołuje uśmiech na ustach każdego dnia.
Pierwszą miłość zapamiętuje się na zawsze, ale to dojrzałe uczucie
przyjmuje miano wyjątkowego. Miłość niestety czasem też dzieli ludzi,
sprawia ból i cierpienie, wprowadza w rozpacz, gasi zapał, demotywuje,
osłabia ducha i nierzadko jest przyczyną spływających lawinowo po
policzkach łez. Miłość jest przedmiotem nałogowo poruszanym w
literaturze, ujmowana w rozmaitych postaciach i przyjmująca różne
oblicza. Nie każdy jednak potrafi o niej opowiadać, wyrażać ją i ubierać
w odpowiednie słowa. Nie każdy posiada umiejętność nazywania,
przekazywania za pomocą liter, a następnie przelewania na papier swych
emocji. Nie każdy chce się nimi dzielić, bowiem bywają aż nadto osobiste i
intymne. Aleksandra Steć - autorka ujmującej książki "Moja dusza pachnie
Tobą" potrafi pisać o miłości, czyni to niezwykle subtelnie i
emocjonalnie. Postanowiła otworzyć swe serce oraz pokazać najdalsze i
najczulsze zakamarki swej duszy. Pozwoliła nie tylko wypłynąć swym
myślom i uczuciom, ale nade wszystko owe trafnie zdefiniować i spisać,
ażeby ostatecznie w formie cudownego tomiku przedłożyć je czytelnikom.
Subskrybuj:
Posty (Atom)