niedziela, 9 kwietnia 2017

Przedpremierowo: "Poszukiwacz marzeń. Z kamerą na wojnie w Brazylii" - Karolina Kozioł (PATRONAT)




"Nie pozwól, by strach przed ryzykiem był silniejszy i straszniejszy od samego ryzyka."


Każdy z nas o czymś marzy... Każdy człowiek na świecie - bez względu na wiek, status materialny czy społeczny - ma marzenie, które chciałby kiedyś zrealizować, podejmuje nawet kolejne kroki w celu spełnienia swego pragnienia, choć nie zawsze mu się to udaje. Jedni marzą o rzeczach materialnych, jak wygranej w totolotka, która zasiliłaby konto bankowe, stabilizacji finansowej, o lepszym, szybszym, nowocześniejszym samochodzie, o budowie wymarzonego domu, o karierze zawodowej, założeniu własnej firmy, podróży do konkretnego punktu na mapie świata, a nawet na sam jego kraniec, nurkowaniu w głębinach oceanu, pobycie w luksusowym hotelu, a także ujrzeniu pięknego wschodu bądź zachodu słońca z danego zakątka świata, a być może o rejsie wspaniałym jachtem czy statkiem... Inni natomiast wskazują - wydawać by się mogło - banalne pragnienia, a mianowicie marzą o poczuciu bezpieczeństwa, zdrowiu dla siebie i swojej rodziny, założeniu własnej rodziny, posiadaniu upragnionego dziecka, o miłości, pokoju na świecie, zaprzestaniu wojen, po prostu o spokojnym, szczęśliwym, a przede wszystkim normalnym życiu... Marzeń jest wiele... Ludzi jest wiele.... Marzenia uzależnione są od wielu czynników, miejsca pochodzenia, zamieszkania, sytuacji w kraju, warunków bytowych... Można by wymieniać owe w nieskończoność...
Jednym z marzeń autorki książki "Poszukiwacz marzeń. Z kamerą na wojnie w Brazylii" - które narodziło się już w okresie dzieciństwa - była wyprawa do Brazylii. To marzenie przybrało realny kształt w trakcie jej studiów. Wówczas podjęła decyzję o wylocie do tegoż kraju słynącego między innymi z Rio de Janeiro, pomnika Chrystusa Odkupiciela, Iguacu, karnawału odbywającego się corocznie przed wielkim postem, tańca narodowego, jakim bez wątpienia jest samba, piłki nożnej, która stanowi najpopularniejszy sport w tymże państwie, z korupcji, a także faweli - dzielnic nędzy, zwanych inaczej slumsami. To właśnie te ostatnie stały się celem podróży Karoliny Kozioł. Zapraszam na moją recenzję.

środa, 5 kwietnia 2017

"Siedem Sióstr" - Lucinda Riley




"Każdą z nas wybrał, gdy byłyśmy w wieku niemowlęcym. 
Adoptował nas w różnych częściach świata i przywiózł do domu, pod swoją opiekę.
I każda z nas - jak lubił mówić - była szczególna, każda inna...
Byłyśmy jego córeczkami. 
Każdej nadał imię jednej z Siedmiu Sióstr, jego ulubionej gromady gwiazd.
Maja była pierwszą i najstarszą."


Książka "Siedem Sióstr" zwróciła moją uwagę, gdy swego czasu przeglądałam zapowiedzi wydawnictwa. Niezwykle zaintrygował mnie opis tejże powieści, który sprawił, że zapragnęłam poznać ukazaną w niej historię. Tym razem również okładka przykuła mój wzrok, ale nie z powodu kolorystyki czy przepięknego obrazu, a raczej tajemnicy, jaką w sobie zawiera. Z drugiej jednak strony miałam lekkie obawy przed wyborem owej pozycji, bowiem po pierwsze przerażała mnie jej objętość, po drugie nachodziły mnie myśli typu: a jeśli będzie po prostu nudna bądź nieciekawa i zwyczajnie jej nie podołam? A po trzecie nigdy nie miałam okazji zapoznać się z twórczością Lucindy Riley, zatem nie wiedziałam, czego tak naprawdę mogę się spodziewać. Postanowiłam jednak zaznajomić się z opiniami o jej poprzednich powieściach, okazało się, że każda z nich jest wysoko oceniana. To w pewnym stopniu przyczyniło się do tego, iż sięgnęłam po ową powieść. Ale nie ukrywam, że podjęcie ostatecznej decyzji o lekturze owej książki zajęło mi kilka dni, coś mnie do niej ciągnęło, niewidzialna siła, przeczucie... Trudno jest mi to sprecyzować. Po prostu to "coś"  mi nakazało ją przeczytać i tym samym podpowiadało, że to będzie doskonała opowieść... Zapraszam na moją opinię.

Przedpremierowo: "Carpe diem" - Diane Rose




 "Najważniejszy w życiu jest czas. 
Co ci po miłości, rodzinie, przyjaciołach, studiach, skoro nie możesz się nimi długo w pełni cieszyć? 
Ktoś właśnie odebrał mi coś najcenniejszego. 
Bez czasu nigdy nie skończę studiów, nie powiem więcej Jamesowi, jak bardzo go kocham, 
nie zakocham się, nie założę rodziny... 
Bez czasu jestem nikim."


Powieść "Carpe diem" miałam ogromną przyjemność przeczytać kilkanaście dni temu, a prawdę mówiąc, nadal odczuwam wszystkie emocje, jakie wówczas mną targały, nie utraciły one bowiem swej intensywności. Na samo wspomnienie ukazanej w owej książce historii, w mych oczach pojawiają się łzy wzruszenia. Opowieść całkowicie mną zawładnęła, poruszyła najczulsze struny mej duszy, głęboko zakorzeniła się w mym sercu, a przede wszystkim pozostała w mych myślach. Nieustannie w mej głowie rodzą się pewne pytania, które nurtują mnie każdego dnia i na które dotychczas nie znalazłam odpowiedzi - bynajmniej nie na wszystkie. Powieść ta skłoniła mnie do wielu przemyśleń, ale również uświadomiła wiele kwestii i pozwoliła inaczej spojrzeć na życie, przewartościować je, skupić się na priorytetach, a także w inny sposób spoglądać na otaczający mnie świat, a ponadto sprawiła, że poniekąd zaczęłam stosować zasadę "carpe diem", bynajmniej bardzo się staram... Zapraszam na moją opinię. 

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Przedpremierowo: "Projekt Mąż" - Aleksandra Krupa




"Już się wkręciłam. Coraz bliżej poznawałam ten portal,
godzinami czatowałam z facetami. 
Machina podrywu, nieszczerości i flirtu ruszyła.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo odmieni moje życie.
Na zawsze."


"Projekt Mąż" to powieść, która niesamowicie mnie zaintrygowała. Oczywiście moją uwagę zwróciła ładna, estetyczna okładka wyróżniająca się oryginalnością, prostotą oraz ciepłą (moją ulubioną) kolorystyką. Aczkolwiek najbardziej zaciekawił mnie opis owej pozycji sugerujący przyjemną, odprężającą, z lekkim zabarwieniem humorystycznym opowieść, która zapewni mi rozrywkę i po prostu miło spędzę z nią czas. Cóż... Książka ta okazała się ogromnym zaskoczeniem.  Kompletnie nie spodziewałam się, iż wzbudzi we mnie tyle skrajnych emocji. Sięgając po nią, nie podejrzewałam również, że ukazana w niej historia najpierw rozbawi mnie do łez, aby potem wywołać łzy wzruszenia, stopniowo spływające po policzkach... Zapraszam na moją opinię.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Przedpremierowo: "Droga na koniec świata" - Marcin Kretkiewicz




" - (...) Przed sobą nigdy nie uciekniesz. 
Nie ma takiego miejsca na ziemi, w którym odnalazłbyś spokój i ukojenie, 
jeśli najpierw nie pogodzisz się sam ze sobą i nie uporządkujesz swego wnętrza. 
Być może w pewnych okolicznościach uda ci się doświadczyć krótkotrwałego zadowolenia, 
ale nie będzie miało ono wiele wspólnego z prawdziwym pokojem i wolnością, których szukasz."


Pewnego dnia, przeglądając jeden z portali społecznościowych całkiem przypadkowo trafiłam na zdjęcie okładki książki "Droga na koniec świata", która mnie na tyle ujęła i zaintrygowała, że postanowiłam uzyskać więcej informacji na jej temat. Znalazłam jedynie krótki, aczkolwiek ciekawy opis, z którego wynikało, iż owa powieść jest zapisem wspomnień z odbytej  podróży do Santiago de Compostela, a ponadto sugerował on wartościową i refleksyjną opowieść. Wiedziałam już, że muszę ją przeczytać, bowiem po pierwsze uwielbiam wymagające i zmuszające do przemyśleń utwory, a po drugie publikacja ta wydawała się idealna dla miłośnika turystyki i wszelakich wojaży (ukończyłam turystykę i rekreację). Z niecierpliwością zatem wyczekiwałam dnia jej premiery. Nie ukrywam też, że miałam małą nadzieję, iż gdy otrzymam wykaz propozycji do zrecenzowania od wydawnictwa, owa pozycja znajdzie się na takowej liście. Zatem, gdy otrzymałam wiadomość, a nastepnie dostrzegłam tytuł książki, od razu zgłosiłam chęć jej lektury. Przez kilka dni po jej dostarczeniu, wpatrywałam się w piękną okładkę i wyobrażałam sobie siebie podążającą tym znanym szlakiem (naprawdę!), aż wreszcie zapragnęłam poznać ukazaną w niej historię... Zapraszam na moją opinię.

piątek, 31 marca 2017

"Cząstka ciebie i mnie" - Vanessa Greene




"(...) Życie bywa skomplikowane, ale te komplikacje nie czynią go mniej wartościowym.
Wprost przeciwnie, czasami to właśnie one sprawiają, że warto żyć.
Czynią nas takimi, jakimi jesteśmy."


Zastanawiałam się od kilku dni, jak mogłabym zacząć moją opinię o książce "Cząstka ciebie i mnie", której z ogromną niecierpliwością wyczekiwałam. Przyznaję, że jestem sroką okładkową (o czym zapewne większość z Was już wie), zatem dużą uwagę przywiązuję do opakowania danej książki, a jeśli takowe mnie urzeknie i zauroczy, wówczas zapoznaję się z opisem, a następnie podejmuję decyzję o lekturze konkretnej powieści (zdaję sobie sprawę, że to nie jest tak do końca słuszne podejście). Oczywiście, tak było i tym razem. Oprawa powieści Vanessy Greene niewątpliwie mnie ujęła swą prostotą, kolorystyką, klimatem oraz pozwoliła sądzić, iż kryje się za nią ciepła i poruszająca opowieść. Cóż... Po raz kolejny okazało się, że urokliwa i budząca zachwyt okładka nie oznacza pięknej i zniewalającej historii. Zapraszam na moją opinię.