niedziela, 24 lipca 2016

Oddech śmierci - J. Bagrij




"Siadam. Sukienka jest rozdarta. Nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało. 
Teraz to już nie jest ważne. Nic nie jest ważne. Nie. Jednak coś jest. 
To, kiedy zginę. I czy zginę. I czy nastąpi to szybko."


Czasami jest tak, że książka, której się z jakiegoś powodu obawialiśmy, okazuje się być jedną z lepszych dotąd przez nas przeczytanych. Właśnie tak się zdarzyło w przypadku powieści "Oddech śmierci". Z jednej strony jej oczekiwałam, a z drugiej czułam lekki strach przed tym, co w niej zastanę. Jak już kiedyś wspomniałam przy jakiejś wcześniejszej recenzji, czytuję kryminały, rzadziej thrillery, ale przed ich wyborem staram się zaczerpnąć jakiejś wiedzy od innych osób - czytelników, czy mają w nich miejsce krwawe i drastyczne sceny, bo niestety takowych nie mam zamiaru czytać, po prostu nie lubię. Jeśli chodzi o "Oddech śmierci" - nie zapoznałam się z żadną recenzją. Po okładce i poniekąd tytule, mogłam się jedynie domyślać, że pewnie będą miały miejsce sytuacje bądź opisy, których nie dam rady udźwignąć. I w jakimś stopniu się nie myliłam, jednak nie było ich dużo, a poza tym zwyczajnie je ominęłam. Muszę przyznać, że prolog mnie bardzo zaintrygował. Pomyślałam, że to będzie ekscytująca lektura. I rzeczywiście tak było, ale dopiero po kilkudziesięciu stronach. Z każdym kolejnym rozdziałem zaczęło się robić coraz ciekawej, z każdą kolejną stroną wciągałam się jeszcze bardziej w ukazaną historię, nie mogłam się od niej oderwać, zostałam totalnie zahipnotyzowana.

O czym zatem opowiada książka?

W mieście, w krótkim odstępie czasowym, a także w różnych miejscach zostają znalezione zmasakrowane zwłoki kobiety i mężczyzny. Niestety sprawca nie pozostawia żadnych śladów, a jedynie pewne znaki i informacje, które mogą naprowadzić detektywów na jakiś trop. Wszystko jednak wskazuje na to, że zbrodnie były idealnie zaplanowane i doprecyzowane. Na tej podstawie stwierdzono, że ma się do czynienia z seryjnym zabójcą. Detektywi prowadzący dochodzenie, starają się rozwikłać tę sprawę, ale nieustannie napotykają na przeszkody. Kiedy już im się wydaje, że zdemaskowali sprawcę tych potwornych zabójstw, okazuje się, że odnaleziono kolejne ciało, a na dodatek jedna z osób mogących mieć coś wspólnego ze zbrodniami, zostaje porwana. To jeszcze bardziej komplikuje prowadzone śledztwo i sprawia, że praktycznie muszą zaczynać od początku. Pojawiają się coraz to nowe fakty, pewne tajemnice z przeszłości, a poza tym w sprawę zamieszani są w jakimś stopniu policjanci, biznesmeni oraz jedna z najbogatszych rodzin w kraju.

Jakie tajemnice z przeszłości odkryją policjanci? Kto i dlaczego zostanie porwany? Kto okaże się być zabójcą? Dlaczego morderca dokonał tak makabrycznych zbrodni i czym się kierował? Jak zostanie poprowadzone śledztwo i co z niego wyniknie?

Książkę oceniam bardzo pozytywnie, pomimo moich wcześniejszych obaw i kilku drobnych szczegółów. Może zacznę od tego, co mnie w niej najbardziej ujęło. A zatem na pierwszym miejscu jest fabuła - niepowtarzalna, oryginalna, pełna tajemnic, zagadek, zawiłości oraz wszelakich niezwykłych powiązań. Od pewnego momentu czytałam powieść z ogromnym zaangażowaniem, napięciem, skupieniem i ciekawością tego, co dalej nastąpi, a przede wszystkim, jakie ta cała historia będzie miała zakończenie. Tak naprawdę nie raz miałam mętlik w głowie i nie potrafiłam tak do końca wskazać zabójcy. Z prostego powodu, mianowicie z każdym kolejnym rozdziałem odkrywane były kolejne karty, fakty z przeszłości bohaterów, co zdecydowanie utrudniało wytypowanie mordercy. Uważam jednak takowe posunięcie za plus. To sprawiło, że nie tylko chciałam jak najszybciej poznać sprawcę wszystkich zabójstw, ale przede wszystkim jego motywy i cele. I szczerze mówiąc, zakończenie całej historii bardzo mnie zaskoczyło, a w szczególności powody, dla których sprawca dokonał makabrycznych zbrodni. Osobiście musiałam ominąć jedynie momenty, w których opisywane były zwłoki. Po pierwszych zdaniach poczułam wstręt, obrzydzenie i zniesmaczenie i po prostu te fragmenty opuściłam.

Urzekł mnie również sposób, w jaki autorka przedstawiła relacje łączące poszczególnych bohaterów. Szczerze mówiąc, nie spotkałam się jeszcze z tak pokrętnymi powiązaniami. W tej powieści nie ma jednego głównego bohatera, jest ich kilku, a każdy z nich jest zupełnie inny, tajemniczy i wprowadza coś wyjątkowego i interesującego w tę całą historię. Najpierw poznajemy rodzeństwo: Natalie i Ethana, którzy są bliźniakami i których łączy silna więź. Natalie jest nadopiekuńczą siostrą, uważającą, że brat nie poradziłby sobie w życiu, gdyby jej zabrakło. Zawsze o niego dbała, poświęcała się dla niego, a on z czasem dopiero zaczął to dostrzegać i doceniać. Ona prowadzi galerię, a on jest malarzem. Następnie zostają nam ukazani Mark i Paul, współlokatorzy, pracujący razem w policji, prowadzący śledztwo dotyczące trzech zabójstw. Wraz z nimi w zespole jest Rose, która niegdyś była związana z Markiem, a z Paulem niestety nie darzą się sympatią, co bardzo często przeszkadza i utrudnia dochodzenie. Kobieta ma jeden cel - jak najszybciej osiągnąć awans, zresztą nie jest w tym odosobniona. Dalej jest Olivia - kobieta bogata, wyniosła, pewna siebie, związana swego czasu z Ethanem, a teraz spotykająca się z jednym z policjantów. Jej kuzynka Clare, za którą nie przepada, jest jedyną córką najbogatszego i najpotężniejszego człowieka w kraju. Inną znaczącą postacią w powieści jest James Montego, współwłaściciel galerii, kochający pieniądze, adorujący Natalie i nie mogący się porozumieć z Ethanem. Ponadto ukazanych jest mnóstwo innych osób, a każda z nich odgrywa pewną rolę  w wyjaśnieniu sprawy. Oprócz tego, pomiędzy wszystkimi postaciami występują dziwne i pokręcone powiązania, a stopniowe odkrywanie ich było naprawdę bardzo intrygujące.

Natomiast, gdybym miała wskazać jakieś minusy powieści, to na pewno był to jej początek (kilkanaście stron), który lekko mnie znudził, dlatego dwukrotnie podchodziłam do lektury. Z jakiegoś bliżej nieokreślonego mi powodu, po prostu mnie nie zaciekawił. Poza tym na pierwszych kilkunastu stronach poznajemy większość ukazanych w książce bohaterów i można było się trochę pogubić po otrzymaniu tej sporej dawki informacji. Jednak później, z każdą kolejną kartką, było już coraz lepiej, zaczęło się coś dziać, pojawiały się coraz to nowe wątki i powiązania. Uwagę zwraca także fakt, że w żadnym momencie nie jest ujawnione, gdzie tak naprawdę toczy się akcja, w jakim mieście czy kraju. Pewne jest tylko to, że bohaterom nadano obcojęzyczne imiona, a ich wykonywanym obowiązkom przypisano zagraniczne odpowiedniki np. lekarz medycyny sądowej nazwany został koronerem.

Podsumowując, powieść jest dobrze napisana, prostym łatwo przyswajalnym językiem. Autorka musiała przed jej stworzeniem nabyć ogromną wiedzę między innymi z zakresu zaburzeń osobowości, pracy w prosektorium, w policji czy analizy dowodów zbrodni. Idealnie zostały przedstawione i doprecyzowane poszczególne morderstwa,  świetnie wykreowano poszczególnych bohaterów i ich emocje,  mistrzowsko pokazano relacje ludzkie, a także doskonale połączono trzy światy: artystyczny, policyjny i przestępczy. Jestem pod wrażeniem książki, tym bardziej, że jest debiutem literackim, na dodatek niezwykle udanym (pomijając oczywiście początek). Mam nadzieję, że to nie jest pierwsza i ostatnia powieść autorki, ponieważ z wielką chęcią sięgnę po kolejne pozycje.


"Ta sprawa uświadomiła jej, jak mało korzysta z życia. Nikt przecież nie zna daty swojej śmierci. 
Trzeba wyjść z bezpiecznej strefy, aby poczuć wolność, szczęście, piękno świata. 
Nie powinno się wciąż odkładać marzeń na jutro, bo ono może nie nadejść."


Tytuł : "Oddech śmierci"
Autor : Joanna Bagrij
Wydawnictwo : Czarna Kawa
Rok wydania : 15 lipca 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 360


Serdecznie polecam !


 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Kawa.








piątek, 22 lipca 2016

Podpalę wasze serca! - M. Brzostowski




"Na wstępie pragnę wyjaśnić, że jestem raczej skryty i z byle czym do mediów nigdy nie latałem, 
ale sytuacja, w której się znalazłem, zmusza mnie do zajęcia stanowiska 
i podzielenia się z gawiedzią tym, co mi w duszy gra. A jest co roztrząsać, gdyż uświadomiłem sobie, 
że właśnie skończyłem czterdzieści lat, nie prowadzam się po rautach z cycatymi blondynkami, 
tylko mam na stanie żonę, bachora oraz kredyt mieszkaniowy o wartości tak kosmicznej, 
że jeśli go nie spłacę w terminie (jeszcze tylko dwadzieścia lat!), to mnie z miejsca zamkną w lochu, 
  każą oglądać seriale i będą polewać wrzącą smołą na okrągło. 
Na dodatek praca wku... mnie ponad miarę, czuję się przytłoczony permanentną presją o wszystko 
i wobec każdego (tak zwany wyścig szczurów), 
a ponadto przeczuwam u siebie początek otumanienia ogólnego 
albo trywialno-pospolitej choroby psychicznej."

 
"Podpalę wasze serca" to moje drugie spotkanie z twórczością Marcina Brzostowskiego i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że nie ostatnie. Z niecierpliwością oczekiwałam tej książki, tym bardziej, że podejrzewałam, że będzie napisana w podobnym klimacie jak "Złote spinki Jeffreya Banksa". Oczywiście, nie mam tutaj na myśli poruszanego w nich tematu, a raczej styl pisania i sposób ukazania historii. Moja intuicja podpowiadała mi, że będę się świetnie bawić w trakcie czytania "Podpalę wasze serca!". I moje przeczucie po raz kolejny mnie nie zawiodło. Przyznaję, że po otrzymaniu książki, bardzo się ucieszyłam i nie mogłam doczekać momentu, kiedy zacznę czytać. Zatem po prostu sięgnęłam po nią jeszcze tego samego dnia, w którym została mi dostarczona. Czytam początek i myślę, zapowiada się nieźle, będzie ubaw. I był. Po pięćdziesięciu kilku stronach popłakałam się ze śmiechu i musiałam przerwać lekturę. Dopiero po kilkunastu minutach, kiedy w miarę doszłam do siebie, ponownie do niej wróciłam. Uśmiech ani na moment nie zniknął z mojej twarzy. 

O czym zatem opowiada książka?

Karol Szrama to czterdziestoletni mężczyzna pracujący jako handlowiec w korporacji. Jego żona pragnie być ciągle obdarowywana drogimi prezentami, a dziesięcioletni syn Arkadiusz nieustannie poniża ojca i pyskuje mu przy każdej nadarzającej się okazji. A ojcem nazywa swego chrzestnego, co wywołuje gniew i złość w Karolu. Ten musi pracować nie tylko, aby zaspokajać zachcianki rodziny, ale przede wszystkim spłacać ogromny kredyt zaciągnięty na mieszkanie. W pewnym momencie przechodzi kryzys, praca go wyczerpuje, zaczyna słyszeć jakieś głosy, rozmawiać z postaciami wymyślonymi tylko przez niego i niewidocznymi dla innych. Pojawia się również niejaki Rodrigo Valente. Karol zatem udaje się do psychiatry, bowiem przez własną rodzinę zaczął być już postrzegany jako wariat...

Czy wizyty na kozetce u psychiatry pomogą Karolowi? Jaką usłyszy diagnozę? Czy postanowi zrezygnować z pracy w korporacji? Jak potoczą się jego dalsze losy?

"Zasuwam już od tygodnia, ale wciąż nachodzą mnie wątpliwości co do celowości mojego działania. 
Niby wiem, że tyram ku chwale korporacji (owacje na stojąco!) 
oraz dzięki jej dobroci mogę spłacać kredyt mieszkaniowy, ale czuję też, 
że przestaje kumać, o co mi chodzi. 
W głowie mam kursy walut, wykresy ryzyka oraz cały ten ekonomiczny pierdolnik, 
który ma mi pomóc w złapaniu jelenia i obdarcia go ze skóry aż do samej kości. 
Znowu zamieniam się w maszynę do mielenia wszystkiego, budowania statystyk wzrostu sprzedaży 
i czego jeszcze dusza mego pana jedynego (to jest pracodawcy) zapragnie."

Nie ulega wątpliwości, że w "Podpalę wasze serca!" jest poruszony ważny temat. Mianowicie książka ukazuje żywot człowieka, którego całkowicie pochłonęła praca. Niestety, we współczesnym świecie, dla większości społeczeństwa istotnymi stały się praca, kariera, zarabianie pieniędzy. Owszem, jest to ważne, tym bardziej, jeśli trzeba utrzymać rodzinę, zapewnić jej godne warunki bytu, a także spłacić kredyt rozłożony w ratach na kilkadziesiąt lat. Ponadto każdy pragnie stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. Wówczas każdego dnia udaje się do firmy na kilkanaście godzin, które musi efektywnie przepracować z zegarem kontrolnym na biurku i osiągnąć zadowalające szefa wyniki. Zdarza się, że doba jest za krótka, a trzeba przecież wyrobić normę, a nawet jej nadwyżkę. Okazuje się, że nawet nie ma czasu na urlop, nie mówiąc już o tym, że szef stwierdzi, że on się nam w ogóle nie należy. A zwolnienie lekarskie obowiązuje dopiero w przypadku śmierci pracownika, nie inaczej. Jeśli się dana osoba nie dostosuje, wtedy może zapomnieć o pensji, premii, a nawet o przedłużeniu obecnej umowy. Człowiek pracuje, aby zadowolić innych, spełniać zachcianki najbliższych, spłacać raty, bo jeśli tego nie zrobi będzie miał na głowie wierzyciela. Zatem musi tyrać, bez względu na swoje samopoczucie, a nawet zdrowie, które pogarsza się z dnia na dzień. W tym wszystkim człowiek zapomina, że istnieje również życie poza pracą. Rodzina, partner, dzieci wymagające uwagi, opieki i czasu. Czas wolny, który można by poświęcić na realizację własnych pasji, spełnianie marzeń, sport, spacery. Niestety, w tym całym pędzie, gonitwie za karierą, dążeniu do awansów, człowiek nie dostrzega, co tak naprawdę jest najważniejsze i najcenniejsze. A kiedy już to sobie uświadamia, okazuje się, że jest za późno, że wszystko stracił.

Książka ukazuje historię mężczyzny pracującego w korporacji, w sposób humorystyczny, zabawny, groteskowy i absurdalny. Bowiem, czy można na poważnie potraktować sceny, kiedy to główny bohater prowadzi rozmowy z karpio-psem bądź wyimaginowanym osobnikiem Rodrigiem Valente, będącym wytworem jego wyobraźni? W tym celu autor posługuje się dość specyficznym, niekiedy nawet wulgarnym językiem. Jednak w żadnym stopniu - bynajmniej mnie - nie przeszkadzało to w odbiorze książki. Moim zdaniem ten ironiczny, ordynarny styl tylko nadaje uroku tej minipowieści, przez co staje się niepowtarzalna i niebanalna. Uważam nawet, że forma, w jakiej ujęta została ta historia jest mistrzostwem. Wiem, to wielkie słowo. Ale naprawdę trzeba mieć talent, ażeby ważny temat przedstawić w tak surrealistyczny i ekscentryczny sposób, z dużą dawką humoru. A na dodatek to wszystko zawrzeć na zaledwie stu czterdziestu dwóch stronach. Od razu ma się ochotę sięgnąć po kolejne książki autora.

Jedynym zaskoczeniem dla mnie jest przyporządkowanie książki do działu thriller/kryminał/sensacja. Zupełnie tego nie rozumiem, a nawet się z tym nie zgadzam. Nie dopatrzyłam się w niej niczego, co mogłoby wskazywać akurat na ten gatunek literatury. Ale może ktoś z Was stwierdzi inaczej.

Zdecydowanie polecam lekturę minipowieści "Podpalę wasze serca". To książka inteligentna i ciekawa, skłaniająca do refleksji, zawierająca pewne przesłanie, zapewniająca sporą porcję pozytywnej energii, a także, mimo wszystko, pozwalająca oderwać się od szarej rzeczywistości i zapomnieć o otaczających nas problemach. Czytanie jej było naprawdę wielką przyjemnością.


"Im jestem starszy, tym bardziej dochodzi do mnie, 
że życie to wyłącznie kwestia kosmicznego przypadku i trzeba mieć dużo szczęścia, 
aby wyglądało ono tak, jak je sobie zaplanowaliśmy. 
Przecież nawet dziecko (to bardziej rozgarnięte) wie, że nie wystarczy się wyłącznie starać 
i mieć nadzieję, aby osiągnąć wymarzony cel. 
Trzeba się jeszcze urodzić pod szczęśliwą gwiazdą 
i w odpowiednim momencie załapać na pociąg do stacji "przeznaczenie". 
Tylko jak to zrobić i skąd wziąć tyle fartu? Nie wiem."



Tytuł : "Podpalę wasze serca!"
Autor : Marcin Brzostowski
Wydawnictwo : Wydawnictwo internetowe e-bookowo
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 142


Serdecznie polecam!


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję jej autorowi - Marcinowi Brzostowskiemu.

środa, 20 lipca 2016

PREMIEROWO: Mniej złości, więcej Miłości - N. Sońska




"- Miłość, tak jak i życie, często jest przewrotna. Choćbyś nie wiem, jak pewnie czuła się w miłości, 
ona zawsze może cię zaskoczyć. 
A ta miłość, która silniejsza jest od kochania, zazwyczaj jest też nieracjonalna. 
Ale nigdy nie chce źle, zawsze działa w dobrej wierze. 
Za to ją trzeba cenić, że ona siebie jest w stanie poświęcić!"


Życie potrafi być bardzo przewrotne i zaskakujące. Kiedy już osiągamy szczęście, spokój, spełnienie, doświadczamy miłości, myślimy, że wszystko jest na swoim miejscu i się w końcu poukładało, nagle nasze życie sypie się jak domek z kart. I nie potrafimy bądź brakuje nam sił, ażeby ponownie go złożyć. Najpierw w to nie wierzymy, chcemy poznać przyczynę, doszukujemy się drugiego dna, nie radzimy sobie, popadamy w rozpacz, złość, ale w końcu dociera do nas, że musimy stanąć na nogi, podjąć walkę z przeciwnościami losu i po prostu jakoś dalej żyć z nadzieją i wiarą, że jeszcze wszystko można naprawić, odbudować. Oczywiście, to nie jest proste, ale warto. Tym bardziej, jeśli możemy liczyć na wsparcie i pomoc najbliższych nam osób, rodziny, przyjaciół.

Na książkę "Mniej złości, więcej Miłości" zwróciłam uwagę przeglądając zapowiedzi wydawnictwa. Mój wzrok przyciągnęła piękna okładka kojarząca się z latem, słońcem, samymi ciepłymi uczuciami. Intuicja mi podpowiadała, że zapewne zawiera niesamowitą historię, nastrajającą pozytywnie do życia i przepełnioną radością. W pewnym stopniu moje przeczucie mnie nie zawiodło, opowieść jest bardzo ciekawa i wciąga od samego początku. Jednak to nie jest tak do końca optymistyczna książka, choć w wielu momentach uśmiech pojawia się na twarzy. Porusza bowiem życiowe, trudne tematy i problemy, które wywołują smutek, żal, a nawet łzy. Traktuje o miłości i jej wielu obliczach, przyjaźni, tęsknocie, więzach rodzinnych, trosce, poświęceniu, problemach w pracy, chęci rozwikłania tajemnic z przeszłości, dążeniu do poznania prawdy, a także poszukiwaniu szczęścia. To powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym w tle.

Kinga i Hania przyjaźnią się od lat. Jeszcze do niedawna wspólnie dzieliły biuro w redakcji czasopisma modowego "Pearl", ale Hanka zwolniła się i przyjęła lepszą posadę w konkurencji. Tymczasem zwolnione przez Hankę stanowisko zajmuje Mirka, którą Kinga miała okazję poznać kilka dni wcześniej w restauracji, w której doszło do pewnego zabawnego incydentu. Nowa koleżanka pomogła wówczas Kindze. Kobiety zaprzyjaźniają się. Pewnego dnia Mirka zwierza się Kindze, że odeszła z poprzedniego miejsca pracy ze względu na szefa i jego podejrzane interesy. Zaczęła się nawet jego obawiać. Przyznała również, że coś ich łączyło. Kinga postanawia zatem pomóc koleżance. Jednocześnie Daniel informuje ją, że otrzymał propozycję wyjazdu do RPA w celu realizacji kampanii reklamowej. Postanawia skorzystać z tego zlecenia. Na początku Kinga jest załamana, ale ostatecznie wspiera partnera i spędza z nim jak najwięcej czasu przed wylotem. Jednak pewnego dnia dowiaduje się, że jest w ciąży. Decyduje się powiedzieć o tym ukochanemu, mając nadzieję, że ten zrezygnuje z wyjazdu. Okazuje się, że mężczyzna nie jest gotowy na bycie ojcem i wcale nie zamierza porzucać kariery. Zrozpaczona Kinga podejmuje decyzję o wyjeździe do Szczecina, do rodzinnego domu. W trakcie pobytu tam, Kinga wraz z mamą i babcią przeglądają zawartość pewnej pamiątkowej walizki, w której znajdują stare fotografie oraz pewien tajemniczy kluczyk. Kinga postanawia dowiedzieć się, kim jest dziewczynka ze zdjęcia i jaką tajemnicę skrywa klucz...

Jaki był prawdziwy powód odejścia Mirki z poprzedniej pracy? Dlaczego ucieka przed byłym szefem i czego się obawia? Co planuje Mirka i o co poprosi Kingę? Jaki był prawdziwy powód wyjazdu Daniela do Afryki? Czy powróci do ukochanej kobiety? Czy Kinga dotrze do informacji, kto pozował na fotografii sprzed kilkudziesięciu lat? Jaką tajemnicę z przeszłości odkryje? Czy ta wiadomość odmieni jej życie? Jak potoczą się dalsze losy bohaterów? Jak zakończy się ta historia?

 "- Kochanie, wiedz jedno, szczęściu też czasem trzeba pomóc. 
I nie mówię tu tylko o dążeniu do niego.
Szczęście trzeba pielęgnować.
Jak piękny kwiat, który dostajesz w prezencie.
Jest zachwycający dopóty, dopóki o niego dbasz.
Jeśli wydaje ci się, że szczęśliwsza już być nie możesz, dbaj o to uczucie,
bo niepielęgnowane może w każdej chwili zbladnąć, zmaleć."

Powieść, krótko mówiąc, mnie urzekła pod każdym możliwym względem. Przede wszystkim bardzo polubiłam wszystkich jej bohaterów, z którymi naprawdę się zżyłam i żal mi było się z nimi rozstawać. Mam nadzieję, że autorka nie zakończy swojej twórczości literackiej na tej książce i będzie możliwość poznania ich dalszych losów. Każda z przedstawionych osób jest dobrze scharakteryzowana, idealnie odzwierciedlane są jej emocje w zależności od tego, w jakiej znajduje się sytuacji w danym momencie. Te wszystkie odczucia przenoszą się w trakcie czytania na czytelnika, dzięki czemu można bardziej wczuć się w rolę danej osoby i starać się zrozumieć targające nią emocje. Na uwagę zasługuje na pewno przyjaźń łącząca Kingę i Hanię, które znają się od kilu lat, mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji i o każdej porze dnia i nocy. I nawet, kiedy wyniknie między nimi jakieś nieporozumienie, starają się prędzej czy później je wyjaśnić. Ponadto interesująca jest również znajomość Kingi i Mirki, które los niespodziewanie połączył. Okazało się, że mają podobną osobowość i sporo je łączy, obie lubią rozwiązywać zagadki i dociekać prawdy, nawet jeśli przy tym narażają własne zdrowie lub życie. Jednak najbardziej polubiłam babcię Kingi - Janinę, która wzbudza bardzo pozytywne uczucia. Jest serdeczną, ciepłą, życzliwą, wyrozumiałą, pełną miłości, a zarazem wnikliwą, niekiedy dociekliwą, z poczuciem humoru kobietą, potrafiącą okazać wsparcie i udzielić cennych rad, a nawet zabawić się w swatkę. Czasami jej wypowiedzi przywoływały uśmiech na mojej twarzy.

Uważam, że fabuła książki jest bardzo dobrze skonstruowana. Powieść wciąga już od pierwszej strony i trzyma w napięciu do ostatniej kartki. Cały czas coś się dzieje w życiu bohaterów, dzięki czemu nie ma momentów znudzenia. Przedstawionych jest wiele ciekawych wątków, które są świetnie poprowadzone. W szczególności zaintrygował mnie ten, dotyczący rozwikłania zagadki z przeszłości. Książkę czytałam z ogromnym zaangażowaniem i niecierpliwością. Z jednej strony chciałam już dotrzeć do końca i poznać zakończenie ukazanej historii, a z drugiej strony pragnęłam, aby ta powieść się nigdy nie skończyła. W pewnym momencie książki, wydawało mi się, że wiem jaki będzie jej koniec. Niestety myliłam się. Przyznaję, że takiego obrotu spraw w ogóle się nie spodziewałam. Zakończenie mnie zaskoczyło, mocno wzruszyło i popłynęły łzy.

Podsumowując, "Mniej złości, więcej Miłości" to piękna, refleksyjna, ciepła, pełna tajemnic i wzbudzająca mnóstwo skrajnych emocji powieść, zawierająca niejedno głębokie przesłanie. Uzmysławia, że miłość może przyjmować różne oblicza, a także uświadamia, że nie należy zbyt szybko i łatwo oceniać postępowania drugiego człowieka, nie wiedząc do końca co się za tym kryje. Warto zatem ze sobą rozmawiać i wyjaśniać zaistniałe nieporozumienia. Ponadto należy w pełni korzystać z życia, cieszyć się każdą chwilą i z nadzieją spoglądać w przyszłość.


"Coraz mniej było w niej ciepła, miłości właśnie, coraz więcej za to gromadziło się żalu.
I choć próbowała, nie umiała nad tym zapanować, chociaż ta zmiana w ogóle jej się nie podobała. 
Doszła do wniosku, że w dewizie babci coś było jednak nie tak.
Czy rzeczywiście to złość miała być sposobem na radzenie sobie z przeciwnościami losu?
Zawsze jej się wydawało, że w życiu im więcej się daje, tym więcej się otrzymuje.
Właśnie takie postępowanie czyni człowieka wartościowym.
Mniej złości, więcej miłości!
Czyżby teraz miało się okazać, że światem rządzi odwrotna zasada?" 



Tytuł : "Mniej złości, więcej Miłości"
Autor : Natalia Sońska
Wydawnictwo : Czwarta Strona
Oprawa : miękka
Data wydania : 20.07.2016
Ilość stron : 324


Serdecznie polecam !


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Czwarta Strona.

wtorek, 19 lipca 2016

52 kolory życia - M. Kozioł




"Życie to pełnia, a w niej zawierają się wszystkie kolory i ich odcienie. 
Należą do nich te przyjemne dla oka, jasne, wesołe, radosne, jak i te smutne, 
ciemne i niekoniecznie optymistyczne. 
Żyjąc doświadczamy wszystkiego, nic nie jest ani do końca dobre, ani złe. 
Po prostu rzeczy się wydarzają. Czasami sami planujemy obraz jaki chcemy namalować. 
Wiemy jakich barw użyć, niestety nie zawsze tworzymy go tylko własną ręką. 
Zdarzają się takie sytuacje, które muszą się stać naszą rzeczywistością, nawet wtedy, 
gdy bardzo ich nie chcemy. Kolory cierpienia, smutku, rozpaczy, tęsknoty. 
Najtrudniej przyjąć takie odcienie w życiu, ale one też są jego częścią. 
Żyć pełnią życia oznacza przyjmować z pełną świadomością zdarzenia, które są barwne, 
jak i te, w których wydawać by się mogło, 
że nie ma ani jednego odcienia mogącego coś wnieść w naszą egzystencję."


Czasami zdarza się, że po przeczytaniu jakiejś książki, siedzimy jeszcze kilka/kilkanaście minut wbici w fotel lub kanapę, nie poruszając się, popadamy w zadumę, brakuje nam słów i zaczynamy analizować nie tylko to, co przed chwilą zostało nam opowiedziane, ale również nasze życie. A kiedy już podniesiemy się z kanapy, nie potrafimy przejść do porządku dziennego, nie wiemy, co ze sobą zrobić, bo cały czas przeżywamy historię zawartą w powieści, która wzbudziła w nas mnóstwo uczuć. Właśnie tego doświadczyłam po przeczytaniu książki "52 kolory życia". Trafiłam na nią zupełnie przypadkowo na Facebooku i tak bardzo zaintrygował mnie jej tytuł, że postanowiłam, iż muszę ją koniecznie przeczytać. Gdy zatem otrzymałam wiadomość, że ją otrzymam, bardzo się ucieszyłam. Prawdę mówiąc, z jej opisem zapoznałam się dopiero wtedy, kiedy już trzymałam ją w ręku. Wcześniej tego nie zrobiłam, nie czytałam również żadnych opinii i recenzji. Zatem tak naprawdę nie wiedziałam do końca, jakiej opowieści w niej zawartej mogę się spodziewać. Przyznaję, że jestem bardzo mile zaskoczona tą minipowieścią. To przepiękna, barwna, poruszająca, wzruszająca i życiowa książka.

Ponadto wraz z tą cudowną książką otrzymałam próbki kosmetyków, których zapach jest zniewalający i cały czas mi towarzyszy. Nawet czytając "52 kolory życia", miałam wrażenie, że każda jej strona przesiąknięta jest tym cudownym aromatem. Być może dlatego intensywniej odczuwałam jej magiczny, wielobarwny i zachwycający klimat.

O czym opowiada książka?

Sally to młoda, sympatyczna, towarzyska kobieta, mieszkająca samotnie w domu odziedziczonym po babci, wraz z przylegającym do niego ogrodem i owocowym sadem. Od kilku lat jest związana z Tomkiem, tworzą szczęśliwą i kochającą się parę. Sally jest również spełniona zawodowo, właśnie zamierza otworzyć kolejny sklep z kosmetykami nad polskim morzem. Planuje tam wyjechać w najbliższym czasie na kilka dni, tym bardziej, że jej asystentka nie radzi sobie ze znalezieniem lokalu na miejscu. Sally koniecznie musi jej w tym pomóc...
Jacek mieszka nad morzem, w domu położonym blisko plaży, po której uwielbia biegać każdego ranka i podziwiać wschód słońca. Od kilku lat z żoną Anetą tworzą udane małżeństwo, mają kilkuletniego syna Stasia. Jacek jest policjantem i właśnie prowadzi ważną sprawę, mającą na celu schwytanie handlarzy narkotyków. Mężczyzna większość czasu poświęca pracy, bardzo angażuje się w wykonywane obowiązki i zadania. Aneta stara się to zrozumieć, ale każdego dnia obawia się o życie męża, męczy ją ciągła niepewność. Chciałaby, aby Jacek zmienił pracę, ale wie, że on tego nie zrobi. Nie raz myślała o odejściu od męża, ale cały czas ma nadzieję, że coś się zmieni. Tymczasem Jacek udaje się na kolejną akcję z nadzieją, że zakończy się ona pozytywnie...
Sally i Jacek spotkają się w nietypowych okolicznościach...

Co wydarzy się nad morzem? Jak dojdzie do spotkania Sally i Jacka? Jak potoczą się ich dalsze losy?

"W życiu zdarzają się takie sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć, nie planujemy ich, 
nie myślimy o nich, a jednak pojawiają się i często potrafią zmienić wszystko, 
co do tej pory uważaliśmy za pewnik. 
Życie płynie jak rzeka, nigdy nie wiadomo, czy za zakrętem, nie pojawi się wielki wodospad, 
który dostarczy bardzo różnorodnych emocji i zmąci dotychczasowy spokój."

Jestem zauroczona tą książeczką, liczącą zaledwie dziewięćdziesiąt osiem stron. Poza tym jestem pod wrażeniem tego, jak na dosłownie kilkudziesięciu kartkach można zawrzeć tyle barwnych, plastycznych opisów, a przede wszystkim wyzwolić mnóstwo ciepłych emocji. Urzekło mnie to, w jaki sposób zostały ukazane krajobrazy, widoki, miejsca, a także zwykłe rzeczy codziennego użytku. Dzięki cudownym, różnobarwnym i wysmakowanym zarysom, nagle proste elementy stały się szczególne, wyróżnione i piękne. Uwagę zwracają również charakterystyki głównych bohaterów minipowieści, których zarówno wygląd zewnętrzny, jak i osobowość zostały dokładnie doprecyzowane. Fabuła nie jest jedyną w swoim rodzaju i niepowtarzalną. Taką historię, jaka została tutaj przedstawiona, można znaleźć w wielu innych książkach obyczajowych. Jednak opowieść zawarta w "52 kolory życia" ma w sobie coś szczególnego, magicznego, czego tak do końca nie można określić. Po prostu jest wyjątkowa.
Na pewno elementem wyróżniającym ją od innych tego rodzaju lektur, jest to, że została podzielona na tygodnie, a tym z kolei zostały przypisane poszczególne kolory. W pierwszym tomie ukazanych zostało pięć tygodni i tyle samo barw: biała, pomarańczowa, niebieska, zielona, różowa. Każdy ze wskazanych kolorów jest określeniem zaistniałych w życiu bohaterów zdarzeń i sytuacji. Jestem bardzo ciekawa kolejnych tomów, kontynuacji zawartej historii, dalszych losów bohaterów, a także tego, jakie jeszcze kolory się w nich pojawią, bowiem jest ich w sumie pięćdziesiąt dwa.

Jedynym minusem minipowieści są zauważone przeze mnie błędy interpunkcyjne oraz tak zwane "literówki". Jednak przyznaję, że to, iż je dostrzegłam, nie znaczy, że jakoś bardzo przeszkadzały mi w odbiorze książki. Bardziej bowiem zaangażowałam się w jej treść, losy bohaterów oraz skupiłam się na wartościowym przesłaniu. Ponadto na uwagę zasługują również piękne i mądre cytaty, które można by wydrukować i oprawić w ramki, a nawet ozdobić nimi ściany w domu.

Podsumowując, uważam, że "52 kolory życia" to udany debiut literacki autorki, po który z całą pewnością warto sięgnąć. To niezwykła i urocza minipowieść, dostarczająca ciepłych uczuć, skłaniająca do refleksji i ukazująca życie w wielu barwach. Uświadamia, że wszystko to, co ma miejsce w naszym życiu nie jest przypadkowe, ani nie jest zwykłym zbiegiem okoliczności. Pewne rzeczy czy sytuacje są nam po prostu pisane, z góry zaplanowane i tak naprawdę nie mamy na nie wpływu. Cieszmy się zatem każdym dniem, czerpmy z niego jak najwięcej, radujmy się każdą chwilą, każdym drobiazgiem, obdarzajmy miłością, szanujmy innych ludzi i spełniajmy swoje marzenia, bo warto, bo nadają życiu sens.


"Czasami się tak zdarza, że ludzie spotykają się pierwszy raz, a wydaje się im, 
że znają się bardzo długo.
Pojawia się między nimi niewidzialny sznur, który jest pomostem łączącym ich jestestwa.
Nie muszą nic mówić, a jeżeli już zaczynają rozmowę, 
okazuje się, że wszystko jest jasne i oczywiste."


Tytuł : "52 kolory życia" (tom 1)
Autor : Magdalena Kozioł
Wydawca : Magdalena Kozioł
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 98


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję autorce - Magdalenie Kozioł.



poniedziałek, 18 lipca 2016

Zakazana księga - Ch. Jacq




"-Fałszowanie prawdy budzi obrzydzenie boga. Faraon musi wiązać z sobą właściwe słowa 
i w ten sposób sterować okrętem, jakim jest państwo. 
Kiedy wda się kłamstwo, okręt zbacza z kursu. 
Kłamstwo zakłóca przepływ energii i poważnie zaburza równowagę. 
Synu, moim głównym obowiązkiem jest wprowadzać prawdę w miejsce kłamstwa. 
Gdyby było inaczej, zniknęłaby cała harmonia, a nasze społeczeństwo ległoby w gruzach. 
Czasem prawda jest nieprzyjemna. 
A ten, kto ją poznaje, ryzykuje, że jego życie wywróci się do góry nogami."


"Zakazana księga" jest drugim tomem i zarazem kontynuacją cyklu "Śledztwa księcia Setny" (recenzja I tomu jest dostępna tutaj). Już w trakcie recenzji pierwszej książki cyklu, przyznałam, że zawsze wzbraniałam się i celowo unikałam czytania literatury historycznej. I w pewnym stopniu nadal tak jest. Jednak powieści Christiana Jacqa, a w szczególności właśnie seria "Śledztwa księcia Setny" bardzo mi się spodobały i zaintrygowały do tego stopnia, że jak zacznę czytać to już się nie mogę się od nich oderwać. Każda do tej pory przeczytana książka tego autora wciągnęła mnie od pierwszej strony. Drugi tom tj. "Zakazana księga" pochłonęłam dosłownie jednego wieczora w trzy godziny. Każda z tych książek jest napisana z lekkością, łatwo przyswajalnym stylem i prostym językiem, dzięki czemu czyta się je z przyjemnością. 

W drugim tomie cyklu przedstawione są dalsze losy księcia Setny oraz kapłanki Sekhet, która uciekła z domu po tym, jak chciano pozbawić ją życia. Ojciec kobiety (Keku) nadal jej poszukuje, zleca to zadanie policji, a przede wszystkim jej szefowi, który nazywa się Sobek. Keku podejrzewa, że Stary - zarządca w posiadłości Keku - coś przed nim ukrywa, być może widział Sekhet w czasie ucieczki, a może nawet sam przyczynił się do jej porwania i będzie żądał okupu. Wysyła zatem Starego do miasta pod pretekstem zakupu papirusu. W czasie powrotu do posiadłości, Stary otrzymuje od osła znak, że grozi im niebezpieczeństwo i muszą zawracać. Ukrywają się zatem w winnicy należącej do zarządcy na skraju pustyni. Jednak i tam nie mogą czuć się bezpiecznie i muszą ją opuścić. 
Tymczasem Sekhet nadal ukrywa się w domu gospodarzy. Jednak zapewnienie jej schronienia zaczyna przeszkadzać i być podejrzane dla właściciela domu, który po rozmowie z żoną postanawia pójść na policję i zgłosić obecność kobiety. Pies Geb, który cały czas towarzyszy Sekhet, nagle ostrzega ją przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Kapłanka pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i ponownie ucieka. Tym razem znajduje azyl w świątyni bogini - lwicy, ale już następnego dnia i to miejsce musi pozostawić za sobą.
W tym samym czasie Ched Wybawca nadal prowadzi śledztwo, mające na celu namierzenie czarownika i odnalezienie dzbanu Ozyrysa, stanowiącego tajemnice życia i śmierci. Trafia na ślady Syryjczyka Kalasza, który próbował zabić Cheda i jego trzech towarzyszy. 
Setna natomiast przybywa do pałacu, aby porozmawiać ze swoim ojcem - faraonem Ramzesem II. Opowiada mu o kapłance Sekhet, w której się zakochał i o którą będzie musiał walczyć ze swoim bratem Ramesu. Ponadto ojciec wyjawia mu pewną tajemnicę. Setna musi jak najszybciej udać się do grobowca oraz odnaleźć Księgę Thota, która zawiera jedyny sposób na powstrzymanie czarnoksiężnika przed zesłaniem zła na świat. Faraon poleca zatem synowi, aby ten udał się do Wielkiego Sfinksa w Gizie po odpowiedź oraz zgodę na wejście do grobowca.

Czy Staremu uda się ukryć przed Keku? Czy Stary ma coś wspólnego z ucieczką córki zarządcy królewskich spichlerzy? Czy Sobek odnajdzie Sekhet? Jaką intrygę zaplanuje i zacznie realizować Keku? Gdzie uda się Sekhet po opuszczeniu świątyni bogini - lwicy? Czy uda jej się uciec przed mordercami? Gdzie odnajdzie schronienie, kto jej pomoże, czego doświadczy? Czy Ched Wybawca i jego towarzysze odnajdą wreszcie Kalasza? Kto ukradł dzban Ozyrysa i gdzie go ukrywa? Czy Setna otrzyma zgodę na wejście do grobowca? Czy odnajdzie Księgę Thota? Czy Sekhet i Setna spotkają się? Jak potoczą się ich dalsze losy?

Prawdę mówiąc, nie potrafię do końca sprecyzować, co takiego zawierają w sobie książki Christiana Jacqa, że po prostu czyta się je z wielką ochotą, zaangażowaniem, wnikliwością i ciekawością. Nie ulega wątpliwości, że póki co, każda z cyklu "Śledztwa księcia Setny" jest bardzo dobrze napisana. Fabuła jest świetnie skonstruowana, bohaterowie również są bardzo dobrze przedstawieni. Powieść charakteryzuje się wielowątkowością, wartką akcją. Nie zawiera żadnych nudzących i niepotrzebnych opisów. Jeśli już coś jest omówione np. plan dnia faraona, historia dzbana Ozyrysa, to jest to dokonane w zwięzły sposób - podane są tylko te najważniejsze informacje, bez zbędnych detali. Ponadto dostrzega się ogromną wiedzę autora zarówno w pierwszym, jak i drugim tomie cyklu. Muszę przyznać, że wczułam się w klimat starożytnego Egiptu, zaangażowałam w wyjaśnianie intryg i prowadzonych śledztw. To była dla mnie ciekawa i niesamowita podróż. Plusem są również zaprezentowane w poszczególnych rozdziałach ryciny przedstawiające m.in. robotników, boginię-lwicę czy księcia Setnę.





Porównując dotychczas ukazane tomy, mogę zdecydowanie stwierdzić, że "Zakazana księga" na pewno bardziej przykuwa moją uwagę ze względu na - moim zdaniem - ładniejszą, żywszą, barwniejszą oprawę. Gdy otrzymałam tę książkę, nie mogłam się doczekać momentu, kiedy zacznę ją czytać. Po pierwsze dlatego, aby poznać dalsze losy bohaterów, a po drugie okładka nieustannie przyciągała mój wzrok i zachęcała do zajrzenia do środka. Poza tym po przeczytaniu, odniosłam wrażenie, że w tej powieści, akcja szybciej się toczy, cały czas coś się dzieje, pojawiają się nowe intrygi i podstępy. Jedno jest pewne, jestem po raz kolejny pozytywnie zaskoczona. I szczerze przyznaję, że z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych części cyklu "Śledztwa księcia Setny". Nie mogę się już doczekać dnia premiery kolejnego tomu serii. Naprawdę warto sięgnąć po książki Christiana Jacqa.


"-Czyż mędrcy nie napisali, że przybytek śmierci jest przeznaczony dla życia?-zaoponował Setna.-
Posłuchaj, mówili. Nie wyruszaj na spotkanie przygodzie, jeśli nie zatroszczyłeś się o to, 
gdzie twoja dusza spocznie w pokoju. Jeśli znalazłeś miejsce dla ducha, idź naprzód. 
Zadbaj, by twój przybytek na Zachodzie był doskonały, niech będzie on pierwszym z twoich dzieł. 
Bądź wierny naukom wielkich przodków, uzbrój się w spojrzenie przenikające wieczność. 
Śmierć umrze, pozostanie życie."


Tytuł : "Zakazana księga" ( tom 2 )
Autor : Christian Jacq
Wydawnictwo : Rebis
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 256


Serdecznie polecam !


  Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.



niedziela, 17 lipca 2016

Rozmowy z niebem - T. Cheung




"Sądzę, że zbiegi okoliczności często niosą jakąś wiadomość, 
jakąś zachętę do zwrócenia na coś uwagi we własnym życiu i w codziennych doświadczeniach. 
To tak szczególne momenty, że odnosi się wrażenie, iż są dla nas przypomnieniem, 
by zawsze żyć chwilą - tak by móc dostrzegać to wszystko, co wokół nas jest magiczne, 
dobre i pełne miłości. Zachęcają nas do rozwijania własnej świadomości, 
żebyśmy mogli wchodzić w głębszą łączność z własnym wnętrzem, własną mądrością, 
a także z innymi. Dzięki nim możemy stawać się bardziej otwarci na różne nadarzające się okazje: 
zauważać je, kiedy się pojawiają, i nie bać się z nich korzystać. 
Możemy bardziej otwierać się na wielki boski plan naszego życia i odczuwać większą wdzięczność 
za wszystko, co mamy, zwłaszcza za wszystko, co dajemy i otrzymujemy dzięki miłości."


"Rozmowy z niebem" to książka, po którą sięgnęłam z kilku powodów. Tematyką dotyczącą życia po śmierci zaczęłam się interesować, kiedy ukończyłam zaledwie kilkanaście lat i sama doświadczyłam pewnego zdarzenia. Wówczas coraz bardziej pragnęłam zagłębić się w to zagadnienie, dlatego też oglądałam filmy związane z życiem pośmiertnym, w których słuchałam relacji ludzi, którzy doznali objawień, widzieli zmarłych krewnych albo otrzymywali znaki z nieba, świadczące o obecności nieżyjącej bliskiej im osoby. Ponadto wybierałam książki, w których mogłabym odnaleźć uzasadnienia i naukowe potwierdzenia, że życie po śmierci naprawdę istnieje. Pierwszą przeczytaną z tego zakresu książką była "Życie po życiu" - Raymond A. Moody, w której autor przedstawił pojęcie śmierci, ukazał ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną - wielu z nich będąc po tej drugiej stronie, nagle stamtąd powróciło, byli szczęśliwi i pełni miłości. Potrafili ze szczegółami opisać to, czego doświadczyli. We wszystkich ukazanych historiach można było dostrzec mnóstwo podobieństw, elementów wspólnych. Byłam zatem ogromnie ciekawa, jak z tym tematem poradzi sobie Theresa Cheung w swojej najnowszej książce. Wiem, że napisała ich kilka, ale niestety do tej pory jakoś nie udało mi się żadnej z nich przeczytać. "Rozmowy z niebem" bardzo mnie zaintrygowała również ze względu na tytuł, ale przede wszystkim niesamowitą okładkę, która przyciąga uwagę i z jakiegoś powodu nie można się od niej oderwać (bynajmniej w moim przypadku). 

Theresa Cheung wywodzi się z rodziny spirytualistów. Studiowała filologię angielską i teologię. Napisała kilka książek z zakresu parapsychologii oraz dotyczących kontaktu z duchami, większość z nich okazała się bestsellerami i została przetłumaczona na dwadzieścia pięć języków. W książkach dzieli się nie tylko nabytą wiedzą i doświadczeniem, ale między innymi przedstawia historie zwykłych ludzi, którzy chętnie relacjonują jej swoje opowieści. Mają wrażenie, że ona zrozumie ich uczucia, emocje. Wielu czytelników unika dzielenia się swoimi przeżyciami ze znajomymi czy rodziną, obawiając się braku zrozumienia, a nawet tego, że zostaną wyśmiani. Bowiem mnóstwo ludzi nie wierzy w takie historie, być może nigdy czegoś takiego nie doświadczyli, a może nie potrafili odczytać dawanych im znaków albo nie przypisywali pewnych sytuacji kontaktom z niebem.

Książka składa się z kilku rozdziałów, a w każdym z nich poruszane jest inne zagadnienie. Na początku jednak autorka dzieli się swoimi doznaniami po śmierci mamy, kiedy to popadła w depresję i nie radziła sobie z okresem żałoby. Dopiero, gdy we śnie ukazała się jej matka, poczuła wewnętrzny spokój i miłość, dzięki którym łatwiej jej było pogodzić się z utratą najbliższej jej osoby. Następnie przedstawia sytuacje nawiązania kontaktu z niebem, a jest ich naprawdę mnóstwo. Większość z nas zapewne niektórych momentów zaznała, może nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Często twierdzimy, że są to zwykłe zbiegi okoliczności. Może trzeba się dopatrzeć głębszego sensu. Pewnie nie raz zdarzyło się nam, że biorąc do ręki telefon w celu połączenia się z konkretną osobą, okazywało się, że w tym samym momencie ta osoba dzwoni do nas. Albo, kiedy to w naszym życiu pojawia się osoba, której akurat w danym czasie bardzo potrzebowaliśmy. Zazwyczaj wtedy uważamy, że ściągnęliśmy kogoś myślami. Czy aby na pewno? 
Dosyć często kierujemy się własną intuicją, która podpowiada nam pewne rozwiązania. Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego niekiedy w ostatniej chwili zmieniamy decyzję? Dlaczego zamiast skręcić w prawo, nagle zmieniamy kierunek na lewy?

W książce ukazane są również historie ludzi, których odwiedził duch bliskiej im osoby. U jednego sportowca zdiagnozowano raka, przebywał w szpitalu, praktycznie poddał się chorobie i pogodzony był ze śmiercią. Któregoś dnia odwiedził go mężczyzna, który był bardzo do niego podobny, ofiarował mu anioła. Okazało się, że tym człowiekiem był zmarły brat bliźniak sportowca, o którym ten nie wiedział. Inni wyczuwali czyjąś obecność lub słyszeli czyjś krzyk, dzięki czemu uniknęli śmierci. Ponadto znakiem z nieba i odpowiedzią na nasze wołanie lub prośbę kontaktu może być motyl lub znalezione piórko. Z niebem można prowadzić rozmowy poprzez modlitwę, intuicję, a także zmysły, takie jak: słuch, dotyk. Duchy najczęściej są widziane przez dzieci, które nie upatrują w nich niczego złego, nie obawiają się ich. Wręcz przeciwnie, prowadzą z nimi rozmowy, jak ze swoim przyjacielem. Autorka przytacza tutaj historię dziewczynki, która zawsze machała rączką w kierunku fotela, na którym tak naprawdę wtedy nikt nie siedział. Ale ten fotel był ulubionym miejscem dziadka dziewczynki. Zatem tylko ona go widziała.

Poznajemy też opowieści ludzi, którzy doznali eksterioryzacji czyli postrzegania, widzenia świata poza swoim ciałem. Ludzie określają to zjawisko jako unoszenie się nad swoim ciałem. Niektórzy szczegółowo opisują swoje przejście przez tunel, wizytę w niebie, które wywołują w nich pozytywne uczucia.
W dalszych rozdziałach książki dowiadujemy się, czym jest medium i na czym polegają kręgi spirytystyczne. Poznajemy także poszczególne etapy żałoby, które są szczegółowo omówione oraz sposoby uzyskania kontaktu np. poprzez jasnowidzenie, jasnosłyszenie. Autorka zachęca każdego do proszenia o kontakt, zwracanie się do nieba o wskazówkę czy radę. Jednak trzeba liczyć się z tym, że nie zawsze od razu przychodzi odpowiedź, czasem trzeba na nią poczekać. Uświadamia nam także, że każdy z nas powinien dokładnie zwracać uwagę na swoje emocje, wczuwać się w drugiego człowieka, być otwartym na nowe doznania, na rozmowy z niebem oraz jak najczęściej korzystać z otaczającej nas przyrody, natury. Wyjaśnia również istotę snów prekognicyjnych. W snach bowiem możemy spotkać i porozmawiać z bliską nam osobą, ale sny mogą też prognozować pewne później następujące wydarzenia.

"Świat naszych snów jest absolutnie nadzwyczajny; to miejsce nieskończonych możliwości. 
Kiedy zapoznajemy się z nimi bliżej, mogą dać nam fascynujący wgląd w nasze życie, 
emocje i psychikę, co umożliwia uzyskanie pomocy od własnej nieświadomości czy też mądrości."

Nie ulega wątpliwości, iż osoby, które doświadczyły różnego rodzaju zjawisk (pojawienie się ducha zmarłej osoby, otrzymanie znaku np. w postaci piórka, doznanie dotyku itp.) stały się nagle szczęśliwe, przepełnione miłością, pozytywną energią. Doznały spokoju, ukojenia, poczuły ulgę, przestały bać się śmierci. Uważają nawet, że śmierć nie jest niczym złym czy przykrym. Twierdzą, że jest to po prostu przejście z jednego życia - tego na ziemi do drugiego - tego lepszego i piękniejszego w niebie. Warto zauważyć, że osoba, która umiera, znika nam z oczu, ale nigdy z serca.

"Rozmowy z niebem" to książka, którą tak naprawdę stworzyli czytelnicy Theresy Cheung, z którą dzielili się swoimi historiami, pisząc do niej listy. Każda z opowieści jest niewiarygodna, ujmująca, wzruszająca, wnosząca pewne istotne wartości, skłaniająca do refleksji, zmieniająca życie, pozwalająca zrozumieć, że życie po śmierci naprawdę istnieje. Książka jest ciekawa, dobrze napisana. Jedynie brakowało mi w niej większej obecności samej autorki. Ale może taki miał być zamysł tej pozycji, aby bardziej skupić się na ukazaniu doświadczeń ludzi. Polecam ją przede wszystkim osobom, które właśnie straciły bliską osobę, przechodzą żałobę i nie radzą sobie z zaistniałą sytuacją. Ta książka zapewne w jakimś stopniu pomoże Wam przejść przez ten trudny okres. Ponadto zachęcam do jej lektury również te osoby, które dopiero zaczęły interesować się zagadnieniem dotyczącym życia po śmierci. Uważam, że warto przeczytać "Rozmowy z niebem". Ja na pewno z wielką chęcią sięgnę po inne książki autorki.


Tytuł : "Rozmowy z niebem"
Autor : Theresa Cheung
Wydawnictwo : Muza
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka 
Ilość stron : 384


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza
oraz Business&Culture.

czwartek, 14 lipca 2016

Akrobaci - Z. Mossakowska




We współczesnym świecie, zazwyczaj kontaktujemy się za pomocą telefonów, internetu, wysyłając smsy, mmsy, wiadomości e-mail, poprzez skype'a, połączenie telefoniczne itp.. Większość z nas zapomniała zapewne, że jeszcze kilkanaście lat temu, najczęstszą formą kontaktu było pisanie listów. Na urodziny czy święta wysyłaliśmy kartki, wybierając te najładniejsze i najodpowiedniejsze. Obecnie niestety częściej składamy życzenia za pomocą smsów czy na FB lub innym portalu społecznościowym. Zajmuje to chwilę, a także szybciej wiadomość dociera do odbiorcy. Listy i kartki były wartościowszą formą przekazu, komunikacji. Poświęcaliśmy im bowiem więcej naszego czasu. Ażeby napisać do kogoś list, skupialiśmy się na doborze odpowiedniej papeterii, koperty, a nawet znaczka, ale przede wszystkim musieliśmy znaleźć czas na jego odręczne zredagowanie, bardziej skupić się na słowach, uczuciach. Najpiękniejsze było jednak oczekiwanie na odpowiedź, której czas się wydłużał, tym bardziej, że wysyłane były pocztą tradycyjną. A kiedy już go otrzymaliśmy, siadaliśmy wygodnie na kanapie czy fotelu i pochłanialiśmy jego treść. Sama mam mnóstwo listów, kartek, otrzymywanych od krewnych, znajomych, przyjaciół. Wszystkie do tej pory przechowuję w oddzielnym pudełku. Mają dla mnie ogromne znaczenie i wartość. Uwielbiam czasem do nich wracać, czytać ponownie. Ich zbiór jest piękną pamiątką oraz cudownym wspomnieniem minionych lat.

"Jestem akrobatą i mam niesprawne ciało. Tak na dobre.
Co oznacza, że nigdy nie będę chodził. Nie tylko tak jak wcześniej, czyli jak cyrkowiec. 
Po linie, równoważni albo po barierce. Nie, ja nie będę chodził wcale. Nie stanę w pozycji pionowej, na dwóch nogach. Moje stopy mnie nie podeprą. Nie poczuję ani tych nóg, ani tych stóp, 
ponieważ moje czucie kończy się mniej więcej na splocie słonecznym. 
Dobrze, że pozostał mi ten splot. Słoneczny.
Istnieją teorie twierdzące, że splot słoneczny jest jednocześnie odbiornikiem i nadajnikiem 
łączącym jednostkę - czyli człowieka - ze wszechświatem. 
Jest rodzajem czułej membrany reagującej na drgnienia cząsteczek kosmosu. 
Czułej, inaczej drażliwej.
O, tak. To na pewno."

"Akrobaci" to opowieść o relacji kilkunastoletniego, wrażliwego chłopaka - Antka z jego młodą ciotką - Heleną. Gdyby nie ona, Akrobata najchętniej nie wychodziłby z domu, a cały czas spędzał w swoim pokoju, oglądając filmy, przeglądając strony w internecie, a nawet patrząc w sufit. Nela jest samotną kobietą, która niestety nie ułożyła sobie życia. Jej związek z żonatym mężczyzną nie przetrwał. Kochała go, walczyła o niego, planowała z nim przyszłość, ale nie udało się, co bardzo przeżyła. Poświęciła się zatem opiece nad Antkiem, pomagała jego matce czyli swojej przyjaciółce. Pewnego dnia wpadła na pomysł o stworzeniu Firmy Listowej Przyjaciel, której działalność polegała na utrzymywaniu korespondencji, a adresatami byli ludzie, którzy potrzebowali kontaktu poprzez pisywanie listów. Usługa była płatna, świadczona według określonego cennika, taryfy. Zgłosiło się mnóstwo osób, Nela z Antkiem otrzymywali sporo listów. Kobieta nagrywała odpowiedzi na dyktafon, a Akrobata je przepisywał. Z czasem zaczął dopisywać stworzone przez siebie zdania, a następnie samodzielnie odpisywał na niektóre listy. W ten sposób wspólnie przywrócili obumarły już zwyczaj pisania listów.

Czy ich Firma Listowa Przyjaciel nadal będzie cieszyć się powodzeniem? Kto najczęściej pisze do Przyjaciela? Jakie historie ludzi zawierają listy? Czy Przyjaciel będzie w stanie pomóc tym ludziom? Jak potoczą się dalsze losy Akrobaty i jego ciotki Neli?

"Jest taka stara piosenka, śpiewała ją Marlena Dietrich. 
Ich bin von Kopf bis Fuss auf Liebe eingestellt. 
Po polsku: Jestem od stóp do głów nastawiona na miłość.
To właśnie o mojej cioci.
Jeżeli na całym bożym świecie istnieje ktoś zaprogramowany wyłącznie na miłość,
 jest nim właśnie ona. 
Mama twierdzi, że taka już się urodziła. I, co z kolei ja mogę potwierdzić, taka pozostała. 
Z miłością jako tematem nad tematy. Punktem, z którego wywodzi się świat. 
Racją, dla której jeszcze się kręci. Pozwolę sobie zacytować jej własne słowa: 
"Miłość jest jak czysta rzeka, która płynie bez względu na to, jacy ludzie chcą się w niej zanurzyć. 
To, że jedni wniosą brud, a drudzy z nurtem popłyną, wcale jej nie zmieni. 
Rzeka jest żywiołem dla samej siebie, pozostanie czysta."
Ktoś powiedziałby, że to szczyty naiwności.
Ktoś, ale nie piękna Helena."

Najważniejszym wątkiem powieści jest relacja łącząca Akrobatę z Nelą. Nastolatek zwraca się do niej per ciocia, ale tak naprawdę kobieta nie jest z nim spokrewniona, to przyjaciółka jego matki. Nela od zawsze im pomagała, głównie wspierała Marzenę w opiece nad Antkiem, który poruszał się na wózku inwalidzkim. Spędzała z nim mnóstwo czasu, poświęcała jemu swój wolny czas, prowadziła z nim rozmowy, które czasem ich oboje irytowały. Uwielbiali spacerować, a następnie wspólnie zajęli się ich małym "biznesem". Akrobata coraz częściej zaczynał spoglądać na ciotkę jako na piękną kobietę, podziwiał jej walory, uwielbiał wdychać zapach jej ciała w połączeniu z używanymi przez nią perfumami. Czasem odnosiłam wrażenie, że chłopak się w Neli zwyczajnie podkochuje, ale zdawał sobie sprawę z tego, że po pierwsze dzieli ich duża różnica wieku, po drugie to najlepsza przyjaciółka matki, a po trzecie on jest chory. Nastolatek przebywał w domu, zatem mnóstwo czasu spędzał serfując w internecie, oglądając filmy. Niekiedy odwiedzał go jedyny kumpel - Łukasz. Gdy zatem założona przez Nelę Firma Listowa Przyjaciel zaczęła działać i otrzymywali pierwsze listy, Akrobata bardzo się cieszył. Początkowo przepisywał nagrywane przez ciotkę odpowiedzi, a potem już sam na nie odpisywał, bez jej pomocy, a jedynie za akceptacją. We wszystkich jego odpowiedziach można było dostrzec ogromną dojrzałość, precyzyjność, zaangażowanie w każdą z przeczytanych historii. Istotne było to, że Nela i Antek poprzez listy, bardzo pomogli wielu ludziom, stali się ich powiernikami, przyjaciółmi. Przy pomocy słów przesyłali im mnóstwo ciepła i pozytywnej energii, a po pewnym czasie całe dobro, którym obdarowywali tych ludzi, wróciło do nich i zmieniło ich życie.

Najbardziej w powieści zaintrygowały mnie listy pisane do Przyjaciela oraz jego odpowiedzi, które są bardzo wzruszające, podejmują bardzo istotne tematy, problemy. Ludzie piszą nie tylko o swoich uczuciach, swoim życiu, ale przede wszystkim dzielą się dylematami, rozterkami, dotyczącymi utraconej miłości, choroby bliskiej osoby, opieki nad krewnym, która jest bardzo trudna i wyczerpująca, relacji międzyludzkich, ogromnej miłości babci do wnuka, który jest dla niej całym światem. Zazwyczaj pisane były przez osoby starsze, które pogubiły się w nowoczesnych technologiach, nie potrafią korzystać z telefonów komórkowych czy laptopów lub po prostu nie akceptują tego typu form komunikacji. Wszystkie są takie autentyczne, emocjonalne, poruszające, znaczące i ukazujące prawdziwe emocje. Jestem pewna, że będę wracać do czytania tych listów, po pierwsze dlatego, że lubię to robić, a po drugie, bo przekazują istotne wartości, które warto wnieść we własne życie i się nimi kierować.

Przyznaję, że odwlekałam moment napisania recenzji książki "Akrobaci". Nie dlatego, że jest zła czy że mi się nie podobała, wręcz przeciwnie. Jestem nią oczarowana, to powieść jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna i wyjątkowa. Po prostu nie wiedziałam, czy będę  w stanie przekazać te wszystkie emocje i odczucia po jej przeczytaniu. Prawdą jest, że to proza, której się nie czyta, ją się konsumuje, smakuje i przeżywa. Powieść jest godna uwagi, zawiera przepiękną historię, przedstawioną w taki sposób, że nie można się od niej oderwać, a po jej odłożeniu nawet na chwilkę, człowiek nie przestaje o niej myśleć. Nie jest to łatwa lektura, wymaga skupienia i zaangażowania. W pewnych momentach ciężko się czyta, jednak nie zawiera zbędnych opisów, które mogłyby doprowadzić do znudzenia. Wzbudza ogromne emocje, czasem pojawia się uśmiech na twarzy, a innym razem łzy spływają po policzkach.

Prawdę mówiąc, nie miałam nigdy wcześniej styczności z twórczością autorki - Zofii Mossakowskiej. Jednak po lekturze książki "Akrobaci" wiem, że muszę to koniecznie nadrobić. To powieść niesamowita, ujmująca, mądra, niezwykła, refleksyjna, wymagająca, cenna, skłaniająca do myślenia, a przede wszystkim zawierająca niejedno głębokie przesłanie. Traktuje o przyjaźni, nieszczęśliwej miłości, trosce o drugiego człowieka, poświęceniu się dla innej osoby, nadziei oraz poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia. Książka ta na pewno zajmie szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Serdecznie polecam i zachęcam do zapoznania się z historią ujętą w powieści "Akrobaci".


Tytuł : "Akrobaci"
Autor : Zofia Mossakowska
Wydawnictwo : JanKa
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 271



 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu JanKa.