wtorek, 19 lipca 2016

52 kolory życia - M. Kozioł




"Życie to pełnia, a w niej zawierają się wszystkie kolory i ich odcienie. 
Należą do nich te przyjemne dla oka, jasne, wesołe, radosne, jak i te smutne, 
ciemne i niekoniecznie optymistyczne. 
Żyjąc doświadczamy wszystkiego, nic nie jest ani do końca dobre, ani złe. 
Po prostu rzeczy się wydarzają. Czasami sami planujemy obraz jaki chcemy namalować. 
Wiemy jakich barw użyć, niestety nie zawsze tworzymy go tylko własną ręką. 
Zdarzają się takie sytuacje, które muszą się stać naszą rzeczywistością, nawet wtedy, 
gdy bardzo ich nie chcemy. Kolory cierpienia, smutku, rozpaczy, tęsknoty. 
Najtrudniej przyjąć takie odcienie w życiu, ale one też są jego częścią. 
Żyć pełnią życia oznacza przyjmować z pełną świadomością zdarzenia, które są barwne, 
jak i te, w których wydawać by się mogło, 
że nie ma ani jednego odcienia mogącego coś wnieść w naszą egzystencję."


Czasami zdarza się, że po przeczytaniu jakiejś książki, siedzimy jeszcze kilka/kilkanaście minut wbici w fotel lub kanapę, nie poruszając się, popadamy w zadumę, brakuje nam słów i zaczynamy analizować nie tylko to, co przed chwilą zostało nam opowiedziane, ale również nasze życie. A kiedy już podniesiemy się z kanapy, nie potrafimy przejść do porządku dziennego, nie wiemy, co ze sobą zrobić, bo cały czas przeżywamy historię zawartą w powieści, która wzbudziła w nas mnóstwo uczuć. Właśnie tego doświadczyłam po przeczytaniu książki "52 kolory życia". Trafiłam na nią zupełnie przypadkowo na Facebooku i tak bardzo zaintrygował mnie jej tytuł, że postanowiłam, iż muszę ją koniecznie przeczytać. Gdy zatem otrzymałam wiadomość, że ją otrzymam, bardzo się ucieszyłam. Prawdę mówiąc, z jej opisem zapoznałam się dopiero wtedy, kiedy już trzymałam ją w ręku. Wcześniej tego nie zrobiłam, nie czytałam również żadnych opinii i recenzji. Zatem tak naprawdę nie wiedziałam do końca, jakiej opowieści w niej zawartej mogę się spodziewać. Przyznaję, że jestem bardzo mile zaskoczona tą minipowieścią. To przepiękna, barwna, poruszająca, wzruszająca i życiowa książka.

Ponadto wraz z tą cudowną książką otrzymałam próbki kosmetyków, których zapach jest zniewalający i cały czas mi towarzyszy. Nawet czytając "52 kolory życia", miałam wrażenie, że każda jej strona przesiąknięta jest tym cudownym aromatem. Być może dlatego intensywniej odczuwałam jej magiczny, wielobarwny i zachwycający klimat.

O czym opowiada książka?

Sally to młoda, sympatyczna, towarzyska kobieta, mieszkająca samotnie w domu odziedziczonym po babci, wraz z przylegającym do niego ogrodem i owocowym sadem. Od kilku lat jest związana z Tomkiem, tworzą szczęśliwą i kochającą się parę. Sally jest również spełniona zawodowo, właśnie zamierza otworzyć kolejny sklep z kosmetykami nad polskim morzem. Planuje tam wyjechać w najbliższym czasie na kilka dni, tym bardziej, że jej asystentka nie radzi sobie ze znalezieniem lokalu na miejscu. Sally koniecznie musi jej w tym pomóc...
Jacek mieszka nad morzem, w domu położonym blisko plaży, po której uwielbia biegać każdego ranka i podziwiać wschód słońca. Od kilku lat z żoną Anetą tworzą udane małżeństwo, mają kilkuletniego syna Stasia. Jacek jest policjantem i właśnie prowadzi ważną sprawę, mającą na celu schwytanie handlarzy narkotyków. Mężczyzna większość czasu poświęca pracy, bardzo angażuje się w wykonywane obowiązki i zadania. Aneta stara się to zrozumieć, ale każdego dnia obawia się o życie męża, męczy ją ciągła niepewność. Chciałaby, aby Jacek zmienił pracę, ale wie, że on tego nie zrobi. Nie raz myślała o odejściu od męża, ale cały czas ma nadzieję, że coś się zmieni. Tymczasem Jacek udaje się na kolejną akcję z nadzieją, że zakończy się ona pozytywnie...
Sally i Jacek spotkają się w nietypowych okolicznościach...

Co wydarzy się nad morzem? Jak dojdzie do spotkania Sally i Jacka? Jak potoczą się ich dalsze losy?

"W życiu zdarzają się takie sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć, nie planujemy ich, 
nie myślimy o nich, a jednak pojawiają się i często potrafią zmienić wszystko, 
co do tej pory uważaliśmy za pewnik. 
Życie płynie jak rzeka, nigdy nie wiadomo, czy za zakrętem, nie pojawi się wielki wodospad, 
który dostarczy bardzo różnorodnych emocji i zmąci dotychczasowy spokój."

Jestem zauroczona tą książeczką, liczącą zaledwie dziewięćdziesiąt osiem stron. Poza tym jestem pod wrażeniem tego, jak na dosłownie kilkudziesięciu kartkach można zawrzeć tyle barwnych, plastycznych opisów, a przede wszystkim wyzwolić mnóstwo ciepłych emocji. Urzekło mnie to, w jaki sposób zostały ukazane krajobrazy, widoki, miejsca, a także zwykłe rzeczy codziennego użytku. Dzięki cudownym, różnobarwnym i wysmakowanym zarysom, nagle proste elementy stały się szczególne, wyróżnione i piękne. Uwagę zwracają również charakterystyki głównych bohaterów minipowieści, których zarówno wygląd zewnętrzny, jak i osobowość zostały dokładnie doprecyzowane. Fabuła nie jest jedyną w swoim rodzaju i niepowtarzalną. Taką historię, jaka została tutaj przedstawiona, można znaleźć w wielu innych książkach obyczajowych. Jednak opowieść zawarta w "52 kolory życia" ma w sobie coś szczególnego, magicznego, czego tak do końca nie można określić. Po prostu jest wyjątkowa.
Na pewno elementem wyróżniającym ją od innych tego rodzaju lektur, jest to, że została podzielona na tygodnie, a tym z kolei zostały przypisane poszczególne kolory. W pierwszym tomie ukazanych zostało pięć tygodni i tyle samo barw: biała, pomarańczowa, niebieska, zielona, różowa. Każdy ze wskazanych kolorów jest określeniem zaistniałych w życiu bohaterów zdarzeń i sytuacji. Jestem bardzo ciekawa kolejnych tomów, kontynuacji zawartej historii, dalszych losów bohaterów, a także tego, jakie jeszcze kolory się w nich pojawią, bowiem jest ich w sumie pięćdziesiąt dwa.

Jedynym minusem minipowieści są zauważone przeze mnie błędy interpunkcyjne oraz tak zwane "literówki". Jednak przyznaję, że to, iż je dostrzegłam, nie znaczy, że jakoś bardzo przeszkadzały mi w odbiorze książki. Bardziej bowiem zaangażowałam się w jej treść, losy bohaterów oraz skupiłam się na wartościowym przesłaniu. Ponadto na uwagę zasługują również piękne i mądre cytaty, które można by wydrukować i oprawić w ramki, a nawet ozdobić nimi ściany w domu.

Podsumowując, uważam, że "52 kolory życia" to udany debiut literacki autorki, po który z całą pewnością warto sięgnąć. To niezwykła i urocza minipowieść, dostarczająca ciepłych uczuć, skłaniająca do refleksji i ukazująca życie w wielu barwach. Uświadamia, że wszystko to, co ma miejsce w naszym życiu nie jest przypadkowe, ani nie jest zwykłym zbiegiem okoliczności. Pewne rzeczy czy sytuacje są nam po prostu pisane, z góry zaplanowane i tak naprawdę nie mamy na nie wpływu. Cieszmy się zatem każdym dniem, czerpmy z niego jak najwięcej, radujmy się każdą chwilą, każdym drobiazgiem, obdarzajmy miłością, szanujmy innych ludzi i spełniajmy swoje marzenia, bo warto, bo nadają życiu sens.


"Czasami się tak zdarza, że ludzie spotykają się pierwszy raz, a wydaje się im, 
że znają się bardzo długo.
Pojawia się między nimi niewidzialny sznur, który jest pomostem łączącym ich jestestwa.
Nie muszą nic mówić, a jeżeli już zaczynają rozmowę, 
okazuje się, że wszystko jest jasne i oczywiste."


Tytuł : "52 kolory życia" (tom 1)
Autor : Magdalena Kozioł
Wydawca : Magdalena Kozioł
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 98


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję autorce - Magdalenie Kozioł.



poniedziałek, 18 lipca 2016

Zakazana księga - Ch. Jacq




"-Fałszowanie prawdy budzi obrzydzenie boga. Faraon musi wiązać z sobą właściwe słowa 
i w ten sposób sterować okrętem, jakim jest państwo. 
Kiedy wda się kłamstwo, okręt zbacza z kursu. 
Kłamstwo zakłóca przepływ energii i poważnie zaburza równowagę. 
Synu, moim głównym obowiązkiem jest wprowadzać prawdę w miejsce kłamstwa. 
Gdyby było inaczej, zniknęłaby cała harmonia, a nasze społeczeństwo ległoby w gruzach. 
Czasem prawda jest nieprzyjemna. 
A ten, kto ją poznaje, ryzykuje, że jego życie wywróci się do góry nogami."


"Zakazana księga" jest drugim tomem i zarazem kontynuacją cyklu "Śledztwa księcia Setny" (recenzja I tomu jest dostępna tutaj). Już w trakcie recenzji pierwszej książki cyklu, przyznałam, że zawsze wzbraniałam się i celowo unikałam czytania literatury historycznej. I w pewnym stopniu nadal tak jest. Jednak powieści Christiana Jacqa, a w szczególności właśnie seria "Śledztwa księcia Setny" bardzo mi się spodobały i zaintrygowały do tego stopnia, że jak zacznę czytać to już się nie mogę się od nich oderwać. Każda do tej pory przeczytana książka tego autora wciągnęła mnie od pierwszej strony. Drugi tom tj. "Zakazana księga" pochłonęłam dosłownie jednego wieczora w trzy godziny. Każda z tych książek jest napisana z lekkością, łatwo przyswajalnym stylem i prostym językiem, dzięki czemu czyta się je z przyjemnością. 

W drugim tomie cyklu przedstawione są dalsze losy księcia Setny oraz kapłanki Sekhet, która uciekła z domu po tym, jak chciano pozbawić ją życia. Ojciec kobiety (Keku) nadal jej poszukuje, zleca to zadanie policji, a przede wszystkim jej szefowi, który nazywa się Sobek. Keku podejrzewa, że Stary - zarządca w posiadłości Keku - coś przed nim ukrywa, być może widział Sekhet w czasie ucieczki, a może nawet sam przyczynił się do jej porwania i będzie żądał okupu. Wysyła zatem Starego do miasta pod pretekstem zakupu papirusu. W czasie powrotu do posiadłości, Stary otrzymuje od osła znak, że grozi im niebezpieczeństwo i muszą zawracać. Ukrywają się zatem w winnicy należącej do zarządcy na skraju pustyni. Jednak i tam nie mogą czuć się bezpiecznie i muszą ją opuścić. 
Tymczasem Sekhet nadal ukrywa się w domu gospodarzy. Jednak zapewnienie jej schronienia zaczyna przeszkadzać i być podejrzane dla właściciela domu, który po rozmowie z żoną postanawia pójść na policję i zgłosić obecność kobiety. Pies Geb, który cały czas towarzyszy Sekhet, nagle ostrzega ją przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Kapłanka pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i ponownie ucieka. Tym razem znajduje azyl w świątyni bogini - lwicy, ale już następnego dnia i to miejsce musi pozostawić za sobą.
W tym samym czasie Ched Wybawca nadal prowadzi śledztwo, mające na celu namierzenie czarownika i odnalezienie dzbanu Ozyrysa, stanowiącego tajemnice życia i śmierci. Trafia na ślady Syryjczyka Kalasza, który próbował zabić Cheda i jego trzech towarzyszy. 
Setna natomiast przybywa do pałacu, aby porozmawiać ze swoim ojcem - faraonem Ramzesem II. Opowiada mu o kapłance Sekhet, w której się zakochał i o którą będzie musiał walczyć ze swoim bratem Ramesu. Ponadto ojciec wyjawia mu pewną tajemnicę. Setna musi jak najszybciej udać się do grobowca oraz odnaleźć Księgę Thota, która zawiera jedyny sposób na powstrzymanie czarnoksiężnika przed zesłaniem zła na świat. Faraon poleca zatem synowi, aby ten udał się do Wielkiego Sfinksa w Gizie po odpowiedź oraz zgodę na wejście do grobowca.

Czy Staremu uda się ukryć przed Keku? Czy Stary ma coś wspólnego z ucieczką córki zarządcy królewskich spichlerzy? Czy Sobek odnajdzie Sekhet? Jaką intrygę zaplanuje i zacznie realizować Keku? Gdzie uda się Sekhet po opuszczeniu świątyni bogini - lwicy? Czy uda jej się uciec przed mordercami? Gdzie odnajdzie schronienie, kto jej pomoże, czego doświadczy? Czy Ched Wybawca i jego towarzysze odnajdą wreszcie Kalasza? Kto ukradł dzban Ozyrysa i gdzie go ukrywa? Czy Setna otrzyma zgodę na wejście do grobowca? Czy odnajdzie Księgę Thota? Czy Sekhet i Setna spotkają się? Jak potoczą się ich dalsze losy?

Prawdę mówiąc, nie potrafię do końca sprecyzować, co takiego zawierają w sobie książki Christiana Jacqa, że po prostu czyta się je z wielką ochotą, zaangażowaniem, wnikliwością i ciekawością. Nie ulega wątpliwości, że póki co, każda z cyklu "Śledztwa księcia Setny" jest bardzo dobrze napisana. Fabuła jest świetnie skonstruowana, bohaterowie również są bardzo dobrze przedstawieni. Powieść charakteryzuje się wielowątkowością, wartką akcją. Nie zawiera żadnych nudzących i niepotrzebnych opisów. Jeśli już coś jest omówione np. plan dnia faraona, historia dzbana Ozyrysa, to jest to dokonane w zwięzły sposób - podane są tylko te najważniejsze informacje, bez zbędnych detali. Ponadto dostrzega się ogromną wiedzę autora zarówno w pierwszym, jak i drugim tomie cyklu. Muszę przyznać, że wczułam się w klimat starożytnego Egiptu, zaangażowałam w wyjaśnianie intryg i prowadzonych śledztw. To była dla mnie ciekawa i niesamowita podróż. Plusem są również zaprezentowane w poszczególnych rozdziałach ryciny przedstawiające m.in. robotników, boginię-lwicę czy księcia Setnę.





Porównując dotychczas ukazane tomy, mogę zdecydowanie stwierdzić, że "Zakazana księga" na pewno bardziej przykuwa moją uwagę ze względu na - moim zdaniem - ładniejszą, żywszą, barwniejszą oprawę. Gdy otrzymałam tę książkę, nie mogłam się doczekać momentu, kiedy zacznę ją czytać. Po pierwsze dlatego, aby poznać dalsze losy bohaterów, a po drugie okładka nieustannie przyciągała mój wzrok i zachęcała do zajrzenia do środka. Poza tym po przeczytaniu, odniosłam wrażenie, że w tej powieści, akcja szybciej się toczy, cały czas coś się dzieje, pojawiają się nowe intrygi i podstępy. Jedno jest pewne, jestem po raz kolejny pozytywnie zaskoczona. I szczerze przyznaję, że z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnych części cyklu "Śledztwa księcia Setny". Nie mogę się już doczekać dnia premiery kolejnego tomu serii. Naprawdę warto sięgnąć po książki Christiana Jacqa.


"-Czyż mędrcy nie napisali, że przybytek śmierci jest przeznaczony dla życia?-zaoponował Setna.-
Posłuchaj, mówili. Nie wyruszaj na spotkanie przygodzie, jeśli nie zatroszczyłeś się o to, 
gdzie twoja dusza spocznie w pokoju. Jeśli znalazłeś miejsce dla ducha, idź naprzód. 
Zadbaj, by twój przybytek na Zachodzie był doskonały, niech będzie on pierwszym z twoich dzieł. 
Bądź wierny naukom wielkich przodków, uzbrój się w spojrzenie przenikające wieczność. 
Śmierć umrze, pozostanie życie."


Tytuł : "Zakazana księga" ( tom 2 )
Autor : Christian Jacq
Wydawnictwo : Rebis
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 256


Serdecznie polecam !


  Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.



niedziela, 17 lipca 2016

Rozmowy z niebem - T. Cheung




"Sądzę, że zbiegi okoliczności często niosą jakąś wiadomość, 
jakąś zachętę do zwrócenia na coś uwagi we własnym życiu i w codziennych doświadczeniach. 
To tak szczególne momenty, że odnosi się wrażenie, iż są dla nas przypomnieniem, 
by zawsze żyć chwilą - tak by móc dostrzegać to wszystko, co wokół nas jest magiczne, 
dobre i pełne miłości. Zachęcają nas do rozwijania własnej świadomości, 
żebyśmy mogli wchodzić w głębszą łączność z własnym wnętrzem, własną mądrością, 
a także z innymi. Dzięki nim możemy stawać się bardziej otwarci na różne nadarzające się okazje: 
zauważać je, kiedy się pojawiają, i nie bać się z nich korzystać. 
Możemy bardziej otwierać się na wielki boski plan naszego życia i odczuwać większą wdzięczność 
za wszystko, co mamy, zwłaszcza za wszystko, co dajemy i otrzymujemy dzięki miłości."


"Rozmowy z niebem" to książka, po którą sięgnęłam z kilku powodów. Tematyką dotyczącą życia po śmierci zaczęłam się interesować, kiedy ukończyłam zaledwie kilkanaście lat i sama doświadczyłam pewnego zdarzenia. Wówczas coraz bardziej pragnęłam zagłębić się w to zagadnienie, dlatego też oglądałam filmy związane z życiem pośmiertnym, w których słuchałam relacji ludzi, którzy doznali objawień, widzieli zmarłych krewnych albo otrzymywali znaki z nieba, świadczące o obecności nieżyjącej bliskiej im osoby. Ponadto wybierałam książki, w których mogłabym odnaleźć uzasadnienia i naukowe potwierdzenia, że życie po śmierci naprawdę istnieje. Pierwszą przeczytaną z tego zakresu książką była "Życie po życiu" - Raymond A. Moody, w której autor przedstawił pojęcie śmierci, ukazał ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną - wielu z nich będąc po tej drugiej stronie, nagle stamtąd powróciło, byli szczęśliwi i pełni miłości. Potrafili ze szczegółami opisać to, czego doświadczyli. We wszystkich ukazanych historiach można było dostrzec mnóstwo podobieństw, elementów wspólnych. Byłam zatem ogromnie ciekawa, jak z tym tematem poradzi sobie Theresa Cheung w swojej najnowszej książce. Wiem, że napisała ich kilka, ale niestety do tej pory jakoś nie udało mi się żadnej z nich przeczytać. "Rozmowy z niebem" bardzo mnie zaintrygowała również ze względu na tytuł, ale przede wszystkim niesamowitą okładkę, która przyciąga uwagę i z jakiegoś powodu nie można się od niej oderwać (bynajmniej w moim przypadku). 

Theresa Cheung wywodzi się z rodziny spirytualistów. Studiowała filologię angielską i teologię. Napisała kilka książek z zakresu parapsychologii oraz dotyczących kontaktu z duchami, większość z nich okazała się bestsellerami i została przetłumaczona na dwadzieścia pięć języków. W książkach dzieli się nie tylko nabytą wiedzą i doświadczeniem, ale między innymi przedstawia historie zwykłych ludzi, którzy chętnie relacjonują jej swoje opowieści. Mają wrażenie, że ona zrozumie ich uczucia, emocje. Wielu czytelników unika dzielenia się swoimi przeżyciami ze znajomymi czy rodziną, obawiając się braku zrozumienia, a nawet tego, że zostaną wyśmiani. Bowiem mnóstwo ludzi nie wierzy w takie historie, być może nigdy czegoś takiego nie doświadczyli, a może nie potrafili odczytać dawanych im znaków albo nie przypisywali pewnych sytuacji kontaktom z niebem.

Książka składa się z kilku rozdziałów, a w każdym z nich poruszane jest inne zagadnienie. Na początku jednak autorka dzieli się swoimi doznaniami po śmierci mamy, kiedy to popadła w depresję i nie radziła sobie z okresem żałoby. Dopiero, gdy we śnie ukazała się jej matka, poczuła wewnętrzny spokój i miłość, dzięki którym łatwiej jej było pogodzić się z utratą najbliższej jej osoby. Następnie przedstawia sytuacje nawiązania kontaktu z niebem, a jest ich naprawdę mnóstwo. Większość z nas zapewne niektórych momentów zaznała, może nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Często twierdzimy, że są to zwykłe zbiegi okoliczności. Może trzeba się dopatrzeć głębszego sensu. Pewnie nie raz zdarzyło się nam, że biorąc do ręki telefon w celu połączenia się z konkretną osobą, okazywało się, że w tym samym momencie ta osoba dzwoni do nas. Albo, kiedy to w naszym życiu pojawia się osoba, której akurat w danym czasie bardzo potrzebowaliśmy. Zazwyczaj wtedy uważamy, że ściągnęliśmy kogoś myślami. Czy aby na pewno? 
Dosyć często kierujemy się własną intuicją, która podpowiada nam pewne rozwiązania. Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, dlaczego niekiedy w ostatniej chwili zmieniamy decyzję? Dlaczego zamiast skręcić w prawo, nagle zmieniamy kierunek na lewy?

W książce ukazane są również historie ludzi, których odwiedził duch bliskiej im osoby. U jednego sportowca zdiagnozowano raka, przebywał w szpitalu, praktycznie poddał się chorobie i pogodzony był ze śmiercią. Któregoś dnia odwiedził go mężczyzna, który był bardzo do niego podobny, ofiarował mu anioła. Okazało się, że tym człowiekiem był zmarły brat bliźniak sportowca, o którym ten nie wiedział. Inni wyczuwali czyjąś obecność lub słyszeli czyjś krzyk, dzięki czemu uniknęli śmierci. Ponadto znakiem z nieba i odpowiedzią na nasze wołanie lub prośbę kontaktu może być motyl lub znalezione piórko. Z niebem można prowadzić rozmowy poprzez modlitwę, intuicję, a także zmysły, takie jak: słuch, dotyk. Duchy najczęściej są widziane przez dzieci, które nie upatrują w nich niczego złego, nie obawiają się ich. Wręcz przeciwnie, prowadzą z nimi rozmowy, jak ze swoim przyjacielem. Autorka przytacza tutaj historię dziewczynki, która zawsze machała rączką w kierunku fotela, na którym tak naprawdę wtedy nikt nie siedział. Ale ten fotel był ulubionym miejscem dziadka dziewczynki. Zatem tylko ona go widziała.

Poznajemy też opowieści ludzi, którzy doznali eksterioryzacji czyli postrzegania, widzenia świata poza swoim ciałem. Ludzie określają to zjawisko jako unoszenie się nad swoim ciałem. Niektórzy szczegółowo opisują swoje przejście przez tunel, wizytę w niebie, które wywołują w nich pozytywne uczucia.
W dalszych rozdziałach książki dowiadujemy się, czym jest medium i na czym polegają kręgi spirytystyczne. Poznajemy także poszczególne etapy żałoby, które są szczegółowo omówione oraz sposoby uzyskania kontaktu np. poprzez jasnowidzenie, jasnosłyszenie. Autorka zachęca każdego do proszenia o kontakt, zwracanie się do nieba o wskazówkę czy radę. Jednak trzeba liczyć się z tym, że nie zawsze od razu przychodzi odpowiedź, czasem trzeba na nią poczekać. Uświadamia nam także, że każdy z nas powinien dokładnie zwracać uwagę na swoje emocje, wczuwać się w drugiego człowieka, być otwartym na nowe doznania, na rozmowy z niebem oraz jak najczęściej korzystać z otaczającej nas przyrody, natury. Wyjaśnia również istotę snów prekognicyjnych. W snach bowiem możemy spotkać i porozmawiać z bliską nam osobą, ale sny mogą też prognozować pewne później następujące wydarzenia.

"Świat naszych snów jest absolutnie nadzwyczajny; to miejsce nieskończonych możliwości. 
Kiedy zapoznajemy się z nimi bliżej, mogą dać nam fascynujący wgląd w nasze życie, 
emocje i psychikę, co umożliwia uzyskanie pomocy od własnej nieświadomości czy też mądrości."

Nie ulega wątpliwości, iż osoby, które doświadczyły różnego rodzaju zjawisk (pojawienie się ducha zmarłej osoby, otrzymanie znaku np. w postaci piórka, doznanie dotyku itp.) stały się nagle szczęśliwe, przepełnione miłością, pozytywną energią. Doznały spokoju, ukojenia, poczuły ulgę, przestały bać się śmierci. Uważają nawet, że śmierć nie jest niczym złym czy przykrym. Twierdzą, że jest to po prostu przejście z jednego życia - tego na ziemi do drugiego - tego lepszego i piękniejszego w niebie. Warto zauważyć, że osoba, która umiera, znika nam z oczu, ale nigdy z serca.

"Rozmowy z niebem" to książka, którą tak naprawdę stworzyli czytelnicy Theresy Cheung, z którą dzielili się swoimi historiami, pisząc do niej listy. Każda z opowieści jest niewiarygodna, ujmująca, wzruszająca, wnosząca pewne istotne wartości, skłaniająca do refleksji, zmieniająca życie, pozwalająca zrozumieć, że życie po śmierci naprawdę istnieje. Książka jest ciekawa, dobrze napisana. Jedynie brakowało mi w niej większej obecności samej autorki. Ale może taki miał być zamysł tej pozycji, aby bardziej skupić się na ukazaniu doświadczeń ludzi. Polecam ją przede wszystkim osobom, które właśnie straciły bliską osobę, przechodzą żałobę i nie radzą sobie z zaistniałą sytuacją. Ta książka zapewne w jakimś stopniu pomoże Wam przejść przez ten trudny okres. Ponadto zachęcam do jej lektury również te osoby, które dopiero zaczęły interesować się zagadnieniem dotyczącym życia po śmierci. Uważam, że warto przeczytać "Rozmowy z niebem". Ja na pewno z wielką chęcią sięgnę po inne książki autorki.


Tytuł : "Rozmowy z niebem"
Autor : Theresa Cheung
Wydawnictwo : Muza
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka 
Ilość stron : 384


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza
oraz Business&Culture.

czwartek, 14 lipca 2016

Akrobaci - Z. Mossakowska




We współczesnym świecie, zazwyczaj kontaktujemy się za pomocą telefonów, internetu, wysyłając smsy, mmsy, wiadomości e-mail, poprzez skype'a, połączenie telefoniczne itp.. Większość z nas zapomniała zapewne, że jeszcze kilkanaście lat temu, najczęstszą formą kontaktu było pisanie listów. Na urodziny czy święta wysyłaliśmy kartki, wybierając te najładniejsze i najodpowiedniejsze. Obecnie niestety częściej składamy życzenia za pomocą smsów czy na FB lub innym portalu społecznościowym. Zajmuje to chwilę, a także szybciej wiadomość dociera do odbiorcy. Listy i kartki były wartościowszą formą przekazu, komunikacji. Poświęcaliśmy im bowiem więcej naszego czasu. Ażeby napisać do kogoś list, skupialiśmy się na doborze odpowiedniej papeterii, koperty, a nawet znaczka, ale przede wszystkim musieliśmy znaleźć czas na jego odręczne zredagowanie, bardziej skupić się na słowach, uczuciach. Najpiękniejsze było jednak oczekiwanie na odpowiedź, której czas się wydłużał, tym bardziej, że wysyłane były pocztą tradycyjną. A kiedy już go otrzymaliśmy, siadaliśmy wygodnie na kanapie czy fotelu i pochłanialiśmy jego treść. Sama mam mnóstwo listów, kartek, otrzymywanych od krewnych, znajomych, przyjaciół. Wszystkie do tej pory przechowuję w oddzielnym pudełku. Mają dla mnie ogromne znaczenie i wartość. Uwielbiam czasem do nich wracać, czytać ponownie. Ich zbiór jest piękną pamiątką oraz cudownym wspomnieniem minionych lat.

"Jestem akrobatą i mam niesprawne ciało. Tak na dobre.
Co oznacza, że nigdy nie będę chodził. Nie tylko tak jak wcześniej, czyli jak cyrkowiec. 
Po linie, równoważni albo po barierce. Nie, ja nie będę chodził wcale. Nie stanę w pozycji pionowej, na dwóch nogach. Moje stopy mnie nie podeprą. Nie poczuję ani tych nóg, ani tych stóp, 
ponieważ moje czucie kończy się mniej więcej na splocie słonecznym. 
Dobrze, że pozostał mi ten splot. Słoneczny.
Istnieją teorie twierdzące, że splot słoneczny jest jednocześnie odbiornikiem i nadajnikiem 
łączącym jednostkę - czyli człowieka - ze wszechświatem. 
Jest rodzajem czułej membrany reagującej na drgnienia cząsteczek kosmosu. 
Czułej, inaczej drażliwej.
O, tak. To na pewno."

"Akrobaci" to opowieść o relacji kilkunastoletniego, wrażliwego chłopaka - Antka z jego młodą ciotką - Heleną. Gdyby nie ona, Akrobata najchętniej nie wychodziłby z domu, a cały czas spędzał w swoim pokoju, oglądając filmy, przeglądając strony w internecie, a nawet patrząc w sufit. Nela jest samotną kobietą, która niestety nie ułożyła sobie życia. Jej związek z żonatym mężczyzną nie przetrwał. Kochała go, walczyła o niego, planowała z nim przyszłość, ale nie udało się, co bardzo przeżyła. Poświęciła się zatem opiece nad Antkiem, pomagała jego matce czyli swojej przyjaciółce. Pewnego dnia wpadła na pomysł o stworzeniu Firmy Listowej Przyjaciel, której działalność polegała na utrzymywaniu korespondencji, a adresatami byli ludzie, którzy potrzebowali kontaktu poprzez pisywanie listów. Usługa była płatna, świadczona według określonego cennika, taryfy. Zgłosiło się mnóstwo osób, Nela z Antkiem otrzymywali sporo listów. Kobieta nagrywała odpowiedzi na dyktafon, a Akrobata je przepisywał. Z czasem zaczął dopisywać stworzone przez siebie zdania, a następnie samodzielnie odpisywał na niektóre listy. W ten sposób wspólnie przywrócili obumarły już zwyczaj pisania listów.

Czy ich Firma Listowa Przyjaciel nadal będzie cieszyć się powodzeniem? Kto najczęściej pisze do Przyjaciela? Jakie historie ludzi zawierają listy? Czy Przyjaciel będzie w stanie pomóc tym ludziom? Jak potoczą się dalsze losy Akrobaty i jego ciotki Neli?

"Jest taka stara piosenka, śpiewała ją Marlena Dietrich. 
Ich bin von Kopf bis Fuss auf Liebe eingestellt. 
Po polsku: Jestem od stóp do głów nastawiona na miłość.
To właśnie o mojej cioci.
Jeżeli na całym bożym świecie istnieje ktoś zaprogramowany wyłącznie na miłość,
 jest nim właśnie ona. 
Mama twierdzi, że taka już się urodziła. I, co z kolei ja mogę potwierdzić, taka pozostała. 
Z miłością jako tematem nad tematy. Punktem, z którego wywodzi się świat. 
Racją, dla której jeszcze się kręci. Pozwolę sobie zacytować jej własne słowa: 
"Miłość jest jak czysta rzeka, która płynie bez względu na to, jacy ludzie chcą się w niej zanurzyć. 
To, że jedni wniosą brud, a drudzy z nurtem popłyną, wcale jej nie zmieni. 
Rzeka jest żywiołem dla samej siebie, pozostanie czysta."
Ktoś powiedziałby, że to szczyty naiwności.
Ktoś, ale nie piękna Helena."

Najważniejszym wątkiem powieści jest relacja łącząca Akrobatę z Nelą. Nastolatek zwraca się do niej per ciocia, ale tak naprawdę kobieta nie jest z nim spokrewniona, to przyjaciółka jego matki. Nela od zawsze im pomagała, głównie wspierała Marzenę w opiece nad Antkiem, który poruszał się na wózku inwalidzkim. Spędzała z nim mnóstwo czasu, poświęcała jemu swój wolny czas, prowadziła z nim rozmowy, które czasem ich oboje irytowały. Uwielbiali spacerować, a następnie wspólnie zajęli się ich małym "biznesem". Akrobata coraz częściej zaczynał spoglądać na ciotkę jako na piękną kobietę, podziwiał jej walory, uwielbiał wdychać zapach jej ciała w połączeniu z używanymi przez nią perfumami. Czasem odnosiłam wrażenie, że chłopak się w Neli zwyczajnie podkochuje, ale zdawał sobie sprawę z tego, że po pierwsze dzieli ich duża różnica wieku, po drugie to najlepsza przyjaciółka matki, a po trzecie on jest chory. Nastolatek przebywał w domu, zatem mnóstwo czasu spędzał serfując w internecie, oglądając filmy. Niekiedy odwiedzał go jedyny kumpel - Łukasz. Gdy zatem założona przez Nelę Firma Listowa Przyjaciel zaczęła działać i otrzymywali pierwsze listy, Akrobata bardzo się cieszył. Początkowo przepisywał nagrywane przez ciotkę odpowiedzi, a potem już sam na nie odpisywał, bez jej pomocy, a jedynie za akceptacją. We wszystkich jego odpowiedziach można było dostrzec ogromną dojrzałość, precyzyjność, zaangażowanie w każdą z przeczytanych historii. Istotne było to, że Nela i Antek poprzez listy, bardzo pomogli wielu ludziom, stali się ich powiernikami, przyjaciółmi. Przy pomocy słów przesyłali im mnóstwo ciepła i pozytywnej energii, a po pewnym czasie całe dobro, którym obdarowywali tych ludzi, wróciło do nich i zmieniło ich życie.

Najbardziej w powieści zaintrygowały mnie listy pisane do Przyjaciela oraz jego odpowiedzi, które są bardzo wzruszające, podejmują bardzo istotne tematy, problemy. Ludzie piszą nie tylko o swoich uczuciach, swoim życiu, ale przede wszystkim dzielą się dylematami, rozterkami, dotyczącymi utraconej miłości, choroby bliskiej osoby, opieki nad krewnym, która jest bardzo trudna i wyczerpująca, relacji międzyludzkich, ogromnej miłości babci do wnuka, który jest dla niej całym światem. Zazwyczaj pisane były przez osoby starsze, które pogubiły się w nowoczesnych technologiach, nie potrafią korzystać z telefonów komórkowych czy laptopów lub po prostu nie akceptują tego typu form komunikacji. Wszystkie są takie autentyczne, emocjonalne, poruszające, znaczące i ukazujące prawdziwe emocje. Jestem pewna, że będę wracać do czytania tych listów, po pierwsze dlatego, że lubię to robić, a po drugie, bo przekazują istotne wartości, które warto wnieść we własne życie i się nimi kierować.

Przyznaję, że odwlekałam moment napisania recenzji książki "Akrobaci". Nie dlatego, że jest zła czy że mi się nie podobała, wręcz przeciwnie. Jestem nią oczarowana, to powieść jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna i wyjątkowa. Po prostu nie wiedziałam, czy będę  w stanie przekazać te wszystkie emocje i odczucia po jej przeczytaniu. Prawdą jest, że to proza, której się nie czyta, ją się konsumuje, smakuje i przeżywa. Powieść jest godna uwagi, zawiera przepiękną historię, przedstawioną w taki sposób, że nie można się od niej oderwać, a po jej odłożeniu nawet na chwilkę, człowiek nie przestaje o niej myśleć. Nie jest to łatwa lektura, wymaga skupienia i zaangażowania. W pewnych momentach ciężko się czyta, jednak nie zawiera zbędnych opisów, które mogłyby doprowadzić do znudzenia. Wzbudza ogromne emocje, czasem pojawia się uśmiech na twarzy, a innym razem łzy spływają po policzkach.

Prawdę mówiąc, nie miałam nigdy wcześniej styczności z twórczością autorki - Zofii Mossakowskiej. Jednak po lekturze książki "Akrobaci" wiem, że muszę to koniecznie nadrobić. To powieść niesamowita, ujmująca, mądra, niezwykła, refleksyjna, wymagająca, cenna, skłaniająca do myślenia, a przede wszystkim zawierająca niejedno głębokie przesłanie. Traktuje o przyjaźni, nieszczęśliwej miłości, trosce o drugiego człowieka, poświęceniu się dla innej osoby, nadziei oraz poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia. Książka ta na pewno zajmie szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Serdecznie polecam i zachęcam do zapoznania się z historią ujętą w powieści "Akrobaci".


Tytuł : "Akrobaci"
Autor : Zofia Mossakowska
Wydawnictwo : JanKa
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 271



 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu JanKa.


wtorek, 12 lipca 2016

Jeden wieczór w Paradise - M. Majcher




"- Jesteś szczęśliwa? - powtórzyła pytanie Marianna.
Przyjaciółka nie odzywała się przez chwilę. Zastanawiała się, jak ująć w słowa swoje odczucia.
- Zdecydowanie jest mi lepiej teraz, kiedy jestem sama, niż gdy tkwiłam w nieudanym związku. 
Czy jestem szczęśliwa? A czym dla ciebie jest szczęście? 
Myślisz, że człowiek jest w stanie przeżywać szczęście bez doświadczania innych uczuć, 
takich jak, strach, gniew, złość czy poczucie krzywdy? 
Czy szczęście czuje się przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? 
Jeśli tym dla ciebie jest szczęście, nie, nie jestem szczęśliwa. 
Jak każdy człowiek mam też słabsze dni, kiedy ogarnia mnie bezsilność i odczuwam lęk
 przed nieznanym. Ale jeżeli pytasz, czy satysfakcjonuje mnie życie, jakie prowadzę, 
owszem, jestem zadowolona. Szczęście odczuwam... partiami."


Czasami wystarczy jeden wieczór, jedna chwila, a nawet sekunda, które mogą odmienić nasze życie, niekoniecznie na lepsze. Wszystko to, co dzieje się w naszym życiu ma jakiś konkretny, nie do końca sprecyzowany i określony cel. Zawsze coś dzieje się po coś. Pewne zaistniałe wydarzenia czy napotkane osoby pojawiają się w naszym życiu niekiedy po to, żeby nam coś uświadomić, pokazać, a także abyśmy, dzięki temu mogli zrozumieć i dostrzec, co tak naprawdę jest ważne i wartościowe. Zaczynamy wszystko szanować dopiero wtedy,  kiedy to stracimy. Nagle zdajemy sobie sprawę, że nie było przecież tak źle, że nie było zbytnich powodów do narzekań, że te problemy, które wydawały się nam wielkie i poważne, teraz, z perspektywy czasu są błahe i banalne. A tym bardziej cenimy nasze dotychczasowe życie, jakiekolwiek by nie było, w obliczu choroby i wiedząc, że być może nie zostało nam zbyt wiele czasu, tu, na ziemi.

Marianna Dulewicz to trzydziestosześcioletnia nauczycielka nauczania początkowego, żona i mama dwójki dzieci: piętnastoletniej Ani i pięcioletniego Mateusza. Z Pawłem są małżeństwem od piętnastu lat, pobrali się, kiedy kobieta zaszła w ciążę. Mężczyzna pracuje w banku. Właśnie nadeszły upragnione i wyczekiwane przez Mańkę wakacje, co oznacza dla niej aż dwa miesiące urlopu. Postanawia skupić się przede wszystkim na spędzaniu czasu z dziećmi oraz porozumieć się jakoś z nastoletnią córką, która zaczyna się buntować, a na dodatek przyszła do domu z kolczykiem w języku. Z Pawłem od dłuższego czasu im się nie układa, nic ich nie łączy. Mańka żali się któregoś dnia swojej najlepszej przyjaciółce Natalii. Ta proponuje Mariannie wspólne wyjście do klubu "Paradise", przecież tak dawno nie były razem na żadnej imprezie. Kobieta przystaje na pomysł Natalii. W pubie Mańka spotyka Konrada - swoją dawną miłość. Mężczyzna nadal jest bardzo przystojny, a jego widok wywołuje w kobiecie niesamowite uczucia. Tego wieczoru zaczyna się ich romans. Marianna jest szczęśliwa. Niestety, pewnego dnia Paweł dowiaduje się o zdradzie...

Jak zareaguje Paweł na zdradę żony? Czy Mańka nadal będzie się spotykała z Konradem? Czy ułoży sobie z nim życie? Czy Marianna wyjaśni dzieciom zaistniałą sytuację? Czy będzie mogła liczyć na ich zrozumienie? Co jeszcze wydarzy się w życiu Mańki? Z jakimi problemami będzie musiała się zmierzyć? Jak potoczą się jej dalsze losy?

"Jeden wieczór w Paradise" to literacki debiut Magdaleny Majcher - copywriterki i blogerki. Książka jest opowieścią o poczuciu osamotnienia w małżeństwie, o rutynie, radzeniu sobie z problemami życia codziennego, popełnianiu błędów, zdradzie, braku porozumienia między partnerami, pragnieniu bycia szczęśliwym i kochanym, przyjaźni, a także poszukiwaniu własnej drogi do bycia spełnionym. To powieść obyczajowa poruszająca wiele kwestii, z którymi może utożsamiać się część kobiet. Życie głównej bohaterki staje się przewidywalne i nudne. Ten sam mąż od piętnastu lat, z którym nie łączą jej już ani relacje emocjonalne, ani tym bardziej erotyczne. Nie potrafią ze sobą rozmawiać, mimo nawarstwiających się problemów. Wymieniają jedynie pojedyncze zdania w stylu: co na obiad? co u dzieci?. Mania nie czuje się przez Pawła kochana, doceniana, adorowana. Mężczyzna od dłuższego czasu traktuje żonę jak powietrze. Najważniejsze jednak, żeby było posprzątane, wyprane, ugotowane, poprasowane. Paweł nie za bardzo też interesuje się własnymi dziećmi, co jest szczególnie zauważone przez jego starszą córkę. Oddalił się nie tylko od swojej żony, ale także od dwójki dzieci, które zwyczajnie go potrzebowały. Niestety, gdy Marianna próbowała podjąć z nim rozmowę na temat ich małżeństwa i sytuacji panującej w domu, on po prostu ją zbywał, odkładając to na inny dzień. Najgorsze zatem jest to, kiedy jedna ze stron wykazuje zainteresowanie, inicjuje pewne sytuacje, stara się, by było lepiej, a druga strona tego nie zauważa, nie docenia i zachowuje bierną postawę. Wówczas w pewnym momencie człowiek się poddaje, bo widzi, że jego walka i próba naprawienia relacji, nie ma sensu. Więc, gdy w życiu Mańki pojawiła się jej dawna miłość - Konrad, nie zawahała się i wdała się w romans. Widziała same pozytywy z tej znajomości, zaczęła bardziej dbać o siebie i swój wygląd, kupowała lepszą bieliznę, odzyskała utraconą pewność siebie i poczuła się atrakcyjna. Nie miała wyrzutów sumienia, nie zastanawiała się nad konsekwencjami jej zdrady. Dopiero, gdy Paweł się dowiedział o jej romansie, dostrzegła, że go to zabolało, czego się nie spodziewała. Wydawało się, że jej małżeństwo istnieje tylko na papierze, a mąż nie darzy jej już głębokim uczuciem. Najbardziej jednak obawiała się reakcji dzieci, martwiła się, czy jej nie znienawidzą za to, co zrobiła. Zdanie dzieci było dla niej priorytetem. Z czasem okazało się, że widocznie tak musiało być, że Mańka i Paweł potrzebowali wstrząsu, aby docenić i zrozumieć pewne istotne rzeczy. Pytanie tylko, czy można odbudować utracone zaufanie?

"Jeden wieczór w Paradise" to książka, która pokazuje, że nawet będąc w związku kilkanaście lat, można czuć się w nim bardzo samotnym. Ponadto uświadamia, że wina rozpadu małżeństwa nigdy nie leży tylko po jednej stronie. Każdy bowiem popełnia błędy, ma chwile słabości, nikt nie jest idealny. Widocznie pewne sytuacje i zdarzenia muszą mieć miejsce, aby zrozumieć i docenić to, co najważniejsze w życiu.

Powieść pochłonęłam w jeden wieczór i oceniam ją bardzo pozytywnie. Napisana jest prostym, lekkim i przyjemnym stylem. Prawdę mówiąc, wciąga od pierwszej strony. Czyta się ją z ciekawością i oczekiwaniem tego, co dalej nastąpi. Poza głównym wątkiem dotyczącym małżeństwa Mańki i Pawła, a także jej romansu z Konradem, pojawiają się też poboczne, ukazujące kwestie wychowania dzieci i braku porozumienia z nimi, wynikającymi przede wszystkim z wchodzenia w wiek dojrzewania. Poza tym przedstawiona jest piękna przyjaźń łącząca główną bohaterkę i Natalię. Kobiety zawsze, w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji mogą na siebie liczyć. To ważne, aby mieć w życiu taką osobę, która będzie nas wspierała, udzielała cennych rad, mobilizowała, udzielała pomocy, a zarazem krytykowała nasze postępowanie, jeśli będzie trzeba. W książce autorka podjęła także bardzo istotny temat, dotyczący badania się kobiet. Często większość z nas - kobiet - z różnych powodów unika wizyty u lekarza w celu wykonania cytologi czy przebadania piersi, a przecież to bardzo istotne, tym bardziej, że dotyczy naszego zdrowia, a nawet życia. Poprzez wprowadzenie tego wątku w powieści, autorka chciała zachęcić kobiety do regularnego samobadania piersi i poświęcenia naszemu zdrowiu większej uwagi. 

Moim zdaniem "Jeden wieczór w Paradise" to udany debiut literacki. To książka wzbudzająca emocje, skłaniająca do refleksji i przemyśleń, wywołująca uśmiech, a zarazem łzy. Uświadamia, że czasem jedna chwila czy jedna podjęta decyzja mogą całkowicie zmienić nasze życie. Polecam tę książkę głównie wielbicielom powieści obyczajowych. Naprawdę jest warta uwagi.


"- Każdy popełnia błędy - zauważył. - O ile to był błąd.
- Co masz na myśli? - zdziwiła się Mańka.
- Czasem z człowieka wychodzi egoista - zaczął. - I nie ma w tym niczego złego. Trzeba pomyśleć o sobie. Małżeństwo działa bez zarzutu tylko wtedy, gdy spełniane są potrzeby obu stron. 
A co, jeśli jedna osoba daje z siebie wszystko, a w zamian jej potrzeby nie zostają zaspokojone? 
Kto zdradził? Ludzie często zapominają o tym, że wierność nie jest jedynym dobrem, 
które przysięgają sobie małżonkowie. Jest jeszcze miłość, uczciwość i tak dalej. 
Odejście od wierności jest procesem. Zdradę należy potępić, ale brak miłości, zainteresowania, 
jawną nieuczciwość... także. Wracamy więc do pytania wyjściowego: kto zdradził? 
Czy ten, który złamał przysięgę i wykazał się brakiem wierności, 
czy ten, który przysięgał miłość, uczciwość, i nie dotrzymał obietnicy?"


Tytuł : "Jeden wieczór w Paradise"
Autor : Magdalena Majcher
Wydawnictwo : Edipresse Książki
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 288


Serdecznie polecam !


 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki.




niedziela, 10 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Successio - D. Niemiec




"Dom. Czasem w myślach powtarzał sobie to słowo, chcąc jakby wyuczyć się go na pamięć. 
Sierociniec, w którym się wychował, nie był domem, co najwyżej nadzieją na niego. 
Nadzieją, która nigdy się nie spełniła, i wszystko wskazywało na to, że się nigdy nie spełni. 
Siostry zakonne prowadzące przytułek powtarzały mu z uporem maniaka: 
"Tam dom, gdzie serce twoje". Kiedy to zdanie po raz kolejny zabrzmiało mu w głowie, 
poczuł, że wilgotnieją mu oczy. Zamrugał energicznie powiekami, 
żeby pozbyć się zasnuwającej wzrok mgiełki, pociągnął parę razy nosem i spojrzał w niebo. 
Gwiazdy świeciły tak wyraźnie, że wydawały się być dziurami w czarnej tkaninie,
 którą ktoś rzucił mu na twarz w słoneczny dzień. 
"Jestem niemal na szczycie ziemi" - pomyślał, 
unosząc w górę kąciki ust ukrytych pod zamarzniętymi wąsami."


Przyznaję, że odkładałam moment czytania książki "Successio". Zaczęłam się zastanawiać, co mnie podkusiło, że dokonałam wyboru tej powieści do recenzji. Jest to kryminał, a przecież lubię tego typu literaturę. Faktem jest, że zaintrygował mnie jej tytuł i byłam ciekawa, co się za nim kryje. Ale im częściej spoglądałam na okładkę, tym bardziej byłam przerażona. Obawiałam się mrocznej, krwawej, a nawet drastycznej historii, a takowych niestety nie czytuję. Ponadto kilkukrotnie zapoznałam się z opisem z tyłu oprawy i pomyślałam, że to chyba nie dla mnie. Nadszedł ten dzień, kiedy postanowiłam zacząć ją czytać. Myślę - spróbuję, podejmę wyzwanie. I nie mogłam się oderwać. Dosłownie pochłonęłam tę powieść w kilka godzin. Totalnie mnie wciągnęła ukazana w niej historia. Ogromna niespodzianka, wielkie i pozytywne zaskoczenie. Jedynym słowem nasuwającym się po przeczytaniu tego kryminału jest REWELACJA !

Julian Nowak to człowiek samotny, pracujący jako spawacz rur na platformach wiertniczych w różnych krajach świata. Będąc na zagranicznych kontraktach dorobił się ogromnego majątku. Czasami przyjeżdża do Polski, gdzie spędza czas w swoim domku położonym z dala od miasta, w otoczeniu lasów. Jedynym jego towarzystwem są zapraszane przez niego kobiety, które za opłatą spędzają z nim czas. Któregoś dnia w posiadłości zjawia się Krystyna, która przyjechała na jego zlecenie. Niespodziewanie zjawiają się również nieproszeni goście, którzy wybijając szyby próbują dostać się do wnętrza domu. Julian z Krystyną ukrywają się w jednym z pokoi, gdzie mężczyzna trzymał broń. Gdy bandyci zbliżają się do miejsca ich ukrycia, Julian zaczyna strzelać do napastników, zabijając ich. Tymczasem Krystyna także sięga po pistolet, który wymierza w Juliana, ale ten jest szybszy i rani kobietę. Mężczyzna wzywa policję. Zostaje aresztowany do czasu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Śledztwo prowadzi Sławek Zapalski, któremu pomaga młoda pani adwokat. Okazuje się, że rozwiązanie sprawy jest bardziej skomplikowane niż wydawało się na początku...

Dlaczego bandyci wtargnęli do domu Juliana? Czy ich celem było pozbycie się mężczyzny? Czy Krystyna miała z tym napadem coś wspólnego? Dokąd poprowadzą ślady? Kto śledził Juliana? Komu zależało na pozbawieniu go życia? Co wykaże śledztwo prowadzone przez Juliana, policjanta i panią adwokat? Dla kogo Julian jest tak ważną i wzbudzającą ogromne zainteresowanie osobą? Dlaczego jego życie jest pasmem nieszczęść? Kim tak naprawdę okaże się być Julian?

Muszę powiedzieć, że bardzo mocno związałam się z bohaterami ukazanymi w powieści. Razem z nimi przeżywałam wszystkie wydarzenia, odczuwałam targające nimi emocje i cały czas im kibicowałam. Najbardziej zaintrygowała mnie postać Juliana Nowaka, którego nie mogłam na początku rozgryźć. Wydawał się być wrażliwym, sympatycznym, a jednocześnie zamkniętym w sobie, oziębłym i tajemniczym człowiekiem. Wychowywany był w sierocińcu, nie miał żadnej rodziny, mieszkał zupełnie sam i dysponował ogromnymi pieniędzmi, które zarobił pracując jako spawacz na platformach wiertniczych w różnych krajach świata. Czuł się samotny, nie miał szczęścia w miłości, nie potrafił ułożyć sobie życia, założyć rodziny, osiąść na stałe w konkretnym miejscu. Odnosił wrażenie, że z jakiegoś powodu ludzie go unikają, a nawet się go boją. Był bogaty, mógł spełniać wszystkie swoje zachcianki. Korzystał z usług pań do towarzystwa, jednak nie chodziło mu za bardzo o erotyczne zaspokajanie swoich potrzeb, a raczej o wspólnie spędzony czas, rozmowy i po prostu chwilową obecność drugiego człowieka. Po całym wydarzeniu z wtargnięciem do jego domu i usiłowaniem zabójstwa, Julian powoli dochodził do wniosku, że musi poznać swoje pochodzenie, które nie do końca było mu znane. Posiadał niewiele informacji o swoich rodzicach, krewnych, przodkach. Zaczął tworzyć drzewo genealogiczne swojej rodziny. Podziwiałam go za determinację, upór i ogromne zaangażowanie w poznanie prawdy o swoich korzeniach. 
W powieści poznajemy bliżej również dwie istotne osoby: policjanta - Sławka Zapalskiego oraz panią adwokat: Eleonorę Kwiecień, które pomagały Julianowi w śledztwie i dojściu do prawdy o jego życiu. Dowiadujemy się sporo o pracy zawodowej tej dwójki, natomiast nie ujawniono ich życia osobistego, rodzinnego. Na pewno odegrali ważną rolę w całej historii i bardzo pomogli Julianowi w trudnych dla niego momentach. Z pasją i pełnym oddaniem poświęcili się dochodzeniu i rozwikłaniu tej niesamowitej zagadki.

"Successio" to świetny i bardzo dobrze napisany kryminał. Zauważa się ogromną wiedzę autora w pewnych poruszonych w powieści sprawach. Wszystko jest idealnie dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Nawet nie przeszkadzała mi mała czcionka, co zawsze stanowiło to dla mnie problem i uważałam za minus książki. W tym przypadku nie zwracałam na to uwagi, tak bardzo pochłonięta byłam przedstawioną opowieścią. W połowie książki było już wiadomo, kto chciał pozbawić życia głównego bohatera, jednak pozostawało pytanie: dlaczego? Od tego momentu autor stopniowo ujawnia wydarzenia z przeszłości Juliana, jego pochodzenie, informacje o przodkach. Zostaje wpleciony wątek religijny. Pojawiają się pewne symbole, daty, elementy, języki starożytne, znaczenie słowa "successio", miejsca, legendy. Czytałam z ogromną ciekawością i zaczęłam się zastanawiać, czy pewne opisane wydarzenia i szczegóły są fikcją, czy może w jakimś stopniu są prawdziwe. Dlatego po skończeniu powieści, postanowiłam zagłębić się w temat i poszperać trochę w internecie. I znalazłam sporo ciekawych informacji. Ta książka mnie na tyle zaintrygowała, że nie mogę przestać o niej myśleć już od kilku dni. Dostrzegłam pewne podobieństwo do książek napisanych przez Dana Browna. Zatem jego wielbicielom na pewno do gustu przypadnie "Successio".

Jestem pod ogromnym wrażeniem kryminału "Successio", który wywołał we mnie mnóstwo skrajnych emocji. W pewnych momentach ogarniał mnie strach i niepokój, pojawiały się też współczucie, żal, zdziwienie, szok, złość, zaciekawienie, poruszenie, a nawet łzy. Zakończenie jednocześnie mnie zaskoczyło, jak i wzruszyło. "Successio" to rewelacyjna i niesamowita powieść, którą zdecydowanie polecam!


" - Tak to jest - konkludował. - Może się okazać, że jesteś życiowym saperem. 
Popełnisz jeden błąd i nie będzie drugiej szansy.
- Może i prawda - odpowiedział Julian. - Ale gorzej jest, jak jesteś saperem z dziewięcioma życiami. Popełniasz błąd za błędem, myślisz, że już coś wiesz, a życie znowu wybucha ci w rękach. 
Josh pokiwał w zadumie głową i pogładził długą brodę.
- A ty, Julianie? - zapytał, sięgając po butelkę.
Julian spojrzał na niego pytająco.
- No powiedz, jakie nieszczęście ciebie sprowadziło na kraj ziemi? - sprecyzował Josh. - Bo widzisz, 
tutaj nie przyjeżdża nikt bez powodu. To nie jest miejsce wyboru, to miejsce zesłania."


Tytuł : "Successio"
Autor : Dawid Niemiec
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 386


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



czwartek, 7 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Element układanki - H. Szemar





"Ela z całego serca pragnęła otrząsnąć się ze stanu, w jakim znajdowała się obecnie.
Była na granicy, dzielącej normalne życie i zdrowy rozsądek od depresji.
Zdawała sobie z tego sprawę i każdego dnia była wdzięczna siłom wyższym i swojej woli,
że zdołała się podźwignąć do w miarę normalnego funkcjonowania.
O ile można było tak nazwać jej obecną wegetację, 
bo przecież zaniedbywała od dwóch tygodni zajęcia w centrum, męża i przyjaciół."


"Element układanki" to powieść kryminalna, której zarówno okładka, jak i tytuł przyciągnęły moją uwagę. Szczerze mówiąc, byłam bardzo ciekawa lektury tej książki i nie mogłam doczekać się chwili, kiedy zacznę ją czytać. Cieszę się, że miałam możliwość zapoznania się z jej treścią jeszcze przed premierą. To bardzo dobry kryminał, poruszający kilka istotnych tematów dotyczących m.in.: przyjaźni wystawionej na próbę, nietolerancji, braku akceptacji, odrzucenia przez społeczeństwo, niespodziewanej śmierci, nienawiści, chęci zemsty, miłości, relacji międzyludzkich i braku zaufania. Ponadto uświadamia, że przeszłość lubi powracać w najmniej spodziewanym momencie i wywrócić dotychczasowe życie do góry nogami.

Elżbieta i Stefan są szczęśliwym i kochającym się małżeństwem od kilku lat. Ona jest atrakcyjną i wrażliwą kobietą, pisarką, udzielającą się charytatywnie oraz prowadzącą zajęcia ze stylów literackich. On natomiast jest lekarzem sądowym, który z zaangażowaniem wykonuje swoją pracę. Nagle ich spokój zostaje zakłócony. W krótkich odstępach czasowych giną trzej mężczyźni, z którymi Elżbieta miała dobre, a nawet przyjacielskie relacje. Pierwszą ofiarą jest jej były menedżer, drugą - właściciel galerii, z którym spotykała się w poniedziałki, a trzecią - student, uczęszczający na jej zajęcia. Każdy z zamordowanych, na klatce piersiowej miał namalowany niebieską farbą symbol. Ponadto przy denatach znajdywano kartki maszynopisu, zawierające najprawdopodobniej fragmenty jakiejś książki. Śledztwo w sprawie popełnionych morderstw prowadzi Artur - detektyw i przyjaciel Stefana. Wszystkie dotąd pozyskane dowody świadczą niestety o winie Elżbiety, która odpiera kierowane w jej stronę zarzuty.

Co tak naprawdę łączyło Elżbietę z trzema ofiarami? Czy rzeczywiście to ona była winna popełnionych zbrodni? Co oznaczały symbole malowane na ciele ofiar? Kto chciał zniszczyć życie pisarki i jej męża? Czy dojdzie do kolejnego morderstwa? Jak potoczą się dalsze losy Elżbiety?

"Element układanki" to książka, którą przeczytałam w niespełna trzy godziny. Zawiera świetną, dobrze skonstruowaną fabułę, która wciąga od pierwszej strony. Przedstawia losy bohaterów w chwili obecnej, a także sprzed kilkunastu lat. Każda z ukazanych postaci jest bardzo dobrze scharakteryzowana, poznajemy ich życie rodzinne oraz zawodowe. Wszystko jest idealnie dopracowane. Powieść w przeważającej części jest w formie opisowej, rzadko pojawiają się dialogi. W pewnych momentach troszkę to przeszkadzało, a nawet niekiedy stawało się męczące i ciężkie, ale widocznie taki miał być jej zamysł. Podzielona jest na ponad pięćdziesiąt rozdziałów, co niewątpliwie ułatwiało czytanie. Ponadto zwróciłam uwagę na grubszy papier, do którego na początku nie mogłam się przyzwyczaić. Przewracając kartkę, miałam wrażenie, że skleiły się strony i wracałam do poprzedniej, żeby się upewnić, czy rzeczywiście tak jest. Na pewno, zarówno przedstawiona historia, jak i tytuł powieści oraz okładka są ze sobą spójne i idealnie współgrają. 

Autorka stopniowo ukazuje poszczególne etapy życia bohaterów. Każdy z nich skrywa jakieś tajemnice, z którymi niechętnie się dzieli, bo albo nie ma takiej potrzeby, albo obawia się ich wyjścia na światło dzienne, a co za tym idzie wszelakich konsekwencji. Przyznaję, że w połowie książki byłam niemal pewna, kto pozbawił życia trzech mężczyzn i jaki miał w tym cel. Jak się potem okazało, bardzo się myliłam. To świadczy tylko o tym, że powieść jest naprawdę porządnie napisana. Nie należy ona do lekkich i przyjemnych, głównie ze względu na dokonane zbrodnie i motywy, jakimi kierował się morderca. Zakończenie mnie totalnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. 

"Element układanki" to powieść pełna tajemnic, wywołująca emocje i skłaniająca do refleksji. Uświadamia, że życie każdego z nas jest w pewnym sensie układanką, składającą się z wielu elementów. I kiedy zabraknie jednego z nich, to wszystko nagle zaczyna się sypać. Życie to poszczególne etapy, a w każdym z nich mają miejsce różne wydarzenia. Czasem jedno z nich sprawia, że nasze życie ulega znacznej zmianie, a nawet całkowitemu zniszczeniu. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy i kiedy przeszłość zapuka do naszych drzwi...


"Śmierć jest po to, by człowiek zrozumiał swoją małość. 
I po to, by uświadomił sobie swoją wielkość. 
Bo zostawia po sobie tylko pustą przestrzeń i brak głosu w eterze. 
Bo zostawia wielkie cierpienie wśród tych, których opuszcza. 
A opuszczając ich, skazuje siebie na powolne zapomnienie."


Tytuł : "Element układanki"
Autor : Hanna Szemar
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 192


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.