"(...) Oddech tworzy życie. Oddech jest życiem.
A mnie najlepiej smakuje wstrzymywanie oddechu."
Marta do dwudziestosześcioletnia kobieta, matka dwóch cudownych
dziewczynek i żona prawnika. Wydawać by się mogło, że jest spełniona i
szczęśliwa. Jednak to tylko złudzenie. Marta nie potrafi się uśmiechać,
cieszyć się chwilą i czerpać radość z tego, co ma. Po odprowadzeniu
dziewczynek do przedszkola, robi zakupy, po czym udaje się do domu,
gdzie sprząta i gotuje - i tak każdego dnia. Przecież musi zadowolić
męża, który nierzadko ją obraża, ubliża jej i krytykuje. Ale ona go
kocha i nie zostawi go dla dobra córek, dla których chce pełnej rodziny.
Ale gdy pewnego ranka mąż wymierza kobiecie policzek, a następnie
upadłej zadaje mocny cios w brzuch, do Marty dociera, że to koniec, że
musi uciekać i chronić siebie oraz dziewczynki. Pakuje zatem walizki i
wraz z córeczkami udaje się pociągiem do domu rodzinnego. Do matki,
która mimo upływu czasu nadal opłakuje zaginięcie męża lubującego się w
alkoholu i mającego ciężką rękę. Do miejsca, które
przypomina tamten zimowy czas sprzed lat, dający z jednej strony ulgę, a
z drugiej rodzący niepokój... Wraca przeszłość, wracają wspomnienia i
powraca on...
Moje pierwsze spotkanie z piórem
Łucji Wilewskiej okazało się wyjątkowo udane, o czym świadczy fakt, iż
książkę pochłonęłam w jedno wtorkowe przedpołudnie. Ukazana opowieść
niesamowicie mnie porwała i wciągnęła w wir zdarzeń, emocji,
niedopowiedzeń oraz domysłów. Nie potrafiłam się oderwać, pragnąc czym
prędzej odkryć pojedyncze karty układanki rodzinnej, ale też poznać
zakończenie owej historii. Historii o podłożu obyczajowym stanowiącej
kompozycję elementów zagadki kryminalnej, nuty romansu oraz namiastki
nadzwyczajnych fluidów, które zdecydowanie najbardziej mnie
zaabsorbowały i w pełni skupiły moją uwagę. Historii intrygującej,
nostalgicznej, nieoczywistej i będącej paletą rozmaitych emocji.
Emocji,
których doświadczałam już od pierwszej strony, począwszy od solidnego
wzburzenia wywołanego biernym zachowaniem głównej bohaterki względem
męża oraz jego nieakceptowalnym postępowaniem (życzenia męża były dla
mnie nie do przyjęcia, przykłady: żona ma używać konturówki, nosić tylko
spódniczki, gotować tylko obiady tradycyjne, usługiwać, a po
przebudzeniu ma być już umalowana i gotowa!), poprzez podekscytowanie
sytuacjami metafizycznymi, które wprost uwielbiam, po ogromne
zafrapowanie motywem śledczym, jakże
nieprzewidywalnym i przyjmującym dość zaskakujący finał. Aczkolwiek to
nie uczucia górują w trakcie chłonięcia owej powieści, a niezwykły
klimat, który hipnotyzuje, wzbudza ciekawość i chwilami nawet wyzwala
lekkie napięcie.
Niepokojąca, duszna i
przytłaczająca atmosfera w jednym z krakowskich mieszkań, namiętność
otulająca dwoje ludzi, którzy spotkali się przypadkiem, ciemny i mroczny
las będący świadkiem niejednej sceny i skrywający wiele tajemnic,
przeznaczenie ratujące życie i będące początkiem czegoś pięknego,
enigmatyczna postać pewnej siostry zakonnej, przerażające wizje i
nierealne obrazy, przemawiające zjawy i duchy dające znać o swej
obecności w poszczególnych miejscach oraz jezioro, którego tafla odbija
złote promyki słońca, a mętna woda i głębokie dno skrzętnie coś
zatajają. Aura wypływająca z kart powieści niewątpliwie
wpływa na wyobraźnię, powoduje szybsze bicie serca i pozostawia po
sobie ślad w myślach.
"Ważki na kostce
lodu" to historia o przemocy psychicznej i fizycznej, obawach przed
odejściem od tradycyjnego modelu rodziny, który nie akceptuje rozwodów, w
którym żona zajmuje się dziećmi, domem i usługiwaniem mężowi, aby nie
dawać mu powodów do kłótni i niezadowolenia. O zagubieniu, samotności,
poskramianiu swych pragnień, niepewności siebie i skrytości. O uldze po
stracie bliskiej osoby, która znęcała się nad rodziną, ale jednocześnie o
pragnieniu jej odnalezienia i dotarcia do prawdy. O uległości,
bierności i godzeniu się na poniżanie. O poszukiwaniu czegoś nowego,
ciekawszego, a może nawet lepszego. O potrzebie wyjątkowych i nieznanych
doznań. O odnalezieniu swych usilnie skrywanych uczuć, przeznaczeniu,
wyjawieniu prawdy niszczącej latami, rezygnacji z tego, co było i daniu
szansy temu, co być może. Bo każdy zasługuje na szczęście, trzeba dać mu
tylko szansę. I wreszcie o tym, że to, co niewidzialne istnieje i że
czasem warto posłuchać tajemniczego głosu.
"Ważki
na kostce lodu" to frapująca, zajmująca, porywająca i tajemnicza
opowieść, która zabiera w nurtującą podróż po meandrach uczuć zwykłej
kobiety, po świecie znajdującym się po tej drugiej stronie i
przybliżającym swe tajniki oraz na ciemną i trudną emocjonalnie wyprawę
na dno jeziora... Serdecznie polecam - wrażenia gwarantowane! To jak,
dasz się namówić?
"(...) Chciałabym wejść na parapet i rozłożyć ręce.
Dać się ponieść wiatrowi, niech zaniesie mnie tam, skąd pochodzę.
Skąd naprawdę przyszłam.
To tutaj to nie jest moje miejsce."
Tytuł: "Ważki na kostce lodu"
Autor: Łucja Wilewska
Autor: Łucja Wilewska
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 2018
Ilość stron: 336
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowa
Jestem już po lekturze tej książki i przyznam, że bardzo mi się podobała. 😊
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńKoniecznie będę musiała przeczytać :) W dodatku okładka jest śliczna :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Koniecznie! Zgadzam się :)
UsuńNie czytałam tej książki. Z chęcią nadrobię zaległości bo wydaje się ciekawa :) pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGorąco polecam <3
UsuńMam na półce, czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnej lektury <3
UsuńKsiążka porusza trudne tematy. Bardzo chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńWspaniale <3
UsuńBardzo ciekawa propozycja, a sam tytuł przyciąga od razu!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie, jest bardzo tajemniczy :)
Usuń