"Rozkładasz nogi, zamykasz oczy i próbujesz odpłynąć. Widzisz ocean pokryty taflą lodu.
Jesteś zupełnie sama. Jeśli po przebudzeniu wątpisz, czy w ogóle spałaś,
a patrząc w lustro, zastanawiasz się, czy ta wyblakła twarz należy do ciebie,
zostaje ci na pocieszenie motto
a patrząc w lustro, zastanawiasz się, czy ta wyblakła twarz należy do ciebie,
zostaje ci na pocieszenie motto
ciotki Aurelii: Możesz być szczęśliwa z każdym mężczyzną, pod warunkiem że go nie kochasz..."
Piękna, ciepła, klimatyczna i w stonowanych barwach okładka oraz
intrygujący i budzący nutkę tajemniczości opis fabularny z pewnością
zachęciły mnie do sięgnięcia po powieść "Przebudzenie Lukrecji" i tym
samym zaznajomienia się z jej zawartością. Do wyboru owej książki bez
wątpienia skłoniły mnie również inne elementy. Po pierwsze ciekawość
poznania wydawanych przez nowe wydawnictwo na rynku publikacji. Po
drugie informacja, iż wspomniana pozycja jest nie tylko debiutem
autorki, ale też pierwszym tomem cyklu. A po ostatnie, notka porównująca
tę opowieść do znanych i zapewne przez wielu lubianych przygód Bridget
Jones. Ogromnie mnie intrygowało owe odniesienie, musiałam się zatem
przekonać, ile w tym prawdy. Czy "Przebudzenie Lukrecji" okazała się
zajmującą i porywającą powieścią? Jakie są moje wrażenia po jej
lekturze? Zapraszam na recenzję.
Laura Adori - autorka cyklu powieści o przygodach Lukrecji. Miłośniczka zmysłowej kuchni, intensywnych smaków i żywiołowych ludzi. Urodziła się w Warszawie, dużo podróżowała po Europie, mieszkała m.in. we Włoszech. Po latach powróciła do kraju dzieciństwa, zajęła się smakowaniem życia i opisywaniem swoich przygód. Jej doświadczenia stały się inspiracją dla serii powieści o losach Lukrecji. Książka "Przebudzenie Lukrecji" otwiera ten cykl. (źródło: okładka książki)
"Przebudzenie
Lukrecji" to powieść napisana lekkim, czasami poetyckim, a niekiedy
wulgarnym językiem (o łagodniejszym zabarwieniu). Wzbudziła we mnie
bardzo ambiwalentne uczucia. Subtelna i ciepła oprawa moim zdaniem
zaprzecza zawartości, która z pewnością nie szczyci się delikatnością.
Powód? Mnóstwo seksualnych i intymnych kontekstów, w odniesieniu do
różnych aspektów życia, a nawet do jedzenia (bywało to chwilami
niesmaczne). To historia po trosze refleksyjna, z niejednym poradnikowym
przesłaniem, nierzadko nużąca, zupełnie niewciągająca i niefrapująca na
tyle, abym zechciała sięgnąć po kolejną część serii o przygodach
Lukrecji. Przeczytałam, poznałam, odłożyłam i to by było na tyle. Krótko
mówiąc, to niezobowiązująca i niewymagająca lektura
obyczajowo-poradnikowa, z lekko humorystyczną i ironiczną tonacją.
Laura Adori - autorka cyklu powieści o przygodach Lukrecji. Miłośniczka zmysłowej kuchni, intensywnych smaków i żywiołowych ludzi. Urodziła się w Warszawie, dużo podróżowała po Europie, mieszkała m.in. we Włoszech. Po latach powróciła do kraju dzieciństwa, zajęła się smakowaniem życia i opisywaniem swoich przygód. Jej doświadczenia stały się inspiracją dla serii powieści o losach Lukrecji. Książka "Przebudzenie Lukrecji" otwiera ten cykl. (źródło: okładka książki)
Lukrecja
to niespełna czterdziestoletnia singielka, od lat przebywająca we
Włoszech, mieszkająca samotnie i pracująca w korporacji. Kobieta nie
ułożyła sobie dotąd życia u boku mężczyzny, bowiem zawsze trafiała na
nieodpowiednich samców. W pewnym momencie zaczyna sobie uświadamiać, że
życie nie polega tylko na tym, aby piąć się po szczeblach kariery i dążyć do
satysfakcji zawodowej i że zaczyna jej brakować stabilizacji rodzinnej.
Powroty do pustego domu, niemożność spędzenia wieczoru przy lampce wina z
ukochanym oraz poczucie osamotnienia i braku bezpieczeństwa, a także
wzmożone pragnienie zaznania miłości wpływają poniekąd na jej
samopoczucie i jednocześnie chęć zmiany. Lukrecja coraz częściej
zastanawia się nad powrotem do Warszawy, a w tymże przekonaniu utwierdza
ją przypadkowe spotkanie tajemniczej tarocistki, która przepowiada jej
spotkanie miłości życia w rodzimym kraju. Czterdziestolatka pod wpływem
impulsu decyduje się opuścić Włochy. Składa wypowiedzenie w
dotychczasowej firmie, pakuje kilkuletni dorobek i wraca do stolicy.
Początkowo zajmuje pokój u swej najlepszej przyjaciółki Wery, przechadza
się ulicami Warszawy i próbuje odnaleźć swoją drogę w życiu. Każdego
poranka udaje się do ulubionej kawiarni, aby móc podelektować się
smakiem espresso z cynamonem. Pewnego dnia dostrzega przystojnego
mężczyznę, który budzi w niej skrywane uczucia. Jej codzienne wyjścia do
kawiarni stają się zatem jeszcze bardziej wyczekiwane, ekscytujące i
pełne nadziei na kolejne spotkanie z nieznajomym...
"Przebudzenie
Lukrecji" to powieść, której lektura przebiega w ekspresowym tempie,
przede wszystkim za sprawą lekkiego stylu i sporej czcionki, a także
specyficznego rozkładu tekstu na stronie. I niewątpliwie można ją
pochłonąć w zaledwie parę godzin, a mnie zajęło to aż dwa dni. Dlaczego?
Podzieliłam bowiem książkę na dwie części. Pierwsza połowa jest
stonowana, wyciszona, skupiona na opisach będących kumulacją przemyśleń,
dygresji, retrospekcji i rozważań głównej bohaterki, wzbogacona o
poradnikowe przekazy i sentencje. Akcja przebiega spokojnie, chwilami aż
za bardzo, co prowadziło do momentów znużenia i kompletnie nie
zachęcało do jej kontynuowania. W moim odczuciu historia za nadto się
dłużyła, dając wrażenie przeciągania, aby tylko zapełnić kartki. To
tylko moje subiektywne zdanie. Nie tego oczekiwałam i być może dlatego
też odebrałam ją w taki, a nie inny sposób. Jednak ja zawsze daję szansę
powieści i tak łatwo się nie poddałam, dlatego też trwałam dalej w tej
historii. Zresztą miałam poniekąd nadzieję na rozwój fabuły, jej szybszy
przebieg i jakieś elementy zaskoczenia. I cóż. Tych ostatnich nie
doświadczyłam, ale rzeczywiście druga połowa książki była znacznie
ciekawsza, pełniejsza i żywsza. Opowieść nabrała poniekąd rumieńców,
pozostawiając bladość za sobą. Cudowne rady ciotki Aurelii,
humorystyczne wstawki, większa dawka dialogów (choć nierzadko zbędnych,
trywialnych i nic niewnoszących do treści) i, co najważniejsze,
intensywność smaków dań serwowanych przez Lukrecję (nieustannie byłam
głodna i powstrzymywałam się przed atakiem na zawartość lodówki), zapachów
owych potraw oraz barw i woni rozmaitych kwiatów (np. osteospermum,
hiperricum, tulipan, anemon). Wreszcie coś się działo, pojawiły się nowe
wątki, nowe postacie... Aczkolwiek, ani mnie szczególnie to nie
zaaferowało, ani nie oczarowało, ani nie wzbudziło głębszego
zaangażowania. Albowiem zaczęłam czuć irytację związaną z ciągłymi
nawiązaniami do seksu, intymnych części ciała, zarówno tych zewnętrznych
(np. pupa), jak i wewnętrznych (np. macica). Nawet w potrawach
upatrywano się podtekstów seksualnych. Ileż można. Przyjaciółki
singielki na okrągło nawijały tylko o mężczyznach, ich walorach bądź ich
braku, oceniając ich przez pryzmat prezentowanych sylwetki i profilu,
debatowały o intymnych potrzebach, kobiecych atutach i kompleksach. Co i
rusz nachodziła mnie myśl, czy naprawdę czterdziestoletnie kobiety nie
preferują innych tematów do rozmów? Seks to było przewodnie i chyba
jedyne zagadnienie podejmowane przez nie w jakiejkolwiek ich wzajemnej
korespondencji. Atutem na pewno jest zakończenie, którego nie sposób
przewidzieć, bez dwóch zdań. Natomiast nie szokuje i nie wyzwala
niesamowitych emocji, a ponadto nie jest na tyle interesujące, ażeby
niecierpliwie wyczekiwać drugiego tomu i dalszych losów bohaterów.
Właśnie,
postacie... Główną rolę odgrywa Lukrecja - kobieta dojrzała (pod
względem wieku na pewno), idealna kucharka wymyślająca coraz to nowe
dania, którymi ma zamiar się dzielić i w tym celu realizuje pewien plan,
pasjonatka kwiatów, zwolenniczka ćwiczeń oddechowych i brzuszków oraz
miłośniczka espresso z cynamonem. Sprawia wrażenie osoby samotnej,
żyjącej złudzeniami i wyobrażeniami, czasem ulegającej szaleńczym
impulsom. Córka bezkompromisowej matki, uczciwa przyjaciółka i kochająca
oraz wierna partnerka. Skryta, zakompleksiona, niepewna siebie, naiwna,
niezdecydowana, nieprzyjmująca prawdy do wiadomości, oszukująca samą
siebie, czasem upatrująca rozwiązań problemów czy odpowiedzi na
nurtujące ją pytania w tarocie. Lukrecja zawsze może też liczyć na
wsparcie i bezinteresowną pomoc swych powierniczek: szczerej i
bezpośredniej Wery oraz przebojowej Claudynki. Na horyzoncie pojawiają
się też mężczyźni, dodający nieokreślonego do końca smaczku i swego
rodzaju pieprzyku - bez nich byłoby nudno, a mianowicie entuzjastyczny,
konkretny, lubujący podróże i jedzenie Julian oraz egoistyczny, niekiedy
mentalnie nieobecny, nieszczery i niezwykle szybki w wielu sprawach
(intymnych też) Cezary, a także inni (w tym Konstanty), o których nie za
bardzo można się wypowiedzieć z racji ich niedokładnego poznania
(bynajmniej po lekturze pierwszego tomu). Nie powaliły mnie ich
osobowości i nie zapałałam do nich sympatią. Swym zachowaniem i
postępowaniem wyzwalali irytację. Wydali się obłudni, skupieni na sobie,
nieliczący się z uczuciami innych, wykorzystujący dobroć i infantylność
współtowarzyszy. A! Zapomniałabym, jest jeszcze znikoma rola pewnego
stomatologa o jakże wspaniałym imieniu i jeszcze lepszym nazwisku.
Teofil Byczko! Jestem pod wrażeniem doboru, popularnych w
niegdysiejszych latach, imion ukazanych bohaterów - i w żadnym wypadku
to nie jest z mojej strony ironia. Wspaniały pomysł! Niemniej jednak
raczej nie jestem zainteresowana dalszymi losami bohaterów.
Cytaty:
"(...) Gdybym była pociągiem, mogłabym przynajmniej czuć się jak spóźniony ekspres.
A jestem samotną kobietą w przededniu okrągłych urodzin i prędzej się wykoleję na cenach kremów,
niż cokolwiek opóźnię."
niż cokolwiek opóźnię."
"(...) Każda kobieta po kilku kursach samorozwoju wie o tym, że tajemnica młodości polega na tym,
by nie dać zawładnąć się uczuciom, z którymi nie jest nam do twarzy.
by nie dać zawładnąć się uczuciom, z którymi nie jest nam do twarzy.
Ale jak wznieść się ponadto, gdy jedyne, co czujesz, to lęk przed opadaniem?
Zaraz stanę się kobietą po czterdziestce.
Przypudrowaną swoim słodko brzmiącym imieniem - Lukrecja."
"W życiu jest tak samo jak w pociągu. Albo się podkurczysz, albo rozprężysz i zagarniesz przestrzeń."
"(...) Nie patrz na to, co odeszło, bo nie zauważysz tego, co ma nadejść."
"(...) Przyszłość należy do tych, którzy potrafią używać emocji dla własnego dobra.
W końcu rzeczywistość jest tylko taka jak nasza jej interpretacja.
Czas zacząć się śmiać ze swoich tinderowych klęsk."
"(...) Kto wie, czy poczucie bezsensu nie bierze się z tego, że zamiast otworzyć się
na całą lawinę uczuć, na euforię i strach, podniecenie i niepewność,
blokujemy wszystko, co nieprzyjemne.
Dajemy się zamrozić, żeby przetrwać w mechanice powtarzających się dni.
Wypierając lęk, dusimy radość. Obojętniejemy. Będzie, co ma być. Niech wszystko płynie."
"- Pompon u kobiety to dodatkowy narząd zmysłu. Nie uważasz?
Oczywiście w wymiarze symbolicznym. Jak unerwiona czułka na głowie owada.
Taki receptor dotyku, węchu, smaku. To sygnał, że kobiety chcą znów więcej czuć.
Że znów chcą kochać..."
"- (...) Podobno jak masz psa, otwierasz się na prawdziwe uczucia.
A jak się otworzysz, to przyciągniesz wreszcie kogoś, kto też jest otwarty."
"(...) odpuść sobie nadzieję na bycie poruszoną i rusz się sama tam, gdzie lubisz?"
"(...) - Jestem katastrofą! Claudynka ma rację, mam jakiś konflikt wewnętrzny. Albo i zewnętrzny.
I na pewno macicę odłączoną od serca, a może nawet kaczy kuper."
"Praca to wszystko, co robię, myślę, mówię i co zamierzam.
Pasja jest tym, co sprawia, że coś robię, myślę, mówię, że czegoś pragnę.
Skoro praca jest pasją, nigdy nie jestem w pustce, zawsze idę ku pełni."
"Kiedy już zdobędziesz to, za czym gnałaś, zaczynasz myśleć o każdym detalu,
który tworzy twój świat wypełniony nową zdobyczą.
Jakbyś poszczególne chwile nowego życia chciała wcisnąć na medalowe podium.
Ten stan podniosłości i towarzyszącego mu odrealnienia wypełnia ciało, zalewa myśli.
Traci się przez to czujność."
Tytuł: "Przebudzenie Lukrecji"
Autor: Laura Adori
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 2017
Oprawa: miękka
Autor: Laura Adori
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 2017
Oprawa: miękka
Ilość stron: 320
Kategoria: literatura obyczajowa
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Lubię serię o Bridget Jones, więc może pod tym względem książka by mi odpowiadała. Ale z kolei nadmierne przeseksualizowanie to już nie jest zaleta :/ Szkoda! A imiona bohaterów też bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńMarta
Też tak uważam :) Imiona są świetne! :)
UsuńDawno nie czytałam takich lekko humorystycznych powieści obyczajowych, więc może się na nią skuszę, mimo że jak sądzę - na długo w pamięci raczej nie zostaje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com
W pamięci zdecydowanie nie zostaje na długo. Niewymagająca lektura. Przeciętna bardzo. Jeśli się podejmiesz lektury, podziel się proszę swymi wrażeniami :)
UsuńMimo iż nie wszystko ci sie podobało w tej książce, to udało ci się mnie nią zaintrygować. :)
OdpowiedzUsuńHa ha :) Rozumiem :)
UsuńPiękna okładka <3
OdpowiedzUsuńPrawda :)
UsuńNiebawem zabieram się za czytanie tej książki. :)
OdpowiedzUsuńO! Czekam zatem na Twą opinię :)
Usuńpisanyinaczej.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDoskonała recenzja. Będę tutaj powraca.
Cóż, nie uważam, aby była doskonała, ale dziękuję :)
UsuńChciałabym poznać.
OdpowiedzUsuń