czwartek, 14 lipca 2016

Akrobaci - Z. Mossakowska




We współczesnym świecie, zazwyczaj kontaktujemy się za pomocą telefonów, internetu, wysyłając smsy, mmsy, wiadomości e-mail, poprzez skype'a, połączenie telefoniczne itp.. Większość z nas zapomniała zapewne, że jeszcze kilkanaście lat temu, najczęstszą formą kontaktu było pisanie listów. Na urodziny czy święta wysyłaliśmy kartki, wybierając te najładniejsze i najodpowiedniejsze. Obecnie niestety częściej składamy życzenia za pomocą smsów czy na FB lub innym portalu społecznościowym. Zajmuje to chwilę, a także szybciej wiadomość dociera do odbiorcy. Listy i kartki były wartościowszą formą przekazu, komunikacji. Poświęcaliśmy im bowiem więcej naszego czasu. Ażeby napisać do kogoś list, skupialiśmy się na doborze odpowiedniej papeterii, koperty, a nawet znaczka, ale przede wszystkim musieliśmy znaleźć czas na jego odręczne zredagowanie, bardziej skupić się na słowach, uczuciach. Najpiękniejsze było jednak oczekiwanie na odpowiedź, której czas się wydłużał, tym bardziej, że wysyłane były pocztą tradycyjną. A kiedy już go otrzymaliśmy, siadaliśmy wygodnie na kanapie czy fotelu i pochłanialiśmy jego treść. Sama mam mnóstwo listów, kartek, otrzymywanych od krewnych, znajomych, przyjaciół. Wszystkie do tej pory przechowuję w oddzielnym pudełku. Mają dla mnie ogromne znaczenie i wartość. Uwielbiam czasem do nich wracać, czytać ponownie. Ich zbiór jest piękną pamiątką oraz cudownym wspomnieniem minionych lat.

"Jestem akrobatą i mam niesprawne ciało. Tak na dobre.
Co oznacza, że nigdy nie będę chodził. Nie tylko tak jak wcześniej, czyli jak cyrkowiec. 
Po linie, równoważni albo po barierce. Nie, ja nie będę chodził wcale. Nie stanę w pozycji pionowej, na dwóch nogach. Moje stopy mnie nie podeprą. Nie poczuję ani tych nóg, ani tych stóp, 
ponieważ moje czucie kończy się mniej więcej na splocie słonecznym. 
Dobrze, że pozostał mi ten splot. Słoneczny.
Istnieją teorie twierdzące, że splot słoneczny jest jednocześnie odbiornikiem i nadajnikiem 
łączącym jednostkę - czyli człowieka - ze wszechświatem. 
Jest rodzajem czułej membrany reagującej na drgnienia cząsteczek kosmosu. 
Czułej, inaczej drażliwej.
O, tak. To na pewno."

"Akrobaci" to opowieść o relacji kilkunastoletniego, wrażliwego chłopaka - Antka z jego młodą ciotką - Heleną. Gdyby nie ona, Akrobata najchętniej nie wychodziłby z domu, a cały czas spędzał w swoim pokoju, oglądając filmy, przeglądając strony w internecie, a nawet patrząc w sufit. Nela jest samotną kobietą, która niestety nie ułożyła sobie życia. Jej związek z żonatym mężczyzną nie przetrwał. Kochała go, walczyła o niego, planowała z nim przyszłość, ale nie udało się, co bardzo przeżyła. Poświęciła się zatem opiece nad Antkiem, pomagała jego matce czyli swojej przyjaciółce. Pewnego dnia wpadła na pomysł o stworzeniu Firmy Listowej Przyjaciel, której działalność polegała na utrzymywaniu korespondencji, a adresatami byli ludzie, którzy potrzebowali kontaktu poprzez pisywanie listów. Usługa była płatna, świadczona według określonego cennika, taryfy. Zgłosiło się mnóstwo osób, Nela z Antkiem otrzymywali sporo listów. Kobieta nagrywała odpowiedzi na dyktafon, a Akrobata je przepisywał. Z czasem zaczął dopisywać stworzone przez siebie zdania, a następnie samodzielnie odpisywał na niektóre listy. W ten sposób wspólnie przywrócili obumarły już zwyczaj pisania listów.

Czy ich Firma Listowa Przyjaciel nadal będzie cieszyć się powodzeniem? Kto najczęściej pisze do Przyjaciela? Jakie historie ludzi zawierają listy? Czy Przyjaciel będzie w stanie pomóc tym ludziom? Jak potoczą się dalsze losy Akrobaty i jego ciotki Neli?

"Jest taka stara piosenka, śpiewała ją Marlena Dietrich. 
Ich bin von Kopf bis Fuss auf Liebe eingestellt. 
Po polsku: Jestem od stóp do głów nastawiona na miłość.
To właśnie o mojej cioci.
Jeżeli na całym bożym świecie istnieje ktoś zaprogramowany wyłącznie na miłość,
 jest nim właśnie ona. 
Mama twierdzi, że taka już się urodziła. I, co z kolei ja mogę potwierdzić, taka pozostała. 
Z miłością jako tematem nad tematy. Punktem, z którego wywodzi się świat. 
Racją, dla której jeszcze się kręci. Pozwolę sobie zacytować jej własne słowa: 
"Miłość jest jak czysta rzeka, która płynie bez względu na to, jacy ludzie chcą się w niej zanurzyć. 
To, że jedni wniosą brud, a drudzy z nurtem popłyną, wcale jej nie zmieni. 
Rzeka jest żywiołem dla samej siebie, pozostanie czysta."
Ktoś powiedziałby, że to szczyty naiwności.
Ktoś, ale nie piękna Helena."

Najważniejszym wątkiem powieści jest relacja łącząca Akrobatę z Nelą. Nastolatek zwraca się do niej per ciocia, ale tak naprawdę kobieta nie jest z nim spokrewniona, to przyjaciółka jego matki. Nela od zawsze im pomagała, głównie wspierała Marzenę w opiece nad Antkiem, który poruszał się na wózku inwalidzkim. Spędzała z nim mnóstwo czasu, poświęcała jemu swój wolny czas, prowadziła z nim rozmowy, które czasem ich oboje irytowały. Uwielbiali spacerować, a następnie wspólnie zajęli się ich małym "biznesem". Akrobata coraz częściej zaczynał spoglądać na ciotkę jako na piękną kobietę, podziwiał jej walory, uwielbiał wdychać zapach jej ciała w połączeniu z używanymi przez nią perfumami. Czasem odnosiłam wrażenie, że chłopak się w Neli zwyczajnie podkochuje, ale zdawał sobie sprawę z tego, że po pierwsze dzieli ich duża różnica wieku, po drugie to najlepsza przyjaciółka matki, a po trzecie on jest chory. Nastolatek przebywał w domu, zatem mnóstwo czasu spędzał serfując w internecie, oglądając filmy. Niekiedy odwiedzał go jedyny kumpel - Łukasz. Gdy zatem założona przez Nelę Firma Listowa Przyjaciel zaczęła działać i otrzymywali pierwsze listy, Akrobata bardzo się cieszył. Początkowo przepisywał nagrywane przez ciotkę odpowiedzi, a potem już sam na nie odpisywał, bez jej pomocy, a jedynie za akceptacją. We wszystkich jego odpowiedziach można było dostrzec ogromną dojrzałość, precyzyjność, zaangażowanie w każdą z przeczytanych historii. Istotne było to, że Nela i Antek poprzez listy, bardzo pomogli wielu ludziom, stali się ich powiernikami, przyjaciółmi. Przy pomocy słów przesyłali im mnóstwo ciepła i pozytywnej energii, a po pewnym czasie całe dobro, którym obdarowywali tych ludzi, wróciło do nich i zmieniło ich życie.

Najbardziej w powieści zaintrygowały mnie listy pisane do Przyjaciela oraz jego odpowiedzi, które są bardzo wzruszające, podejmują bardzo istotne tematy, problemy. Ludzie piszą nie tylko o swoich uczuciach, swoim życiu, ale przede wszystkim dzielą się dylematami, rozterkami, dotyczącymi utraconej miłości, choroby bliskiej osoby, opieki nad krewnym, która jest bardzo trudna i wyczerpująca, relacji międzyludzkich, ogromnej miłości babci do wnuka, który jest dla niej całym światem. Zazwyczaj pisane były przez osoby starsze, które pogubiły się w nowoczesnych technologiach, nie potrafią korzystać z telefonów komórkowych czy laptopów lub po prostu nie akceptują tego typu form komunikacji. Wszystkie są takie autentyczne, emocjonalne, poruszające, znaczące i ukazujące prawdziwe emocje. Jestem pewna, że będę wracać do czytania tych listów, po pierwsze dlatego, że lubię to robić, a po drugie, bo przekazują istotne wartości, które warto wnieść we własne życie i się nimi kierować.

Przyznaję, że odwlekałam moment napisania recenzji książki "Akrobaci". Nie dlatego, że jest zła czy że mi się nie podobała, wręcz przeciwnie. Jestem nią oczarowana, to powieść jedyna w swoim rodzaju, niepowtarzalna i wyjątkowa. Po prostu nie wiedziałam, czy będę  w stanie przekazać te wszystkie emocje i odczucia po jej przeczytaniu. Prawdą jest, że to proza, której się nie czyta, ją się konsumuje, smakuje i przeżywa. Powieść jest godna uwagi, zawiera przepiękną historię, przedstawioną w taki sposób, że nie można się od niej oderwać, a po jej odłożeniu nawet na chwilkę, człowiek nie przestaje o niej myśleć. Nie jest to łatwa lektura, wymaga skupienia i zaangażowania. W pewnych momentach ciężko się czyta, jednak nie zawiera zbędnych opisów, które mogłyby doprowadzić do znudzenia. Wzbudza ogromne emocje, czasem pojawia się uśmiech na twarzy, a innym razem łzy spływają po policzkach.

Prawdę mówiąc, nie miałam nigdy wcześniej styczności z twórczością autorki - Zofii Mossakowskiej. Jednak po lekturze książki "Akrobaci" wiem, że muszę to koniecznie nadrobić. To powieść niesamowita, ujmująca, mądra, niezwykła, refleksyjna, wymagająca, cenna, skłaniająca do myślenia, a przede wszystkim zawierająca niejedno głębokie przesłanie. Traktuje o przyjaźni, nieszczęśliwej miłości, trosce o drugiego człowieka, poświęceniu się dla innej osoby, nadziei oraz poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia. Książka ta na pewno zajmie szczególne miejsce w mojej biblioteczce. Serdecznie polecam i zachęcam do zapoznania się z historią ujętą w powieści "Akrobaci".


Tytuł : "Akrobaci"
Autor : Zofia Mossakowska
Wydawnictwo : JanKa
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 271



 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu JanKa.


wtorek, 12 lipca 2016

Jeden wieczór w Paradise - M. Majcher




"- Jesteś szczęśliwa? - powtórzyła pytanie Marianna.
Przyjaciółka nie odzywała się przez chwilę. Zastanawiała się, jak ująć w słowa swoje odczucia.
- Zdecydowanie jest mi lepiej teraz, kiedy jestem sama, niż gdy tkwiłam w nieudanym związku. 
Czy jestem szczęśliwa? A czym dla ciebie jest szczęście? 
Myślisz, że człowiek jest w stanie przeżywać szczęście bez doświadczania innych uczuć, 
takich jak, strach, gniew, złość czy poczucie krzywdy? 
Czy szczęście czuje się przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? 
Jeśli tym dla ciebie jest szczęście, nie, nie jestem szczęśliwa. 
Jak każdy człowiek mam też słabsze dni, kiedy ogarnia mnie bezsilność i odczuwam lęk
 przed nieznanym. Ale jeżeli pytasz, czy satysfakcjonuje mnie życie, jakie prowadzę, 
owszem, jestem zadowolona. Szczęście odczuwam... partiami."


Czasami wystarczy jeden wieczór, jedna chwila, a nawet sekunda, które mogą odmienić nasze życie, niekoniecznie na lepsze. Wszystko to, co dzieje się w naszym życiu ma jakiś konkretny, nie do końca sprecyzowany i określony cel. Zawsze coś dzieje się po coś. Pewne zaistniałe wydarzenia czy napotkane osoby pojawiają się w naszym życiu niekiedy po to, żeby nam coś uświadomić, pokazać, a także abyśmy, dzięki temu mogli zrozumieć i dostrzec, co tak naprawdę jest ważne i wartościowe. Zaczynamy wszystko szanować dopiero wtedy,  kiedy to stracimy. Nagle zdajemy sobie sprawę, że nie było przecież tak źle, że nie było zbytnich powodów do narzekań, że te problemy, które wydawały się nam wielkie i poważne, teraz, z perspektywy czasu są błahe i banalne. A tym bardziej cenimy nasze dotychczasowe życie, jakiekolwiek by nie było, w obliczu choroby i wiedząc, że być może nie zostało nam zbyt wiele czasu, tu, na ziemi.

Marianna Dulewicz to trzydziestosześcioletnia nauczycielka nauczania początkowego, żona i mama dwójki dzieci: piętnastoletniej Ani i pięcioletniego Mateusza. Z Pawłem są małżeństwem od piętnastu lat, pobrali się, kiedy kobieta zaszła w ciążę. Mężczyzna pracuje w banku. Właśnie nadeszły upragnione i wyczekiwane przez Mańkę wakacje, co oznacza dla niej aż dwa miesiące urlopu. Postanawia skupić się przede wszystkim na spędzaniu czasu z dziećmi oraz porozumieć się jakoś z nastoletnią córką, która zaczyna się buntować, a na dodatek przyszła do domu z kolczykiem w języku. Z Pawłem od dłuższego czasu im się nie układa, nic ich nie łączy. Mańka żali się któregoś dnia swojej najlepszej przyjaciółce Natalii. Ta proponuje Mariannie wspólne wyjście do klubu "Paradise", przecież tak dawno nie były razem na żadnej imprezie. Kobieta przystaje na pomysł Natalii. W pubie Mańka spotyka Konrada - swoją dawną miłość. Mężczyzna nadal jest bardzo przystojny, a jego widok wywołuje w kobiecie niesamowite uczucia. Tego wieczoru zaczyna się ich romans. Marianna jest szczęśliwa. Niestety, pewnego dnia Paweł dowiaduje się o zdradzie...

Jak zareaguje Paweł na zdradę żony? Czy Mańka nadal będzie się spotykała z Konradem? Czy ułoży sobie z nim życie? Czy Marianna wyjaśni dzieciom zaistniałą sytuację? Czy będzie mogła liczyć na ich zrozumienie? Co jeszcze wydarzy się w życiu Mańki? Z jakimi problemami będzie musiała się zmierzyć? Jak potoczą się jej dalsze losy?

"Jeden wieczór w Paradise" to literacki debiut Magdaleny Majcher - copywriterki i blogerki. Książka jest opowieścią o poczuciu osamotnienia w małżeństwie, o rutynie, radzeniu sobie z problemami życia codziennego, popełnianiu błędów, zdradzie, braku porozumienia między partnerami, pragnieniu bycia szczęśliwym i kochanym, przyjaźni, a także poszukiwaniu własnej drogi do bycia spełnionym. To powieść obyczajowa poruszająca wiele kwestii, z którymi może utożsamiać się część kobiet. Życie głównej bohaterki staje się przewidywalne i nudne. Ten sam mąż od piętnastu lat, z którym nie łączą jej już ani relacje emocjonalne, ani tym bardziej erotyczne. Nie potrafią ze sobą rozmawiać, mimo nawarstwiających się problemów. Wymieniają jedynie pojedyncze zdania w stylu: co na obiad? co u dzieci?. Mania nie czuje się przez Pawła kochana, doceniana, adorowana. Mężczyzna od dłuższego czasu traktuje żonę jak powietrze. Najważniejsze jednak, żeby było posprzątane, wyprane, ugotowane, poprasowane. Paweł nie za bardzo też interesuje się własnymi dziećmi, co jest szczególnie zauważone przez jego starszą córkę. Oddalił się nie tylko od swojej żony, ale także od dwójki dzieci, które zwyczajnie go potrzebowały. Niestety, gdy Marianna próbowała podjąć z nim rozmowę na temat ich małżeństwa i sytuacji panującej w domu, on po prostu ją zbywał, odkładając to na inny dzień. Najgorsze zatem jest to, kiedy jedna ze stron wykazuje zainteresowanie, inicjuje pewne sytuacje, stara się, by było lepiej, a druga strona tego nie zauważa, nie docenia i zachowuje bierną postawę. Wówczas w pewnym momencie człowiek się poddaje, bo widzi, że jego walka i próba naprawienia relacji, nie ma sensu. Więc, gdy w życiu Mańki pojawiła się jej dawna miłość - Konrad, nie zawahała się i wdała się w romans. Widziała same pozytywy z tej znajomości, zaczęła bardziej dbać o siebie i swój wygląd, kupowała lepszą bieliznę, odzyskała utraconą pewność siebie i poczuła się atrakcyjna. Nie miała wyrzutów sumienia, nie zastanawiała się nad konsekwencjami jej zdrady. Dopiero, gdy Paweł się dowiedział o jej romansie, dostrzegła, że go to zabolało, czego się nie spodziewała. Wydawało się, że jej małżeństwo istnieje tylko na papierze, a mąż nie darzy jej już głębokim uczuciem. Najbardziej jednak obawiała się reakcji dzieci, martwiła się, czy jej nie znienawidzą za to, co zrobiła. Zdanie dzieci było dla niej priorytetem. Z czasem okazało się, że widocznie tak musiało być, że Mańka i Paweł potrzebowali wstrząsu, aby docenić i zrozumieć pewne istotne rzeczy. Pytanie tylko, czy można odbudować utracone zaufanie?

"Jeden wieczór w Paradise" to książka, która pokazuje, że nawet będąc w związku kilkanaście lat, można czuć się w nim bardzo samotnym. Ponadto uświadamia, że wina rozpadu małżeństwa nigdy nie leży tylko po jednej stronie. Każdy bowiem popełnia błędy, ma chwile słabości, nikt nie jest idealny. Widocznie pewne sytuacje i zdarzenia muszą mieć miejsce, aby zrozumieć i docenić to, co najważniejsze w życiu.

Powieść pochłonęłam w jeden wieczór i oceniam ją bardzo pozytywnie. Napisana jest prostym, lekkim i przyjemnym stylem. Prawdę mówiąc, wciąga od pierwszej strony. Czyta się ją z ciekawością i oczekiwaniem tego, co dalej nastąpi. Poza głównym wątkiem dotyczącym małżeństwa Mańki i Pawła, a także jej romansu z Konradem, pojawiają się też poboczne, ukazujące kwestie wychowania dzieci i braku porozumienia z nimi, wynikającymi przede wszystkim z wchodzenia w wiek dojrzewania. Poza tym przedstawiona jest piękna przyjaźń łącząca główną bohaterkę i Natalię. Kobiety zawsze, w każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji mogą na siebie liczyć. To ważne, aby mieć w życiu taką osobę, która będzie nas wspierała, udzielała cennych rad, mobilizowała, udzielała pomocy, a zarazem krytykowała nasze postępowanie, jeśli będzie trzeba. W książce autorka podjęła także bardzo istotny temat, dotyczący badania się kobiet. Często większość z nas - kobiet - z różnych powodów unika wizyty u lekarza w celu wykonania cytologi czy przebadania piersi, a przecież to bardzo istotne, tym bardziej, że dotyczy naszego zdrowia, a nawet życia. Poprzez wprowadzenie tego wątku w powieści, autorka chciała zachęcić kobiety do regularnego samobadania piersi i poświęcenia naszemu zdrowiu większej uwagi. 

Moim zdaniem "Jeden wieczór w Paradise" to udany debiut literacki. To książka wzbudzająca emocje, skłaniająca do refleksji i przemyśleń, wywołująca uśmiech, a zarazem łzy. Uświadamia, że czasem jedna chwila czy jedna podjęta decyzja mogą całkowicie zmienić nasze życie. Polecam tę książkę głównie wielbicielom powieści obyczajowych. Naprawdę jest warta uwagi.


"- Każdy popełnia błędy - zauważył. - O ile to był błąd.
- Co masz na myśli? - zdziwiła się Mańka.
- Czasem z człowieka wychodzi egoista - zaczął. - I nie ma w tym niczego złego. Trzeba pomyśleć o sobie. Małżeństwo działa bez zarzutu tylko wtedy, gdy spełniane są potrzeby obu stron. 
A co, jeśli jedna osoba daje z siebie wszystko, a w zamian jej potrzeby nie zostają zaspokojone? 
Kto zdradził? Ludzie często zapominają o tym, że wierność nie jest jedynym dobrem, 
które przysięgają sobie małżonkowie. Jest jeszcze miłość, uczciwość i tak dalej. 
Odejście od wierności jest procesem. Zdradę należy potępić, ale brak miłości, zainteresowania, 
jawną nieuczciwość... także. Wracamy więc do pytania wyjściowego: kto zdradził? 
Czy ten, który złamał przysięgę i wykazał się brakiem wierności, 
czy ten, który przysięgał miłość, uczciwość, i nie dotrzymał obietnicy?"


Tytuł : "Jeden wieczór w Paradise"
Autor : Magdalena Majcher
Wydawnictwo : Edipresse Książki
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 288


Serdecznie polecam !


 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki.




niedziela, 10 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Successio - D. Niemiec




"Dom. Czasem w myślach powtarzał sobie to słowo, chcąc jakby wyuczyć się go na pamięć. 
Sierociniec, w którym się wychował, nie był domem, co najwyżej nadzieją na niego. 
Nadzieją, która nigdy się nie spełniła, i wszystko wskazywało na to, że się nigdy nie spełni. 
Siostry zakonne prowadzące przytułek powtarzały mu z uporem maniaka: 
"Tam dom, gdzie serce twoje". Kiedy to zdanie po raz kolejny zabrzmiało mu w głowie, 
poczuł, że wilgotnieją mu oczy. Zamrugał energicznie powiekami, 
żeby pozbyć się zasnuwającej wzrok mgiełki, pociągnął parę razy nosem i spojrzał w niebo. 
Gwiazdy świeciły tak wyraźnie, że wydawały się być dziurami w czarnej tkaninie,
 którą ktoś rzucił mu na twarz w słoneczny dzień. 
"Jestem niemal na szczycie ziemi" - pomyślał, 
unosząc w górę kąciki ust ukrytych pod zamarzniętymi wąsami."


Przyznaję, że odkładałam moment czytania książki "Successio". Zaczęłam się zastanawiać, co mnie podkusiło, że dokonałam wyboru tej powieści do recenzji. Jest to kryminał, a przecież lubię tego typu literaturę. Faktem jest, że zaintrygował mnie jej tytuł i byłam ciekawa, co się za nim kryje. Ale im częściej spoglądałam na okładkę, tym bardziej byłam przerażona. Obawiałam się mrocznej, krwawej, a nawet drastycznej historii, a takowych niestety nie czytuję. Ponadto kilkukrotnie zapoznałam się z opisem z tyłu oprawy i pomyślałam, że to chyba nie dla mnie. Nadszedł ten dzień, kiedy postanowiłam zacząć ją czytać. Myślę - spróbuję, podejmę wyzwanie. I nie mogłam się oderwać. Dosłownie pochłonęłam tę powieść w kilka godzin. Totalnie mnie wciągnęła ukazana w niej historia. Ogromna niespodzianka, wielkie i pozytywne zaskoczenie. Jedynym słowem nasuwającym się po przeczytaniu tego kryminału jest REWELACJA !

Julian Nowak to człowiek samotny, pracujący jako spawacz rur na platformach wiertniczych w różnych krajach świata. Będąc na zagranicznych kontraktach dorobił się ogromnego majątku. Czasami przyjeżdża do Polski, gdzie spędza czas w swoim domku położonym z dala od miasta, w otoczeniu lasów. Jedynym jego towarzystwem są zapraszane przez niego kobiety, które za opłatą spędzają z nim czas. Któregoś dnia w posiadłości zjawia się Krystyna, która przyjechała na jego zlecenie. Niespodziewanie zjawiają się również nieproszeni goście, którzy wybijając szyby próbują dostać się do wnętrza domu. Julian z Krystyną ukrywają się w jednym z pokoi, gdzie mężczyzna trzymał broń. Gdy bandyci zbliżają się do miejsca ich ukrycia, Julian zaczyna strzelać do napastników, zabijając ich. Tymczasem Krystyna także sięga po pistolet, który wymierza w Juliana, ale ten jest szybszy i rani kobietę. Mężczyzna wzywa policję. Zostaje aresztowany do czasu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Śledztwo prowadzi Sławek Zapalski, któremu pomaga młoda pani adwokat. Okazuje się, że rozwiązanie sprawy jest bardziej skomplikowane niż wydawało się na początku...

Dlaczego bandyci wtargnęli do domu Juliana? Czy ich celem było pozbycie się mężczyzny? Czy Krystyna miała z tym napadem coś wspólnego? Dokąd poprowadzą ślady? Kto śledził Juliana? Komu zależało na pozbawieniu go życia? Co wykaże śledztwo prowadzone przez Juliana, policjanta i panią adwokat? Dla kogo Julian jest tak ważną i wzbudzającą ogromne zainteresowanie osobą? Dlaczego jego życie jest pasmem nieszczęść? Kim tak naprawdę okaże się być Julian?

Muszę powiedzieć, że bardzo mocno związałam się z bohaterami ukazanymi w powieści. Razem z nimi przeżywałam wszystkie wydarzenia, odczuwałam targające nimi emocje i cały czas im kibicowałam. Najbardziej zaintrygowała mnie postać Juliana Nowaka, którego nie mogłam na początku rozgryźć. Wydawał się być wrażliwym, sympatycznym, a jednocześnie zamkniętym w sobie, oziębłym i tajemniczym człowiekiem. Wychowywany był w sierocińcu, nie miał żadnej rodziny, mieszkał zupełnie sam i dysponował ogromnymi pieniędzmi, które zarobił pracując jako spawacz na platformach wiertniczych w różnych krajach świata. Czuł się samotny, nie miał szczęścia w miłości, nie potrafił ułożyć sobie życia, założyć rodziny, osiąść na stałe w konkretnym miejscu. Odnosił wrażenie, że z jakiegoś powodu ludzie go unikają, a nawet się go boją. Był bogaty, mógł spełniać wszystkie swoje zachcianki. Korzystał z usług pań do towarzystwa, jednak nie chodziło mu za bardzo o erotyczne zaspokajanie swoich potrzeb, a raczej o wspólnie spędzony czas, rozmowy i po prostu chwilową obecność drugiego człowieka. Po całym wydarzeniu z wtargnięciem do jego domu i usiłowaniem zabójstwa, Julian powoli dochodził do wniosku, że musi poznać swoje pochodzenie, które nie do końca było mu znane. Posiadał niewiele informacji o swoich rodzicach, krewnych, przodkach. Zaczął tworzyć drzewo genealogiczne swojej rodziny. Podziwiałam go za determinację, upór i ogromne zaangażowanie w poznanie prawdy o swoich korzeniach. 
W powieści poznajemy bliżej również dwie istotne osoby: policjanta - Sławka Zapalskiego oraz panią adwokat: Eleonorę Kwiecień, które pomagały Julianowi w śledztwie i dojściu do prawdy o jego życiu. Dowiadujemy się sporo o pracy zawodowej tej dwójki, natomiast nie ujawniono ich życia osobistego, rodzinnego. Na pewno odegrali ważną rolę w całej historii i bardzo pomogli Julianowi w trudnych dla niego momentach. Z pasją i pełnym oddaniem poświęcili się dochodzeniu i rozwikłaniu tej niesamowitej zagadki.

"Successio" to świetny i bardzo dobrze napisany kryminał. Zauważa się ogromną wiedzę autora w pewnych poruszonych w powieści sprawach. Wszystko jest idealnie dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Nawet nie przeszkadzała mi mała czcionka, co zawsze stanowiło to dla mnie problem i uważałam za minus książki. W tym przypadku nie zwracałam na to uwagi, tak bardzo pochłonięta byłam przedstawioną opowieścią. W połowie książki było już wiadomo, kto chciał pozbawić życia głównego bohatera, jednak pozostawało pytanie: dlaczego? Od tego momentu autor stopniowo ujawnia wydarzenia z przeszłości Juliana, jego pochodzenie, informacje o przodkach. Zostaje wpleciony wątek religijny. Pojawiają się pewne symbole, daty, elementy, języki starożytne, znaczenie słowa "successio", miejsca, legendy. Czytałam z ogromną ciekawością i zaczęłam się zastanawiać, czy pewne opisane wydarzenia i szczegóły są fikcją, czy może w jakimś stopniu są prawdziwe. Dlatego po skończeniu powieści, postanowiłam zagłębić się w temat i poszperać trochę w internecie. I znalazłam sporo ciekawych informacji. Ta książka mnie na tyle zaintrygowała, że nie mogę przestać o niej myśleć już od kilku dni. Dostrzegłam pewne podobieństwo do książek napisanych przez Dana Browna. Zatem jego wielbicielom na pewno do gustu przypadnie "Successio".

Jestem pod ogromnym wrażeniem kryminału "Successio", który wywołał we mnie mnóstwo skrajnych emocji. W pewnych momentach ogarniał mnie strach i niepokój, pojawiały się też współczucie, żal, zdziwienie, szok, złość, zaciekawienie, poruszenie, a nawet łzy. Zakończenie jednocześnie mnie zaskoczyło, jak i wzruszyło. "Successio" to rewelacyjna i niesamowita powieść, którą zdecydowanie polecam!


" - Tak to jest - konkludował. - Może się okazać, że jesteś życiowym saperem. 
Popełnisz jeden błąd i nie będzie drugiej szansy.
- Może i prawda - odpowiedział Julian. - Ale gorzej jest, jak jesteś saperem z dziewięcioma życiami. Popełniasz błąd za błędem, myślisz, że już coś wiesz, a życie znowu wybucha ci w rękach. 
Josh pokiwał w zadumie głową i pogładził długą brodę.
- A ty, Julianie? - zapytał, sięgając po butelkę.
Julian spojrzał na niego pytająco.
- No powiedz, jakie nieszczęście ciebie sprowadziło na kraj ziemi? - sprecyzował Josh. - Bo widzisz, 
tutaj nie przyjeżdża nikt bez powodu. To nie jest miejsce wyboru, to miejsce zesłania."


Tytuł : "Successio"
Autor : Dawid Niemiec
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 386


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.



czwartek, 7 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Element układanki - H. Szemar





"Ela z całego serca pragnęła otrząsnąć się ze stanu, w jakim znajdowała się obecnie.
Była na granicy, dzielącej normalne życie i zdrowy rozsądek od depresji.
Zdawała sobie z tego sprawę i każdego dnia była wdzięczna siłom wyższym i swojej woli,
że zdołała się podźwignąć do w miarę normalnego funkcjonowania.
O ile można było tak nazwać jej obecną wegetację, 
bo przecież zaniedbywała od dwóch tygodni zajęcia w centrum, męża i przyjaciół."


"Element układanki" to powieść kryminalna, której zarówno okładka, jak i tytuł przyciągnęły moją uwagę. Szczerze mówiąc, byłam bardzo ciekawa lektury tej książki i nie mogłam doczekać się chwili, kiedy zacznę ją czytać. Cieszę się, że miałam możliwość zapoznania się z jej treścią jeszcze przed premierą. To bardzo dobry kryminał, poruszający kilka istotnych tematów dotyczących m.in.: przyjaźni wystawionej na próbę, nietolerancji, braku akceptacji, odrzucenia przez społeczeństwo, niespodziewanej śmierci, nienawiści, chęci zemsty, miłości, relacji międzyludzkich i braku zaufania. Ponadto uświadamia, że przeszłość lubi powracać w najmniej spodziewanym momencie i wywrócić dotychczasowe życie do góry nogami.

Elżbieta i Stefan są szczęśliwym i kochającym się małżeństwem od kilku lat. Ona jest atrakcyjną i wrażliwą kobietą, pisarką, udzielającą się charytatywnie oraz prowadzącą zajęcia ze stylów literackich. On natomiast jest lekarzem sądowym, który z zaangażowaniem wykonuje swoją pracę. Nagle ich spokój zostaje zakłócony. W krótkich odstępach czasowych giną trzej mężczyźni, z którymi Elżbieta miała dobre, a nawet przyjacielskie relacje. Pierwszą ofiarą jest jej były menedżer, drugą - właściciel galerii, z którym spotykała się w poniedziałki, a trzecią - student, uczęszczający na jej zajęcia. Każdy z zamordowanych, na klatce piersiowej miał namalowany niebieską farbą symbol. Ponadto przy denatach znajdywano kartki maszynopisu, zawierające najprawdopodobniej fragmenty jakiejś książki. Śledztwo w sprawie popełnionych morderstw prowadzi Artur - detektyw i przyjaciel Stefana. Wszystkie dotąd pozyskane dowody świadczą niestety o winie Elżbiety, która odpiera kierowane w jej stronę zarzuty.

Co tak naprawdę łączyło Elżbietę z trzema ofiarami? Czy rzeczywiście to ona była winna popełnionych zbrodni? Co oznaczały symbole malowane na ciele ofiar? Kto chciał zniszczyć życie pisarki i jej męża? Czy dojdzie do kolejnego morderstwa? Jak potoczą się dalsze losy Elżbiety?

"Element układanki" to książka, którą przeczytałam w niespełna trzy godziny. Zawiera świetną, dobrze skonstruowaną fabułę, która wciąga od pierwszej strony. Przedstawia losy bohaterów w chwili obecnej, a także sprzed kilkunastu lat. Każda z ukazanych postaci jest bardzo dobrze scharakteryzowana, poznajemy ich życie rodzinne oraz zawodowe. Wszystko jest idealnie dopracowane. Powieść w przeważającej części jest w formie opisowej, rzadko pojawiają się dialogi. W pewnych momentach troszkę to przeszkadzało, a nawet niekiedy stawało się męczące i ciężkie, ale widocznie taki miał być jej zamysł. Podzielona jest na ponad pięćdziesiąt rozdziałów, co niewątpliwie ułatwiało czytanie. Ponadto zwróciłam uwagę na grubszy papier, do którego na początku nie mogłam się przyzwyczaić. Przewracając kartkę, miałam wrażenie, że skleiły się strony i wracałam do poprzedniej, żeby się upewnić, czy rzeczywiście tak jest. Na pewno, zarówno przedstawiona historia, jak i tytuł powieści oraz okładka są ze sobą spójne i idealnie współgrają. 

Autorka stopniowo ukazuje poszczególne etapy życia bohaterów. Każdy z nich skrywa jakieś tajemnice, z którymi niechętnie się dzieli, bo albo nie ma takiej potrzeby, albo obawia się ich wyjścia na światło dzienne, a co za tym idzie wszelakich konsekwencji. Przyznaję, że w połowie książki byłam niemal pewna, kto pozbawił życia trzech mężczyzn i jaki miał w tym cel. Jak się potem okazało, bardzo się myliłam. To świadczy tylko o tym, że powieść jest naprawdę porządnie napisana. Nie należy ona do lekkich i przyjemnych, głównie ze względu na dokonane zbrodnie i motywy, jakimi kierował się morderca. Zakończenie mnie totalnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. 

"Element układanki" to powieść pełna tajemnic, wywołująca emocje i skłaniająca do refleksji. Uświadamia, że życie każdego z nas jest w pewnym sensie układanką, składającą się z wielu elementów. I kiedy zabraknie jednego z nich, to wszystko nagle zaczyna się sypać. Życie to poszczególne etapy, a w każdym z nich mają miejsce różne wydarzenia. Czasem jedno z nich sprawia, że nasze życie ulega znacznej zmianie, a nawet całkowitemu zniszczeniu. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy i kiedy przeszłość zapuka do naszych drzwi...


"Śmierć jest po to, by człowiek zrozumiał swoją małość. 
I po to, by uświadomił sobie swoją wielkość. 
Bo zostawia po sobie tylko pustą przestrzeń i brak głosu w eterze. 
Bo zostawia wielkie cierpienie wśród tych, których opuszcza. 
A opuszczając ich, skazuje siebie na powolne zapomnienie."


Tytuł : "Element układanki"
Autor : Hanna Szemar
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 192


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

wtorek, 5 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Głupia książka - M. Bieniek




"Zapadła cisza, wszyscy pogrążyliśmy się w zadumie, rozmyślając nad tym, co nas spotkało. 
Czytamy książki, oglądamy filmy, słyszymy o niewiarygodnych historiach 
i przeważnie traktujemy je jak fikcję. "To się nie mogło wydarzyć" - myślimy. 
Lekceważąco podchodzimy do nieszczęść, które przytrafiają się anonimowym ofiarom, 
gdzieś tam, daleko. Inaczej sprawa zaczyna wyglądać, gdy tragedia dotknie nas osobiście. 
Wszystko nabiera wtedy innego wymiaru, jest stokroć bardziej przerażające."


Dawno nie czytałam książki, która rozbawiłaby mnie do łez. A tak się stało w przypadku powieści "Głupia książka". Uśmiech nie znikał z mojej twarzy od pierwszej do ostatniej strony. Świetnie się bawiłam w trakcie jej czytania. Prawdę mówiąc, przed podjęciem decyzji o jej otrzymaniu do recenzji, trochę się wahałam. Ale tak bardzo zaintrygował mnie jej tytuł, że byłam ogromnie ciekawa, o czym tak naprawdę opowiada. Przez chwilę nawet pomyślałam, że może będzie beznadziejna i po kilku stronach stwierdzę, że nie dam rady jej przeczytać. Z jednej strony jej tytuł wydaje się zabawny, ale przecież równie dobrze mógł świadczyć o tym, że za nim kryje się jakaś bezsensowna opowieść. Nie spodziewałam się natomiast, że to będzie świetna komedia kryminalna, od której nie będzie można się oderwać. 

Główna bohaterka wraz z mężem, którego nazywa Miśkiem oraz córką Majką mieszkają w dwupiętrowym domu. Ostatnimi czasy często doświadczają przykrych incydentów, jakimi są włamania i kradzieże do ich posiadłości. Policjant zasugerował im kupno dużego, groźnie wyglądającego psa. Rodzina wzięła sobie słowa funkcjonariusza do serca i pojechała po psa. Wybrali owczarka niemieckiego, wabił się Harnaś. Pewnego dnia, kobieta została sama w domu, towarzyszył jej tylko pies. Mąż pojechał w delegację, a córka na wczasy nad morze. Główna bohaterka - malarka, lubiąca gry komputerowe, postanowiła wyjątkowo tego wieczora spać na dole (sypialnia znajduje się na piętrze). Włączyła telewizor, obejrzała kilka filmów i zasnęła. Ze snu wybudziły ją dziwne odgłosy. Zapaliła zatem światło i dostrzegła faceta w kominiarce. Była przerażona. Harnaś rzucił się na mężczyznę (bardziej w celu wylizania go niż wyrządzenia mu krzywdy), który spadł ze schodów. Gdy kobieta do niego podeszła, okazało się, że on nie żyje. Zamiast zadzwonić na policję, wykonała telefon do siostry Lilii, która natychmiast pojawiła się w domu kobiety. Dostrzegły, że włamywacz miał przy sobie pistolet. Z wrażenia Lila upiła się nalewką z czeremchy amerykańskiej. Następnie postanowiły zatelefonować do Danusi - emerytowanej policjantki, która również szybko zjawiła się w domu przyjaciółki. Skontaktowała się ze znajomym inspektorem Tomaszem Mazurkiem, który przyjechał z policjantami. Okazało się, że złodziej miał klucze do domu, a ponadto, że był kuzynem Miśka. Rozpoczyna się zatem śledztwo...

Skąd złodziej miał klucze do domu rodziny? Dlaczego postanowił się włamać do domu swoich krewnych? Czego tak naprawdę tam szukał? Czy działał na czyjeś zlecenie?  W jaki sposób przyjaciele zamierzają przeprowadzić śledztwo? Dokąd się udadzą w tym celu? Jak potoczą się dalsze losy rodziny i ich znajomych?

""Matko Boska" - to jedno przyszło mi do głowy, 
gdy po półgodzinnym oczekiwaniu Lila pojawiła się na schodach.
Oczywiście szpilki, długa biała suknia z rozpierdakiem do pępka, 
perełki na szyi i maleńka kopertówka.
Popatrzyła na mnie z niesmakiem i pokręciła głową.
- Pasujemy do siebie jak pięść do nosa. - Skrzywiła się. - Nie ma w tobie krzty elegancji.
- Kobieto! Idziemy na wycieczkę, z buta, po wertepach, oglądać ruiny!
- Tym ruinom też się przyda trochę klasy.
Ciekawe, co powie po przejściu kilometra. Uśmiechałam się w duchu, 
myśląc o tym, jak bardzo różnimy się od siebie."

Powieść "Głupia książka" wywołuje ciepłe, przyjemne i pozytywne uczucia. Można się przy niej zrelaksować, zapomnieć o problemach i troskach. Napisana jest lekkim i łatwo przyswajalnym stylem. Ukazana w niej historia przedstawiona jest w przezabawny i figlarny sposób. Bohaterów nie da się nie lubić, są świetnie scharakteryzowani, każdy z nich wnosi coś swojego i niepowtarzalnego, wyróżnia się z grona znajomych pewnymi cechami. Najbardziej polubiłam Lilę za jej nietypowy styl bycia oraz niesamowite, urocze i dowcipne wypowiedzi. Uwagę zwraca również młodszy inspektor Tomasz Mazurek, który zabiegał o względy Lilii, co wychodziło mu całkiem nieźle. Misiek z żoną mieli naprawdę cudownych przyjaciół, na których w każdej chwili mogli polegać i dzięki którym potrafili przetrwać trudne dla nich momenty. Wszyscy zaangażowali się w to śledztwo, które było istną komedią. Pragnęli poznać prawdę, wymyślali intrygi, plany działania, narażając swoje zdrowie i życie.

"Głupia książka" jest idealnym rozwiązaniem na smutny, ponury i pochmurny dzień. Zawiera dużą dawkę humoru, pozytywnej energii i zabawy. Czyta się ją bardzo szybko, podzielona jest na kilkustronicowe rozdziały. To nie jest typ książki, która skłania do głębszych refleksji czy przemyśleń, raczej stanowi niezłą rozrywkę i zapewnia lepsze samopoczucie. Uświadamia, że rodzina i przyjaciele odgrywają istotną rolę w naszym życiu, że zawsze możemy liczyć na ich wsparcie i pomoc. A ponadto, po przeczytaniu książki, nasuwa się jeden konkretny wniosek. Pies, który pojawia się w domu, nie tylko ubarwia i upiększa nasze życie, ale przede wszystkim odmienia je na zawsze.

Jeśli chcecie się przekonać, dlaczego powieść nosi tytuł "Głupia książka" -  koniecznie po nią sięgnijcie!

 
"Policjant, który mnie przesłuchiwał był (nie obrażając nikogo) typowym przedstawicielem swojej profesji. Daleko mu było do takiego Tomka, na przykład. Oficjalny, sztywny i zezujący na prawe oko.
Na dokładkę pocił się niemiłosiernie, a nie był typem faceta zaprzyjaźnionego z antyperspirantami.
Bolała mnie głowa, było duszno, a buty, które założyłam w biegu, obcierały mi pięty. 
Ból głowy wywołuje u mnie nadwrażliwość na wszelkiego rodzaju zapachy.
Siedząc w domu, wiem, co gotuje gospodyni w obejściu oddalonym o kilometr.
Mogłabym dorabiać na lotnisku jako pies tropiący narkotyki pochowane w bagażach przemytników.
Perfumy i dezodoranty odpadają, bo powodują odruch wymiotny. 
Żyć nie umierać. Jestem migrenowcem, dlatego nauczyłam się z tym jako tako funkcjonować.
Siedziałam więc, skupiając się przede wszystkim na tym, 
by nie zwymiotować policjantowi na biurko."



Tytuł : "Głupia książka"
Autor : Marzena Bieniek
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 210


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

niedziela, 3 lipca 2016

Autodestrukcja - M. Zajas




"Marzenia są piękne. Ale jeśli za bardzo opętają człowieka, nie pozostaje nic innego, 
jak zrobić wszystko, aby się spełniły. Czy warto? Warto. 
To nadaje naszemu życiu mnóstwo kolorów i świateł. Daje poczucie szczęścia i spełnienia. 
Jeśli jednak w połowie drogi się poddamy, może to doprowadzić nas do obłędu. 
Myśli o porażce będą wwiercać się w naszą głowę i nie pozwolą nam spać. 
Przebudzenie ze snu stanie się koszmarem."


Z niecierpliwością wyczekiwałam dnia, w którym otrzymam od Wydawnictwa Czarna Kawa książkę "Autodestrukcja" - Moniki Zajas. Byłam ogromnie ciekawa, co kryje się za jej tytułem i jaką historię przedstawia powieść. Przyznaję, że to było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie ostatnie. Na pewno będę wypatrywała kolejnych książek Moniki Zajas. "Autodestrukcja" to rewelacyjna powieść pod każdym względem. Nie spodziewałam się, że aż tak mnie pochłonie. Wstrząsnęła mną dogłębnie już od pierwszej strony. Jestem pod ogromnym wrażeniem okładki, jakości wydania, świetnego stylu pisania oraz zawartej treści. Wszystkie elementy idealnie ze sobą współgrają. Tę książkę koniecznie trzeba przeczytać.

We współczesnym świecie prawie każdy z nas, większość czasu poświęca pracy, zarabianiu pieniędzy, pokonywaniu kolejnych szczebli kariery oraz osiąganiu jak najwyższych i satysfakcjonujących nas wyników. Niestety coraz mniej czasu i uwagi przeznaczamy na realizację naszych pasji i marzeń, które przecież ma każdy z nas. Czasem się boimy, wstydzimy, a nawet uważamy, że nasze marzenia są nierealne. A jeśli już się zabierzemy za ich spełnianie, krok po kroku, to zdarza się, że odnosimy wrażenie, że to nas zdominowało. Tak bardzo pragniemy coś osiągnąć, zostać docenionym, chwalonym, a nawet sławnym i bogatym, że zapominamy o tym, co najważniejsze. Zatracamy się w urzeczywistnianiu naszych skrywanych pragnień, tym samym, zaniedbując rodzinę, najbliższych i przyjaciół. 

Alan
Czterdziestopięcioletni mężczyzna, mąż, ojciec dwójki dorosłych dzieci, niespełniony reżyser filmowy, pracujący w korporacji w wielkim biurowcu. Od dłuższego czasu zdradza żonę z przypadkowo poznanymi kobietami, które dają mu przyjemność i rozkosz. Każdego dnia wraca do domu o konkretnej godzinie. Wymaga od żony przygotowanego obiadu, który ma już na niego czekać na stole po jego powrocie. Czasami nie dociera do korporacji, twierdząc, że potrzebuje odrobinę wolności. Szef jest póki co wyrozumiały. Kiedyś Alan był duszą towarzystwa, a teraz zamknął się w sobie, bywa agresywny, nie radzi sobie z emocjami, rani ukochaną kobietę. Jego marzeniem jest napisać dobry scenariusz i wyreżyserować świetny film. Jednak obawia się krytyki i porażki.
Czy Alanowi uda się spełnić marzenie? Czy odniesie jeszcze sukces? Czy poradzi sobie ze swoimi uczuciami? Co ostatecznie postanowi Alan?

Anja
Dwudziestoośmioletnia kobieta, kochająca muzykę, komponująca utwory, pisząca teksty piosenek i wiersze. Kiedy ma gorsze dni, sięga po pędzel i maluje obrazy. Śpiewa w domu, sama dla siebie. Jej marzeniem jest zaśpiewać na scenie przed publicznością, ale bardzo się tego boi. Pewnego dnia udaje się na jedną z prób zespołu, który ma ocenić jej talent. Jednak podczas przesłuchania, Anja nie potrafi wydobyć z siebie głosu. Jest załamana.
Czy Anja w końcu się przełamie i zaśpiewa publicznie? Czy ktoś będzie próbował jej w tym pomóc? Co wydarzy się w jej życiu? Co postanowi Anja?

Patryk
Niespełna trzydziestoletni mężczyzna, pracujący jako informatyk, marzyciel. W jego domu rodzinnym nigdy się nie przelewało. Miał pięcioro rodzeństwa. W trakcie studiów pracował na budowie. Po ich ukończeniu podjął dobrze płatną pracę w swoim zawodzie. Ale to mu nie wystarczało. Miał wygórowane marzenia, chciał być kimś i zarabiać miliony, dzięki którym mógłby zamieszkać w apartamencie, mieć świetny samochód, wyjeżdżać na luksusowe wakacje, otaczać się pięknymi kobietami i spełniać swoje zachcianki.
Do czego posunie się Patryk, aby stać się bogatym człowiekiem? Jak potoczą się jego dalsze losy? Jakie podejmie decyzje i czy będą one słuszne?

"Autodestrukcja" to historia trzech bohaterów, którzy całą swoją energię przedłożyli na realizowanie własnych marzeń, rezygnując z dotychczasowej pracy, istotnych dotąd wartości, a co najważniejsze odrzucając z czasem miłość i wsparcie najbliższych osób. Chęć osiągnięcia zamierzonego celu, perspektywa bycia bogatym i znanym, żądza pieniądza, pochłonęły ich do tego stopnia, że zaczęli niszczyć siebie, relacje z bliskimi i otoczeniem, a przede wszystkim zabijali w sobie to, co najpiękniejsze, emocje, uczucia. Stali się wrakami osadzonymi na dnie, których w żaden sposób nie można było wyciągnąć na powierzchnię. Jedynym, widocznym dla nich rozwiązaniem było pozbawienie siebie życia, które przestało mieć jakąkolwiek wartość. Czy jednak odważą się na taki krok?

"Prawie umierasz. Budzisz się. Przy łóżku siedzi kochająca żona. Czyż nie tak to miało wyglądać? 
Ktoś mu kiedyś powiedział, że życie to nie film. Nigdy się z tym nie zgadzał. 
Przecież sami piszemy sobie jego scenariusz, sami codziennie stajemy przed rozmaitymi wyborami. 
Czasem z pozoru nieistotna sprawa może całkowicie odmienić życie." 

"Autodestrukcja" to książka, którą się pochłania i nie można się od niej w ogóle oderwać. Przenika swoją treścią w głąb człowieka, dociera do każdego zakamarka ciała. Wywołuje niesamowite emocje, które się powoli kumulują. Pojawia się szok, zaskoczenie, niedowierzanie, współczucie, żal, strach, zdziwienie, chęć pomocy. Odczuwa się ogromny, przenikający ból. W pewnych momentach po policzkach spływają łzy. Bohaterowie są świetnie skonstruowani, idealnie odzwierciedlane są ich emocje, które udzielają się czytelnikowi.
Książkę przeczytałam pewnego wieczora i prawdę mówiąc, nie mogłam potem zasnąć. Powieść skłania do wielu przemyśleń, refleksji, analizowania swojego życia, a także wyciągania wniosków. Udowadnia, że nie należy za bardzo wybiegać w przyszłość, która jest niepewna. Należy docenić życie takim, jakie jest, nawet jeśli każdego dnia trzeba pokonywać przeszkody i borykać się z problemami. Owszem marzyć można, a nawet trzeba, bo to dodaje uroku naszemu dotychczasowemu życiu. Jednak przede wszystkim należy żyć dniem dzisiejszym, czerpać z niego jak najwięcej, cieszyć się każdą chwilą, nie odrzucać miłości i wsparcia, nie rezygnować z rodziny i przyjaciół, nie poddawać się w trudnych momentach, przyjmować pomoc i cenne rady proponowane przez drugiego człowieka, a przede wszystkim docenić życie, które jest piękne. Tym bardziej, że każdy z nas ma tylko jedno życie i w dużej mierze od niego zależy, w jaki sposób je przeżyje.

Podsumowując, "Autodestrukcja" to powieść refleksyjna, emocjonalna, wstrząsająca, poruszająca, przenikliwa, dramatyczna, smutna i psychologiczna. Przedstawia historie, które tak naprawdę mogą dotyczyć bądź dotyczą kogoś z nas. To powieść, która na długo pozostaje w pamięci, a po jej przeczytaniu nie można przejść do porządku dziennego. Zachęcam do lektury tej książki, bo naprawdę jest godna uwagi.
Wielkie brawa dla autorki - Moniki Zajas za stworzenie tak rewelacyjnej książki i dostarczenie tylu niesamowitych emocji!


"Tylko człowiek nieszczęśliwy może być prawdziwym artystą. 
Tylko ten, kto porzuci wszystko, będzie miał złamane serce, oddali się od nowoczesnego świata, 
technologii, może tworzyć prawdziwie. 
Mistrzem będzie wyłącznie ten, komu obce jest zrozumienie otoczenia, 
kto ma w głowie swój własny, nietuzinkowy świat, który w żaden sposób nie pokrywa się z realnym, 
kto co wieczór myśli o tym, aby na wieki go opuścić, 
ale zamiast tego przelewa swoje emocje na papier, komponuje bądź maluje. 
Oddaje swoją duszę, materializuje myśli, tworzy coś niesamowitego."


Tytuł : "Autodestrukcja"
Autor : Monika Zajas
Wydawnictwo : Czarna Kawa
Rok wydania : 02 lipca 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 256


Serdecznie polecam !


 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Kawa.



sobota, 2 lipca 2016

Moje czytelnicze podsumowanie czerwca :)




Czerwiec był dla mnie bardzo intensywnym miesiącem, tym bardziej, że otrzymałam sporo egzemplarzy recenzenckich. Nawiązałam również współprace z Wydawnictwami : Janka, Czarna Kawa i Replika. Miałam również przyjemność zrecenzować książki, otrzymane bezpośrednio od autorów : Pani Gabrieli Gargaś oraz Pana Marcina Brzostowskiego. Uczestniczyłam także w Book Tour organizowanym przez Klaudię z bloga Nowe Horyzonty oraz autorkę - Panią Edytę Kowalską.

Ponadto w czerwcu blog zyskał mnóstwo polubień, obserwatorów, a także obfitował w wiele pozytywnych komentarzy dotyczących moich recenzji i prowadzenia bloga. Bardzo się cieszę z tego powodu.
Za wszystkie miłe słowa, uwagi, wsparcie oraz okazane zaufanie serdecznie dziękuję :)

Dziękuję również wszystkim Wydawnictwom i Autorom za zaufanie :)

Chciałabym Wam przypomnieć o trwających na blogu konkursach, w których do wygrania są książki "Cześć, co słychać?" - Magdaleny Witkiewicz oraz "Linia serc" -  Rainbow Rowell.
Zapraszam do udziału w nich :  

W czerwcu  przeczytałam naprawdę rewelacyjne książki. Wszystkie dostarczyły mi mnóstwo niesamowitych wrażeń, byłam wzruszona, zaskoczona, rozczarowana i zachwycona. Największe wrażenie wywołały na mnie powieści: "A między nami wspomnienia" - G. Gargaś, "Dwadzieścia siedem snów" - M.A. Trzeciak, "Na głowie stanęło" - M. Krupa oraz "Przekroczyć granice" - K. McGarry.

Udało mi się przeczytać 15 następujących książek: 
1. "Przekład dowolny" - Hanna Cygler
2. "Chłopiec w czerwonej sukience" - Maciej Loter
3. "Złote spinki Jeffreya Banksa" - Marcin Brzostowski
4. "Na głowie stanęło" - Michał Krupa
5. "Na przekór" - Irena Dobosiewicz
6. "Ja, Kochanka" - Karolina Wilczyńska
7. "Dwadzieścia siedem snów" - Marta Alicja Trzeciak
8. "Ścieżki życia" - Edyta Kowalska
9. "Przekroczyć granice" - Katie McGarry
10. "A między nami wspomnienia" - Gabriela Gargaś
11. "Odnaleźć siebie" - Dariusz Krzywdziński
12. "Zapach lawendy" - N. Harrington, L. Graham, A. Browning
13. "Spowiedź" - Tomasz Mackiewicz
14. "Młodości szczęśliwa" - Zdzisław Brałkowski
15. "Całkiem przypadkiem" - Karol Machnowski

Recenzje wszystkich piętnastu powieści pojawiły się już na blogu.

A tak prezentują się książki przeczytane przeze mnie w czerwcu
( wszystkie są egzemplarzami recenzenckimi ):






Najczęściej wyświetlane posty w czerwcu :
1."A między nami wspomnienia" - Gabriela Gargaś
2. Konkurs z książką "Linia serc"
3. Konkurs z książką "Cześć, co słychać?"
4. "Ponownie niezamężna" - Agata Bogońska
5. "Ja, Kochanka"" - Karolina Wilczyńska

Bardzo Wam dziękuję za odwiedzanie bloga, komentowanie, obserwowanie, a także za każde polubienie na FB.  Ogromnie się cieszę, że blog z dnia na dzień zyskuje coraz więcej czytelników wśród Was :) 
A jakie książki udało się Wam przeczytać ?  Zapraszam do komentowania :)