czwartek, 7 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Element układanki - H. Szemar





"Ela z całego serca pragnęła otrząsnąć się ze stanu, w jakim znajdowała się obecnie.
Była na granicy, dzielącej normalne życie i zdrowy rozsądek od depresji.
Zdawała sobie z tego sprawę i każdego dnia była wdzięczna siłom wyższym i swojej woli,
że zdołała się podźwignąć do w miarę normalnego funkcjonowania.
O ile można było tak nazwać jej obecną wegetację, 
bo przecież zaniedbywała od dwóch tygodni zajęcia w centrum, męża i przyjaciół."


"Element układanki" to powieść kryminalna, której zarówno okładka, jak i tytuł przyciągnęły moją uwagę. Szczerze mówiąc, byłam bardzo ciekawa lektury tej książki i nie mogłam doczekać się chwili, kiedy zacznę ją czytać. Cieszę się, że miałam możliwość zapoznania się z jej treścią jeszcze przed premierą. To bardzo dobry kryminał, poruszający kilka istotnych tematów dotyczących m.in.: przyjaźni wystawionej na próbę, nietolerancji, braku akceptacji, odrzucenia przez społeczeństwo, niespodziewanej śmierci, nienawiści, chęci zemsty, miłości, relacji międzyludzkich i braku zaufania. Ponadto uświadamia, że przeszłość lubi powracać w najmniej spodziewanym momencie i wywrócić dotychczasowe życie do góry nogami.

Elżbieta i Stefan są szczęśliwym i kochającym się małżeństwem od kilku lat. Ona jest atrakcyjną i wrażliwą kobietą, pisarką, udzielającą się charytatywnie oraz prowadzącą zajęcia ze stylów literackich. On natomiast jest lekarzem sądowym, który z zaangażowaniem wykonuje swoją pracę. Nagle ich spokój zostaje zakłócony. W krótkich odstępach czasowych giną trzej mężczyźni, z którymi Elżbieta miała dobre, a nawet przyjacielskie relacje. Pierwszą ofiarą jest jej były menedżer, drugą - właściciel galerii, z którym spotykała się w poniedziałki, a trzecią - student, uczęszczający na jej zajęcia. Każdy z zamordowanych, na klatce piersiowej miał namalowany niebieską farbą symbol. Ponadto przy denatach znajdywano kartki maszynopisu, zawierające najprawdopodobniej fragmenty jakiejś książki. Śledztwo w sprawie popełnionych morderstw prowadzi Artur - detektyw i przyjaciel Stefana. Wszystkie dotąd pozyskane dowody świadczą niestety o winie Elżbiety, która odpiera kierowane w jej stronę zarzuty.

Co tak naprawdę łączyło Elżbietę z trzema ofiarami? Czy rzeczywiście to ona była winna popełnionych zbrodni? Co oznaczały symbole malowane na ciele ofiar? Kto chciał zniszczyć życie pisarki i jej męża? Czy dojdzie do kolejnego morderstwa? Jak potoczą się dalsze losy Elżbiety?

"Element układanki" to książka, którą przeczytałam w niespełna trzy godziny. Zawiera świetną, dobrze skonstruowaną fabułę, która wciąga od pierwszej strony. Przedstawia losy bohaterów w chwili obecnej, a także sprzed kilkunastu lat. Każda z ukazanych postaci jest bardzo dobrze scharakteryzowana, poznajemy ich życie rodzinne oraz zawodowe. Wszystko jest idealnie dopracowane. Powieść w przeważającej części jest w formie opisowej, rzadko pojawiają się dialogi. W pewnych momentach troszkę to przeszkadzało, a nawet niekiedy stawało się męczące i ciężkie, ale widocznie taki miał być jej zamysł. Podzielona jest na ponad pięćdziesiąt rozdziałów, co niewątpliwie ułatwiało czytanie. Ponadto zwróciłam uwagę na grubszy papier, do którego na początku nie mogłam się przyzwyczaić. Przewracając kartkę, miałam wrażenie, że skleiły się strony i wracałam do poprzedniej, żeby się upewnić, czy rzeczywiście tak jest. Na pewno, zarówno przedstawiona historia, jak i tytuł powieści oraz okładka są ze sobą spójne i idealnie współgrają. 

Autorka stopniowo ukazuje poszczególne etapy życia bohaterów. Każdy z nich skrywa jakieś tajemnice, z którymi niechętnie się dzieli, bo albo nie ma takiej potrzeby, albo obawia się ich wyjścia na światło dzienne, a co za tym idzie wszelakich konsekwencji. Przyznaję, że w połowie książki byłam niemal pewna, kto pozbawił życia trzech mężczyzn i jaki miał w tym cel. Jak się potem okazało, bardzo się myliłam. To świadczy tylko o tym, że powieść jest naprawdę porządnie napisana. Nie należy ona do lekkich i przyjemnych, głównie ze względu na dokonane zbrodnie i motywy, jakimi kierował się morderca. Zakończenie mnie totalnie zaskoczyło, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. 

"Element układanki" to powieść pełna tajemnic, wywołująca emocje i skłaniająca do refleksji. Uświadamia, że życie każdego z nas jest w pewnym sensie układanką, składającą się z wielu elementów. I kiedy zabraknie jednego z nich, to wszystko nagle zaczyna się sypać. Życie to poszczególne etapy, a w każdym z nich mają miejsce różne wydarzenia. Czasem jedno z nich sprawia, że nasze życie ulega znacznej zmianie, a nawet całkowitemu zniszczeniu. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy i kiedy przeszłość zapuka do naszych drzwi...


"Śmierć jest po to, by człowiek zrozumiał swoją małość. 
I po to, by uświadomił sobie swoją wielkość. 
Bo zostawia po sobie tylko pustą przestrzeń i brak głosu w eterze. 
Bo zostawia wielkie cierpienie wśród tych, których opuszcza. 
A opuszczając ich, skazuje siebie na powolne zapomnienie."


Tytuł : "Element układanki"
Autor : Hanna Szemar
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 192


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

wtorek, 5 lipca 2016

PRZEDPREMIEROWO : Głupia książka - M. Bieniek




"Zapadła cisza, wszyscy pogrążyliśmy się w zadumie, rozmyślając nad tym, co nas spotkało. 
Czytamy książki, oglądamy filmy, słyszymy o niewiarygodnych historiach 
i przeważnie traktujemy je jak fikcję. "To się nie mogło wydarzyć" - myślimy. 
Lekceważąco podchodzimy do nieszczęść, które przytrafiają się anonimowym ofiarom, 
gdzieś tam, daleko. Inaczej sprawa zaczyna wyglądać, gdy tragedia dotknie nas osobiście. 
Wszystko nabiera wtedy innego wymiaru, jest stokroć bardziej przerażające."


Dawno nie czytałam książki, która rozbawiłaby mnie do łez. A tak się stało w przypadku powieści "Głupia książka". Uśmiech nie znikał z mojej twarzy od pierwszej do ostatniej strony. Świetnie się bawiłam w trakcie jej czytania. Prawdę mówiąc, przed podjęciem decyzji o jej otrzymaniu do recenzji, trochę się wahałam. Ale tak bardzo zaintrygował mnie jej tytuł, że byłam ogromnie ciekawa, o czym tak naprawdę opowiada. Przez chwilę nawet pomyślałam, że może będzie beznadziejna i po kilku stronach stwierdzę, że nie dam rady jej przeczytać. Z jednej strony jej tytuł wydaje się zabawny, ale przecież równie dobrze mógł świadczyć o tym, że za nim kryje się jakaś bezsensowna opowieść. Nie spodziewałam się natomiast, że to będzie świetna komedia kryminalna, od której nie będzie można się oderwać. 

Główna bohaterka wraz z mężem, którego nazywa Miśkiem oraz córką Majką mieszkają w dwupiętrowym domu. Ostatnimi czasy często doświadczają przykrych incydentów, jakimi są włamania i kradzieże do ich posiadłości. Policjant zasugerował im kupno dużego, groźnie wyglądającego psa. Rodzina wzięła sobie słowa funkcjonariusza do serca i pojechała po psa. Wybrali owczarka niemieckiego, wabił się Harnaś. Pewnego dnia, kobieta została sama w domu, towarzyszył jej tylko pies. Mąż pojechał w delegację, a córka na wczasy nad morze. Główna bohaterka - malarka, lubiąca gry komputerowe, postanowiła wyjątkowo tego wieczora spać na dole (sypialnia znajduje się na piętrze). Włączyła telewizor, obejrzała kilka filmów i zasnęła. Ze snu wybudziły ją dziwne odgłosy. Zapaliła zatem światło i dostrzegła faceta w kominiarce. Była przerażona. Harnaś rzucił się na mężczyznę (bardziej w celu wylizania go niż wyrządzenia mu krzywdy), który spadł ze schodów. Gdy kobieta do niego podeszła, okazało się, że on nie żyje. Zamiast zadzwonić na policję, wykonała telefon do siostry Lilii, która natychmiast pojawiła się w domu kobiety. Dostrzegły, że włamywacz miał przy sobie pistolet. Z wrażenia Lila upiła się nalewką z czeremchy amerykańskiej. Następnie postanowiły zatelefonować do Danusi - emerytowanej policjantki, która również szybko zjawiła się w domu przyjaciółki. Skontaktowała się ze znajomym inspektorem Tomaszem Mazurkiem, który przyjechał z policjantami. Okazało się, że złodziej miał klucze do domu, a ponadto, że był kuzynem Miśka. Rozpoczyna się zatem śledztwo...

Skąd złodziej miał klucze do domu rodziny? Dlaczego postanowił się włamać do domu swoich krewnych? Czego tak naprawdę tam szukał? Czy działał na czyjeś zlecenie?  W jaki sposób przyjaciele zamierzają przeprowadzić śledztwo? Dokąd się udadzą w tym celu? Jak potoczą się dalsze losy rodziny i ich znajomych?

""Matko Boska" - to jedno przyszło mi do głowy, 
gdy po półgodzinnym oczekiwaniu Lila pojawiła się na schodach.
Oczywiście szpilki, długa biała suknia z rozpierdakiem do pępka, 
perełki na szyi i maleńka kopertówka.
Popatrzyła na mnie z niesmakiem i pokręciła głową.
- Pasujemy do siebie jak pięść do nosa. - Skrzywiła się. - Nie ma w tobie krzty elegancji.
- Kobieto! Idziemy na wycieczkę, z buta, po wertepach, oglądać ruiny!
- Tym ruinom też się przyda trochę klasy.
Ciekawe, co powie po przejściu kilometra. Uśmiechałam się w duchu, 
myśląc o tym, jak bardzo różnimy się od siebie."

Powieść "Głupia książka" wywołuje ciepłe, przyjemne i pozytywne uczucia. Można się przy niej zrelaksować, zapomnieć o problemach i troskach. Napisana jest lekkim i łatwo przyswajalnym stylem. Ukazana w niej historia przedstawiona jest w przezabawny i figlarny sposób. Bohaterów nie da się nie lubić, są świetnie scharakteryzowani, każdy z nich wnosi coś swojego i niepowtarzalnego, wyróżnia się z grona znajomych pewnymi cechami. Najbardziej polubiłam Lilę za jej nietypowy styl bycia oraz niesamowite, urocze i dowcipne wypowiedzi. Uwagę zwraca również młodszy inspektor Tomasz Mazurek, który zabiegał o względy Lilii, co wychodziło mu całkiem nieźle. Misiek z żoną mieli naprawdę cudownych przyjaciół, na których w każdej chwili mogli polegać i dzięki którym potrafili przetrwać trudne dla nich momenty. Wszyscy zaangażowali się w to śledztwo, które było istną komedią. Pragnęli poznać prawdę, wymyślali intrygi, plany działania, narażając swoje zdrowie i życie.

"Głupia książka" jest idealnym rozwiązaniem na smutny, ponury i pochmurny dzień. Zawiera dużą dawkę humoru, pozytywnej energii i zabawy. Czyta się ją bardzo szybko, podzielona jest na kilkustronicowe rozdziały. To nie jest typ książki, która skłania do głębszych refleksji czy przemyśleń, raczej stanowi niezłą rozrywkę i zapewnia lepsze samopoczucie. Uświadamia, że rodzina i przyjaciele odgrywają istotną rolę w naszym życiu, że zawsze możemy liczyć na ich wsparcie i pomoc. A ponadto, po przeczytaniu książki, nasuwa się jeden konkretny wniosek. Pies, który pojawia się w domu, nie tylko ubarwia i upiększa nasze życie, ale przede wszystkim odmienia je na zawsze.

Jeśli chcecie się przekonać, dlaczego powieść nosi tytuł "Głupia książka" -  koniecznie po nią sięgnijcie!

 
"Policjant, który mnie przesłuchiwał był (nie obrażając nikogo) typowym przedstawicielem swojej profesji. Daleko mu było do takiego Tomka, na przykład. Oficjalny, sztywny i zezujący na prawe oko.
Na dokładkę pocił się niemiłosiernie, a nie był typem faceta zaprzyjaźnionego z antyperspirantami.
Bolała mnie głowa, było duszno, a buty, które założyłam w biegu, obcierały mi pięty. 
Ból głowy wywołuje u mnie nadwrażliwość na wszelkiego rodzaju zapachy.
Siedząc w domu, wiem, co gotuje gospodyni w obejściu oddalonym o kilometr.
Mogłabym dorabiać na lotnisku jako pies tropiący narkotyki pochowane w bagażach przemytników.
Perfumy i dezodoranty odpadają, bo powodują odruch wymiotny. 
Żyć nie umierać. Jestem migrenowcem, dlatego nauczyłam się z tym jako tako funkcjonować.
Siedziałam więc, skupiając się przede wszystkim na tym, 
by nie zwymiotować policjantowi na biurko."



Tytuł : "Głupia książka"
Autor : Marzena Bieniek
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Oprawa : miękka
Ilość stron : 210


Serdecznie polecam !


  Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

niedziela, 3 lipca 2016

Autodestrukcja - M. Zajas




"Marzenia są piękne. Ale jeśli za bardzo opętają człowieka, nie pozostaje nic innego, 
jak zrobić wszystko, aby się spełniły. Czy warto? Warto. 
To nadaje naszemu życiu mnóstwo kolorów i świateł. Daje poczucie szczęścia i spełnienia. 
Jeśli jednak w połowie drogi się poddamy, może to doprowadzić nas do obłędu. 
Myśli o porażce będą wwiercać się w naszą głowę i nie pozwolą nam spać. 
Przebudzenie ze snu stanie się koszmarem."


Z niecierpliwością wyczekiwałam dnia, w którym otrzymam od Wydawnictwa Czarna Kawa książkę "Autodestrukcja" - Moniki Zajas. Byłam ogromnie ciekawa, co kryje się za jej tytułem i jaką historię przedstawia powieść. Przyznaję, że to było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie ostatnie. Na pewno będę wypatrywała kolejnych książek Moniki Zajas. "Autodestrukcja" to rewelacyjna powieść pod każdym względem. Nie spodziewałam się, że aż tak mnie pochłonie. Wstrząsnęła mną dogłębnie już od pierwszej strony. Jestem pod ogromnym wrażeniem okładki, jakości wydania, świetnego stylu pisania oraz zawartej treści. Wszystkie elementy idealnie ze sobą współgrają. Tę książkę koniecznie trzeba przeczytać.

We współczesnym świecie prawie każdy z nas, większość czasu poświęca pracy, zarabianiu pieniędzy, pokonywaniu kolejnych szczebli kariery oraz osiąganiu jak najwyższych i satysfakcjonujących nas wyników. Niestety coraz mniej czasu i uwagi przeznaczamy na realizację naszych pasji i marzeń, które przecież ma każdy z nas. Czasem się boimy, wstydzimy, a nawet uważamy, że nasze marzenia są nierealne. A jeśli już się zabierzemy za ich spełnianie, krok po kroku, to zdarza się, że odnosimy wrażenie, że to nas zdominowało. Tak bardzo pragniemy coś osiągnąć, zostać docenionym, chwalonym, a nawet sławnym i bogatym, że zapominamy o tym, co najważniejsze. Zatracamy się w urzeczywistnianiu naszych skrywanych pragnień, tym samym, zaniedbując rodzinę, najbliższych i przyjaciół. 

Alan
Czterdziestopięcioletni mężczyzna, mąż, ojciec dwójki dorosłych dzieci, niespełniony reżyser filmowy, pracujący w korporacji w wielkim biurowcu. Od dłuższego czasu zdradza żonę z przypadkowo poznanymi kobietami, które dają mu przyjemność i rozkosz. Każdego dnia wraca do domu o konkretnej godzinie. Wymaga od żony przygotowanego obiadu, który ma już na niego czekać na stole po jego powrocie. Czasami nie dociera do korporacji, twierdząc, że potrzebuje odrobinę wolności. Szef jest póki co wyrozumiały. Kiedyś Alan był duszą towarzystwa, a teraz zamknął się w sobie, bywa agresywny, nie radzi sobie z emocjami, rani ukochaną kobietę. Jego marzeniem jest napisać dobry scenariusz i wyreżyserować świetny film. Jednak obawia się krytyki i porażki.
Czy Alanowi uda się spełnić marzenie? Czy odniesie jeszcze sukces? Czy poradzi sobie ze swoimi uczuciami? Co ostatecznie postanowi Alan?

Anja
Dwudziestoośmioletnia kobieta, kochająca muzykę, komponująca utwory, pisząca teksty piosenek i wiersze. Kiedy ma gorsze dni, sięga po pędzel i maluje obrazy. Śpiewa w domu, sama dla siebie. Jej marzeniem jest zaśpiewać na scenie przed publicznością, ale bardzo się tego boi. Pewnego dnia udaje się na jedną z prób zespołu, który ma ocenić jej talent. Jednak podczas przesłuchania, Anja nie potrafi wydobyć z siebie głosu. Jest załamana.
Czy Anja w końcu się przełamie i zaśpiewa publicznie? Czy ktoś będzie próbował jej w tym pomóc? Co wydarzy się w jej życiu? Co postanowi Anja?

Patryk
Niespełna trzydziestoletni mężczyzna, pracujący jako informatyk, marzyciel. W jego domu rodzinnym nigdy się nie przelewało. Miał pięcioro rodzeństwa. W trakcie studiów pracował na budowie. Po ich ukończeniu podjął dobrze płatną pracę w swoim zawodzie. Ale to mu nie wystarczało. Miał wygórowane marzenia, chciał być kimś i zarabiać miliony, dzięki którym mógłby zamieszkać w apartamencie, mieć świetny samochód, wyjeżdżać na luksusowe wakacje, otaczać się pięknymi kobietami i spełniać swoje zachcianki.
Do czego posunie się Patryk, aby stać się bogatym człowiekiem? Jak potoczą się jego dalsze losy? Jakie podejmie decyzje i czy będą one słuszne?

"Autodestrukcja" to historia trzech bohaterów, którzy całą swoją energię przedłożyli na realizowanie własnych marzeń, rezygnując z dotychczasowej pracy, istotnych dotąd wartości, a co najważniejsze odrzucając z czasem miłość i wsparcie najbliższych osób. Chęć osiągnięcia zamierzonego celu, perspektywa bycia bogatym i znanym, żądza pieniądza, pochłonęły ich do tego stopnia, że zaczęli niszczyć siebie, relacje z bliskimi i otoczeniem, a przede wszystkim zabijali w sobie to, co najpiękniejsze, emocje, uczucia. Stali się wrakami osadzonymi na dnie, których w żaden sposób nie można było wyciągnąć na powierzchnię. Jedynym, widocznym dla nich rozwiązaniem było pozbawienie siebie życia, które przestało mieć jakąkolwiek wartość. Czy jednak odważą się na taki krok?

"Prawie umierasz. Budzisz się. Przy łóżku siedzi kochająca żona. Czyż nie tak to miało wyglądać? 
Ktoś mu kiedyś powiedział, że życie to nie film. Nigdy się z tym nie zgadzał. 
Przecież sami piszemy sobie jego scenariusz, sami codziennie stajemy przed rozmaitymi wyborami. 
Czasem z pozoru nieistotna sprawa może całkowicie odmienić życie." 

"Autodestrukcja" to książka, którą się pochłania i nie można się od niej w ogóle oderwać. Przenika swoją treścią w głąb człowieka, dociera do każdego zakamarka ciała. Wywołuje niesamowite emocje, które się powoli kumulują. Pojawia się szok, zaskoczenie, niedowierzanie, współczucie, żal, strach, zdziwienie, chęć pomocy. Odczuwa się ogromny, przenikający ból. W pewnych momentach po policzkach spływają łzy. Bohaterowie są świetnie skonstruowani, idealnie odzwierciedlane są ich emocje, które udzielają się czytelnikowi.
Książkę przeczytałam pewnego wieczora i prawdę mówiąc, nie mogłam potem zasnąć. Powieść skłania do wielu przemyśleń, refleksji, analizowania swojego życia, a także wyciągania wniosków. Udowadnia, że nie należy za bardzo wybiegać w przyszłość, która jest niepewna. Należy docenić życie takim, jakie jest, nawet jeśli każdego dnia trzeba pokonywać przeszkody i borykać się z problemami. Owszem marzyć można, a nawet trzeba, bo to dodaje uroku naszemu dotychczasowemu życiu. Jednak przede wszystkim należy żyć dniem dzisiejszym, czerpać z niego jak najwięcej, cieszyć się każdą chwilą, nie odrzucać miłości i wsparcia, nie rezygnować z rodziny i przyjaciół, nie poddawać się w trudnych momentach, przyjmować pomoc i cenne rady proponowane przez drugiego człowieka, a przede wszystkim docenić życie, które jest piękne. Tym bardziej, że każdy z nas ma tylko jedno życie i w dużej mierze od niego zależy, w jaki sposób je przeżyje.

Podsumowując, "Autodestrukcja" to powieść refleksyjna, emocjonalna, wstrząsająca, poruszająca, przenikliwa, dramatyczna, smutna i psychologiczna. Przedstawia historie, które tak naprawdę mogą dotyczyć bądź dotyczą kogoś z nas. To powieść, która na długo pozostaje w pamięci, a po jej przeczytaniu nie można przejść do porządku dziennego. Zachęcam do lektury tej książki, bo naprawdę jest godna uwagi.
Wielkie brawa dla autorki - Moniki Zajas za stworzenie tak rewelacyjnej książki i dostarczenie tylu niesamowitych emocji!


"Tylko człowiek nieszczęśliwy może być prawdziwym artystą. 
Tylko ten, kto porzuci wszystko, będzie miał złamane serce, oddali się od nowoczesnego świata, 
technologii, może tworzyć prawdziwie. 
Mistrzem będzie wyłącznie ten, komu obce jest zrozumienie otoczenia, 
kto ma w głowie swój własny, nietuzinkowy świat, który w żaden sposób nie pokrywa się z realnym, 
kto co wieczór myśli o tym, aby na wieki go opuścić, 
ale zamiast tego przelewa swoje emocje na papier, komponuje bądź maluje. 
Oddaje swoją duszę, materializuje myśli, tworzy coś niesamowitego."


Tytuł : "Autodestrukcja"
Autor : Monika Zajas
Wydawnictwo : Czarna Kawa
Rok wydania : 02 lipca 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 256


Serdecznie polecam !


 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Kawa.



sobota, 2 lipca 2016

Moje czytelnicze podsumowanie czerwca :)




Czerwiec był dla mnie bardzo intensywnym miesiącem, tym bardziej, że otrzymałam sporo egzemplarzy recenzenckich. Nawiązałam również współprace z Wydawnictwami : Janka, Czarna Kawa i Replika. Miałam również przyjemność zrecenzować książki, otrzymane bezpośrednio od autorów : Pani Gabrieli Gargaś oraz Pana Marcina Brzostowskiego. Uczestniczyłam także w Book Tour organizowanym przez Klaudię z bloga Nowe Horyzonty oraz autorkę - Panią Edytę Kowalską.

Ponadto w czerwcu blog zyskał mnóstwo polubień, obserwatorów, a także obfitował w wiele pozytywnych komentarzy dotyczących moich recenzji i prowadzenia bloga. Bardzo się cieszę z tego powodu.
Za wszystkie miłe słowa, uwagi, wsparcie oraz okazane zaufanie serdecznie dziękuję :)

Dziękuję również wszystkim Wydawnictwom i Autorom za zaufanie :)

Chciałabym Wam przypomnieć o trwających na blogu konkursach, w których do wygrania są książki "Cześć, co słychać?" - Magdaleny Witkiewicz oraz "Linia serc" -  Rainbow Rowell.
Zapraszam do udziału w nich :  

W czerwcu  przeczytałam naprawdę rewelacyjne książki. Wszystkie dostarczyły mi mnóstwo niesamowitych wrażeń, byłam wzruszona, zaskoczona, rozczarowana i zachwycona. Największe wrażenie wywołały na mnie powieści: "A między nami wspomnienia" - G. Gargaś, "Dwadzieścia siedem snów" - M.A. Trzeciak, "Na głowie stanęło" - M. Krupa oraz "Przekroczyć granice" - K. McGarry.

Udało mi się przeczytać 15 następujących książek: 
1. "Przekład dowolny" - Hanna Cygler
2. "Chłopiec w czerwonej sukience" - Maciej Loter
3. "Złote spinki Jeffreya Banksa" - Marcin Brzostowski
4. "Na głowie stanęło" - Michał Krupa
5. "Na przekór" - Irena Dobosiewicz
6. "Ja, Kochanka" - Karolina Wilczyńska
7. "Dwadzieścia siedem snów" - Marta Alicja Trzeciak
8. "Ścieżki życia" - Edyta Kowalska
9. "Przekroczyć granice" - Katie McGarry
10. "A między nami wspomnienia" - Gabriela Gargaś
11. "Odnaleźć siebie" - Dariusz Krzywdziński
12. "Zapach lawendy" - N. Harrington, L. Graham, A. Browning
13. "Spowiedź" - Tomasz Mackiewicz
14. "Młodości szczęśliwa" - Zdzisław Brałkowski
15. "Całkiem przypadkiem" - Karol Machnowski

Recenzje wszystkich piętnastu powieści pojawiły się już na blogu.

A tak prezentują się książki przeczytane przeze mnie w czerwcu
( wszystkie są egzemplarzami recenzenckimi ):






Najczęściej wyświetlane posty w czerwcu :
1."A między nami wspomnienia" - Gabriela Gargaś
2. Konkurs z książką "Linia serc"
3. Konkurs z książką "Cześć, co słychać?"
4. "Ponownie niezamężna" - Agata Bogońska
5. "Ja, Kochanka"" - Karolina Wilczyńska

Bardzo Wam dziękuję za odwiedzanie bloga, komentowanie, obserwowanie, a także za każde polubienie na FB.  Ogromnie się cieszę, że blog z dnia na dzień zyskuje coraz więcej czytelników wśród Was :) 
A jakie książki udało się Wam przeczytać ?  Zapraszam do komentowania :)

piątek, 1 lipca 2016

Całkiem przypadkiem - K. Machnowski




"Nie wiem, od czego zacząć. Zacznę więc może od końca, żeby dojść do celu. 
Bo zawsze na końcu myśli się o początku. Chociaż dla mnie to o wiele za wcześnie, 
aby rozmawiać o końcu. Przekonałem się, jak w życiu można wszystko szybko i łatwo skończyć. 
A przecież życie jest długie i nie zrobiłem niczego, co by to mogło spowodować. 
Ale wciąż muszę się z kimś żegnać. 
Życie to nieustanne pożegnanie i mówienie "pa" kolejnym jego etapom, 
a wszystkie momenty w życiu są tylko jego przystankami. Jest to okrutne w swej logice."


Długo zabierałam się do napisania recenzji "Całkiem przypadkiem". Trafiłam na tę książkę zupełnie przypadkowo, przeglądając jakiś czas temu ofertę wydawnictwa. Zwróciłam wówczas uwagę na okładkę, choć nie jest jakoś nadzwyczajna, ale z jakiegoś powodu mnie zainteresowała. Poza tym zaintrygował mnie jej tytuł, byłam ciekawa, co się za nim kryje. Zachęciło mnie to do przeczytania opisu i postanowiłam, że warto spróbować sięgnąć po tę pozycję. Tym bardziej, że w dużej części treść książki stanowią smsy pisane pomiędzy głównymi bohaterami. Zastanawiałam się nawet, czy były one prawdziwe, czy może wymyślone na poczet napisania powieści. Odpowiedź znalazłam dopiero na ostatniej stronie książki. 

Powieść traktuje o miłości, ale niekoniecznie tej pięknej i szczęśliwej, jaką można odnaleźć w wielu książkach obyczajowych. Tutaj poruszana jest kwestia miłości trudnej, smutnej, uzależniającej i patologicznej. Z początku, mogłoby się wydawać, że powieść ta jest lekką i przyjemną lekturą, jednak okazuje się, że z punktu widzenia psychologicznego nie należy ona do najłatwiejszych.

Olga to dwudziestotrzyletnia kobieta, pracująca jako opiekunka do dziecka. Piotr to dwudziestoośmioletni mężczyzna, który pracuje jako terapeuta z osobami przewlekle chorymi psychicznie. Spotykają się pewnego dnia na treningu, na który oboje uczęszczają. Tam nawiązują kontakt, wymieniają się numerami telefonów i zaczynają pisać do siebie smsy. Okazuje się, że Olga chodzi na zajęcia, przede wszystkim dlatego, aby poradzić sobie z rozstaniem z Pawłem - byłym chłopakiem. Dziewczyna nadal go kocha i nie potrafi o nim zapomnieć, tym bardziej, że mają sporadyczny kontakt, a mężczyzna nie odpuszcza. W Oldze zakochany jest również Piotr, dla którego kobieta jest spełnieniem marzeń, zrobiłby dla niej wszystko. Ich relacja nie polega tylko na przesyłaniu sobie krótkich wiadomości. Spotykają się w wolnym czasie, z czasem bardziej się zbliżają do siebie, dotykają, całują. Jest tylko jeden problem - Olga nie potrafi zdecydować się na żadnego z nich. W jej sercu zawsze był Paweł, ale to Piotr ostatnio poświęca jej mnóstwo czasu, adoruje, służy pomocą w każdej sytuacji. Poza tym wspaniale im się rozmawia, bardzo dobrze się rozumieją.

Kogo zatem wybierze Olga? Do jakich wniosków dojdzie Piotr? Jak zakończy się relacja Olgi i Piotra?

"Kiedy kolejnego dnia zapytałem ją co robi, długo czekałem na odpowiedź. 
Nie lubiłem takich sytuacji, bo zdawało mi się, że słyszę sygnał odbioru wiadomości, 
od których byłem już trochę uzależniony, a tak naprawdę byłem uzależniony od niej. 
Wszystkie uzależnienia mają taki sam mechanizm i nie da się ich wyleczyć tylko zaleczyć. 
Jeżeli skojarzeniu bodźca z reakcją towarzyszy stan przyjemności, to ulega ona utrwaleniu. 
Podobnie zdawało mi się, kiedy światła aut rozświetlały mój pokój, 
że dzieje się tak za sprawą migotania mojego telefonu. 
Nie czułem się też dobrze kiedy dzwonił inny ktoś, bo za każdym razem spodziewałem się jej."

Piotr do sympatyczny, skory do pomocy, ciepły i wyrozumiały mężczyzna. Zakochał się w kobiecie, dla której byłby w stanie zrobić dosłownie wszystko. Nigdy nie odmówił jej w żadnej sprawie. Wybaczał jej ciągłe spóźnienia na spotkania, ignorowanie jego osoby, brak zdecydowania. Pomimo, iż pewne sytuacje i wypowiadane przez nią słowa go bolały, to jednak nadal tkwił w tej relacji i nie mógł przestać myśleć o Oldze. Zdawał sobie sprawę, że kobieta może wrócić do byłego partnera, ale nawet tego nie miał jej za złe. Z jednej strony bardzo polubiłam Piotra, głównie za sposób, w jaki wyrażał się o ukochanej, opisywanie swoich emocji i uczuć względem Olgi. Dziewczyna naprawdę miała szczęście, że go spotkała, ale niestety nie potrafiła bądź nie chciała tego dostrzec i docenić. Momentami żal mi było głównego bohatera. Był wykorzystywany, manipulowany, niekiedy odtrącany przez kobietę, którą darzył ogromnym uczuciem. 
Olga natomiast to kobieta bardzo zmienna, niepewna swoich uczuć, niezdecydowana, nie traktująca życia na poważnie. Wystawiła Piotra na niejedną próbę, a on za każdym razem temu podołał. Bardzo często się spóźniała - mam wrażenie, że robiła to celowo. Nie wahała się prosić o pomoc Piotra, np. w napisaniu jakiejś pracy na zajęcia. Wiedziała, że mężczyzna nigdy jej nie odmówi. Odniosłam wrażenie, że Olga nieźle bawiła się uczuciami zarówno Piotra, jak i swojego byłego chłopaka - Pawła. Nie umiała zdecydować się na żadnego z nich, a może nie chciała. A to, że obaj istnieli w jej życiu, jej odpowiadało i zapewniało poczucie bezpieczeństwa. Wszyscy jednak tkwili w patologicznym trójkącie, z którego ciężko było się uwolnić.

"Całkiem przypadkiem" to książka napisana przystępnym językiem. Większą jej część stanowią treści smsów pisanych między Olgą a Piotrem. A pomiędzy nimi mężczyzna przedstawia swoje uczucia, przemyślenia, targające nim emocje, wyciągane przez niego wnioski, a także usprawiedliwia Olgę, ukazując pokrótce jej trudne życie. Książkę czyta się naprawdę szybko, co zapewne ułatwiają krótkie wiadomości przesyłane między bohaterami. Poza tym wciąga od pierwszej strony, nie ma momentów znudzenia. Jednak powieść nie należy ani do przyjemnych, ani do lekkich. Porusza ważne tematy dotyczące relacji między kobietą a mężczyzną, manipulacji uczuciami, nieradzenia sobie z rozstaniem z ukochaną osobą oraz uzależnienia się od drugiego człowieka. "Całkiem przypadkiem" na pewno skłania do przemyśleń, a także analizowania poszczególnych zachowań bohaterów w trakcie jej czytania. Natomiast nie wywołuje żadnych większych emocji.  Zapewne, za jakiś czas niestety nie będę pamiętała, o czym opowiadała ta książka...


"Czułem jej zapach w ustach a ona powiedziała, że pachnie mną. O nic wtedy nie pytałem. 
Żyłem chwilą. Najpełniej jak umiałem. 
Funkcjonowałem w sposób pełny a chwile te były dla mnie najżywsze emocjonalnie. 
I może tak trzeba, cieszyć się tym co jest i nie oczekiwać zbyt wiele, 
na pewno nie wyraźnej perspektywy jutra."


Tytuł : "Całkiem przypadkiem"
Autor : Karol Machnowski
Wydawnictwo : Psychoskok
Oprawa : miękka
Rok wydania : 2014
Ilość stron : 201



Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Psychoskok.



czwartek, 30 czerwca 2016

Młodości szczęśliwa - Z. Brałkowski




"Dzieciństwo i młodość. 
Początek osobistej linii istnienia na najpiękniejszym ze znanych nam światów. 
Lata, które w większości wspomina się z przyjemnością, zapominając o tym, co było złe. 
To naturalny proces.
Podświadomość chowa w najtajniejsze zakątki naszego umysłu wszystko, 
co zakłóciłoby wspomnienia z tego okresu jako czasu niefrasobliwego życia."


Przyznaję, że zwlekałam z czytaniem książki "Młodości szczęśliwa". Obawiałam się trochę, że będzie powiewała nudą i zawierała sporą dawkę historii, a nawet polityki. Tym bardziej, że w opisie widnieje informacja, że dotyczy lat 60-tych i 70-tych, a te są mi znane tylko z opowieści rodziców, krewnych, telewizji czy innych lektur typu biografie, gdzie wspominano ten okres. Jak może zdążyliście zauważyć urodziłam się w latach 80-tych, więc życie w latach wcześniejszych jest mi tak naprawdę obce. Jednak, im częściej zerkałam na okładkę książki, tym bardziej miałam ochotę się za nią zabrać. Uwielbiam stare, czarno-białe fotografie, sama mam ich sporo w albumach z okresu dzieciństwa. Kiedy już ją otworzyłam i zaczęłam jej lekturę, pierwsze na co zwróciłam uwagę, to papier - gładki, przyjemny w dotyku. A gdy rozpoczęłam czytanie, to już nie mogłam się oderwać. W każdym rozdziale, słowie dawało się odczuć tęsknotę autora za przeszłością. Zdarzenia i różne zaistniałe w jego życiu sytuacje opisywał z dystansem, ale też z humorem i zaangażowaniem. Widać, że pisanie tej książki sprawiało mu ogromną przyjemność. To przedłożyło się na jej odbiór przez czytelnika. Z wielką chęcią ją czytałam i okazało się, że moje wcześniejsze obawy były nieuzasadnione i niepotrzebne. Mało tego, w trakcie jej konsumowania, wspominałam swoje lata dziecięce, młodzieńcze, czasy dorastania, pierwszych kolonii, poszczególnych etapów szkolnych, nauczycieli, pierwszych zabawek, a także czas spędzany ze znajomymi na podwórku i wymyślane różne zabawy, takie jak: klasy, podchody, gry w piłkę. To był wspaniały okres w moim życiu. Teraz człowiek zaczyna doceniać to, że pomimo, iż kiedyś wiele rzeczy było trudno dostępnych, to jednak każdy był szczęśliwy. Bardziej skupiano się na wspólnych chwilach, organizowaniu sobie czasu, rozmowach, doceniano każdą nowo nabytą zabawkę czy jakiś ciuszek. A teraz wszystko jest łatwo osiągalne. Każdy posiada telefon komórkowy, tablet, komputer, smartfon czy czytnik. Niestety we współczesnym świecie więcej czasu poświęcamy na komunikowanie się poprzez internet czy telefon niż na rozmowach twarzą w twarz. Dzieci natomiast czas wolny wolą spędzać na graniu na konsolach itp., aniżeli na świeżym powietrzu. 

"O czym mama jeszcze chce rozmawiać?! Ileż można wspominać zamierzchłe czasy? 
Że też kobiety nigdy nie mają dosyć. 
Jak już je weźmie na wspominki, to mogą tak godzinami ciągnąć. 
Zagadają biednego człowieka na śmierć. Teraz jeszcze o koloniach wspomniała, 
a to dla mnie niezbyt pewny grunt do rozmowy, różne rzeczy się wydarzyły."

Autor w każdym z rozdziałów ukazuje istotne dla niego momenty. Przedstawia również swoją rodzinę, która zawsze była dla niego ważna. Swoją historię rozpoczyna od wyjazdu na pierwsze kolonie w wieku dziewięciu lat. Wraz z innymi uczestnikami spędził kilkanaście dni w Unieściu. Miło wspomina pływanie w morzu, ale przede wszystkim zawarte znajomości z żołnierzami tamtejszej jednostki, od których otrzymali świece dymne. Po powrocie z kolonii, jego dwóch kolegów odpaliło świece, co wywołało pożar, panikę mieszkańców i skończyło się na dywaniku u samego pułkownika. Tym bardziej, że zarówno ojciec autora, jak i ojcowie pozostałych jego kolegów pracowali w wojsku. W kolejnych rozdziałach Pan Zdzisław opisuje swoje rozmowy z mamą, zabawy z kolegami np.: podchody z wartownikami, strzelanie z nabojów, klasy, kąpiele w jeziorze, do którego trzeba było dojść parę kilometrów. Ponadto większą część swojej opowieści poświęca na omawianiu relacji z nauczycielami, opisywaniu przebiegu lekcji. Wspomina zajęcia z geografii (w czasie których nie raz dostawali linijką po rękach), ale najbardziej skupił się na lekcjach z przysposobienia obronnego prowadzonych przez profesora Dzika (jak się okazało, to nie było prawdziwe nazwisko nauczyciela). W tamtych latach, nauczyciel miał zawsze rację (nawet jeśli było inaczej), a jeśli któryś z uczniów mu się sprzeciwił, to nie dość, że dostał linijką od nauczyciela, to na dodatek pasem od ojca w domu. Poza tym autor opisuje swoją pierwszą pracę, której się podjął, aby zarobić na wranglery, a także obowiązek noszenia tarczy szkolnych, czasy matur czy egzaminów wstępnych do technikum elektronicznego. Ukazuje również miasto Grudziądz, w którym się wychował i spędził beztroskie lata.

"Młodości szczęśliwa" to zbiór wspaniałych opowiadań i wspomnień autora z młodzieńczych lat. Książka napisana jest lekkim i prostym stylem. Czyta się ją z ogromną przyjemnością i uśmiechem na ustach. Nie sądziłam, że gdy zacznę jej lekturę, to nie będę chciała nawet na chwilę jej odłożyć. To była piękna i cudowna podróż do przeszłości, pełna przygód, pozytywnej energii i niesamowitych wrażeń. Na pewno sięgnę po kolejną książkę autora, już się nie mogę doczekać...

Kogo nazywano "maderakami"? Od czego między innymi zależało dopuszczenie do matury? Co to znaczy bić w dach? Na czym polegała Szkolna Kasa Oszczędności? Ile kosztowały wranglery? 

Jeśli chcielibyście poznać odpowiedzi na powyższe pytania, serdecznie zachęcam do lektury książki "Młodości szczęśliwa". Naprawdę warto!


"Mama wreszcie dała mi spokój, przestała zadawać kolejne pytania. 
Dlaczego kobiety ciągle pytają? A to, a tamto, a siamto.
Byłem na kolonii, przyjechałem zdrowy, to co mam jeszcze opowiadać?
Nie jestem przecież dziewczynką, która paple bez opamiętania, chociaż dzisiaj mnie trochę poniosło.  
Ale to było wyjątkowo, każdemu może się zdarzyć.
Mamę wzięło na wspominki i przypadkiem za dużo powiedziałem..."


Tytuł : "Młodości szczęśliwa"
Autor : Zdzisław Brałkowski
Wydawnictwo : Psychoskok
Oprawa : miękka
Rok wydania : 2016
Ilość stron : 232


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Psychoskok.

środa, 29 czerwca 2016

Spowiedź - T. Mackiewicz




""Za dużo tych zagadek - pomyślała Olga, wracając do domu. - 
A podobno nie ma zbrodni doskonałej, są tylko niedoskonałe śledztwa". 
To zdanie mobilizowało ją i dodawało otuchy. 
Jednak im dalej w las, tym mniej była skłonna wierzyć w podobne frazesy. 
Istnieją jednak zbrodnie doskonałe. Niekoniecznie doskonale zaplanowane, 
bo czasem najgłupsze 
i najbardziej pospolite przestępstwo może się okazać niemożliwe do wykrycia. 
Każde śledztwo przypomina w końcu układanie niekompletnych puzzli. 
Gdyby wszystkie elementy układanki znajdowały się na swoim miejscu, 
nie byłoby potrzeby dochodzić prawdy. Kto? Jak? Dlaczego? 
Szukanie odpowiedzi na te pytania to nic innego, jak próby odnalezienia brakujących części. 
A ilu elementów brakowało w przypadku zabójstwa Krajewskiej? Nie wiedziała tego jeszcze. 
Nie wiedziała nawet, czy w ogóle kiedykolwiek wszystkie je uporządkuje."


Zapewne każdy z Was zdążył zauważyć, że od dawna na blogu nie pojawiła się żadna recenzja dobrego kryminału, co nie znaczy, że takowych nie czytuję, po prostu tak wyszło. Prawdę mówiąc, brakowało mi tego typu literatury, trzymającej w napięciu od pierwszej strony, z wartką akcją, wielowątkowością i tajemnicami. Zatem, gdy tylko ujrzałam książę "Spowiedź", bez namysłu stwierdziłam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Bardzo zaintrygował mnie jej tytuł, byłam ogromnie ciekawa ukazanej fabuły, a poza tym spodobała mi się ta zagadkowa i niesamowita okładka, która jak się później okazało, idealnie odzwierciedla treść powieści. "Spowiedź" jest debiutem literackim autora i z przyjemnością mogę stwierdzić, że bardzo udanym, to świetny kryminał.

Do wydawnictwa, w którym pracuje redaktorka Olga Wagner, przychodzi e-mail wraz z załączonym pierwszym rozdziałem książki, z prośbą o wyrażenie opinii na jego temat. Autorką nadesłanej wiadomości jest Edyta Krajewska, niegdyś koleżanka Olgi. Obie wychowywały się w miejscowości Ogrody, nieopodal Warszawy. Nie byłoby w tym liście nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że jego autorka nie żyje od kilku dni, popełniła samobójstwo. Jakiś czas wcześniej, w Ogrodach dochodzi do zabójstwa matki Edyty, o które posądzony zostaje ksiądz Czarnecki ( miejscowy proboszcz ) , który wykonuje wyrok na samym sobie poprzez postrzelenie. Ginie na miejscu. Po tych wydarzeniach Edyta pragnęła dojść prawdy, tym bardziej, że nie wierzyła w winę księdza. Ponadto uważała, że policja nie prowadzi śledztwa z pełnym zaangażowaniem. Niestety nie zdążyła rozwikłać zagadki, pozbawiając siebie życia. Olga Wagner po otrzymaniu korespondencji, postanawia przeprowadzić śledztwo we własnym zakresie. Prosi o kilka tygodni urlopu, udaje się do Ogrodów i podstępem zamieszkuje w domu rodzinnym Krajewskich. W dochodzeniu pomagają jej tamtejszy komendant Walczak oraz bloger Rafał Dąbrowski. Okazuje się, że to nie będzie takie proste, bowiem mieszkańcy miejscowości nie są za bardzo wylewni, a jedyny świadek zdarzenia pragnie jak najszybciej zapomnieć o odkryciu makabrycznej zbrodni.

Dlaczego Edyta przesłała wiadomość do wydawnictwa przed śmiercią? Co skłoniło ją do popełnienia samobójstwa? Czy rzeczywiście ksiądz Czarnecki zamordował panią Krajewską? Dlaczego pozbawił sam siebie życia? Jaką tajemnicę skrywał przez wszystkie lata? Czy samobójstwo Edyty było upozorowane? Komu zależało na wyjaśnieniu sprawy, a kto celowo mieszał w śledztwie? Dlaczego w dochodzenie zaangażował się redaktor portalu? Co łączyło go z Edytą? Czy Oldze uda się wskazać mordercę?

"Nie była zwierzęciem społecznym. Nieliczni znajomi, których jeszcze do siebie nie zraziła,
zgodnie twierdzili, że jest socjopatką, i diagnozowali u niej aspergera.
Nie do końca na serio, chociaż nieraz już uświadamiała sobie, że mogli mieć trochę racji.
Co prawda nigdy się nie badała, jednak nie mogła zaprzeczać, że coś jest z nią nie tak.
W telefonie miała tylko kilka kontaktów, a jej życie intymne było ciągiem katastrof.
Żyła przede wszystkim pracą i nachodzącymi ją co jakiś czas obsesjami.
Wtedy skupiała się tylko na celu, który sobie wyznaczyła,
i nic nie było w stanie jej od niego oderwać." 

Powieść podzielona jest na trzy części, a w każdej z nich przedstawione są wydarzenia zarówno z okresu dokonania podwójnej zbrodni, jak i w czasie prowadzonego śledztwa przez Edytę Krajewską oraz po znalezieniu jej zwłok, kiedy to sprawę wyjaśnienia zagadki przejmuje Olga Wagner. Ukazane są również zdarzenia sprzed kilkudziesięciu lat ( tj. okres II wojny światowej ), które mogą mieć wpływ na tok prowadzonego dochodzenia. "Spowiedź" wciąga już od pierwszej strony i trzyma w napięciu do końca. Ja nie mogłam się od niej oderwać i przeczytałam ją w jeden wieczór. Autor idealnie poprowadził fabułę, stopniowo odkrywa tajemnice miejscowości Ogrody oraz powoli ujawnia relacje pomiędzy mieszkańcami miasteczka. Bohaterzy powieści zostali bardzo dobrze wykreowani i scharakteryzowani. Kryminał jest napisany przystępnym, lekkim i bezbłędnym językiem, co w tym przypadku miało istotne znaczenie. W żadnym momencie nie odczuwałam znudzenia książką, a wręcz czytałam ją z coraz większym zaangażowaniem. Nie zawiera zbędnych opisów, a dodatkowym plusem są dobrze skonstruowane dialogi. 

"Spowiedź" to bardzo dobry kryminał z wieloma wątkami : prowadzenie śledztwa przed Edytę, próba rozwiązania zagadki przez Olgę, zaangażowanie się blogera Rafała w dochodzenie, trudne relacje komendanta Walczaka z jego zastępcą Jastrzębskim, milczenie mieszkańców Ogrodów, którym nie do końca zależy na odkryciu prawdy i schwytaniu przestępcy. Zakończenie na pewno zaskakuje i nie jest tak oczywiste, jakby się wcześniej wydawało. 

 "Nie próbowała zapominać o tym, czego i tak już nie mogła zmienić, 
ani uciekać przed własną pamięcią, bo wiedziała, że to niemożliwe.
Przeszłość odcisnęła już na niej swoje piętno. Chciała tylko spróbować normalnie żyć.
Wrócić do pracy, skończyć z alkoholem i znowu wpaść w codzienną rutynę.
Właśnie tej rutyny jej brakowało, powtarzalnego schematu, 
który wyznaczałby w jej życiu względną normalność i bez którego czuła,
że coraz bardziej traci grunt pod nogami."

Podsumowując, uważam, że "Spowiedź" jest świetnym debiutem literackim, uświadamiającym, że przeszłość zawsze wraca, w najmniej spodziewanym momencie, nie da się jej wymazać ani o niej zapomnieć. Mam tylko nadzieję, że autor nie zakończy swojej pisarskiej twórczości na tej jednej książce i że pojawią się kolejne. Ja, na pewno, z niecierpliwością będę wyczekiwać następnych, tak samo dobrych, a może nawet lepszych powieści autora.


"- Ktoś mądrze powiedział, że świat jest jak dywan oglądany od spodu. 
Widzimy tylko pojedyncze poszarpane nitki, które wychodzą tu i tam, bez żadnego celu i ładu.
A prawda znajduje się po drugiej stronie, tyle że nie jesteśmy w stanie jej dostrzec." 


Tytuł : "Spowiedź"
Autor : Tomasz Mackiewicz
Wydawnictwo : Videograf
Rok wydania : 2015
Oprawa : miękka
Ilość stron : 272


Serdecznie polecam !


 Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Videograf.