sobota, 9 kwietnia 2016

Od urodzenia - E. Albert




"Późno w nocy zaczyna mnie przerażać myśl, że Walker jest osobą; słyszy, co mówię, patrzy na mnie 
i chce mnie kochać, ale nie ma jeszcze pojęcia, jak bardzo jestem popieprzona. 
Jest z nami, sprowadziliśmy go tutaj, jest teraz jednym z nas, żyjących. 
Sprawa jest całkiem prosta : niemowlę trzeba przytulać, otulać, nosić. Karmić, pielęgnować, chronić. 
Bezbronne stworzenie. Człowiek uczy się uniżać wobec tego boga o pyzatej twarzy. 
A chcesz odczuć całą potworność tej sytuacji ? Dostać prosto w twarz ? 
Wyobraź sobie, że stanie mu się krzywda. Wyobraź sobie, że cierpi. Wyobraź sobie, że ktoś go zabierze. Wyobraź sobie, że umrze. Wyobraź sobie swoje puste ramiona. Wyobraź sobie, wyobraź, wyobraź."


"Od urodzenia" to książka, którą koniecznie musiałam przeczytać, ze względu na podjęty w niej temat. Byłam bardzo ciekawa, czy rzeczywiście po zapoznaniu się z nią, zmienię w jakimś stopniu swoje podejście do ciąży czy macierzyństwa. Ponadto poprzez tą książkę chciałam poznać uczucia i doświadczenia innej kobiety. Sama jestem mamą, zatem wiedziałam, że pewnie jakaś część uczuć czy przeżyć związanych z porodem czy macierzyństwem głównej bohaterki nie będzie mi obca, a nawet będę mogła się z nią utożsamiać.

Dziecko jest największym i najpiękniejszym szczęściem. A jego narodziny dla każdego rodzica są zapewne wielką rewolucją. Wówczas wszystko się zmienia głównie w życiu kobiety, bo przecież to my jesteśmy w ciąży, nosimy maleństwo pod sercem przez dziewięć miesięcy, przygotowujemy się do porodu. Ale czy tak naprawdę możemy się przygotować ? Część kobiet marzy o porodzie naturalnym, ponieważ to jest lepsze dla dziecka i matki z medycznego punktu widzenia, po prostu noworodek rodzi się wtedy, kiedy jest już na to gotowy. Zaletami porodu siłami natury dla kobiety są m.ni. łatwiejszy proces laktacji, brak blizn na brzuchu, niemowlę układane jest od razu na brzuchu mamy. Jednak wiąże się on z bólem, który może trwać nawet kilka godzin. Natomiast w przypadku cesarskiego cięcia wszystko wygląda inaczej. Przede wszystkim podczas "cesarki" kobieta jest znieczulona, zatem nie odczuwa bólu. Jednak nie zawsze otrzymuje maleństwo, które może przytulić. Ponadto musi dłużej zmagać się z czasem połogu, chociażby ze względu na ranę pooperacyjną, odczuwa ból kręgosłupa i brzucha, a przez pół roku nie może dźwigać np. zakupów. Niestety nie możemy być nigdy przygotowane na jakąkolwiek z tych opcji. Nie zawsze jest tak, jak chcemy i pragniemy. Zdarzają się różne sytuacje, przeciwwskazania, problemy w trakcie porodu. Jednak w każdym z tych przypadków walczymy ze strachem i niepewnością. A później po narodzinach dziecka, nasze życie zmienia się o kilkadziesiąt stopni. Każdy kolejny dzień jest zupełnie inny od poprzedniego. Jesteśmy szczęśliwe, radosne, spełnione, a zarazem zmęczone, bezradne i niekiedy popadamy w depresję.

Ari jest młodą doktorantką i żoną piętnaście lat starszego od siebie profesora - Paula. Niedługo po ślubie, zaszła w ciążę i poprzez cesarskie cięcie przyszedł na świat ich synek - Walker. Kobieta zarówno sam poród, jak i czas połogu wspomina bardzo nieprzyjemnie. Opisuje swoje emocje związane z karmieniem piersią, które sprawiało jej trudności. Ponadto początkowe dni i tygodnie mijały praktycznie tak samo, a więc karmienie, przewijanie, przebieranie, usypianie. Narzeka na brak snu, ogólne zmęczenie, a także brak zrozumienia. Czuje się nieatrakcyjna, niedowartościowana. Zaniedbała swój wygląd, ubiór. Gdy zostawiała syna z opiekunką i wychodziła z domu, z jednej strony czuła radość, że w końcu ma czas dla siebie i mogła na chwilę pobyć sama ze sobą, a z drugiej strony po jakimś czasie już tęskniła za małym. Wracała wspomnieniami do lat wcześniejszych, nawiązanych i utraconych przyjaźni, dylematów rodzinnych, śmierci mamy, a także krytykowała ojca za nieumiejętność radzenia sobie z własną córką. Nie rozumiała pytań i ciągłego przyglądania się ludzi na ulicy, kiedy karmiła dziecko. Dlaczego jest to tematem tabu ? Uczęszczała również na spotkania grupy wsparcia dla matek, gdzie rozmawiały o karmieniu, butelkach, pieluchach itp. Jednak to wszystko w pewnym sensie ją przygnębiało, czuła się samotna. Pewnego dnia poznaje Minę, która również boryka się z macierzyństwem. Nawiązują przyjaźń, dzięki której wszystko staje się dla nich łatwiejsze. Pomagają sobie nawzajem i mogą liczyć na swoje wsparcie.

Książka "Od urodzenia" wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Prawdę mówiąc wciągnęła mnie już od pierwszej strony i trudno mi było się od niej oderwać, kiedy wzywały obowiązki domowe. Być może dlatego, że sama też jestem mamą i pewne ukazane sytuacje są mi po prostu znane, bo sama niektórych momentów doświadczyłam. Powieść czyta się szybko i przyjemnie, mimo, iż przedstawiane były również trudne życiowe momenty. Czytając ją powracałam myślami do wspomnień z mojego porodu i połogu. Przypominałam sobie te emocje, które wtedy mną targały, chwile wzruszenia i niesamowitego szczęścia, ale również bólu i przemęczenia. W wielu kwestiach nie zgadzałam się z bohaterką, przykładem może być nazwanie pierwszych urodzin synka w specyficzny i zaskakujący sposób : "dzień operacji", "rocznica wielkiej porażki". Ponadto wiele zachowań, wyciąganych wniosków i nazywanie różnych rzeczy czy czynności przez Ari,  mnie zaskoczyło. Jednak w wielu przypadkach utożsamiam się z bohaterką. Zapewne większość matek po przeczytaniu tej książki będzie czuła tak samo.
W książce przeplata się teraźniejszość z przeszłością. Ari opowiada o swoim codziennym życiu w chwili obecnej oraz cofa się kilka lat wstecz do czasów szkolnych, młodzieńczych. Dzięki temu poznajemy również jej losy przed przyjściem na świat Walkera.

Reasumując, książkę polecam zarówno przyszłym jak i obecnym matkom. Dla jednych będzie ona doskonałym ukazaniem macierzyństwa przez kobietę, która miała odwagę przedstawić swoją historię w autentyczny sposób, nie bojąc się wyrazić swoich uczuć i myśli w danym momencie. Zapewne większość kobiet, czytając tę książkę będzie się utożsamiać z główną bohaterką. Natomiast na części kobiet wywrze sprzeczne emocje, a może nawet zniechęci. Na tylnej okładce można przeczytać, że powieść ta jest "określana mianem najskuteczniejszej pigułki antykoncepcyjnej". Ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam. W żaden sposób ta książka mnie nie zniechęciła do samego porodu  czy macierzyństwa. Być może dlatego, że już przez to przeszłam i wiem jak to "smakuje". Uważam też, że każda z nas - kobiet na swój inny, własny sposób zinterpretuje tę opowieść. Tym bardziej, że macierzyństwo nie jest tutaj idealizowane, ani krytykowane, a jedynie przedstawione takim, jakim jest w rzeczywistości, a czasem nawet ukazane w ironiczny i zabawny sposób. Przecież każda matka, każdy ojciec, mimo iż darzą swoje dziecko ogromną miłością, to nie zaprzeczą, że sprawowanie opieki nad dzieckiem, jego wychowywanie nie jest łatwym zadaniem i wymaga wiele cierpliwości i wyrozumiałości.


"W życiu tych małych ludzi nie chodzi o ciebie. Oni nie są dla ciebie. Nie należą do ciebie. 
Są pod twoją opieką, to wszystko, a ty masz za zadanie okazać się przyzwoitym człowiekiem, 
kochać je właściwie i wystarczająco, nie przerzucać na nich swoich własnych problemów, 
nie czynić swoich problemów ich problemami, 
nie wykorzystywać ich do zapełniania pustych miejsc w sobie samym."


"Nauczyłam się jednak paru ważnych rzeczy. 
Stój prosto, przestań się ciągle uśmiechać, przestań upodabniać wszystkich do siebie. 
Nazwij to feminizmem. Nazwij to, jak chcesz. Rozluźnij twarz. 
Nie bądź bez przerwy taka miła i przyjacielska, nie stawiaj siebie na ostatnim miejscu, 
nie przejmuj się w pierwszej kolejności uczuciami wszystkich dookoła."


Tytuł : "Od urodzenia"
Autor : Elisa Albert
Wydawnictwo : Kobiece
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 272


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu KOBIECE.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Pokalane poczęcia - N. Rogińska




"Jak sobie wyobrażam poród doskonały ? 
Odbywa się w nocy, jest to jasna noc, z takim okrągłym superksiężycem za oknem. 
Jest cicho, głucho, i co jakiś czas słychać pojękiwanie. Nie ma żadnych dźwięków aparatury. 
Gwiazdy migoczą, na brzuchu, na szczycie skurczu spoczywają splecione dłonie ukochanej osoby 
i rodzącej. I tak powoli, w coraz krótszych cyklach, docierają do punktu, 
w którym ciszę nocy mąci jęk matki, a chwilę później głośny pierwszy oddech dziecka. 
Po wszystkim kobieta zasypia z noworodkiem przy piersi i budzi się rano, już jako matka. 
Budzi ją spokojne kwilenie pachnącego dzieciątka, które pragnie tylko bliskości."


"Pokalane poczęcia" to książka, którą bardzo chciałam przeczytać. Zatem, gdy tylko pojawiła się w sprzedaży, od razu ją nabyłam. Wcześniej zapoznałam się z kilkoma opiniami, które były bardzo pozytywne, a także przeczytałam opis z tyłu książki. Ponadto była ona promowana na stronie wydawnictwa oraz księgarń internetowych, klubów, portali społecznościowych itd. Zaintrygowały mnie piękna okładka oraz tytuł, po którym można było wywnioskować, o czym opowiada powieść. Przedstawia historie kilku kobiet, których wspólnym mianownikiem było dziecko. Wszystkie bardzo się od siebie różniły zarówno statusem materialnym, sposobem bycia, wykształceniem, zajmowanym stanowiskiem i stanem cywilnym. Dla niektórych z nich dziecko było priorytetem, kochane, oczekiwane. Dla innych kolejną wpadką, która w pewnym sensie komplikowała życie. A pozostałe kobiety walczyły o zajście w ciążę, podejmowały o nie walkę z kalendarzykiem w ręku, posuwały się do kłamstw, a także próbowały różnych metod poczęcia dziecka, co nie zawsze było łatwe.

Książka przedstawia historie poczęcia dziecka przez młode małżeństwa, rodziny wielodzietne, a także pary homoseksualne. Greta z wykształcenia dermatolog i wenerolog bardzo pragnie mieć dziecko i poczyna wraz z mężem Szymonem starania o nie z różnym skutkiem. Honorata jest matką czwórki dzieci, zajmuje się ich wychowywaniem i domem. Mąż pracuje w pogotowiu i w pewnym sensie wywiera presję na żonie o kolejne dziecko, na które kobieta nie jest gotowa ani fizycznie ani psychicznie. On jednak pragnie wielodzietnej rodziny, jeśli Bóg pozwoli. Beata - lekarka jest matką trojga dzieci, próbuje pogodzić macierzyństwo z pracą. Tymczasem okazuje się, że mąż zdradza ją z koleżanką z pracy, która spodziewa się jego dziecka. To burzy spokój udanej i szczęśliwej katolickiej rodziny. Adriana - bizneswoman, która wydawać by się mogło ma wszystko : firmę, pieniądze, wielki dom i służbę, ubrania najlepszych i najdroższych marek. Postanowiła, że nie będzie się wiązać z żadnym mężczyzną. Zaczyna coraz bardziej myśleć o posiadaniu dziecka i samotnym macierzyństwie. Ma jej w tym pomóc surogatka. Michalina ma świetną i dobrze płatną pracę, a od kilku miesięcy jest w szczęśliwym związku. Do pełni szczęścia brakuje jej dziecka. W tajemnicy przed swoim chłopakiem, przestaje zażywać tabletki antykoncepcyjne i zachodzi w ciążę. Partnerowi nie wyjawia prawdy.

Jak zakończą się historie tych wszystkich kobiet ? Czy będą mogły zaznać szczęścia i urodzą zdrowe dzieci ? Czy będzie im dane cieszyć się udanym macierzyństwem ?

Przyznaję, że wiele oczekiwałam po przeczytaniu tej książki. I muszę powiedzieć, że mam mieszane odczucia. Na początku poznajemy specyficznego w swoim zachowaniu i podejściu do pacjentek ginekologa Ireneusza Skrobaka. Nie ukrywam, że pewne jego spostrzeżenia bardzo mnie bawiły, ale z drugiej strony troszkę zniesmaczały. Potem kolejno były przedstawiane losy kobiet starających się o dziecko. Trochę mi przeszkadzała ich liczba i szczerze mówiąc musiałam zaglądać do tworzonych przeze mnie na bieżąco notatek, żeby się nie pogubić, której kobiety dotyczy dana sytuacja.  A na końcu poznajemy położną Elę, tworzącą udany związek z kobietą. To ona odbierała porody głównych bohaterek.

Wszystkie ukazane historie tak naprawdę mają swoje odzwierciedlenie każdego dnia na świecie. Przecież codziennie kilka tysięcy kobiet boryka się z problemem zajścia w ciążę, co niestety nie zawsze kończy się pozytywnie, następnie z porodem, a potem macierzyństwem - zdarza się, że samotnym. Sama jestem matką, zatem pewne poruszone w książce sprawy nie są mi obce. Opisane sytuacje kobiet kończą się różnie, czasem są smutne, tragiczne, ale również szczęśliwe. Jednak jest to omówione w ten sposób, że czytelnik nie odczuwa tragizmu, bólu, rozpaczy czy radości po przeczytaniu tej książki. Pomimo trudnych przeżyć głównych bohaterek, powieść czyta się lekko i szybko. Choć uważam, że pewne opisy były zbędne, a nawet troszkę mnie nudziły.

Książkę warto przeczytać, ponieważ porusza bardzo ważny temat poczęcia dziecka i macierzyństwa. A także ukazuje podejście mężczyzn do informacji o samej ciąży, porodu, ale również wychowywania dziecka. Sztuką nie jest zapłodnić, dać życie, ale przede wszystkim być obecnym, opiekuńczym i kochającym ojcem.  Ponadto powieść pozwala przekonać się o tym, że każda kobieta ma inne podejście do macierzyństwa. Jedyne co je łączy to dziecko - największy cud oraz największe i najpiękniejsze szczęście.


"Narodziny dziecka - absolutna magia. 
To, co dzieje się w sercu matki, ilekroć trzyma w ramionach dziecko, 
które jeszcze przed kilkoma chwilami było częścią jej ciała, 
a odtąd stawało się namacalne wszystkimi zmysłami, to absolut. 
Poporodowa ekstaza trwała. Wszystko, co się działo, było intensywne. I doskonałe."


Tytuł : "Pokalane poczęcia"
Autor : Natalia Rogińska
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 304


Serdecznie polecam!


wtorek, 5 kwietnia 2016

Były sobie świnki trzy - O. Rudnicka



"- Skarbie, facet do łóżka a facet do życia to dwie różne rzeczy. 
A jak ci się zdarzy taki cud, że facet nadaje się i do łóżka, i do życia, to łapiesz go na lasso, 
wleczesz do piwnicy, zamykasz na cztery spusty i pilnujesz, żeby nie podebrała ci go inna jałówka. 
Łapiesz, mała ?"


"Były sobie świnki trzy" to książka, którą musiałam przeczytać z dwóch prostych powodów. Po pierwsze moją uwagę przyciągnął przede wszystkim tytuł. Skłonił mnie do myślenia nad fabułą książki. Zastanawiałam się,
o czym ona może opowiadać ? Po drugie spodobała mi się okładka, niby prosta i banalna, a jednak sprawia, że po prostu czytelnik jest jej ciekawy.
Jest to powieść kryminalna z wielką dawką pozytywnej energii. Przede wszystkim opowiada o silnej przyjaźni i lojalności między trzema kobietami, dążącymi tylko do jednego wyznaczonego sobie celu. Każda z nich jest specyficzna, różnią się w wielu kwestiach, a także podejściem do życia w ogóle. Zdarzają się między nimi kłótnie, ale potrafią z nich wybrnąć i przeprosić się nawzajem. Mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji życiowej, nawet jeśli trzeba zakopać zwłoki czy kłamać policjantowi, aby ochronić przyjaciółkę.

Jola, Kamelia i Martusia są najlepszymi przyjaciółkami od kilkunastu lat. Wszystkie zbliżają się do czterdziestki, zatem zaczynają coraz bardziej dbać o swój wygląd. Odkąd powychodziły za mąż, zajmują się domem, gotowaniem, praniem i sprzątaniem, a Jola dodatkowo wychowywaniem dwójki nastoletnich dzieci. Ich mężowie ( mecenas, komornik, właściciel doradztwa podatkowego ) całkowicie poświęcili się karierze, swojej pracy, ale również wdawaniu się w liczne romanse z młodszymi kobietami. Pewnego dnia przyjaciółki odkrywają, że są okłamywane i zdradzane przez swoje drugie połówki. Postanawiają zatem opuścić mężów, zanim oni to zrobią. Jest tylko jeden problem, wszystkie przed ślubem podpisały intercyzy. Jedynym rozwiązaniem dla każdej z nich jest pozbycie się męża i zostanie bogatą wdową. Kobiety wpadają na pewien pomysł, który starają się zrealizować. Jednak to nie jest takie proste, jak myślały ...

Co postanowią przyjaciółki i czy uda im się zrealizować ułożony plan ? Jaką rolę w tym wszystkim odegra Sandra i kim ona jest ? Czy kobietom uda się osiągnąć zamierzony cel ? Jak zakończy się ta historia ?

"Były sobie świnki trzy" to jedna z lepszych książek, jakie udało mi się przeczytać w ostatnim czasie. Przyznaję, że nie miałam możliwości zapoznania się z poprzednimi powieściami autorki, ale chyba najwyższy czas, żeby to nadrobić. Książka jest po prostu świetna i idealna na poprawę samopoczucia. Można się przy niej naprawdę zrelaksować, a także poćwiczyć mięśnie brzucha, bo nie raz doprowadza ze śmiechu do łez. Czyta się ją przez cały czas z uśmiechem na twarzy. Fenomenalne dialogi między głównymi bohaterkami, a także ich sposób bycia, bawią i śmieszą. Jestem pod ogromnym wrażeniem lekkiego pióra autorki, a także samego stylu pisania. Zarówno fabuła, rozgrywająca się akcja, postacie, opisy, rozmowy toczące się między bohaterami tworzą świetny całokształt, tym samym dając nam czytelnikom rewelacyjną powieść. 

Podsumowując, powieść Olgi Rudnickiej wywołała u mnie mnóstwo pozytywnych emocji. Czytając ją po prostu świetnie się bawiłam. Ja na pewno z przyjemnością będę do niej wracać. To idealna książka zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. 


"Wszystko wydarzyło się tak szybko, a przecież jedynie chciała zrobić mu na złość, 
a nie pozbywać się go na dobre. 
To znaczy, chciała się go pozbyć na dobre, ale nie już, tylko później. 
I nie ona sama by to zrobiła, tylko któraś z jej przyjaciółek, gdy nadszedłby czas Tobiaszka. 
Ona miała się zająć innym mężem."


Serdecznie polecam !

Tytuł : "Były sobie świnki trzy"
Autor : Olga Rudnicka
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 360

niedziela, 3 kwietnia 2016

Yoga Girl - R. Brathen



"Joga to znacznie więcej niż fizyczne pozycje ćwiczone na macie.
Tak naprawdę są to wspaniałe sposoby na wykorzystanie tego, czego uczymy się podczas ćwiczeń, 
i danie tego światu."


"Jedyne, co się liczy, to jak bardzo kochasz.
Ostatecznie nie jest ważne, jak wygląda twoje ciało, jak udana jest twoja kariera, 
jak duży masz dom, jak zaawansowana jest twoja praktyka jogi czy też co mówi twój wyciąg z konta.
Pozwólcie, że powtórzę : Jedyne, co się liczy, to jak bardzo kochasz."


"Yoga girl" była dla mnie w pewnym sensie odpoczynkiem od ostatnio przeczytanych książek, które wywołały mnóstwo skrajnych emocji. Cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę z wielu różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że już od jakiegoś czasu myślałam o zapisaniu się na zajęcia jogi lub samodzielnym jej ćwiczeniu, a ta książka jeszcze bardziej mnie do tego zachęciła. Po drugie, zostałam bardziej uświadomiona, że joga to nie tylko ćwiczenia fizyczne, a przede wszystkim osiągnięcie równowagi i praca nad prawidłowym oddechem. Choć nie ukrywam, że niektóre pozycje jogi mnie przerażają. A po trzecie, książka zawiera piękną i prawdziwą treść, smaczne przepisy na łatwe potrawy oraz rewelacyjne zdjęcia.

Rachel Brathen jest znaną na całym świecie instruktorką jogi. Pochodzi ze Szwecji, a obecnie mieszka na Arubie wraz z mężem i psami. Wcześniej jednak kilka lat spędziła na Kostaryce, na którą postanowiła przylecieć zaraz po ukończeniu szkoły. To tam tak naprawdę zaczęła praktykować jogę i czerpać z niej radość. Miała trudne dzieciństwo, rozwód rodziców, tragiczna śmierć ojczyma, próba samobójcza mamy. Te wszystkie wydarzenia sprawiły, że Rachel zaczęła palić papierosy, pić mnóstwo alkoholu, a nawet zażywać narkotyki. Prowadziła buntowniczy styl życia, nie liczyła się ze zdaniem rodziców. Joga ją uratowała przed stoczeniem się na samo dno. Aktualnie prowadzi warsztaty, turnusy, a nawet wykłady, podróżując po całym świecie. Jest też jedną z niewielu osób, które praktykują zajęcia SUP, polegające na odbywaniu treningów na deskach unoszących się na wodach oceanu. Zajęcia prowadzone przez Rachel cieszą się ogromnym powodzeniem. Na Instagramie ma już prawie dwa miliony obserwatorów.

Książka podzielona jest na siedem rozdziałów. W każdym z nich dowiadujemy się wielu ciekawych informacji o życiu Rachel, pojęciu jogi ( dążącej do równowagi ciała, duszy i umysłu ), jej zasad ( jedną z nich jest dbałość o dobre samopoczucie, które musi pochodzić z wnętrza ), sekwencji ( m.in. powitanie słońca ), filarów ( jest ich osiem ). Ponadto ukazane są ćwiczenia podzielone na etapy, dostosowane zarówno dla osób początkujących, jak i zaawansowanych. Wszystkie pozycje są bardzo dobrze zobrazowane i omówione. Dodatkowo autorka dzieli się z czytelnikami zdrowymi i łatwymi przepisami np. na surowe lody bananowe, sałatkę z super składników, wielki zielony koktajl, herbatę ziołową czy zupę marchewkowo - imbirową. Książka jest bogata w mnóstwo przepięknych zdjęć, przedstawiających Rachel wykonującą różne asany ( pozycje ) na desce na wodzie, na plaży, w domu, o wschodzie i zachodzie słońca. Każdy rozdział kończy się jego krótkim podsumowaniem.







"Yoga Girl" to książka, przy której się po prostu odpoczywa. Czytałam ją z wielką przyjemnością i dużym zainteresowaniem. Jest pełna pięknych przemyśleń i refleksji dotyczących życia. Zapewne, gdy będę miała gorszy dzień, po prostu otworzę tę książkę, bo daje mnóstwo pozytywnej energii i radości. Zawarte w niej zdjęcia i pokazywane ćwiczenia sprawiają, że ma się ochotę sięgnąć po matę i od razu zacząć ćwiczyć. Tak samo jest w przypadku przepisów na proste dania, które są zarówno zdrowe, smaczne i kolorowe. Na pewno z nich skorzystam.

Reasumując, książka jest rewelacyjna pod każdym względem, zarówno treści, stylu pisania, jak i cudownych fotografii. Polecam ją nie tylko miłośnikom jogi, ale przede wszystkim tym osobom, które dopiero zamierzają odbyć ciekawą i fascynującą podróż w głąb siebie, uzyskać równowagę i pełną koncentrację poprzez wykonywanie ćwiczeń na macie.


"Jesteśmy potężnymi istotami. 
Czasem może nam się wydawać, że staliśmy się ofiarami naszego środowiska, 
ale tak naprawdę to my tworzymy świat, w którym żyjemy.
Ludzie, których spotykamy na drodze, nie są tam z przypadku, 
ale dlatego, że sprowadziliśmy ich do swojego życia. 
Nasze doświadczenia i sytuacje, z którymi się mierzymy, spotykają nas dlatego, że je sobie tworzymy."


Tytuł : "Yoga Girl"
Autor : Rachel Brathen
Wydawnictwo Kobiece
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 176

Serdecznie polecam !


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu KOBIECE.

piątek, 1 kwietnia 2016

Moje czytelnicze podsumowanie marca :)



Marzec dobiegł końca, zatem czas na jego czytelnicze podsumowanie. W marcu przeczytałam kilka naprawdę rewelacyjnych książek. Nie potrafię wskazać najlepszej wśród nich, to byłby bardzo trudny wybór. Jednak muszę przyznać, że najniżej oceniam książkę "Wersje" J. Górskiego.  Wszystkie natomiast dostarczyły mi mnóstwo niesamowitych wrażeń, śmiałam się, a jednocześnie płakałam, popadałam w zachwyt.

W marcu udało mi się przeczytać 15 następujących książek : 
1. "Szepty miłości" - J.M.R. Michalski
2. "Obsesja" - Laurelin Paige
3. "Wojowniczki. Jak być nieperfekcyjną i szczęśliwą kobietą" - Glennon Doyle Melton
4. "Samulka" - Kinga Facon
5. "Echa przeszłości" - Elżbieta Hutnik
6. "Szukając tego" - Kinga Tatkowska
7. "Szukając szczęścia" - Aneta Krasińska
8. "Wersje" - Jarosław Górski
9. "We dnie, w nocy" - Agata Kołakowska
10. "Rosół z kury domowej" - Natasza Socha
11. "365 dni bez zapałek. Jak rok w australijskim buszu odmienił moje życie" - Claire Dunn
12. "Zdążę cię zabić" - James Patterson & Marshall Karp
13. "Z teściową za pan wróg" - Izabela Milik
14. "Były sobie świnki trzy" - Olga Rudnicka
15. "Yoga Girl" - Rachel Brathen

Recenzje pierwszych trzynastu powieści są już na blogu. Natomiast recenzje książek "Były sobie świnki trzy" i "Yoga Girl" pojawią się na początku kwietnia.

A tak prezentują się wszystkie książki przeczytane przeze mnie w zeszłym miesiącu :




Książki recenzenckie otrzymane od Wydawnictw, z którymi współpracuję lub autorów :




Najczęściej wyświetlane posty w marcu :
1."Szukając tego" - K. Tatkowska
2. Co nowego w mojej biblioteczce ?
3. "Szepty miłości" - J.M.R. Michalski
4. "Obsesja" - L. Paige
5. "Echa przeszłości" - E. Hutnik

Bardzo Wam dziękuję za odwiedzanie bloga, komentowanie, obserwowanie, a także za każde polubienie na fb. Ogromnie się cieszę, że blog z dnia na dzień zyskuje coraz więcej czytelników wśród Was :) 

A jakie książki udało się Wam przeczytać ?  Zapraszam do komentowania :)

czwartek, 31 marca 2016

Z teściową za pan wróg - I. Milik



"- Mną się, dziecko, nie przejmuj, chyba ci nie przeszkadzam ? 
- Z tymi słowami teściowa położyła się w łóżku obok przyszłej synowej.
- Może pogłaskać cię po pleckach - zaproponowała. - Nie ? 
Rafałka zawsze głaskałam do snu jak był mały.
"Ratunku! Powietrza! Chyba nie będzie ze mną spać ? To już przesada!"
- Dziewczyna zastanawiała się, mają świadomość, że tutaj wszystko jest możliwe."


Gdy tylko ujrzałam tę książkę, wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać, a nawet mieć w swojej biblioteczce. Zaintrygowała mnie przede wszystkim okładka, po której można wnioskować, że jest to powieść erotyczna. Ale gdy przyjrzymy się bardziej, to dostrzeżemy oczy przyglądające się dwójce pochłoniętych sobą osób. Po drugie spodobał mi się tytuł, po którym zdecydowanie spodziewałam się dobrze napisanej komedii. Jednak okazało się, że książka ta w moim mniemaniu jest dramatem z domieszką humoru. 

Zapewne każdy z nas słyszał nie raz dowcipy, w których główną rolę odgrywała teściowa. Zazwyczaj wszystkie nas po prostu bawią. Pewnie większość z nich stanowi jakieś odzwierciedlenie rzeczywistości. Przecież te zabawne anegdoty skądś musiały się wziąć. Relacje z teściową, czy w ogóle z teściami bywają różne. Część z nas świetnie się z nimi dogaduje, miło spędza czas, chętnie odwiedza, krótko mówiąc ma dobry kontakt. Niektórzy po prostu z różnych względów ich unikają. A jeszcze inni bez przerwy się kłócą, sprzeczają o drobnostki, nie uwzględniają kompromisów i nie tolerują siebie nawzajem. Relacje są różne, tak samo jak my jesteśmy różni. Nie ze wszystkimi musimy się lubić czy mieć świetny kontakt, ale możemy próbować się porozumieć i przynajmniej żyć w zgodzie, nie do końca darząc się sympatią. Problem w tym, gdy jedna ze stron się stara, niekiedy nawet nie odzywając się, by nie wywołać konfliktu, a druga strona to ignoruje i robi wszystko, żeby postawić na swoim, nie zważając na uczucia i zdanie innych.

Ola i Rafał tworzą szczęśliwy i udany związek. Widują się tylko w weekendy ze względu na wykonywane prace. Ona mieszka samotnie w kawalerce, pracuje w dziale marketingu legendarnego przedsiębiorstwa. Wyprowadziła się z domu rodzinnego tuż po uzyskaniu pełnoletności. W dzieciństwie była bita przez ojca. Dlatego po opuszczeniu dawnego domu, nie utrzymywała z nim kontaktu, tak samo jak z matką podróżującą po Europie. Z siostrą też relacje nie należą do najlepszych, mimo iż są bliźniaczkami i wydawałoby się, że łączy je silna więź. Pewnie obie nie do końca mogą poradzić sobie z przeszłością.
Rafał natomiast jest trzydziestodwuletnim mężczyzną, mającym świetną pracę i dobrze zarabiającym. Jednak nadal mieszka z rodzicami, z którymi ciągle się kłóci, poniża ich i nie okazuje szacunku. Zachowuje się tak dlatego, że w dzieciństwie to on był tak samo przez nich traktowany.
Ola i Rafał bardzo się kochają, łączy je piękne i czyste uczucie. Jedynymi osobami, które zakłócają ich spokój są rodzice Rafała, a szczególnie jego mama. W domu przyszłych teściów Oli panuje wieczny hałas, rodzice Rafała ciągle się kłócą, obrażają i nie okazują żadnych pozytywnych uczuć wobec siebie. Teść uwielbia się chwalić procesami sądowymi, które wytoczył m.in. sąsiadom. Teściowa natomiast jest nachalna i natarczywa. Wszystko wie najlepiej, potrafi obdarzać synową różnymi rzeczami w wielkich ilościach, które na dodatek ani nie są do końca praktyczne ani ładne. Manipuluje Olą i wciąga ją w swoje gry prowadzone z Rafałem. To często prowadzi do sprzeczek między młodymi. A kiedy Ola zachodzi w ciążę, która okazuje się zagrożona, teściowie postanawiają się nią zaopiekować. Niestety nawet wtedy teściowa uprzykrza życie kobiecie, swoimi pomysłami wyprowadza ją nie raz z równowagi. Po narodzinach synka, Ola zamyka się w sobie, oddala się od męża, niechętnie odwiedza teściów, a nawet odmawia wyjazdów do nich...

"To podłe, podłe, podłe!!! Przecież ona doskonale wie, że tego nie chcę. 
Czy nie mam prawa do swojego domu sama wybrać niezbędne mi przedmioty ? 
Czy ona nie usiłuje przeżyć za mnie życia ?! - wściekła się bezsilnie w duchu. 
- Przecież każdy ma tylko jedno. Wiedziała, jędza, że w tej sytuacji nie mogę odmówić." 

Do czego doprowadzi nachalne postępowanie teściów ? Czy teściowa zrozumie i zmieni w końcu swoje zachowanie ? Czy Ola i Rafał zaznają spokoju i będą mogli w pełni cieszyć się szczęściem ?

Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Napisana jest prostym, żywym językiem. Czytałam ją z zapartym tchem, byłam bardzo ciekawa jak zakończy się ta powieść. Ukazała ona przede wszystkim dramatyczną sytuację Oli, która z jednej strony chciała mieć dobre relacje z teściami ze względu na Rafała, którego darzyła ogromnym uczuciem, a z drugiej strony wiedziała, że teściowa nią manipuluje. Pragnęła mieć kochającą się i szczęśliwą rodzinę, której nigdy nie miała. Zdawała sobie sprawę, że musi być asertywna, ale bała się, że gdy tylko sprzeciwi się teściom, to wywoła wielką kłótnię, a jej związek z Rafałem się wówczas rozpadnie. Przyjmowała wszystkie dary od teściowej, nie potrafiąc jej odmówić, żeby przypadkiem jej nie urazić. Wszystkie uczucia złości, niechęci wobec teściów, a także braku zrozumienia się w niej kumulowały. I w końcu musiały znaleźć ujście.

Reasumując, "Z teściową za pan wróg" jest według mnie świetnym i udanym debiutem. Powieść bardzo mnie poruszyła, przedstawia bowiem dość ważny temat relacji z teściami. A zakończenie po prostu mnie zaskoczyło i dosłownie wgniotło w fotel. Nie spodziewałam się takiego końca tej historii. Książka na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci.


"Nie miała wątpliwości, że Rafał jest tym jednym jedynym. 
Od chwili, kiedy go poznała, nic już nie było takie jak przedtem. 
Gdyby z jakichś powodów nie mogli żyć razem, nie byłaby już w pełni sobą. 
Miałaby wykastrowaną duszę. Chyba tak to jest, jak spotyka się miłość. 
Zaczyna się wreszcie pojmować prawdziwy sens istnienia."


Serdecznie polecam !

"Z teściową za pan wróg" - Izabela Milik
Wydawnictwo Novae Res
Oprawa miękka
Ilość stron : 306


Za książkę serdecznie dziękuję Autorce - Izabeli Milik.



wtorek, 29 marca 2016

Zdążę cię zabić - J. Patterson & M. Karp



"- Często prowadzę indywidualną terapię policjantów, szczególnie detektywów. 
Narażają tyłki przez całe miesiące, a nawet lata. 
Śledzą i zamykają przestępców, którzy z całą pewnością są winni, 
a potem z takiego czy innego powodu ci różni złodzieje, gwałciciele 
czy mordercy wychodzą na wolność. 
Nie muszę wam mówić, jakie to jest stresujące dla policjanta, który aresztował takiego przestępcę. Rozmawiałam z tuzinami policjantów, 
którzy zrezygnowali z pracy albo odeszli na wcześniejszą emeryturę, 
bo mieli już powyżej uszu systemu sprawiedliwości."


Jak do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z twórczością James'a Pattersona. Pewnie dlatego, że dopiero od jakiegoś czasu zaczęłam czytać książki z działu thriller/kryminał/sensacja. Wcześniej unikałam tych gatunków. I tak naprawdę nie wiem dlaczego. Odkąd pamiętam lubiłam oglądać różnego rodzaju filmy i seriale kryminalne i detektywistyczne. Podoba mi się w nich tajemniczość, trzymanie w napięciu, emocje i oczywiście fabuła. 

Książka "Zdążę cię zabić" przede wszystkim rzuca się w oczy ze względu na okładkę, która odbiega kolorystyką od tych typowych ze swojej kategorii. Zazwyczaj są czarne, szare lub po prostu w ciemnych barwach. Natomiast ta wyraźna, efektowna, przedstawiająca jedne z wyższych budynków Nowego Jorku. Kojarzy mi się z amerykańskimi serialami, które oglądałam kilkanaście lat temu. Powieść podzielona jest na trzy części, a każda z nich na kilka dwu- lub trzy- stronicowych rozdziałów. Opowiedziane są tak naprawdę dwie historie przeplatające się na zmianę. Napisana jest lekkim językiem, w prosty i ciekawy sposób. To wszystko sprawiało, że czytało się ją szybko i z wielką przyjemnością, mimo poruszanego tematu. Porusza kilka kwestii. Głównym przedmiotem książki jest motyw kryminalny, polegający na wytropieniu mordercy. Kolejnym ukazanym tematem jest wątek polityczny. Detektywi prowadzą śledztwo, w które zamieszani są również politycy, a wszystko dzieje się na kilka dni przed wyborami. Książka przedstawia także dylematy miłosne głównego bohatera. 

Gideon i Dave są najlepszymi przyjaciółmi od najmłodszych lat. Pewnego dnia Meredith - siostra Dave'a wraca zapłakana i wystraszona z imprezy. Okazuje się, że została zgwałcona przez Enza Salviego - syna najbardziej znanego i najbogatszego w mieście gangstera. Dziewczyna nie chce tego zgłaszać na policji. Gideon i Dave postanawiają zatem sami wymierzyć sprawiedliwość i zemścić się na sprawcy pozbawiając go życia. Zaplanowali to w taki sposób, że nie zostali schwytani, a nawet podejrzani. To ich tajemnica.
Po kilku latach podejmują pracę w policji, a nieświadoma niczego Meredith w kancelarii prawnej. Tymczasem zostaje znaleziony notatnik Enza ...

Detektywi z NYPD Zach Jordan i Kylie MacDonald zostają wezwani do kolejnego morderstwa, które tym razem miało miejsce na rogu Piątej Alei i Siedemdziesiątej Piątej Ulicy, a dokładniej w Central Parku na diabelskim młynie. To już czwarta zbrodnia w ostatnim czasie. Tym razem ofiarą jest Evelyn Parker - Steele - córka właściciela około tysiąca kin na terenie kraju, siostra znanego dziennikarza a zarazem żona właściciela hoteli i kasyn. Każda z ofiar zawsze ma na sobie biały kombinezon z tyveku, a ciało jest wyszorowane amoniakiem. Ponadto wszystkie były wpływowe i bogate, a także pochodziły z różnych dzielnic NY. Jedynym łączącym je elementem był fakt, że nigdy nie zostały ukarane za popełnione przestępstwa. Przed Zachem i Kylie trudne zadanie - mają schwytać mordercę tzw. Czyściciela w ciągu siedmiu dni, aby zdążyć przed zbliżającymi się wyborami. Tymczasem znika kolejna osoba - Rachel O'Keefe podejrzana o zabójstwo kilkuletniej córki, tymczasowo zwolniona z aresztu...

Czy detektywom uda się schwytać Czyściciela ? Kto nim będzie ? Czy zdążą ocalić Rachel ? Czy rzeczywiście była winna śmierci swej córeczki ? Czy ojciec Enza dowie się, kto stoi za jego zabójstwem i pomści śmierć syna ? Co łączy te dwie sprawy ?

Książka wciągnęła mnie już od pierwszej strony i trzymała w napięciu do końca. Mimo, iż po kilkunastu kartkach byłam prawie pewna jaki będzie wynik śledztwa, to przyznaję, że powieść czytałam z wielką ciekawością. Autor powoli i stopniowo odsłaniał karty. Zarówno wątek zabójstwa Enza przez dwóch przyjaciół, jak i tajemnicze zbrodnie Czyściciela świetnie się ze sobą przeplatały.
Bardzo podobały mi się postacie Zacha i Kylie. W pewnym stopniu przedstawione zostało ich życie prywatne. W pracy byli partnerami i dobrymi przyjaciółmi, ale jeszcze kilka lat temu tworzyli udany związek. Niestety nie przetrwał próby czasu. Kylie wyszła za mąż za bogatego dziennikarza, a Zach na nowo układał sobie życie z Cheryl, pracującą jako psychiatra w tej samej jednostce policji. Oboje borykają się z problemami osobistymi. Zach ciągle wraca myślami do przeszłości i do jego ówczesnej relacji z Kylie. Zastanawia się także, czy dobrze postępuje wiążąc się z Cheryl. Natomiast Kylie żyje w ciągłej niepewności. Każdego dnia, gdy wraca do domu, nie wie tak naprawdę w jakim stanie zastanie swojego męża, który jest uzależniony od leków, a na dodatek nie chce podjąć leczenia. Jednak pomimo życiowych i osobistych zawirowań, w pracy tworzą zgrany duet. Bardzo dobrze się rozumieją i z pełnym zaangażowaniem prowadzą kolejne śledztwa.

"Zdążę cię zabić" jest naprawdę udanym kryminałem. Najważniejszą rolę odgrywają w nim oczywiście prowadzone śledztwa. Dodatkiem do nich są stopniowo wprowadzane pozostałe wątki, które nie przyćmiewają głównej historii, a wręcz ubarwiają lekko książkę. Dzięki temu z zaangażowaniem pochłonęłam tę powieść. Dostarczyła mi niesamowitych emocji, a napięcie rosło z każdym kolejnym rozdziałem. I do tego jeszcze rewelacyjne zakończenie. Ponieważ jak do tej pory nie udało mi się przeczytać żadnej innej książki autora, to po tej lekturze mam zamiar to nadrobić. To idealna powieść zarówno dla miłośników kryminałów, jak i dopiero zaczynających swoją czytelniczą przygodę z tym gatunkiem.

Serdecznie polecam !

"Zdążę cię zabić" - James Patterson & Marshall Karp
Wydawnictwo HarperCollins
Oprawa miękka
Ilość stron : 351


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu HarperCollins.