Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pierwszy tom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pierwszy tom. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 30 sierpnia 2018

"Kobiety nieidealne. Magda" - Magdalena Kawka, Małgorzata Hayles




"(...) Chciałam być wilkiem, którego ludzie wprawdzie nie rozumieją, ale akceptują i szanują. 
I nawet niech się go trochę boją, to nie zaszkodzi."


Pierwszy tom cyklu, dwie nieznane mi dotąd autorki oraz nurtujący i tym samym nakłaniający do przekonania się o jego prawdziwości blurb skłoniły mnie w przeważającym stopniu do sięgnięcia po jedną z najnowszych powieści Wydawnictwa Replika. Mowa o książce autorstwa Magdaleny Kawki i Małgorzaty Hayles "Kobiety nieidealne. Magda", która to okazała się dla mnie niemałym zaskoczeniem, przyjemnie spędzonym czasem, i co najważniejsze, zapewniła mi sporą dawkę humoru i relaksu, wprawiając mnie przeto w niebywale dobry nastrój. A nie ukrywam, że to mi było ostatnimi czasy niezbędne. O czym zatem opowiada ukazana w publikacji historia?

czwartek, 28 grudnia 2017

"Cydr z Rosie" - Laurie Lee [recenzja]




"Po raz pierwszy w życiu znalazłem się poza zasięgiem ludzkiego wzroku. 
Po raz pierwszy też byłem zupełnie sam w świecie, w którym niczego nie potrafiłem ani przewidzieć, 
ani sobie wyobrazić - w świecie ćwierkających ptaków, cuchnących roślin i owadów, 
które śmigały bez ostrzeżenia."


Bajeczność i niezwykłość okładki rozpromienionej za pomocą ciepłych i jednocześnie żywych barw, przywołującej wspomnienia z dziecięcych lat spędzanych na wsi i będącej niejako wyrazem tęsknoty za minionymi beztroskimi latami zdecydowanie przykuły moją uwagę. Zachęciły nie tylko do bliższego przyjrzenia się zapakowanej w przyjemną i olśniewającą krajobrazowo oprawę publikacji, ale przede wszystkim do zajrzenia w jej wnętrze, do zagłębienia się w jej zawartość, jak się okazało, ukazaną zarówno za pomocą słów, jak i ilustracji, zresztą jakże wyjątkowych. Musiałam zatem zasmakować wyśmienicie zapowiadającej się lektury w postaci "Cydru z Rosie" i poniekąd zaspokoić swą ciekawość związaną z tymże enigmatycznym tytułem. A ponadto czasem lubię sięgać po książki stanowiące zapis wspomnień mniej lub bardziej znanych osobowości, zwłaszcza, jeśli opowieści wychodzące spod ich pióra są szczere i wypływają prosto z serca. Tak jak to ma miejsce w przypadku "Cydru z Rosie"... 

wtorek, 21 listopada 2017

"Randka z homo sapiens" - Penny Reid [recenzja przedpremierowa]




"Czułam się jak czajnik nastawiony na herbatę. 
W każdej chwili mogłam zacząć bulgotać i piszczeć od nadmiaru szczegółów."


Zanim otrzymałam propozycję zrecenzowania pierwszego tomu serii "Kółko Singielek Miejskich", postanowiłam sobie, że do końca bieżącego roku nie podejmę się już lektury żadnej nowości czy też zapowiedzi wydawniczej (jasne!), albowiem stos książek czeka na swą kolej i mam wrażenie, że zamiast się kurczyć, to on nieustannie rośnie. Moje postanowienie wzięło w łeb w momencie otworzenia wiadomości od Wydawnictwa Poradnia K z zapytaniem, czy zechciałabym napisać recenzję powieści Penny Reid "Randka z homo sapiens". Pierwsza myśl, nie biorę. Ale po chwili nadeszła kolejna - chociaż się zaznajomię z opisem. Taaa... zapoznałam się i udzieliłam odpowiedzi - pozytywnej, a jakże. Dlaczego? Przekonało mnie stwierdzenie, że ów wolumin stanowi "tabletkę szczęścia i antidotum na jesień", a właśnie tego było mi wtenczas trzeba. Ponadto sam tytuł, jakże intrygujący i niejako zabawny, również skłonił mnie do poznania historii niejakiej Janie Morris, a i opis fabularny poniekąd zachęcił. Jedynie notka, iż książkę tę pokochają miłośnicy "Seksu w wielkim mieście" czy też dzienników Bridget Jones do mnie nie przemówiła.  Cóż, ja do większych zwolenników owych nie należę, ale przyznaję, że obejrzałam serial i film. Jak wspomniałam, zdecydowałam się zatem na lekturę powieści Penny Reid, a gdy już dotarła, nie mogłam się powstrzymać i od razu do niej zajrzałam, i... Właśnie, i co dalej? Jakie wrażenia wywarła na mnie owa opowieść? I czy rzeczywiście jest "tabletką szczęścia i antidotum na jesień", jak zapewnia wydawca? 

wtorek, 7 listopada 2017

Zapowiedź: "Randka z homo sapiens" - Penny Reid





"RANDKA Z HOMO SAPIENS" 
- tabletka szczęścia i antidotum na jesień


Są trzy rzeczy, które musicie wiedzieć o Janie Morris:

- nie jest w stanie prowadzić normalnej konwersacji bez zasypywania rozmówcy NNF (nadmiarem nieistotnych faktów), szczególnie, kiedy jest zestresowana;

- nic nie stresuje jej bardziej niż obecność Quinna Sullivana (znanego również jako Pan Ciacho);

- nie jest fanką szydełkowania.




wtorek, 31 października 2017

"Dwór w Czartorowiczach" - Monika Rzepiela [recenzja]




"(...) - Ale w życiu nie zawsze jest tak, jak by się chciało. Czasami jest zupełnie przeciwnie.
Każdy musi dźwigać swój krzyż."


Gdy tylko ujrzałam "Dwór w Czartorowiczach", niemal od razu owa książka znalazła się na mej liście tych, po które zdecydowanie muszę sięgnąć. Jedno spojrzenie na okładkę, niezwykle urokliwą, klimatyczną i ujętą w mych ulubionych barwach wystarczyło, aby pobudzić moją wyobraźnię, w której przeniosłam się do staropolskiego dworku. Intrygowało mnie, jaka dokładnie historia kryje się za tą przepiękną oprawą. Ponadto do wyboru tejże pozycji zachęcił mnie fakt, iż stanowi ona pierwszy tom sagi polskiej, które uwielbiam i z ogromną przyjemnością po takowe wyciągam rękę. Prawie zawsze przesiąknięte są one emocjami, tajemnicami i intrygami rodzinnymi oraz miłością, a także skrywają niebywale ciekawe opowieści. Oczekiwałam zatem zajmującej, porywającej, a nade wszystko w pełni oddającej ówczesny klimat powieści. Dodatkowo frapował mnie styl, jakim posłużyła się autorka, tym bardziej, że to było moje pierwsze zetknięcie z jej piórem. Czy owe spotkanie zaliczam do udanych? Odpowiedź na to pytanie odnajdziecie w dalszej części tekstu. Zapraszam. 

sobota, 14 października 2017

"Consolation" - Corinne Michaels [recenzja]




"Moje życie właśnie się skończyło. Moje serce jest martwe.
Zostałam wdową w wieku dwudziestu siedmiu lat."


Kiedy pierwszy raz ujrzałam okładkę książki "Consolation" już wiedziałam, że muszę poznać skrywającą się za nią historię. Ma ona w sobie coś niesamowitego, co sprawia, że przyciąga uwagę, i co więcej nie pozwala oderwać wzroku. Niby prosta, ukazująca dwoje zakochanych w sobie ludzi, ale bije od niej niezwykłe ciepło. Poza oprawą moje zainteresowanie ową powieścią spotęgowała również notka wydawnicza sugerująca emocjonującą, porywającą i wzruszającą opowieść. Zanim jednak zabrałam się za lekturę tej książki okrzykniętej przez New York Times bestsellerem, zaznajomiłam się z wieloma opiniami o niej, praktycznie samymi pozytywnymi, a niekiedy i pełnymi zachwytów. Nawet mówiono mi: "nie czytaj!" (oczywiście w pozytywnym sensie). I nie ukrywam, że wówczas zaczęłam się obawiać. Czego? Rozczarowania. Dlaczego? Albowiem nadane owej powieści wysokie noty sprawiły, że moje podejście do niej cechował aż nadto spory optymizm i całkiem niezłe podekscytowanie. W związku z tym troszkę odwlekałam moment otworzenia książki i zapoznania się z jej zawartością. Ale ten stan nie mógł przecież trwać długo i wreszcie trzeba było się za nią zabrać. I... No właśnie, jak potoczyło się moje pierwsze spotkanie z piórem Corinne Michaels? Czy pierwszy tom serii "Consolation Duet" mnie urzekł i oczarował? I przede wszystkim, czy sięgnę po jego kontynuację? Zapraszam na recenzję.

sobota, 30 września 2017

"Obsesja" - Katarzyna Berenika Miszczuk [recenzja]




"- Niektórzy ludzie nie zasługują na to, żeby żyć."


Ponad dwa tygodnie temu miałam przyjemność recenzować jedną z książek Katarzyny Bereniki Miszczuk zatytułowaną "Szeptucha", która stanowiła moje pierwsze zetknięcie z pisarską twórczością autorki. Owe okazało się niewątpliwie udane, ale nade wszystko intrygujące, angażujące, a przede wszystkim odbiegające od tych dotychczas odbytych przeze mnie spotkań literackich. To nie była bowiem powieść obyczajowa, którą w szczególności preferuję. "Szeptucha" przynależy do kategorii książek fantastycznych, których przecież zwyczajnie unikam (choć zdarzały się wyjątki). Jednak ciekawość zwyciężyła i w pełni oddałam się jej lekturze. Zarówno w jej trakcie, jak i tuż po, postanowiłam nie tylko kontynuować serię "Kwiat paproci", ale także sięgnąć po inne utwory pisarki. Zatem gdy pojawiła się informacja o najnowszej książce Katarzyny Bereniki Miszczuk, bez chwili zastanowienia zdecydowałam się na nią, nawet nie wnikając skrupulatnie w opis fabularny. Prawdę mówiąc, wystarczyły dwa czynniki, abym zapragnęła poznać historię kryjącą się za jednym, aczkolwiek bardzo wyrazistym i dosadnym słowem. Mianowicie tytuł "Obsesja" oraz wcześniej poniekąd przyswojony styl autorki, który przypadł mi do gustu. Z niecierpliwością oczekiwałam przesyłki, a gdy już do mnie dotarła, niemal od razu się za nią zabrałam. Jak tym razem wypadła owa podróż czytelnicza? Zapraszam na recenzję.

poniedziałek, 4 września 2017

"Przebudzenie Lukrecji" - Laura Adori [recenzja]




"Rozkładasz nogi, zamykasz oczy i próbujesz odpłynąć. Widzisz ocean pokryty taflą lodu. 
Jesteś zupełnie sama. Jeśli po przebudzeniu wątpisz, czy w ogóle spałaś, 
a patrząc w lustro, zastanawiasz się, czy ta wyblakła twarz należy do ciebie, 
zostaje ci na pocieszenie motto 
ciotki Aurelii: Możesz być szczęśliwa z każdym mężczyzną, pod warunkiem że go nie kochasz..."


Piękna, ciepła, klimatyczna i w stonowanych barwach okładka oraz intrygujący i budzący nutkę tajemniczości opis fabularny z pewnością zachęciły mnie do sięgnięcia po powieść "Przebudzenie Lukrecji" i tym samym zaznajomienia się z jej zawartością. Do wyboru owej książki bez wątpienia skłoniły mnie również inne elementy. Po pierwsze ciekawość poznania wydawanych przez nowe wydawnictwo na rynku publikacji. Po drugie informacja, iż wspomniana pozycja jest nie tylko debiutem autorki, ale też pierwszym tomem cyklu. A po ostatnie, notka porównująca tę opowieść do znanych i zapewne przez wielu lubianych przygód Bridget Jones. Ogromnie mnie intrygowało owe odniesienie, musiałam się zatem przekonać, ile w tym prawdy. Czy "Przebudzenie Lukrecji" okazała się zajmującą i porywającą powieścią? Jakie są moje wrażenia po jej lekturze? Zapraszam na recenzję.

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

"Dance & Sing & Love. Miłosny układ" - Layla Wheldon [recenzja]




" - (...) Warto ryzykować. Na tym właśnie polega życie. 
Na ciągłym ryzykowaniu i graniu va banque. O wszystko. 
Nie zamykaj swojego serca, ponieważ zostało zranione i złamane. 
Może ktoś w przyszłości wejdzie z butami do twojego życia z taśmą klejącą zrobioną z miłości 
i wszystko poskleja w całość."


Gdy ujrzałam "Dance & Sing & Love" w zapowiedziach, wiedziałam, że z pewnością po nią sięgnę. Kondensacja tańca, muzyki, sceny, pasji oraz miłości zapowiadała piękną, fascynującą, emocjonującą i zarazem przyjemną opowieść. Nie ukrywam, że wobec owej książki miałam ogromne oczekiwania, pomimo iż jest ona debiutem pisarskim autorki. Nastawiłam się naprawdę na wyjątkową i doskonałą lekturę, tym bardziej, że zgodnie z opisem fabularnym skupiała się też na muzyce, która jest moją miłością, najważniejszą pasją, poniekąd moim tlenem, dzięki niej w dużym stopniu ładuję codziennie akumulatory. Ściślej mówiąc, nie wyobrażam sobie bez niej życia. Czy zatem historia ukazana w powieści mnie ujęła i pobudziła zmysły? Czy wobec tego zostałam czytelniczo i emocjonalnie zaspokojona? Zapraszam na recenzję.