wtorek, 15 listopada 2016

Dziewczyna, która przepadła - K. Misiołek




"(...) Cisza panująca w domu doprowadzała mnie do szału. Przycupnęłam na krześle, nasłuchując. 
Wyobrażałam sobie, jak on czai się w ciemnościach, obmyślając perfidne tortury. 
Nerwy miałam napięte do granic możliwości, serce szarpało się w piersi nierówno, niepewne jutra. 
Zaczęłam krzyczeć. Ochryple, przeraźliwie, bez końca. Zerwałam się z krzesła i kopałam  w drzwi. 
Waliłam w nie pięściami, napierałam ramieniem, szarpałam za klamkę, ale nawet nie drgnęły. 
Kiedy straciłam głos, ze szlochem opadłam na materac. 
Boże, spraw, żeby to był tylko koszmarny sen - powtarzałam szeptem, 
ale Bóg musiał być zajęty czymś innym, bo chyba mnie wtedy nie słyszał..."


Kilka dni temu na blogu pojawiła się recenzja książki "Ostatni dzień roku" (tutaj), która wywołała we mnie mieszane uczucia. Przedstawiała ona przeżycia i emocje Magdy - siostry Moniki, która zaginęła w sylwestrowy wieczór i przez kilka lat nie dawała znaków życia. Rodzina - siostra, rodzice, mąż - rozpaczali, nie radzili sobie z utratą bliskiej osoby, nieustannie jej poszukiwali, nie potrafili normalnie funkcjonować w codziennym życiu. Jednak w pewnym momencie doszli do wniosku, że muszą żyć dalej, bez względu na to, co ich spotkało i czego doświadczyli. Z jednej strony byli przekonani, że Monika nie żyje (skoro się nie kontaktowała), ale z drugiej strony mieli nadzieję, że kiedyś wróci, że przestąpi próg domu z uśmiechem na twarzy. Zakończenie tej książki nie było dla mnie zaskoczeniem, bowiem wiadomo było, że Monika odnajdzie się, a jej losy opisane zostały w kolejnej powieści o tytule "Dziewczyna, która przepadła". To moje trzecie spotkanie z piórem Katarzyny Misiołek. I moim zdaniem - na dzień dzisiejszy - jest to zdecydowanie najlepsza powieść autorki. Dlaczego tak uważam? Zapraszam na recenzję :)