poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Życie pechowej emigrantki - M. Flemming




"Ludzie czasem są dziwni. Ja również.
Marzą o niedoścignionym, chcą więcej od życia, chcą inaczej lub łatwiej. 
Jedni marzą, by schudnąć, inni, by się wzbogacić.
Nienapici marzą o napiciu, głodni o najedzeniu. Chorzy o wyzdrowieniu. 
Ci w związkach marzą o wolności, nieszczęśliwi o szczęściu. 
Samotni chcą z kimś być, a ci, co już kogoś mają, chcą więcej swobody.
Ale by zmądrzeć, to nikt nie marzy.
Takie zmądrzenie by mi się wówczas przydało. Bo chyba zgłupiałam do reszty. 
I po co tyle niepotrzebnych nerwów?"


"Życie pechowej emigrantki" była na mojej liście książek "do przeczytania" od momentu, gdy tylko pojawiła się wzmianka o jej premierze. Na pewno uwagę przyciąga pełna optymizmu okładka, sugerująca, że zapewne zawiera mnóstwo przezabawnych sytuacji i zdarzeń. I poniekąd rzeczywiście tak jest, ale sięgając po nią trzeba również przygotować się na momenty, kiedy to łzy spływają po policzkach, na chwile wzruszenia, bólu i cierpienia. Nie minął miesiąc od dnia jej premiery, a już widnieje na liście bestsellerów w dziale literatura podróżnicza. W sumie mnie to nie dziwi. Powieść jest emocjonalną huśtawką, bawi, wzrusza, uczy, otwiera oczy na pewne sprawy, skłania do refleksji, podejmuje ważne tematy oraz pokazuje prawdziwe życie osoby, która mimo, iż wiele przeszła w swoim dotychczasowym życiu, nadal je kocha i stara się z niego czerpać garściami. 

"Niekiedy w życiu są sytuacje, w których nie ma odwrotu, gdy nie możesz powiedzieć: 
"Nie dam rady", "Nie podołam", "Nie zrobię tego". Po prostu MUSI się brnąć dalej. 
Ceną za brak wyjścia (choć zawsze istnieje wyjście, pytanie tylko, czy nie kosztowniejsze) 
jest utrata pieniędzy za wykonanie zadania, strata kogoś bliskiego, 
wciągnięcie kogoś w tarapaty i tak dalej."

Na początku, po otworzeniu książki pojawia się zdjęcie oraz kilka słów od autorki. W tym momencie łzy napłynęły mi do oczu, czego się kompletnie nie spodziewałam. Sądziłam bowiem, że będę się świetnie bawić podczas jej lektury, a tutaj takie zaskoczenie już na samym wstępie. Dalej powieść podzielona jest na trzy części, a z kolei każda z nich na kilkanaście bardzo krótkich, ale treściwych rozdziałów. Przewracając kartki, odczuwałam niepewność i tajemniczość, nie wiedziałam, co tak naprawdę zostanie przedstawione i przekazane na następnych stronach. To sprawiało, że książkę czytałam z ogromnym zaciekawieniem, zaangażowaniem i podekscytowaniem. 

Pierwsza część zatytułowana "Zanim wyjechałam z Polski" rozpoczyna się ukazaniem historii Pawła, który wraz z rodziną wyemigrował do Australii. Następny rozdział stanowi podziękowanie dla ojca autorki, który już nie żyje. Później kobieta dzieli się swoimi przeżyciami, kiedy to jeszcze mieszkała w Polsce. Przeprowadzała się kilka razy, mieszkała w Warszawie, Jabłonce, Wrocławiu. Wspomina swoją studniówkę, na którą zaprosiła czarnoskórego znajomego o imieniu Simba, pochodzącego z Zimbabwe. Dlaczego? Jeden z nauczycieli któregoś dnia oznajmił dziewczynie, że po ukończeniu szkoły nikt o niej nie będzie pamiętał ze względu na jej niezbyt dobre oceny. Mylił się, udowodniła zarówno nauczycielom, jak i znajomym, że wszyscy będą pamiętać chwilę, kiedy weszła na salę z partnerem o innym kolorze skóry. Na studia wybrała się do miasta oddalonego o czterysta kilometrów od miejsca, w którym mieszkała. Nie miała za bardzo wyjścia, niewiele uczelni oferowało kierunek - instruktor tańca. W Krakowie stworzyła grupę taneczną, której większość stanowili Kanadyjczycy. Występowali na kilkunastu różnego rodzaju imprezach, w kilku krajach m.in.: na Litwie, Łotwie. Szukając sponsorów na wyjazdy zagraniczne, otrzymywała niemoralne propozycje. Niestety po jakimś czasie, z różnych powodów zespół się rozpadł. Autorka wspomina także swoje związki, dzieli się swoimi uczuciami, przemyśleniami, ukazuje swoje porażki, przedstawia swoje dziwne i zabawne sny (pewnej nocy śnił jej się wyścig świnek morskich w Nairobi). Ponadto ujawnia kulisy swoich udziałów w kilku teleturniejach, tj.: Milionerzy, TeleGra, Familiada, Najsłabsze ogniwo czy Rosyjska ruletka. 

W drugiej części książki "W poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi" autorka przybliża nam swoje podróże po Europie i nabywane w ich trakcie doświadczenia. Mieszkała w Norwegii, na Cyprze, w Holandii. Zwiedziła Węgry, Włochy, Francję, Szwajcarię, koło podbiegunowe. Pracowała jako kelnerka, barmanka, opiekunka do dziecka, w szklarniach przy kwiatach, warzywach, a przede wszystkim w kasynach. Zdarzało się, że nie otrzymywała wynagrodzenia za swoją pracę. Bywało, że trafiała do szpitala w wyniku przemęczenia po kilkunastogodzinnych zmianach/dyżurach. Była także ofiarą napadu. Przeprowadzała się kilkadziesiąt razy albo ze względu na podjęcie zajęcia w innym miejscu albo na panujące warunki w obecnym mieszkaniu, a niekiedy z powodu lokatorów. Poznała ludzi z wielu krajów m.in: z Rosji, Syrii, Filipin, Rumunii; ich zwyczaje, tradycje i zachowania. W czasie jednej z wielu podróży autorka znalazła miłość swojego życia - Adama. W tej części pojawia się mnóstwo anegdot, śmiesznych, a czasem przerażających sytuacji, rozważań, wniosków, obserwacji, analiz, ale głównie wspomnień.

"Z dnia na dzień stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. 
mogłam go nazwać swoim przyjacielem, kompanem do szaleństw.
Dawna "ja" przy nim zniknęła - nauczył mnie na nowo spontaniczności,
którą wieki temu zgubiłam gdzieś pod stertą rachunków, odpowiedzialności
i poczucia, że już nie wypada. 
Z nim, nawet gdy szło coś nie tak, było raźniej.
Czułam, że mam w nim maksymalne oparcie. Mam do dziś.
I jeszcze bardziej niż kiedyś wierzę w przeznaczenie - dwie osoby,
które tak bardzo do siebie pasują, znalazły się w tym samym czasie w miejscu,
gdzie wcale nie planowały się znaleźć."

Natomiast ostatnia część "Szczęście, które trwało zbyt krótko" poświęcona jest oczekiwaniu na upragnioną córeczkę Maję, jej narodzinom oraz bardzo smutnej diagnozie. Autorka dzieli się swoimi emocjami i uczuciami w okresie ciąży, opisuje swój trudny poród, omawia opiekę poporodową i lekarską panujące w Holandii, ale przede wszystkim ukazuje czas macierzyństwa, który niestety trwał zbyt krótko. Ta część przepełniona jest bólem, cierpieniem, smutkiem i rozpaczą. W trakcie jej czytania łzy strumieniami spływają po policzkach i nasuwają się pytania: Dlaczego?; Jak wiele człowiek musi znieść?; Dlaczego życie jest tak bardzo niesprawiedliwe?; Jak poradzić sobie ze stratą dziecka?; Jak dalej żyć?

Życie pechowej emigrantki" nie jest typową książką podróżniczą. Nie znajdziemy w niej obszernych opisów odwiedzanych miejsc, zabytków, przebytych tras. Poznajemy natomiast mnóstwo ciekawostek, zwyczaje panujące w poszczególnych krajach, mentalność mieszkańców, zachowania obcokrajowców oraz Polaków. Autorka dzieli się swoimi spostrzeżeniami, obserwacjami, doświadczeniem, jakie nabyła mieszkając i pracując w różnych krajach, na różnych stanowiskach. Przebywała w wielu hotelach - również pracowniczych, w obozach pracy, które bywały przerażające. Zastanawiające jest to, dlaczego ludzie godzą się na takowe traktowanie, na życie w zamknięciu, w ciągłej gotowości, w nieustannym oczekiwaniu na telefon, po którym w ciągu zaledwie kilku minut muszą stawić się w miejscu pracy. Kobieta była uczestnikiem, często świadkiem wielu sytuacji, relacji międzyludzkich. Omawia współpracę z Agencją Pracy w Holandii, wspomina atmosferę panującą w kasynach, a także moment, kiedy w szóstym miesiącu ciąży zmieniała koło na autostradzie. Miała możliwość zasmakowania ciekawych potraw, tj.: jebra, soukzoukos czy jajecznicy z mewich jaj.

Powieść napisana jest prostym, lekkim, łatwym w odbiorze językiem. Autorka zwraca się bezpośrednio do czytelnika, zadając mu pytania, ostrzegając przed pewnymi zagrożeniami i niebezpieczeństwami, udzielając wartościowych rad, zmuszając do refleksji i wyciągania istotnych wniosków. Odnosi się wrażenie, jakby bohaterka książki siedziała tuż obok, na kanapie i popijając kawę relacjonowała swoje życie. Na pewno jej ogromnym atutem jest niesamowita szczerość. Książka wciąga od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać aż do ostatniej kartki. Opowiada o odwadze, miłości, przyjaźni, determinacji, emigracji, spełnianiu marzeń oraz poszukiwaniu własnej drogi i szczęścia. To prawdziwa opowieść o życiu.

Z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnej powieści autorki i z przyjemnością po nią sięgnę. Z informacji na jej blogu, wynika, że takowa książka się pojawi. Tymczasem w listopadzie 2016 roku autorka wybiera się w samotną podróż do Azji.


Jeśli jesteście ciekawi, jak naprawdę wygląda życie na emigracji,
czym jest jebra, gdzie serwowana jest jajecznica z mewich jaj
albo z czym pewna Filipinka chciała jeść polskie pierogi, zapraszam do lektury książki :)




"Zazdroszczę wszystkim, którzy mają codzienną okazję do trywialnych zachcianek,
koncertów życzeń.
Chciałabym móc pomarudzić o pierdołach, zobaczyć tragedię w czymś,
w czym jej tak naprawdę nie ma.
A zamiast tego mam codzienną walkę. Czy wygram?" 


Tytuł : "Życie pechowej emigrantki"
Autor : Martyna Flemming
Wydawnictwo : Czarna Kawa
Rok wydania : 12 sierpnia 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 380


Serdecznie polecam !


 Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Kawa.