piątek, 28 lipca 2017

"Mała księgarnia samotnych serc" - Annie Darling [recenzja]




"(...) Bookends miał dla niej znaczenie. Należała do tego miejsca całym sercem.
 Było jej schronieniem. Miejscem radości.
I jeśli Bookends by zniknęła, została zrównana z ziemią,
gdyby ona i Sam nie mieszkali, nie śmiali się i nie kochali w tym samym miejscu, 
w którym robili to ich rodzice, wspomnienia o nich zbladłyby 
i ulotniły jak pył w czasie niszczenia budynków."


Książka "Mała księgarnia samotnych serc" ściągnęła moją uwagę interesującym połączeniem księgarni oraz miłości w tytule, a ten z kolei sugerował przyjemną i pasjonującą lekturę. Ponadto mój wzrok zatrzymał się na niej ze względu na żywą i barwną oprawę. W tym miejscu pozwolę sobie na małą dygresję. Mianowicie po rozpakowaniu przesyłki od wydawnictwa, moja niespełna czteroletnia córka zainteresowała się ową powieścią, zapewne za sprawą właśnie uwzględnionej na okładce kolorystyki. Sądziła, że książka jest dla niej. Zarzuciła mnie pytaniami, a kiedy usłyszała, że to historia o księgarni, to prosiła, ażebym jej poczytała :) Cóż. Musiałam zatem jej wytłumaczyć, że to nie jest opowieść dla niej, niemniej często i tak po nią sięgała i czyni to nadal oraz nieustannie o nią wypytuje. "Mała księgarnia samotnych serc" stanowi debiut literacki Annie Darling. Jakie wrażenie na mnie wywarł? Czy moje pierwsze spotkanie z piórem autorki zaliczam do udanych? Zapraszam na recenzję.