niedziela, 19 czerwca 2016

Ścieżki życia - E. Kowalska ( Book Tour )




" - Julia, życie jest przed tobą i czeka, aż otworzysz drzwi i wejdziesz w nie pełną parą. 
Zacznij żyć, zacznij się spotykać z ludźmi, ciesz się tym, co masz, 
nie roztrząsaj na nowo wszystkich małych rozbitych kawałeczków życia. 
Zobaczysz, że świat przyjmie cię z otwartymi rękoma. 
Zacznij ufać, nie uciekaj przed facetami, daj się ponieść emocjom. 
Zobaczysz, znajdziesz kogoś, na kim będziesz mogła polegać, kto cię tak mocno przytuli, 
że wszystkie twoje rozbite kawałki zbiorą się z powrotem do kupy i krzykną: 
"Wow, życie jest piękne!". Musisz tylko chcieć, musisz uwierzyć, że tak może być."


Życie polega na nieustannym dokonywaniu wyborów. Kroczymy pewną drogą pewni, że to jest ta właściwa. I czasami rzeczywiście tak jest. Prosta i gładka doprowadza nas do szczęścia i pięknych chwil. Jednak zdarza się też, że idąc nią, napotykamy na przeszkody, rozwidlenia. Wówczas musimy dokonać wyboru, czy
idziemy dalej, zaliczając potknięcia, omijając trudności, walcząc z przeciwnościami, czy może zawracamy, szukając innej ścieżki, która doprowadzi nas do miłości, pomyślności i dzięki której osiągniemy wewnętrzny spokój i zadowolenie.

Julia to trzydziestopięcioletnia kobieta, mężatka, pracująca w bibliotece. O pewnego czasu nie układa jej się w małżeństwie. Patryk coraz rzadziej bywa w domu, twierdząc, że jest zawalony pracą, ciągłymi służbowymi spotkaniami, a także wyjściami z kolegami. Julia jednak podejrzewa go o zdradę, na której przyłapuje go któregoś dnia. Podejmuje decyzję o rozwodzie, tym bardziej, że mąż nie był jej wierny od kilku miesięcy. I rozpoczyna nowy etap w swoim życiu. Julia przeprowadza się zatem do małego mieszkanka, przygarnia kota Piernika oraz spędza wieczory w towarzystwie książek. W trudnych chwilach pomagają jej przyjaciele : rodzina Malickich oraz koleżanka z pracy - Ania, a także nowo poznany sąsiad - starszy pan - Antoni Kogucik. Kobieta postanawia wziąć się w garść, zapomnieć o przeszłości, a przede wszystkim zrzucić zbędne kilogramy. Niespodziewanie na jej drodze pojawia się przystojny mężczyzna ....

Czy Julia poradzi sobie po rozstaniu z Patrykiem ? Czy będzie potrafiła jeszcze kiedykolwiek zaufać innemu mężczyźnie ? Czy wytrwa w postanowieniu o podjęciu diety w celu zrzucenia zbędnych kilogramów ? Kim okaże się być nowo poznany mężczyzna ? Komu pomoże Julia ? Jak potoczą się jej dalsze losy ?

"Wiesz, jeśli się kogoś kocha, można na różne sposoby tłumaczyć sobie jego zachowanie, 
można usprawiedliwiać, wybaczać. Aż miarka się przebrała.
Zawsze przychodzi w końcu taki moment, że coś pęka, pojawia się złość, żal i poczucie krzywdy.
Wystarczy jedno zdarzenie, jeden szczegół, jeden zbieg okoliczności, 
który na zawsze coś zmienia w tobie, w twoim życiu.
I tak właśnie się stało."

Już od pierwszej strony polubiłam główną bohaterkę. Przede wszystkim dlatego, że jest miłośniczką książek, a poza tym bibliotekarką. Julia to sympatyczna, ciepła, radosna, trochę naiwna i zakompleksiona kobieta, która została skrzywdzona przez mężczyznę, którego naprawdę kochała. Nie czuła się przez niego akceptowana, doceniana, adorowana. Czuła, że mąż cały czas romansuje i ją okłamuje. Po rozwodzie postanowiła zatem zmienić swoje życie, rozpoczynając od przejścia na dietę, która nie tylko miała doprowadzić do zrzucenia kilku kilogramów, ale głównie zyskać pewność siebie, którą utraciła oraz poprawić samopoczucie. Julia założyła również, że już nigdy nie zaufa żadnemu facetowi, nie będzie potrafiła się ponownie zakochać. Bała się, że po raz kolejny zostanie zraniona, odrzucona, wymieniona, a nawet porzucona. Dzięki rodzinie Malickich, Ani oraz panu Kogucikowi udało jej się stanąć na nogi. Maliccy to małżeństwo z gromadką niesfornych i przeuroczych dzieci, których wypowiedzi oraz pewne zachowania wywołują uśmiech na twarzy, a niekiedy doprowadzają do łez ( ze śmiechu oczywiście ). To rodzina pełna życia, na której w każdej - choćby najtrudniejszej - sytuacji można polegać, zawsze wyciągną pomocną dłoń. Na sympatię zasługuje również pan Antoni Kogucik, wdowiec, samotnie mieszkający, mający bardzo sporadyczny kontakt ze swoimi dorosłymi już dziećmi i wnukami, którzy na stałe przebywają za granicą i od kilku lat nie odwiedzili staruszka. To bardzo przykre i smutne. Mimo to, pan Antoni czerpie radość z każdego dnia, potrafi słuchać, udzielać pięknych, mądrych i cennych rad oraz wskazać właściwą drogę zagubionej w życiu osobie. Julia miała niezwykłe szczęście, że otaczali ją tak cudowni ludzie. 

" - Życie to plątanina wielu dróg, które wybierasz, idąc przed siebie."

"Ścieżki życia" to obyczajowa i pozytywna mini powieść, przy której spędziłam bardzo miłe i przyjemne popołudnie. Książka jest moim zdaniem udanym debiutem literackim. Owszem, dostrzegłam pewne niedociągnięcia, ale to nie przeszkadzało mi zbytnio w cieszeniu się lekturą. Porusza wiele ważnych kwestii, przede wszystkim problemy młodej i porzuconej kobiety, zmagającej się z samotnością, zdradą, nadmiernymi kilogramami, a także brakiem pewności siebie. Ta powieść, licząca zaledwie sto pięćdziesiąt stron jest pamiętnikiem głównej bohaterki, zapisem poszczególnych dni z ostatnich paru miesięcy. Dzięki temu mamy możliwość poznać jej emocje, uczucia, zaistniałe w jej życiu wydarzenia, istotne momenty i chwile. 

"Ścieżki życia" to książka z dużą dawką humoru, przekazująca pozytywną energię, momentami wzruszająca, dająca nadzieję, wskazująca drogę oraz skłaniająca do refleksji. Uświadamia, że każdemu z nas przypisana jest jakaś ścieżka życia. Trzeba tylko trafić na tę właściwą, a następnie kroczyć wyznaczoną trasą, aby na jej końcu odnaleźć to, co najpiękniejsze, miłość i szczęście.


" - Tak to już jest w życiu.
Czasem słońce musi zajść, zanim wzejdzie ze zdwojonym blaskiem.
Musisz przetrwać to zaćmienie.
Zobaczysz, niedługo razem podążycie ku słońcu, czerpiąc radość z każdego promyka, 
z każdej słonecznej chwili."



Tytuł : "Ścieżki życia"
Autor : Edyta Kowalska
Wydawnictwo : Poligraf
Rok wydania : 2015
Oprawa : twarda
Ilość stron : 151



Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję 
autorce - Edycie Kowalskiej oraz Klaudii z bloga Nowe Horyzonty.



piątek, 17 czerwca 2016

Dwadzieścia siedem snów - M. A. Trzeciak




"Czasem tak trudno jest zaakceptować cierpienie... A zwłaszcza gdy dotyka tych, których kochamy. Chciałoby się odwrócić wzrok, zapomnieć, wyobrazić sobie, że to się nie działo naprawdę.
Ale ja tego nie robię. Wiem, że moc tamtych wspomnień nie zadziała na nikogo tak jak na mnie.
To, co kieruje naszymi czynami jest prywatne, osobiste, w gruncie rzeczy niezrozumiałe 
dla ludzi z zewnątrz. Nasze najgłębsze i najbardziej bolesne przeżycia są dla innych tylko obrazem, 
który - w miarę możliwości - starają się zinterpretować. To tak samo jak ze snami.
Ten, kto obudził się z niezwykłego snu, przeżywa coś niepowtarzalnego.
Jego emocje są poruszone, jakby przez całą noc ktoś grał na nich jak na instrumencie muzycznym.
Człowiek, który śnił coś niezwykłego, mógłby całymi godzinami opowiadać o swoim śnie. 
Jednak dla postronnych słuchaczy zawsze pozostanie on tylko pewnym rodzajem ciekawostki.
Nigdy nie będą w stanie wczuć się w te przeżycia jak ich prawowity właściciel."


"Dwadzieścia siedem snów" to moja pierwsza przygoda z twórczością Marty Alicji Trzeciak i podejrzewam, że nie ostatnia. Jestem zauroczona i zachwycona najnowszą powieścią, która sprawiła, że przeniosłam się na chwilę do innego świata, wniknęłam w niego całą sobą. Odkąd tylko ujrzałam tę książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Sama okładka, mnie na tyle zaciekawiła i ujęła, że do tej pory nie mogę oderwać od niej oczu. Jest po prostu niesamowita, klimatyczna, urokliwa i rewelacyjna. Prawdę mówiąc, jeszcze przed otrzymaniem powieści do recenzji, mój wewnętrzny głos podpowiadał mi, że historia w niej zawarta będzie niezwykle mądra, ciekawa, wciągająca, a przede wszystkim magiczna. I tak też było. Przypomniała mi się również książka "Zwilczona", którą miałam przyjemność czytać całkiem niedawno. Miałam przeczucie, że "Dwadzieścia siedem snów" będzie w jakimś stopniu do niej podobna. I nie myliłam się, znalazłam cechy wspólne obu książek, i wcale nie mam tutaj na myśli fabuły, bohaterów, ale głównie ujęte pojedyncze elementy tj. właściwości ziół, sposób opisywania krajobrazów oraz stworzony przez autorki fascynujący i tajemniczy nastrój. 

Do malutkiej wsi przyjeżdża młoda pisarka, pragnąca w ciszy i pięknym otoczeniu, rozpocząć pracę nad swoją najnowszą książką. Wynajmuje jeden z pokoi u kobiety nazywanej Szarą, mieszkającej ze swoją matką oraz Laurą, którą wychowuje. Początkowo kobieta miała otrzymać inny pokoik, ten ładniejszy i większy, ale gdy tylko dowiedziała się, że w kolejnym dzieją się niewyjaśnione rzeczy i straszy, od razu zapragnęła zamieszkać w nim. Pisarka, w trakcie niespełna miesięcznego pobytu na prowincji, zwiedza okolicę, prowadzi rozmowy z kobietami, kryjącymi pewną tajemnicę, którą z czasem powoli zaczynają się dzielić, poznaje pozostałych mieszkańców wioski, a także próbuje uzyskać więcej informacji na temat mieszczącego się niedaleko i widocznego z okna jej pokoju pewnego wzgórza, na którym znajduje się cudowna chata, a w niej mieszka samotna kobieta - Milena. Okazuje się, że nad trzema kobietami ciąży klątwa rzucona przez samego diabła. Pisarka postanawia im pomóc. Coraz częściej miewa sny, które naprowadzają ją do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Jednak zdarza się, że po przebudzeniu, kobieta nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, czy naprawdę śniła, czy po prostu pogubiła się w rzeczywistości. Zawsze, gdziekolwiek się udaje, zabiera ze sobą notes, w którym zapisuje wszystkie swoje myśli i spostrzeżenia. Nagle dostrzega, że książka sama się pisze...

Jaką tajemnicę kryje dom, w którym zatrzymała się pisarka ? Jaką tajemnicą owiana jest malutka wieś ? Kim jest Milena i dlaczego samotnie zamieszkuje chatkę na wzgórzu ? Jaką klątwę rzucił diabeł na kobiety ? Czy pisarce uda się stworzyć dobrą powieść i jakie będzie jej zakończenie ?

"Bo życie z założenia jest cyklem, a jego krańce w pewnym punkcie się spotykają. 
Odkąd tylko powstało, odmieniło cały świat i poddało go rytmowi cykliczności.
Może i przedtem Ziemia kręciła się w rytmie dobowym i w rytmie rocznym,
ale dopóki nie ma życia, nie ma pór roku, nie ma puszczania liści i zakwitania. 
Nie ma cyklu życia i śmierci. 
Nie ma człowieka, który od zarania dziejów szuka w tym wszystkim nie tylko porządku, 
ale też sensu."

"Dwadzieścia siedem snów" to książka, od której nie mogłam się oderwać. Zahipnotyzowała mnie całkowicie. Pochłonęłam ją w dwa wieczory, być może ta pora dnia jest idealna do czytania właśnie tej powieści, bynajmniej takie odniosłam wrażenie. Tym bardziej, że książka zawiera opisy snów głównej bohaterki, które przedstawione zostały w innym, nierzeczywistym stylu niż pozostała jej część. Bowiem autorka posługiwała się skróconymi imionami postaci, wyróżniającymi się słowami, niezwykłymi dialogami i sloganami. Odczuwało się pewien mistycyzm, magię i tajemniczość. 

Ponadto bardzo polubiłam wszystkich bohaterów, którym nadano intrygujące imiona lub określenia, m.in. Szara, Soliwoda, Sol czy Sizwe. Każdy z nich wnosił coś wyjątkowego i niepowtarzalnego do życia mieszkańców maleńkiej wioski. Urzekła mnie również przepięknie oddana charakterystyka krajobrazów miejscowości, otaczających widoków, lasów, rzeki, roślin i zwierząt. Często miałam ochotę znaleźć się w tamtym świecie i poczuć intensywność zapachów, móc zobaczyć te cudowne pejzaże.

Jestem pod ogromnym wrażeniem powieści "Dwadzieścia siedem snów". To bardzo mądra i przemyślana książka, zawierająca wiele życiowych przesłań i cudownych myśli. Napisana jest pięknym i bogatym językiem, niekiedy poetyckim, a czasem trudnym do przyswojenia ( szczególnie w momencie opisów snów ), ale to tylko stworzyło ten jedyny i niepowtarzalny charakter powieści. Przeplatają się w niej rzeczywistość z magią, stare z nowym, miłość z nienawiścią, odrzucenie z tęsknotą.

"Dwadzieścia siedem snów" to inteligentna, wyjątkowa, oryginalna, zaczarowana, porywająca oraz skłaniająca do przemyśleń powieść, w którą warto się zagłębić i poznać pewną legendę. Ja na pewno, z przyjemnością będę do niej wracać. Serdecznie polecam !


"Czasami ból, którego nigdy byśmy się nie spodziewali, spotyka nas w najdziwniejszych momentach. 
A innym razem wcale nie przychodzi, mimo że go oczekujemy. 
Biedni jesteśmy - małe ludziki, które nie są w stanie niczego przewidzieć, 
a mimo to starają się planować, przygotowywać się - czy to na najgorsze, czy na najlepsze. 
Tymczasem nigdy nie wiemy, co przyniesie czas, bo choć tak dobrze go przecież znamy, 
nie potrafimy się przyzwyczaić do jego wielkiej mocy. 
Zawsze wydaje nam się, że "tu i teraz" niesie ze sobą prawdę, że reszta to tylko złudzenie. 
A potem przychodzi nowe "tu i teraz" i wszystko się zmienia."


Tytuł : "Dwadzieścia siedem snów"
Autor : Marta Alicja Trzeciak
Wydawnictwo : Kobiece
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 330



Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.




środa, 15 czerwca 2016

Ja, Kochanka - K. Wilczyńska




"Nie jestem żoną U., to oczywiste. Nie jestem też konkubiną, bo z konkubiną się mieszka. 
Partnerką ? Niedobre określenie, kojarzy mi się bardziej z interesami niż z uczuciem. 
Jedynym odpowiednim słowem wydaje się "kochanka". 
Szkoda, że to nasuwa od razu skojarzenia z cyniczną suką, która bez litości, 
nie zważając na biedną żonę i dzieci, kradnie komuś męża, ojca, głowę rodziny, żywiciela 
i co tam jeszcze. Nikt nie zastanawia się, że kochanka to ta, która kocha. 
Może w nieodpowiednim czasie, ale czy o tym można decydować racjonalnie ? 
Dawniej kochanka była tą, którą się kochało, której się pragnęło 
i która te uczucia odwzajemniała. Wychodzi więc na to, że jestem kochanką. 
Jakkolwiek to rozumieć - jestem nią. 
Skoro już zdecydowałam, kim jestem, będzie mi łatwiej. Co nie znaczy, że lekko. 
To mówię ci ja, kochanka."  


Kochanka, od bardzo dawna uchodzi za kobietę zimną, wyrachowaną, pewną siebie, pragnącą osiągnąć zamierzony cel czyli za wszelką cenę uwieść zajętego już mężczyznę. To ta, która chcąc zaspokoić własne potrzeby ( głównie erotyczne ), wchodzi nieproszona z butami w czyjeś życie, tym samym rozbijając rodzinę, niszcząc relacje łączące dotychczas dwoje ludzi. To kobieta, która odbiera męża żonie, ojca dzieciom, nie licząc się z ich uczuciami i bólem. Tak jej łatwiej, bowiem otrzymuje w prezencie faceta pachnącego, zadbanego, któremu nie musi gotować, prasować, prać, dzielić problemów życia codziennego. Tylko, czy naprawdę tak jest ? Przecież w każdej kobiecie wyzwalają się również te pozytywne uczucia. Każda potrafi kochać do utraty tchu, pragnie bliskości, czułych gestów i słów. Każda marzy o zaznaniu szczęścia i miłości. Czy to jej wina, że zakochała się w nieodpowiednim mężczyźnie i w nieodpowiednim czasie ? Nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy serce nagle zaczyna mocniej bić. Na uczucia nikt nie ma wpływu. Rozsądek to jedno, ale serca nie da się, ot tak, po prostu oszukać.

"Ja, kochanka" to pamiętnik kobiety, będącej na drugim planie, pełniącej rolę kochanki od roku. Każdego dnia wyczekuje ona telefonu, smsa, a nawet spotkania - choćby chwilowego - z ukochanym, którego nazywa U.. Codziennie stara się wyglądać pięknie, dbać o siebie, bowiem U. może zrobić jej niespodziankę i stanąć niespodziewanie w jej drzwiach. Czas, który jest im dany, spędzają na zaspokojeniu pragnienia, obdarowywaniu się pocałunkami i pieszczotami, dawaniu sobie wzajemnie rozkoszy, przytulaniu, okazywaniu czułości, komplementowaniu, ale również na rozmowach o sprawach codziennych, o przyszłości, którą chcieliby spędzić razem. Jednak na chwilę obecną jest to niemożliwe. U. może odwiedzać Kochankę tylko w określonym czasie, w wyznaczonych porach i godzinach. Czasami udaje im się widywać na kilka godzin, innym razem tylko przez parę minut. Jednak dla kobiety najważniejsze jest to, że może go zobaczyć chociażby przez chwilę. Dla niej liczą się jego drobne gesty, czułe słowa, podarunki otrzymywane bez okazji ( np. zapalniczki w jej ulubionym kolorze ). Wierzy w jego miłość do niej, tym bardziej, że okazuje jej to na każdym kroku. Pamięta o ważnych datach, wydarzeniach z jej życia, ulubionym kolorze. Mężczyzna, któremu zależy, nie zapomina takich rzeczy. Kochanka jest szczęśliwa i kochana, a zarazem czuje się samotna i niepewna przyszłości. Nie raz ma ochotę zakończyć tę relację, najczęściej takowe myśli nachodzą ją w weekend, kiedy nie mogą się widywać z U., a nawet kontaktować. Z niecierpliwością zatem wyczekuje poniedziałkowego poranka, odliczając wolno upływające godziny, aż jej ukochany zadzwoni i zapyta, jak się czuje i wyzna jej dwa najpiękniejsze słowa : kocham cię.

Jak zakończy się relacja tych dwojga zakochanych w sobie osób ? Czy mężczyzna porzuci swoje dotychczasowe życie dla Kochanki ? Czy marzenie kobiety się spełni i będą już zawsze razem ?

"Bo w życiu ważne są wielkie emocje, ale liczą się też te mniejsze, 
może troszkę mniej kolorowe, za to silne i trwałe, 
a ich niteczki tworzą osnowę na wątkach miłości, tęsknoty i pożądania. 
Dopiero całość może dać materię wytrzymałą, zdolną przetrwać życiowe wiatry 
i ochronić przed deszczem przeciwności i zimnem problemów." 

"Ja, Kochanka" to książka nietypowa i zaskakująca. Dlaczego ? Nie dlatego, że przedstawia historię kobiety, pełniącej rolę tej drugiej, zaspokajającej przede wszystkim fizyczne potrzeby i fantazje mężczyzny, ale również obdarzającej głębokim uczuciem. Jednak, przede wszystkim dlatego, że nie są znane imiona głównych bohaterów, nie wiemy, gdzie mieszkają, czym się dokładnie zajmują, gdzie pracują, jakie są ich relacje z rodziną i czy w ogóle takową posiadają. Tak naprawdę nie wiemy o nich nic, oprócz tego, że się kochają, że spędzają ze sobą czas. Poznajemy ich emocje, uczucia, sceny intymne, prowadzone rozmowy, treści przesyłanych do siebie wiadomości. Tylko, a może aż, na tej podstawie zaznajamiamy się z łączącą ich więzią.

Książka pozwala zrozumieć uczucia i myśli kobiety, będącej kochanką. Ukazuje ona swoje wspomnienia z przeszłości, przedstawia momenty teraźniejsze, a także dzieli się swoimi intymnymi snami, w której główną rolę odgrywa U.. Nie należy jej krytykować, osądzać, oceniać czy oskarżać. Bowiem, czy można ją winić za to, że kocha ? Taka historia zapewne miała miejsce w życiu niejednej kobiety na świecie, możliwe, że właśnie dzieje się to w obecnej chwili, a być może dopiero się wydarzy. Nigdy nie mów nigdy. Nikt z nas nie wie, co przyniesie los, co zdarzy się w przyszłości i kto pojawi się na naszej drodze.

"Mówi się, że miłość można wyrazić na wiele sposobów, a najcenniejsze są te, 
które przejawiają się w codziennych drobnostkach. 
Tylko jak można liczyć na takie chwile, jeżeli codzienności nie ma. 
A tak bardzo jej pragnę. Brakuje mi jej, takiej zwyczajnej.
Dotknięcia między kuchnią a pokojem, pocałunku przed wyjściem. 
Tego wszystkiego, co świadczy o trosce, jest dowodem zainteresowania, opieki." 

"Ja, Kochanka" to powieść przepełniona emocjami i wartościowymi przemyśleniami. Przeplatają się w niej istotne uczucia, miłość z nienawiścią, radość ze smutkiem, szczęście ze strachem, niepewnością i tęsknotą, a namiętność z zazdrością. Książka wciąga od pierwszej strony, pochłonęłam ją w jeden wieczór. Przyjemnie się ją czyta, mimo, iż porusza trudny temat. Ponadto jest naprawdę bardzo dobrze napisana, zresztą, jak każda inna książka autorki, którą miałam okazję przeczytać. Jednak ta wymaga większego skupienia, skłania do refleksji, wywołuje skrajne emocje. A całość uzupełnia przepiękna okładka, która zdecydowanie przyciąga uwagę. To poruszająca powieść obyczajowa o miłości z elementami romansu, która dociera w głąb serca i pozostaje w nim na długo. Naprawdę warto po nią sięgnąć.

"Kochanki mają lepiej. Dostają mężczyznę świeżego, pachnącego, 
zawsze w dobrym humorze, chętnego do miłości.
Kochanki nie muszą prać, zbierać rozrzuconych skarpet, 
znosić humorów, wąchać przepoconych koszul.
Mogą cieszyć się wyłącznie jasną stroną mężczyzny, 
słuchać komplementów, miłosnych zaklęć.
Dostają rozkosz, prezenty, uwagę i zainteresowanie. Czyżby ?
Nikt nie pamięta, ze razem z tym wszystkim w pakiecie jest też wieczna tęsknota,
wielka niepewność, samotne godziny i dni, brak możliwości kontaktu." 



Tytuł : "Ja, Kochanka"
Autor : Karolina Wilczyńska
Wydawnictwo : Czwarta Strona
Oprawa : miękka
Rok wydania : 2016
Ilość stron : 303


Serdecznie polecam !


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Czwarta Strona.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Na przekór - I. Dobosiewicz




"- Każde pokolenie ma swoje prawa. 
Musisz jednak pamiętać o jednym, aby zawsze wiedzieć, jak daleko możesz się posunąć, 
byś później nie musiał niczego żałować. 
Musisz nauczyć się podejmować decyzje sam, aby móc samemu za nie odpowiadać. 
Bo pamiętaj, życie choć piękne, potrafi być okrutne. 
Dlatego też naucz się liczyć na samego siebie, o wiele łatwiej ci będzie, 
gdy będziesz samowystarczalny i niezależny. To pomoże ci uniknąć w życiu wielu rozczarowań. 
I ostatnia rada - jeżeli coś w życiu chcesz zdobyć - to pamiętaj, nie ma takiej siły, 
która może ci w tym przeszkodzić i choć nie wiadomo na jakie będziesz napotykał przeszkody, 
to nigdy, ale to nigdy nie załamuj się i nie wycofuj w połowie drogi. 
Wówczas na pewno osiągniesz swój cel. 
Pamiętaj również, że to, co ciężką i mozolną pracą zdobyte, cieszy o wiele bardziej, 
aniżeli to, co przychodzi z łatwością. 
Nie możesz też nikomu pokazać, że czegoś się boisz, choć boisz się bardzo. 
Bo ludzie potrafią być okrutni i wykorzystać to przeciw tobie...."


Życie jest piękne, to prawda. Ale bywa również okrutne i bolesne. Każdego dnia, na świecie ludzie podejmują walkę z chorobą, śmiercią, utratą bliskiej osoby, z samym sobą, swoimi uczuciami i emocjami. Niektórzy radzą sobie ze wszystkimi napotkanymi przeciwnościami, pokładając wiarę i nadzieję w Bogu, akceptując to, co przynosi los, nawet jeśli jest to trudne i wymaga ogromnego poświęcenia. Inni natomiast, nie potrafiąc poradzić sobie z cierpieniem i bólem, popadają w rozpacz, depresję, chorobę psychiczną, zażywają narkotyki lub sięgają po alkohol, żeby po prostu zwyczajnie zapomnieć o tym, co się dzieje w ich życiu. Zdarza się też, że przestają wierzyć w lepsze jutro, w to, że może jeszcze spotkać ich coś miłego i dobrego. Uważają wówczas, że jedynym słusznym rozwiązaniem jest zakończyć swój żywot na ziemi, bo tylko wtedy mogą znaleźć się jak najdalej stąd i przestać czuć. Tylko, czy to rzeczywiście jest jedynym wyjściem z sytuacji, a może zwykłym pójściem na łatwiznę ? Przecież nikt nigdy nie powiedział, że życie jest proste i przyjemne. Wszystko dzieje się w jakimś celu. Być może napotkane trudności mają nam uświadomić, że tak naprawdę jesteśmy silnymi osobami, podejmującymi wyzwanie i walczącymi o każdy kolejny dzień. Każdy z nas może dokonać wyboru. Życie jest tylko jedno. To od nas samych zależy, jak nim pokierujemy i jak chcemy je przeżyć...

"Życie to nic innego jak pole walki i tylko od nas samych zależy 
czy wyjdziemy z niego jako zwycięzcy, czy jako pokonani...."

Główną bohaterką powieści jest Agata - mężatka i matka dwójki wspaniałych dzieci : pięcioletniej Sary i szesnastoletniego Karola. Kobieta pracuje jako pielęgniarka w miejscowym szpitalu. Prowadzi spokojne, szczęśliwe i ustabilizowane życie. Niestety pewnego dnia dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chora, że z każdym kolejnym dniem, miesiącem i rokiem będzie coraz gorzej, że choroba będzie postępować i ją niszczyć. Diagnoza ta sprawia, że Agata staje się nerwowa, co negatywnie wpływa na jej relacje z bliskimi. Nikogo nie poinformowała o swoim stanie, nie chciała nikogo ranić, myślała, że poradzi sobie z tym wszystkim sama. Jednak po jakimś czasie, okazało się, że u jej ukochanej córeczki wykryto guza mózgu i że pozostał jej zaledwie rok życia. Kobieta, pomimo bólu rozdzierającego jej serce, postanawia przygotować Sarę do odejścia. Na początku ten pomysł nie podoba się zarówno mężowi, jak i synowi. jednak z czasem dostrzegają, że Agata miała rację. Tymczasem w życiu kobiety pojawia się mężczyzna, wzbudzający w niej głębokie uczucie, przed którym nie chce i nie może się bronić. Miłość do Przemka sprawia, że Agata staje się silniejszą, pewniejszą siebie i waleczną osobą. Niestety, pewnego dnia, ukochany nagle przestaje się kontaktować i nie daje znaku życia. Ich romans dobiega końca, a niedługo potem Agata dowiaduje się, że jest z nim w ciąży. Nie informuje jednak o tym swojego kochanka. Podejmuje zatem pewne decyzje, o słuszności których jest w pełni przekonana.

Czy Agata poradzi sobie ze swoją chorobą ? Czy uda jej się przygotować Sarę do odejścia ? Czy Agata poinformuje jednak Przemka o ciąży ? Czy urodzi dziecko, wiedząc, że nie będzie mogła go wychować ? Jakie decyzje podejmie Agata ? Jak potoczą się dalsze losy Agaty i jej rodziny ?

"... Niespokojne jest życie twoje dopóki nie spoczniesz w Bogu.
Teraz spoczywasz w nim i uzyskasz pełnię szczęścia, którego ani oko nie widziało, 
ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdoła pojąć...."

"Na przekór" to opowieść podejmująca bardzo ważne i życiowe tematy. Traktuje o miłości ( również tej nieszczęśliwej i tragicznej ), przyjaźni, chorobie, utracie bliskiej osoby, śmierci, cierpieniu, nienawiści, kłamstwach, bólu, tęsknocie, wierze w Boga, przemocy, braku zrozumienia, a przede wszystkim o nieustannej walce o życie. Od momentu ujrzenia okładki, wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Oczywiście zachęcił mnie do tego również jej opis. Przyznaję też, że zanim sięgnęłam po powieść, zapoznałam się z paroma jej recenzjami. Wynikało z nich, że nie obejdzie się bez kilku paczek chusteczek. W moim przypadku to się nie sprawdziło. Owszem książka jest wzruszająca i ukazuje piękną, a jednocześnie smutną historię. Jednak łzy nie spływały mi po policzkach, choć nie ukrywam, że było kilka momentów, kiedy moje oczy stały się wilgotne. Kiedy przeczytałam ostatnią stronę i zamknęłam książkę, to nie wiem dlaczego, ale spojrzałam w niebo. A potem jeszcze przez kilkanaście minut siedziałam na tarasie i rozmyślałam o życiu. Zadziwiające jest to, jak zaledwie na niespełna czterystu stronach, można przedstawić życie człowieka, zawrzeć jego emocje, uczucia i myśli. Ukazana opowieść jest fikcją literacką, ale przecież każdego dnia wokół nas rozgrywają się tragedie. To uświadamia, jak okrutne potrafi być życie, jak wiele człowiek musi znieść, jaki ciężar musi dźwigać.

"Kiedy wszystko przeżywasz sam, kiedy czujesz jak bardzo boli i rani, 
wtedy jest o wiele, wiele ciężej. 
Bo słowa, których się nigdy nie poczuło wypowiada się lekko, 
ale gdybyś poczuł choć jedno z tych bolesnych, 
może wówczas mógłbyś mnie choć trochę zrozumieć."

Podziwiam główną bohaterkę Agatę za siłę, zaangażowanie, podejmowanie odważnych i trudnych decyzji, często wręcz bolesnych, chęć walki, motywację, a także umiejętność zaplanowania wielu spraw w taki sposób, aby ułatwić innym życie i przyszłość, kiedy jej zabraknie. Pomyślała o wszystkim, a kierując się swoją intuicją i głosem serca, dokładnie wiedziała, co przyniesie przyszłość. Mając świadomość, że z czasem będzie jej coraz trudniej, że zacznie zapominać o ważnych wydarzeniach i momentach, postanowiła po prostu spisać swoje życie od początku do końca. Pisanie pamiętnika pomogło jej poradzić sobie z tkwiącymi w niej głęboko doznaniami i uczuciami. Dzięki tym zapiskom, które później ujrzały światło dzienne, ludzie mogli zrozumieć jej zachowania, wybory, ale przede wszystkim emocje, które bardzo często tłumiła w sobie.

"Chciała, by uwierzyli, że drzemią w nas ogromne zasoby niezniszczalnych sił, 
które powinniśmy z siebie wykrzesać nawet wtedy, gdy myślimy, że jesteśmy już pokonani.
Że zawsze jest szansa, że nic nie dzieje się bez powodu. 
Że niekiedy należy umieć pogodzić się z najgorszym przeznaczeniem, jednocześnie nie upadając. 
Lecz nie wystarczy tylko tego chcieć, trzeba nauczyć się o to walczyć."

"Na przekór" to poruszająca i refleksyjna powieść. Skłania do przemyśleń, wzbudza niesamowite uczucia, daje wiarę i nadzieję, uświadamia, że należy przyjąć i docenić życie takim, jakie jest, a jeśli trzeba to podjąć walkę o każdy dzień, o przyszłość. Nie można się poddawać, nigdy, należy walczyć do samego końca...

To książka, po przeczytaniu której nie można przejść do porządku dziennego. To jedna z tych powieści, których się nie zapomina i które na zawsze pozostają w pamięci i sercu. Ponadto jest skarbnicą przepięknych myśli i zawiera cudowne przesłanie. Naprawdę warto ją przeczytać.


"Żyj tak, by pozostawić po sobie dobre wspomnienia."


Tytuł : "Na przekór"
Autor : Irena Dobosiewicz
Wydawnictwo : Psychoskok
Oprawa : miękka
Rok wydania : 2015
Ilość stron : 369


Serdecznie polecam !


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Psychoskok.

sobota, 11 czerwca 2016

Na głowie stanęło - M. Krupa




"Nigdy tego nie okazywałem, ale dumny jestem z mojego imienia. 
Ryszard, bo tak właśnie nazwała mnie moja mama, pasuje do mnie jak ulał. Dlaczego ? 
W zasadzie nie jestem tego pewien. Może dlatego, że kojarzy się z Ryszardem Lwie Serce ? 
Tym sławnym po dziś dzień królem ? Albo Ryszardem Ochódzkim z klasycznej komedii Miś ? 
Podobno, tak zawsze mówiła mi moja mama, Ryszardy są powszechnie uznawani 
za inteligentnych i mądrych ludzi. Czy tak jest naprawdę ?"


"Na głowie stanęło" widniała na mojej liście książek, które koniecznie muszę przeczytać. Z niecierpliwością wyczekiwałam jej premiery. Zatem, gdy otrzymałam ją w formie e-booka bardzo się ucieszyłam. Czułam, że to będzie wartościowa mini powieść, która zawiera ciekawe i mądre przesłanie. Prawdę mówiąc, najbardziej zaintrygował mnie tytuł książki - niebanalny i nieoczywisty. Ponadto urzekła mnie okładka, mimo, iż jest w odcieniach szarości, to jednak zwraca uwagę. W pewnym stopniu przypomniała mi dzieciństwo, które w większości spędziłam mieszkając w wieżowcu na jednym z osiedli uroczego miasta. To były naprawdę fantastyczne lata, wróciłam pamięcią do tych godzin spędzanych na trzepaku, na zjeżdżaniu - również dla zabawy - windą w tę i z powrotem, która czasami się zacinała i trzeba była czekać na pomoc, pokonywaniu biegiem schodów prowadzących na najwyższe piętra. Jednak przede wszystkim wspominam atmosferę panującą w wieżowcu, dobre relacje z sąsiadami, znajomymi, odgłosy osób, przedmiotów, windy nieustannie kursującej pomiędzy piętrami. "Na głowie stanęło" to książka, dzięki której mogłam wrócić myślami do tamtych czasów i  zwyczajnie powspominać zarówno miłe, jak i mniej przyjemne momenty.


Ryszard to czterdziestoletni kawaler, zajmujący dwupokojowe mieszkanie w jednym z wieżowców, odziedziczone po już nieżyjących rodzicach. Od ich śmierci nigdy nic nie zmieniał w swoim gniazdku, które zapewniało mu poczucie bezpieczeństwa. Był jedynakiem, nie utrzymującym kontaktów z dalszą rodziną, nie udzielał się towarzysko, nie miał znajomych. Z wykształcenia był socjologiem, pracującym w Urzędzie Statystycznym, gdzie każdego dnia wklepywał do komputera mnóstwo danych i tworzył raporty przekazywane później szefowi. Był posiadaczem fiata 126p, z czego był bardzo dumny. Nie myślał ani o zmianie samochodu na lepszy i nowocześniejszy, ani o przeprowadzce czy zamianie na większe mieszkanie. Każdy jego dzień zaczynał się i kończył tak samo. Sam twierdził, że jego życie jest nudne, zupełnie przewidywalne. Najlepsze relacje miał z jednym z sąsiadów - panem Waldkiem, przesiadującym na ławeczce i każdego dnia witającym go po powrocie z pracy, dzielącym się najnowszymi doniesieniami z życia pozostałych mieszkańców. Pewnego dnia poinformował Ryszarda o pojawieniu się nowych lokatorów w jednym z mieszkań na tym samym piętrze, na którym mieszkał kawaler. Ludzie plotkowali, że to para homoseksualistów, co okazało się prawdą. Tymczasem, odkąd para gejów zamieszkała na osiedlu, zaczęły dziać się dotąd nie mające miejsca zdarzenia. Ktoś niszczył, dewastował i malował samochody zajmujące miejsca parkingowe na osiedlu. Społeczność była tym zbulwersowana, początkowo nawet oskarżano nowych lokatorów. Mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i złapać tzw. Malarza na gorącym uczynku, a następnie wymierzyć mu karę. Wszyscy z zaangażowaniem podeszli do wyjaśnienia tego problemu i odnalezienia sprawcy, a na czele ich "organizacji" stanął Ryszard, dla którego kierowanie grupą było nowością i wielkim wyzwaniem.

Jak spisał się Ryszard jako wódz reprezentujący osiedlową społeczność ? Czy mieszkańcom uda się schwytać sprawcę, odpowiedzialnego za dewastację samochodów ? Kto okaże się być Malarzem ? Dlaczego i w jakim celu Malarz uprzykrzał życie mieszkańców ? 

Książka "Na głowie stanęło" napisana jest lekkim i przyjemnym stylem. Przepełniona jest mnóstwem różnych emocji. Czasami pewne sytuacje wzruszają, niekiedy denerwują zachowania ludzi, innym razem pojawia się żal, a niektóre zdarzenia i momenty wywołują uśmiech na twarzy. Ta mini powieść idealnie odzwierciedla życie mieszkańców osiedli, głównie tych na których stoją wieżowce zbudowane kilkadziesiąt lat temu. Przedstawia wzajemne relacje ludzi oraz ukazuje panujące w grupie zasady, do których każdy zdążył się już dostosować. Porusza wiele istotnych tematów, dotyczących samotności, prozy życia codziennego, przynależności do grup społecznych, nietolerancji, niezrozumienia, nienawiści, miłości homoseksualnej, a także współpracy międzyludzkiej w chwili zagrożenia. To zadziwiające, jak ludzie potrafią ze sobą współdziałać, porozumiewać się, nagle akceptować czyjeś upodobania i życie, w momencie, kiedy trzeba stanąć w obronie konkretnej społeczności. Wtedy jeden za drugim stoi murem, otacza wsparciem i stara się pomóc na tyle, na ile potrafi i pozwalają mu na to siły i zdrowie. Sytuacja z Malarzem pokazała, że ludzie zaczęli częściej wychodzić z domów, podejmowali różne tematy do rozmów, szanowali się, akceptowali czyjeś wybory, umiejętnie angażowali się w wyznaczone im zadania i polecenia, a nawet potrafili wybaczać. Największą zmianę przeszedł główny bohater, który nagle z samotnego, nieśmiałego i zamkniętego w sobie człowieka stał się stanowczą, silną, towarzyską i pewną siebie osobą. Ryszard przez czterdzieści lat żył według określonych sobie schematów. Każdy jego dzień był dokładnie zaplanowany, o określonych porach jadał posiłki, pracował w wyznaczonym czasie od poniedziałku do piątku, wracał codziennie o konkretnej godzinie, parkował samochód w tym samym miejscu od lat, kawę czy herbatę pijał z tej samej szklanki, każdej soboty sprzątał swoje mieszkanie i robił zakupy według wcześniej sporządzanej listy, a w niedzielę chodził na godzinne spacery. Aż tu nagle, pewnego dnia, za sprawą nieznanego nikomu przestępcy, jego życie wywraca się do góry nogami i zmienia się diametralnie.

"Na głowie stanęło" to opowieść naprawdę godna uwagi. Czyta się ją szybko, z ciekawością i zaangażowaniem. Wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do ostatniej kartki. Zakończenie jest zaskakujące, nie tylko w kwestii odkrycia sprawcy, ale przede wszystkim jeśli chodzi o ujawnienie motywacji i celu wszystkich popełnionych przez niego incydentów. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Książkę oceniam bardzo pozytywnie pod każdym względem, zarówno samej oprawy, stylu pisania, ukazanej fabuły i wartkiej akcji, ale również przedstawionych bohaterów, którzy pomimo dzielących ich różnic (społecznych, kulturowych, religijnych) stworzyli zgrany zespół. "Na głowie stanęło" to obyczajowo - sensacyjna książka, którą warto przeczytać.


"W zasadzie całe moje życie oparte jest na codziennych rutynach i znajomych. 
Nie wychodzę nigdzie wieczorami, nie poznaję nowych ludzi. 
Moje życie jest przewidywalne tak samo jak przewidywalna może być zmiana pór roku. 
Po lecie przychodzi jesień, tak samo jak po godzinach spędzonych w pracy 
nadchodzi czas odpoczynku. Lubię te rutynę. 
Nawet dbam o nią, a przewidywalność tego, co będzie się działo za chwilę, 
wieczorem lub za tydzień, jest dla mnie bardzo ważna. 
Obserwuję ludzi i można by powiedzieć, że jest to jakby takie moje hobby. 
Z mojego doświadczenia wynika, że większość z nas czuje się bezpiecznie, gdy wie, 
co za chwilę się wydarzy i ma na co czekać."


Tytuł : "Na głowie stanęło"
Autor : Michał Krupa
Wydawnictwo : Psychoskok
Rok wydania : 2016
Ilość stron : 166


Serdecznie polecam !


Za możliwość przeczytania książki w formie e-book serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Psychoskok.



czwartek, 9 czerwca 2016

Złote spinki Jeffreya Banksa - M. Brzostowski




"- Szefie, a te krówki to jakiś ruski wynalazek ?
 - Nie. Krówki są z Polski.
 - Skąd ? - Chłopak stanął jak oniemiały. - A gdzie to jest ?
 - Niedaleko Indii - wtrącił się Johny Młot, puszczając do bossa oko.
 - A gdzie leżą Indie ? - Dag Simons nie dawał za wygraną.
 - W Afryce, Dag. - Ezekiel Horn uciął nagle temat."


W ostatnim czasie przeczytałam mnóstwo książek, w których poruszane były trudne, a niekiedy i smutne tematy, dotyczące życia, miłości, pokonywania barier i problemów, odrzucenia przez bliskich, niezrealizowanych marzeń i pragnień. Brakowało mi powieści, która sprawiłaby, że na mojej twarzy zagości uśmiech i przy której mogłabym się zrelaksować. Zatem, kiedy otrzymałam wiadomość od autora - Marcina Brzostowskiego z pytaniem, czy zechciałabym zrecenzować jedną z jego książek traktującą o gangsterach z przymrużeniem oka, zgodziłam się od razu. I z przyjemnością przyznaję, że krótka opowieść "Złote spinki Jeffreya Banksa" dostarczyła mi niesamowitej rozrywki, już dawno się tak nie uśmiałam, jak w trakcie jej czytania. 

"Złote spinki Jeffreya Banksa" to historia trzech mężczyzn, których łączą ciemne interesy. Ezekiel Horn to typowy gangster, diler narkotyków i właściciel kilku pubów oraz kibic Manchesteru. W swoim półświatku zwany jest również jako Oxford. Związany jest z piękną blondynką Sarą Lou, będącą dziwką w jednym z jego klubów. Horn otacza się swoimi żołnierzami, którzy wykonują wszystkie jego polecenia. Jego prawą ręką jest Frankie Turbo, wynajmujący mieszkanie u pewnej siedemdziesięcioletniej pani o nazwisku Stone, którą w każdy piątek zaopatruje w alkohol oraz narkotyki. W zamian za to, staruszka daje mu alibi, jeśli oczywiście zaistniała taka potrzeba. Szef Turbo, Horn od lat przyjaźni się z Jeffreyem Banksem - Ministrem Spraw Wewnętrznych, który poślubił dwadzieścia lat temu bogatą Elizabeth. Kobieta w rocznicę ich ślubu, w imieniu swojego nieżyjącego już dziadka przekazała mężowi złote spinki, które swego czasu uratowały staruszkowi życie. Pewnego dnia, w trakcie transportu dwudziestu kilogramów kokainy Frankie Turbo zostaje zatrzymany i aresztowany. Zajmuje celę numer pięć, do której po jakimś czasie przydzielony zostaje jego dawny znajomy. Tymczasem jeden z ludzi Horna zostaje porwany przez gangstera rosyjskiej mafii - Krwawego Siergieja. Ezekiel ma jeden cel - pokazać rosyjskim gangsterom, kto tak naprawdę rządzi w Londynie. W tym samym czasie Jeffrey Banks gubi otrzymany od żony wartościowy i znaczący prezent - złote spinki.

Kim okaże się być towarzysz Turbo w celi numer pięć ? Czy Frankie Turbo zostanie wypuszczony z więzienia i oczyszczony z zarzutów ? Jak zakończą się porachunki między Hornem i jego ludźmi a rosyjską mafią ? Czy odnajdą się złote spinki należące do Jeffreya Banksa ? Jaką rolę w całej historii odegra piękna Sara Lou ?

Szczerze mówiąc, do tej pory nie miałam niestety okazji przeczytać żadnej książki Marcina. I teraz wiem na pewno, że czas to nadrobić. Sposób, w jaki autor wykreował wszystkich bohaterów jest idealny. Przedstawił ich w dość karykaturalnej formie. Zazwyczaj gangsterzy kojarzą się nam z silnymi, pewnymi siebie i stanowczymi osobami. Jednak w tej opowieści okazuje się, że są to czasami wrażliwi, trochę niezdarni i nieśmiali ludzie. Polubiłam dosłownie każdą ukazaną postać, a w szczególności Turbo, który w pewnym momencie zwyczajnie mnie rozczulił.

Jestem pod ogromnym wrażeniem książki. Nie sądziłam i nie wierzyłam, że można na jej stu czterdziestu stronach ukazać tak świetną fabułę, wspaniale wykreować bohaterów oraz krótko i zwięźle, ale jakże treściwie przedstawić ich życie i problemy dnia codziennego. Nie spodziewałam się też, że ta mini powieść wywoła we mnie tyle pozytywnych emocji. Niesamowicie się bawiłam podczas jej czytania. Praktycznie, począwszy od pierwszej strony do samego końca, uśmiech nie znikał z mojej twarzy. To jest idealna książka na poprawę humoru, na oderwanie się od codziennych problemów i otaczającej nas rzeczywistości. Zapewne jeszcze nie raz do niej wrócę.

"Złote spinki Jeffreya Banksa" to rewelacyjna powiastka sensacyjna, którą koniecznie trzeba przeczytać !


Tytuł : "Złote spinki Jeffreya Banksa"
Autor : Marcin Brzostowski
Wydawnictwo : Wydawnictwo internetowe e-bookowo
Rok wydania : 2015
Oprawa : miękka
Ilość stron : 139


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję jej Autorowi.

wtorek, 7 czerwca 2016

Chłopiec w czerwonej sukience - M. Loter




"W głowie mam chwile zatrzymane w kadrze. 
Fragmenty pomieszczeń, słowa piosenek, zapachy i smaki. 
To wszystko jest spowite mgłą. 
Fakty pływają w niej, w substancji o nienazwanych właściwościach, są nią spięte, 
tworząc skomplikowane struktury. 
Ona zasłania niezapamiętane elementy, przykrywa je jak półprzezroczysta folia, 
której rąbek można czasem uchylić, 
gdy ktoś lub coś nagle naprowadzi nas na ślad wspomnienia. 
Sięgam czasem pod tę folię, wyławiam zdarzenia. 
Znajduję normalne dzieciństwo, w moim rozumieniu normalności. 
Dla mnie wszystko, co się ze mną działo i dzieje do tej pory, jest normalne. 
Jakie ma być, skoro nigdy nie miałem innego życia ?"


Uwielbiam książki ukazujące prawdziwą historię i będące zapisem rzeczywistych emocji. Nie każdy bowiem ma na tyle odwagi, żeby publicznie przedstawić swoje życie i się nim podzielić, tym bardziej, jeśli wzbudza ono mnóstwo skrajnych uczuć. Niestety zdarza się, że tego typu opowieści nie zawsze mają pozytywny odbiór, głównie ze względu na panującą nietolerancję i brak szacunku wobec drugiego człowieka, który zmienił swoje życie, ponieważ czuł, że musi to zrobić, bo tylko wtedy stanie się szczęśliwy i spełniony.

Maciek urodził się w 1985 roku jako dziewczynka. Był jedynakiem, rozpieszczanym przez całą rodzinę. Jako niemowlę był bardzo nerwowy i płaczliwy, nieustannie był noszony i kołysany. Już w wieku dwóch lat mówił o sobie w rodzaju męskim. Był nieśmiały i odczuwał lęk przed rówieśnikami. Uwielbiał jednak prowadzić rozmowy z dorosłymi. Buntował się, kiedy zakładano mu sukienki i spódniczki, których nie cierpiał. Tak samo, jak nie mógł znieść swoich gęstych włosów ozdabianych spinkami i kokardkami, wzbudzających zachwyt wśród rodziny, ale również obcych osób. W przedszkolu nie sprawiał problemów, był grzeczny, zazwyczaj bawił się sam, w jakimś konkretnym miejscu, w kącie, żeby być niezauważonym. Potem w szkole zaczęły mu przeszkadzać podziały na dziewczynki i chłopców, czuł się wówczas odosobniony, nie pasował do końca do żadnej z grup. Również przebywając na wycieczkach w pokoju z dziewczynkami, czuł się niekomfortowo, tym bardziej, że zaczęły mu się podobać, inaczej na nie patrzył, jak chłopak na dziewczynę. Zakochiwał się nie raz w pięknych oczach koleżanek. Z każdym kolejnym rokiem, zaczął się maskować, nosił rozmiar większe bluzy, spodnie. Jednym z szczęśliwszych momentów w jego życiu była wizyta u fryzjera, kiedy mógł obciąć włosy na grzybka. Chował je pod czapkami z daszkiem i był szczęśliwy. W wieku trzynastu lat znalazł artykuł o zmianie płci, obejrzał program w telewizji i wówczas dostrzegł, że z jego problemem można coś zrobić, że nie jest sam na świecie, który nie czuje się dobrze we własnym ciele. Część rówieśników zaczęła dostrzegać w nim zmiany, domyślać się. Jedni go wspierali, inni wytykali palcem. Pewnego dnia oznajmił rodzicom, że podjął decyzję o zmianie płci. Zaczęły się zatem wizyty u psychologów, neurologa, kardiologa, wszelakie badania. Wyniki były dla niego korzystne. Przyjmował testosteron w postaci zastrzyków, poddał się mastektomii i z dnia na dzień był coraz bardziej szczęśliwy i pewny siebie. Sprawa w sądzie dotycząca ustalenia zmiany danych w dowodzie osobistym i uznania jego zmiany płci, również przebiegła pomyślnie. To był najszczęśliwszy dzień w jego życiu.

Maciej od małego nie czuł się dobrze we własnym ciele. Zawsze myślał o sobie jako o chłopcu. Gdy widział kolegów, po prostu chciał być wśród nich i jednym z nich. Marzył by zostać detektywem, później koszykarzem. Jednak twierdził, że grając z dziewczynkami na wuefie, nie rozwija się. Dlatego lubił czasem, gdy na zajęciach łączono grupy. Wtedy mógł się wykazać. Przed dłuższy czas, uczęszczając do szkoły się maskował, ukrywał pod większymi ubraniami. Zazwyczaj się izolował, nie uczestniczył w życiu towarzyskim, starał się nie zwracać na siebie uwagi na zajęciach. Jednak niektórzy zaczęli się czegoś domyślać. Zwierzył się kiedyś swojej koleżance Kasi, w której się zakochał z wzajemnością. To ona przez najbliższe kilka lat trzymała go za rękę i wspierała we wszystkich podjętych przez niego trudnych decyzjach. Kiedy rozpoczął się etap zmierzający do zmiany płci, wiele osób oczywiście o tym wiedziało, nie tylko rodzina, ale również ludzie z zewnątrz. Dla Maćka ogromnym zaskoczeniem było zachowanie rodziny, ciotki ofiarowały mu pieniądze na poczet kolejnych operacji, które były bardzo kosztowne. Nikt z członków rodziny się od niego nie odwrócił, nie potępiał, owszem ojciec nie był za bardzo zadowolony i dumny z decyzji jedynego dziecka, ale z czasem się z tym pogodził. Maciek przez długi czas spotykał się z negatywnymi komentarzami na swój temat. Ludzie bywali okrutni, wyzywali go od pedałów czy lesbijek. Wiele osób się od niego odwróciło, nawet jedna z osób próbowała go kilkakrotnie potrącić na ulicy. Maciek to wszystko znosił, czasem płacząc i zamykając się w sobie. Ale wiedział, że nie ma innego wyjścia, że musi walczyć do końca i pokonać przeciwności losu. Od zawsze pragnął być mężczyzną i tak też się stało, dzięki jego determinacji, cierpliwości i uporowi.

"Gdy już chwytam za klamkę, mówi, że podziwia moją odwagę. 
Uśmiecham się i dalej nic nie mówię. Nie mówię, bo wiem, że to nie kwestia odwagi. 
To kwestia wyboru między koszmarem a życiem. Właściwie wyboru nie ma. 
Można tylko ze wszystkich sił dążyć do normalności, tak jak robią to wszyscy dookoła, 
tyle że w innych kwestiach. Każdy chory chce być zdrowy. 
Człowiek bez nogi stara się o protezę. 
Człowiek z jakąkolwiek dysfunkcją rehabilituje się, marząc o sprawności. 
Tak samo i ja, jak setki innych ludzi, których transseksualizm pozbawił 
odpowiedniej cielesnej powłoki, robię wszystko, by ją sobie zorganizować. 
Gdzie tu miejsce na odwagę ?"

"Chłopiec w czerwonej sukience" to piękna i wzruszająca autobiografia. Opowieść przepełniona jest miłością, bólem, cierpieniem, walką z samym sobą i swoim ciałem oraz podjęciem ryzyka, które prowadzi do całkowitego spełnienia i osiągnięcia szczęścia. Maciek walczył każdego dnia ze swoimi uczuciami, z brakiem akceptacji ze strony otoczenia, ze strachem i lękiem w trakcie kolejnych wizyt lekarskich, ale również przed każdą kolejną operacją, która wiązała się z ogromnym ryzykiem. Miał w sobie ogromną siłę, dzięki której zmienił swoje życie i stał się szczęśliwym człowiekiem. Ta książka uświadamia, że jeśli się czegoś bardzo pragnie, to należy zrobić dosłownie wszystko, aby to osiągnąć.

Jestem pod ogromnym wrażeniem książki "Chłopiec w czerwonej sukience". Nie mogłam się od niej oderwać nawet na chwilę. Jest bardzo emocjonująca, refleksyjna, poruszająca, pozwalająca zrozumieć uczucia człowieka, który podjął walkę o swoje życie. Opowieść Maćka wywołuje łzy, sprawia, że serce szybciej bije, uczy podejścia do życia i zachęca do walki o swoje marzenia, pragnienia, ale przede wszystkim o życie. To historia, którą warto poznać.


"Żyje mi się wspaniale. 
Mógłbym się z tą wspaniałością zaszyć w swoim świecie i cieszyć tym, co mam. 
Po co gmerać w maszynerii, która dobrze działa ? 
Pewnego dnia jednak poczułem, że moja historia może się do czegoś przydać, 
komuś pomóc, coś naprawić."


Tytuł : "Chłopiec w czerwonej sukience"
Autor : Maciej Loter
Wydawnictwo : Videograf
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 183


Serdecznie polecam !


 Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Videograf.