poniedziałek, 13 czerwca 2016

Na przekór - I. Dobosiewicz




"- Każde pokolenie ma swoje prawa. 
Musisz jednak pamiętać o jednym, aby zawsze wiedzieć, jak daleko możesz się posunąć, 
byś później nie musiał niczego żałować. 
Musisz nauczyć się podejmować decyzje sam, aby móc samemu za nie odpowiadać. 
Bo pamiętaj, życie choć piękne, potrafi być okrutne. 
Dlatego też naucz się liczyć na samego siebie, o wiele łatwiej ci będzie, 
gdy będziesz samowystarczalny i niezależny. To pomoże ci uniknąć w życiu wielu rozczarowań. 
I ostatnia rada - jeżeli coś w życiu chcesz zdobyć - to pamiętaj, nie ma takiej siły, 
która może ci w tym przeszkodzić i choć nie wiadomo na jakie będziesz napotykał przeszkody, 
to nigdy, ale to nigdy nie załamuj się i nie wycofuj w połowie drogi. 
Wówczas na pewno osiągniesz swój cel. 
Pamiętaj również, że to, co ciężką i mozolną pracą zdobyte, cieszy o wiele bardziej, 
aniżeli to, co przychodzi z łatwością. 
Nie możesz też nikomu pokazać, że czegoś się boisz, choć boisz się bardzo. 
Bo ludzie potrafią być okrutni i wykorzystać to przeciw tobie...."


Życie jest piękne, to prawda. Ale bywa również okrutne i bolesne. Każdego dnia, na świecie ludzie podejmują walkę z chorobą, śmiercią, utratą bliskiej osoby, z samym sobą, swoimi uczuciami i emocjami. Niektórzy radzą sobie ze wszystkimi napotkanymi przeciwnościami, pokładając wiarę i nadzieję w Bogu, akceptując to, co przynosi los, nawet jeśli jest to trudne i wymaga ogromnego poświęcenia. Inni natomiast, nie potrafiąc poradzić sobie z cierpieniem i bólem, popadają w rozpacz, depresję, chorobę psychiczną, zażywają narkotyki lub sięgają po alkohol, żeby po prostu zwyczajnie zapomnieć o tym, co się dzieje w ich życiu. Zdarza się też, że przestają wierzyć w lepsze jutro, w to, że może jeszcze spotkać ich coś miłego i dobrego. Uważają wówczas, że jedynym słusznym rozwiązaniem jest zakończyć swój żywot na ziemi, bo tylko wtedy mogą znaleźć się jak najdalej stąd i przestać czuć. Tylko, czy to rzeczywiście jest jedynym wyjściem z sytuacji, a może zwykłym pójściem na łatwiznę ? Przecież nikt nigdy nie powiedział, że życie jest proste i przyjemne. Wszystko dzieje się w jakimś celu. Być może napotkane trudności mają nam uświadomić, że tak naprawdę jesteśmy silnymi osobami, podejmującymi wyzwanie i walczącymi o każdy kolejny dzień. Każdy z nas może dokonać wyboru. Życie jest tylko jedno. To od nas samych zależy, jak nim pokierujemy i jak chcemy je przeżyć...

"Życie to nic innego jak pole walki i tylko od nas samych zależy 
czy wyjdziemy z niego jako zwycięzcy, czy jako pokonani...."

Główną bohaterką powieści jest Agata - mężatka i matka dwójki wspaniałych dzieci : pięcioletniej Sary i szesnastoletniego Karola. Kobieta pracuje jako pielęgniarka w miejscowym szpitalu. Prowadzi spokojne, szczęśliwe i ustabilizowane życie. Niestety pewnego dnia dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chora, że z każdym kolejnym dniem, miesiącem i rokiem będzie coraz gorzej, że choroba będzie postępować i ją niszczyć. Diagnoza ta sprawia, że Agata staje się nerwowa, co negatywnie wpływa na jej relacje z bliskimi. Nikogo nie poinformowała o swoim stanie, nie chciała nikogo ranić, myślała, że poradzi sobie z tym wszystkim sama. Jednak po jakimś czasie, okazało się, że u jej ukochanej córeczki wykryto guza mózgu i że pozostał jej zaledwie rok życia. Kobieta, pomimo bólu rozdzierającego jej serce, postanawia przygotować Sarę do odejścia. Na początku ten pomysł nie podoba się zarówno mężowi, jak i synowi. jednak z czasem dostrzegają, że Agata miała rację. Tymczasem w życiu kobiety pojawia się mężczyzna, wzbudzający w niej głębokie uczucie, przed którym nie chce i nie może się bronić. Miłość do Przemka sprawia, że Agata staje się silniejszą, pewniejszą siebie i waleczną osobą. Niestety, pewnego dnia, ukochany nagle przestaje się kontaktować i nie daje znaku życia. Ich romans dobiega końca, a niedługo potem Agata dowiaduje się, że jest z nim w ciąży. Nie informuje jednak o tym swojego kochanka. Podejmuje zatem pewne decyzje, o słuszności których jest w pełni przekonana.

Czy Agata poradzi sobie ze swoją chorobą ? Czy uda jej się przygotować Sarę do odejścia ? Czy Agata poinformuje jednak Przemka o ciąży ? Czy urodzi dziecko, wiedząc, że nie będzie mogła go wychować ? Jakie decyzje podejmie Agata ? Jak potoczą się dalsze losy Agaty i jej rodziny ?

"... Niespokojne jest życie twoje dopóki nie spoczniesz w Bogu.
Teraz spoczywasz w nim i uzyskasz pełnię szczęścia, którego ani oko nie widziało, 
ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdoła pojąć...."

"Na przekór" to opowieść podejmująca bardzo ważne i życiowe tematy. Traktuje o miłości ( również tej nieszczęśliwej i tragicznej ), przyjaźni, chorobie, utracie bliskiej osoby, śmierci, cierpieniu, nienawiści, kłamstwach, bólu, tęsknocie, wierze w Boga, przemocy, braku zrozumienia, a przede wszystkim o nieustannej walce o życie. Od momentu ujrzenia okładki, wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Oczywiście zachęcił mnie do tego również jej opis. Przyznaję też, że zanim sięgnęłam po powieść, zapoznałam się z paroma jej recenzjami. Wynikało z nich, że nie obejdzie się bez kilku paczek chusteczek. W moim przypadku to się nie sprawdziło. Owszem książka jest wzruszająca i ukazuje piękną, a jednocześnie smutną historię. Jednak łzy nie spływały mi po policzkach, choć nie ukrywam, że było kilka momentów, kiedy moje oczy stały się wilgotne. Kiedy przeczytałam ostatnią stronę i zamknęłam książkę, to nie wiem dlaczego, ale spojrzałam w niebo. A potem jeszcze przez kilkanaście minut siedziałam na tarasie i rozmyślałam o życiu. Zadziwiające jest to, jak zaledwie na niespełna czterystu stronach, można przedstawić życie człowieka, zawrzeć jego emocje, uczucia i myśli. Ukazana opowieść jest fikcją literacką, ale przecież każdego dnia wokół nas rozgrywają się tragedie. To uświadamia, jak okrutne potrafi być życie, jak wiele człowiek musi znieść, jaki ciężar musi dźwigać.

"Kiedy wszystko przeżywasz sam, kiedy czujesz jak bardzo boli i rani, 
wtedy jest o wiele, wiele ciężej. 
Bo słowa, których się nigdy nie poczuło wypowiada się lekko, 
ale gdybyś poczuł choć jedno z tych bolesnych, 
może wówczas mógłbyś mnie choć trochę zrozumieć."

Podziwiam główną bohaterkę Agatę za siłę, zaangażowanie, podejmowanie odważnych i trudnych decyzji, często wręcz bolesnych, chęć walki, motywację, a także umiejętność zaplanowania wielu spraw w taki sposób, aby ułatwić innym życie i przyszłość, kiedy jej zabraknie. Pomyślała o wszystkim, a kierując się swoją intuicją i głosem serca, dokładnie wiedziała, co przyniesie przyszłość. Mając świadomość, że z czasem będzie jej coraz trudniej, że zacznie zapominać o ważnych wydarzeniach i momentach, postanowiła po prostu spisać swoje życie od początku do końca. Pisanie pamiętnika pomogło jej poradzić sobie z tkwiącymi w niej głęboko doznaniami i uczuciami. Dzięki tym zapiskom, które później ujrzały światło dzienne, ludzie mogli zrozumieć jej zachowania, wybory, ale przede wszystkim emocje, które bardzo często tłumiła w sobie.

"Chciała, by uwierzyli, że drzemią w nas ogromne zasoby niezniszczalnych sił, 
które powinniśmy z siebie wykrzesać nawet wtedy, gdy myślimy, że jesteśmy już pokonani.
Że zawsze jest szansa, że nic nie dzieje się bez powodu. 
Że niekiedy należy umieć pogodzić się z najgorszym przeznaczeniem, jednocześnie nie upadając. 
Lecz nie wystarczy tylko tego chcieć, trzeba nauczyć się o to walczyć."

"Na przekór" to poruszająca i refleksyjna powieść. Skłania do przemyśleń, wzbudza niesamowite uczucia, daje wiarę i nadzieję, uświadamia, że należy przyjąć i docenić życie takim, jakie jest, a jeśli trzeba to podjąć walkę o każdy dzień, o przyszłość. Nie można się poddawać, nigdy, należy walczyć do samego końca...

To książka, po przeczytaniu której nie można przejść do porządku dziennego. To jedna z tych powieści, których się nie zapomina i które na zawsze pozostają w pamięci i sercu. Ponadto jest skarbnicą przepięknych myśli i zawiera cudowne przesłanie. Naprawdę warto ją przeczytać.


"Żyj tak, by pozostawić po sobie dobre wspomnienia."


Tytuł : "Na przekór"
Autor : Irena Dobosiewicz
Wydawnictwo : Psychoskok
Oprawa : miękka
Rok wydania : 2015
Ilość stron : 369


Serdecznie polecam !


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Psychoskok.

sobota, 11 czerwca 2016

Na głowie stanęło - M. Krupa




"Nigdy tego nie okazywałem, ale dumny jestem z mojego imienia. 
Ryszard, bo tak właśnie nazwała mnie moja mama, pasuje do mnie jak ulał. Dlaczego ? 
W zasadzie nie jestem tego pewien. Może dlatego, że kojarzy się z Ryszardem Lwie Serce ? 
Tym sławnym po dziś dzień królem ? Albo Ryszardem Ochódzkim z klasycznej komedii Miś ? 
Podobno, tak zawsze mówiła mi moja mama, Ryszardy są powszechnie uznawani 
za inteligentnych i mądrych ludzi. Czy tak jest naprawdę ?"


"Na głowie stanęło" widniała na mojej liście książek, które koniecznie muszę przeczytać. Z niecierpliwością wyczekiwałam jej premiery. Zatem, gdy otrzymałam ją w formie e-booka bardzo się ucieszyłam. Czułam, że to będzie wartościowa mini powieść, która zawiera ciekawe i mądre przesłanie. Prawdę mówiąc, najbardziej zaintrygował mnie tytuł książki - niebanalny i nieoczywisty. Ponadto urzekła mnie okładka, mimo, iż jest w odcieniach szarości, to jednak zwraca uwagę. W pewnym stopniu przypomniała mi dzieciństwo, które w większości spędziłam mieszkając w wieżowcu na jednym z osiedli uroczego miasta. To były naprawdę fantastyczne lata, wróciłam pamięcią do tych godzin spędzanych na trzepaku, na zjeżdżaniu - również dla zabawy - windą w tę i z powrotem, która czasami się zacinała i trzeba była czekać na pomoc, pokonywaniu biegiem schodów prowadzących na najwyższe piętra. Jednak przede wszystkim wspominam atmosferę panującą w wieżowcu, dobre relacje z sąsiadami, znajomymi, odgłosy osób, przedmiotów, windy nieustannie kursującej pomiędzy piętrami. "Na głowie stanęło" to książka, dzięki której mogłam wrócić myślami do tamtych czasów i  zwyczajnie powspominać zarówno miłe, jak i mniej przyjemne momenty.


Ryszard to czterdziestoletni kawaler, zajmujący dwupokojowe mieszkanie w jednym z wieżowców, odziedziczone po już nieżyjących rodzicach. Od ich śmierci nigdy nic nie zmieniał w swoim gniazdku, które zapewniało mu poczucie bezpieczeństwa. Był jedynakiem, nie utrzymującym kontaktów z dalszą rodziną, nie udzielał się towarzysko, nie miał znajomych. Z wykształcenia był socjologiem, pracującym w Urzędzie Statystycznym, gdzie każdego dnia wklepywał do komputera mnóstwo danych i tworzył raporty przekazywane później szefowi. Był posiadaczem fiata 126p, z czego był bardzo dumny. Nie myślał ani o zmianie samochodu na lepszy i nowocześniejszy, ani o przeprowadzce czy zamianie na większe mieszkanie. Każdy jego dzień zaczynał się i kończył tak samo. Sam twierdził, że jego życie jest nudne, zupełnie przewidywalne. Najlepsze relacje miał z jednym z sąsiadów - panem Waldkiem, przesiadującym na ławeczce i każdego dnia witającym go po powrocie z pracy, dzielącym się najnowszymi doniesieniami z życia pozostałych mieszkańców. Pewnego dnia poinformował Ryszarda o pojawieniu się nowych lokatorów w jednym z mieszkań na tym samym piętrze, na którym mieszkał kawaler. Ludzie plotkowali, że to para homoseksualistów, co okazało się prawdą. Tymczasem, odkąd para gejów zamieszkała na osiedlu, zaczęły dziać się dotąd nie mające miejsca zdarzenia. Ktoś niszczył, dewastował i malował samochody zajmujące miejsca parkingowe na osiedlu. Społeczność była tym zbulwersowana, początkowo nawet oskarżano nowych lokatorów. Mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i złapać tzw. Malarza na gorącym uczynku, a następnie wymierzyć mu karę. Wszyscy z zaangażowaniem podeszli do wyjaśnienia tego problemu i odnalezienia sprawcy, a na czele ich "organizacji" stanął Ryszard, dla którego kierowanie grupą było nowością i wielkim wyzwaniem.

Jak spisał się Ryszard jako wódz reprezentujący osiedlową społeczność ? Czy mieszkańcom uda się schwytać sprawcę, odpowiedzialnego za dewastację samochodów ? Kto okaże się być Malarzem ? Dlaczego i w jakim celu Malarz uprzykrzał życie mieszkańców ? 

Książka "Na głowie stanęło" napisana jest lekkim i przyjemnym stylem. Przepełniona jest mnóstwem różnych emocji. Czasami pewne sytuacje wzruszają, niekiedy denerwują zachowania ludzi, innym razem pojawia się żal, a niektóre zdarzenia i momenty wywołują uśmiech na twarzy. Ta mini powieść idealnie odzwierciedla życie mieszkańców osiedli, głównie tych na których stoją wieżowce zbudowane kilkadziesiąt lat temu. Przedstawia wzajemne relacje ludzi oraz ukazuje panujące w grupie zasady, do których każdy zdążył się już dostosować. Porusza wiele istotnych tematów, dotyczących samotności, prozy życia codziennego, przynależności do grup społecznych, nietolerancji, niezrozumienia, nienawiści, miłości homoseksualnej, a także współpracy międzyludzkiej w chwili zagrożenia. To zadziwiające, jak ludzie potrafią ze sobą współdziałać, porozumiewać się, nagle akceptować czyjeś upodobania i życie, w momencie, kiedy trzeba stanąć w obronie konkretnej społeczności. Wtedy jeden za drugim stoi murem, otacza wsparciem i stara się pomóc na tyle, na ile potrafi i pozwalają mu na to siły i zdrowie. Sytuacja z Malarzem pokazała, że ludzie zaczęli częściej wychodzić z domów, podejmowali różne tematy do rozmów, szanowali się, akceptowali czyjeś wybory, umiejętnie angażowali się w wyznaczone im zadania i polecenia, a nawet potrafili wybaczać. Największą zmianę przeszedł główny bohater, który nagle z samotnego, nieśmiałego i zamkniętego w sobie człowieka stał się stanowczą, silną, towarzyską i pewną siebie osobą. Ryszard przez czterdzieści lat żył według określonych sobie schematów. Każdy jego dzień był dokładnie zaplanowany, o określonych porach jadał posiłki, pracował w wyznaczonym czasie od poniedziałku do piątku, wracał codziennie o konkretnej godzinie, parkował samochód w tym samym miejscu od lat, kawę czy herbatę pijał z tej samej szklanki, każdej soboty sprzątał swoje mieszkanie i robił zakupy według wcześniej sporządzanej listy, a w niedzielę chodził na godzinne spacery. Aż tu nagle, pewnego dnia, za sprawą nieznanego nikomu przestępcy, jego życie wywraca się do góry nogami i zmienia się diametralnie.

"Na głowie stanęło" to opowieść naprawdę godna uwagi. Czyta się ją szybko, z ciekawością i zaangażowaniem. Wciąga od pierwszej strony i trzyma w napięciu do ostatniej kartki. Zakończenie jest zaskakujące, nie tylko w kwestii odkrycia sprawcy, ale przede wszystkim jeśli chodzi o ujawnienie motywacji i celu wszystkich popełnionych przez niego incydentów. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Książkę oceniam bardzo pozytywnie pod każdym względem, zarówno samej oprawy, stylu pisania, ukazanej fabuły i wartkiej akcji, ale również przedstawionych bohaterów, którzy pomimo dzielących ich różnic (społecznych, kulturowych, religijnych) stworzyli zgrany zespół. "Na głowie stanęło" to obyczajowo - sensacyjna książka, którą warto przeczytać.


"W zasadzie całe moje życie oparte jest na codziennych rutynach i znajomych. 
Nie wychodzę nigdzie wieczorami, nie poznaję nowych ludzi. 
Moje życie jest przewidywalne tak samo jak przewidywalna może być zmiana pór roku. 
Po lecie przychodzi jesień, tak samo jak po godzinach spędzonych w pracy 
nadchodzi czas odpoczynku. Lubię te rutynę. 
Nawet dbam o nią, a przewidywalność tego, co będzie się działo za chwilę, 
wieczorem lub za tydzień, jest dla mnie bardzo ważna. 
Obserwuję ludzi i można by powiedzieć, że jest to jakby takie moje hobby. 
Z mojego doświadczenia wynika, że większość z nas czuje się bezpiecznie, gdy wie, 
co za chwilę się wydarzy i ma na co czekać."


Tytuł : "Na głowie stanęło"
Autor : Michał Krupa
Wydawnictwo : Psychoskok
Rok wydania : 2016
Ilość stron : 166


Serdecznie polecam !


Za możliwość przeczytania książki w formie e-book serdecznie dziękuję 
Wydawnictwu Psychoskok.



czwartek, 9 czerwca 2016

Złote spinki Jeffreya Banksa - M. Brzostowski




"- Szefie, a te krówki to jakiś ruski wynalazek ?
 - Nie. Krówki są z Polski.
 - Skąd ? - Chłopak stanął jak oniemiały. - A gdzie to jest ?
 - Niedaleko Indii - wtrącił się Johny Młot, puszczając do bossa oko.
 - A gdzie leżą Indie ? - Dag Simons nie dawał za wygraną.
 - W Afryce, Dag. - Ezekiel Horn uciął nagle temat."


W ostatnim czasie przeczytałam mnóstwo książek, w których poruszane były trudne, a niekiedy i smutne tematy, dotyczące życia, miłości, pokonywania barier i problemów, odrzucenia przez bliskich, niezrealizowanych marzeń i pragnień. Brakowało mi powieści, która sprawiłaby, że na mojej twarzy zagości uśmiech i przy której mogłabym się zrelaksować. Zatem, kiedy otrzymałam wiadomość od autora - Marcina Brzostowskiego z pytaniem, czy zechciałabym zrecenzować jedną z jego książek traktującą o gangsterach z przymrużeniem oka, zgodziłam się od razu. I z przyjemnością przyznaję, że krótka opowieść "Złote spinki Jeffreya Banksa" dostarczyła mi niesamowitej rozrywki, już dawno się tak nie uśmiałam, jak w trakcie jej czytania. 

"Złote spinki Jeffreya Banksa" to historia trzech mężczyzn, których łączą ciemne interesy. Ezekiel Horn to typowy gangster, diler narkotyków i właściciel kilku pubów oraz kibic Manchesteru. W swoim półświatku zwany jest również jako Oxford. Związany jest z piękną blondynką Sarą Lou, będącą dziwką w jednym z jego klubów. Horn otacza się swoimi żołnierzami, którzy wykonują wszystkie jego polecenia. Jego prawą ręką jest Frankie Turbo, wynajmujący mieszkanie u pewnej siedemdziesięcioletniej pani o nazwisku Stone, którą w każdy piątek zaopatruje w alkohol oraz narkotyki. W zamian za to, staruszka daje mu alibi, jeśli oczywiście zaistniała taka potrzeba. Szef Turbo, Horn od lat przyjaźni się z Jeffreyem Banksem - Ministrem Spraw Wewnętrznych, który poślubił dwadzieścia lat temu bogatą Elizabeth. Kobieta w rocznicę ich ślubu, w imieniu swojego nieżyjącego już dziadka przekazała mężowi złote spinki, które swego czasu uratowały staruszkowi życie. Pewnego dnia, w trakcie transportu dwudziestu kilogramów kokainy Frankie Turbo zostaje zatrzymany i aresztowany. Zajmuje celę numer pięć, do której po jakimś czasie przydzielony zostaje jego dawny znajomy. Tymczasem jeden z ludzi Horna zostaje porwany przez gangstera rosyjskiej mafii - Krwawego Siergieja. Ezekiel ma jeden cel - pokazać rosyjskim gangsterom, kto tak naprawdę rządzi w Londynie. W tym samym czasie Jeffrey Banks gubi otrzymany od żony wartościowy i znaczący prezent - złote spinki.

Kim okaże się być towarzysz Turbo w celi numer pięć ? Czy Frankie Turbo zostanie wypuszczony z więzienia i oczyszczony z zarzutów ? Jak zakończą się porachunki między Hornem i jego ludźmi a rosyjską mafią ? Czy odnajdą się złote spinki należące do Jeffreya Banksa ? Jaką rolę w całej historii odegra piękna Sara Lou ?

Szczerze mówiąc, do tej pory nie miałam niestety okazji przeczytać żadnej książki Marcina. I teraz wiem na pewno, że czas to nadrobić. Sposób, w jaki autor wykreował wszystkich bohaterów jest idealny. Przedstawił ich w dość karykaturalnej formie. Zazwyczaj gangsterzy kojarzą się nam z silnymi, pewnymi siebie i stanowczymi osobami. Jednak w tej opowieści okazuje się, że są to czasami wrażliwi, trochę niezdarni i nieśmiali ludzie. Polubiłam dosłownie każdą ukazaną postać, a w szczególności Turbo, który w pewnym momencie zwyczajnie mnie rozczulił.

Jestem pod ogromnym wrażeniem książki. Nie sądziłam i nie wierzyłam, że można na jej stu czterdziestu stronach ukazać tak świetną fabułę, wspaniale wykreować bohaterów oraz krótko i zwięźle, ale jakże treściwie przedstawić ich życie i problemy dnia codziennego. Nie spodziewałam się też, że ta mini powieść wywoła we mnie tyle pozytywnych emocji. Niesamowicie się bawiłam podczas jej czytania. Praktycznie, począwszy od pierwszej strony do samego końca, uśmiech nie znikał z mojej twarzy. To jest idealna książka na poprawę humoru, na oderwanie się od codziennych problemów i otaczającej nas rzeczywistości. Zapewne jeszcze nie raz do niej wrócę.

"Złote spinki Jeffreya Banksa" to rewelacyjna powiastka sensacyjna, którą koniecznie trzeba przeczytać !


Tytuł : "Złote spinki Jeffreya Banksa"
Autor : Marcin Brzostowski
Wydawnictwo : Wydawnictwo internetowe e-bookowo
Rok wydania : 2015
Oprawa : miękka
Ilość stron : 139


Serdecznie polecam!


Za książkę serdecznie dziękuję jej Autorowi.

wtorek, 7 czerwca 2016

Chłopiec w czerwonej sukience - M. Loter




"W głowie mam chwile zatrzymane w kadrze. 
Fragmenty pomieszczeń, słowa piosenek, zapachy i smaki. 
To wszystko jest spowite mgłą. 
Fakty pływają w niej, w substancji o nienazwanych właściwościach, są nią spięte, 
tworząc skomplikowane struktury. 
Ona zasłania niezapamiętane elementy, przykrywa je jak półprzezroczysta folia, 
której rąbek można czasem uchylić, 
gdy ktoś lub coś nagle naprowadzi nas na ślad wspomnienia. 
Sięgam czasem pod tę folię, wyławiam zdarzenia. 
Znajduję normalne dzieciństwo, w moim rozumieniu normalności. 
Dla mnie wszystko, co się ze mną działo i dzieje do tej pory, jest normalne. 
Jakie ma być, skoro nigdy nie miałem innego życia ?"


Uwielbiam książki ukazujące prawdziwą historię i będące zapisem rzeczywistych emocji. Nie każdy bowiem ma na tyle odwagi, żeby publicznie przedstawić swoje życie i się nim podzielić, tym bardziej, jeśli wzbudza ono mnóstwo skrajnych uczuć. Niestety zdarza się, że tego typu opowieści nie zawsze mają pozytywny odbiór, głównie ze względu na panującą nietolerancję i brak szacunku wobec drugiego człowieka, który zmienił swoje życie, ponieważ czuł, że musi to zrobić, bo tylko wtedy stanie się szczęśliwy i spełniony.

Maciek urodził się w 1985 roku jako dziewczynka. Był jedynakiem, rozpieszczanym przez całą rodzinę. Jako niemowlę był bardzo nerwowy i płaczliwy, nieustannie był noszony i kołysany. Już w wieku dwóch lat mówił o sobie w rodzaju męskim. Był nieśmiały i odczuwał lęk przed rówieśnikami. Uwielbiał jednak prowadzić rozmowy z dorosłymi. Buntował się, kiedy zakładano mu sukienki i spódniczki, których nie cierpiał. Tak samo, jak nie mógł znieść swoich gęstych włosów ozdabianych spinkami i kokardkami, wzbudzających zachwyt wśród rodziny, ale również obcych osób. W przedszkolu nie sprawiał problemów, był grzeczny, zazwyczaj bawił się sam, w jakimś konkretnym miejscu, w kącie, żeby być niezauważonym. Potem w szkole zaczęły mu przeszkadzać podziały na dziewczynki i chłopców, czuł się wówczas odosobniony, nie pasował do końca do żadnej z grup. Również przebywając na wycieczkach w pokoju z dziewczynkami, czuł się niekomfortowo, tym bardziej, że zaczęły mu się podobać, inaczej na nie patrzył, jak chłopak na dziewczynę. Zakochiwał się nie raz w pięknych oczach koleżanek. Z każdym kolejnym rokiem, zaczął się maskować, nosił rozmiar większe bluzy, spodnie. Jednym z szczęśliwszych momentów w jego życiu była wizyta u fryzjera, kiedy mógł obciąć włosy na grzybka. Chował je pod czapkami z daszkiem i był szczęśliwy. W wieku trzynastu lat znalazł artykuł o zmianie płci, obejrzał program w telewizji i wówczas dostrzegł, że z jego problemem można coś zrobić, że nie jest sam na świecie, który nie czuje się dobrze we własnym ciele. Część rówieśników zaczęła dostrzegać w nim zmiany, domyślać się. Jedni go wspierali, inni wytykali palcem. Pewnego dnia oznajmił rodzicom, że podjął decyzję o zmianie płci. Zaczęły się zatem wizyty u psychologów, neurologa, kardiologa, wszelakie badania. Wyniki były dla niego korzystne. Przyjmował testosteron w postaci zastrzyków, poddał się mastektomii i z dnia na dzień był coraz bardziej szczęśliwy i pewny siebie. Sprawa w sądzie dotycząca ustalenia zmiany danych w dowodzie osobistym i uznania jego zmiany płci, również przebiegła pomyślnie. To był najszczęśliwszy dzień w jego życiu.

Maciej od małego nie czuł się dobrze we własnym ciele. Zawsze myślał o sobie jako o chłopcu. Gdy widział kolegów, po prostu chciał być wśród nich i jednym z nich. Marzył by zostać detektywem, później koszykarzem. Jednak twierdził, że grając z dziewczynkami na wuefie, nie rozwija się. Dlatego lubił czasem, gdy na zajęciach łączono grupy. Wtedy mógł się wykazać. Przed dłuższy czas, uczęszczając do szkoły się maskował, ukrywał pod większymi ubraniami. Zazwyczaj się izolował, nie uczestniczył w życiu towarzyskim, starał się nie zwracać na siebie uwagi na zajęciach. Jednak niektórzy zaczęli się czegoś domyślać. Zwierzył się kiedyś swojej koleżance Kasi, w której się zakochał z wzajemnością. To ona przez najbliższe kilka lat trzymała go za rękę i wspierała we wszystkich podjętych przez niego trudnych decyzjach. Kiedy rozpoczął się etap zmierzający do zmiany płci, wiele osób oczywiście o tym wiedziało, nie tylko rodzina, ale również ludzie z zewnątrz. Dla Maćka ogromnym zaskoczeniem było zachowanie rodziny, ciotki ofiarowały mu pieniądze na poczet kolejnych operacji, które były bardzo kosztowne. Nikt z członków rodziny się od niego nie odwrócił, nie potępiał, owszem ojciec nie był za bardzo zadowolony i dumny z decyzji jedynego dziecka, ale z czasem się z tym pogodził. Maciek przez długi czas spotykał się z negatywnymi komentarzami na swój temat. Ludzie bywali okrutni, wyzywali go od pedałów czy lesbijek. Wiele osób się od niego odwróciło, nawet jedna z osób próbowała go kilkakrotnie potrącić na ulicy. Maciek to wszystko znosił, czasem płacząc i zamykając się w sobie. Ale wiedział, że nie ma innego wyjścia, że musi walczyć do końca i pokonać przeciwności losu. Od zawsze pragnął być mężczyzną i tak też się stało, dzięki jego determinacji, cierpliwości i uporowi.

"Gdy już chwytam za klamkę, mówi, że podziwia moją odwagę. 
Uśmiecham się i dalej nic nie mówię. Nie mówię, bo wiem, że to nie kwestia odwagi. 
To kwestia wyboru między koszmarem a życiem. Właściwie wyboru nie ma. 
Można tylko ze wszystkich sił dążyć do normalności, tak jak robią to wszyscy dookoła, 
tyle że w innych kwestiach. Każdy chory chce być zdrowy. 
Człowiek bez nogi stara się o protezę. 
Człowiek z jakąkolwiek dysfunkcją rehabilituje się, marząc o sprawności. 
Tak samo i ja, jak setki innych ludzi, których transseksualizm pozbawił 
odpowiedniej cielesnej powłoki, robię wszystko, by ją sobie zorganizować. 
Gdzie tu miejsce na odwagę ?"

"Chłopiec w czerwonej sukience" to piękna i wzruszająca autobiografia. Opowieść przepełniona jest miłością, bólem, cierpieniem, walką z samym sobą i swoim ciałem oraz podjęciem ryzyka, które prowadzi do całkowitego spełnienia i osiągnięcia szczęścia. Maciek walczył każdego dnia ze swoimi uczuciami, z brakiem akceptacji ze strony otoczenia, ze strachem i lękiem w trakcie kolejnych wizyt lekarskich, ale również przed każdą kolejną operacją, która wiązała się z ogromnym ryzykiem. Miał w sobie ogromną siłę, dzięki której zmienił swoje życie i stał się szczęśliwym człowiekiem. Ta książka uświadamia, że jeśli się czegoś bardzo pragnie, to należy zrobić dosłownie wszystko, aby to osiągnąć.

Jestem pod ogromnym wrażeniem książki "Chłopiec w czerwonej sukience". Nie mogłam się od niej oderwać nawet na chwilę. Jest bardzo emocjonująca, refleksyjna, poruszająca, pozwalająca zrozumieć uczucia człowieka, który podjął walkę o swoje życie. Opowieść Maćka wywołuje łzy, sprawia, że serce szybciej bije, uczy podejścia do życia i zachęca do walki o swoje marzenia, pragnienia, ale przede wszystkim o życie. To historia, którą warto poznać.


"Żyje mi się wspaniale. 
Mógłbym się z tą wspaniałością zaszyć w swoim świecie i cieszyć tym, co mam. 
Po co gmerać w maszynerii, która dobrze działa ? 
Pewnego dnia jednak poczułem, że moja historia może się do czegoś przydać, 
komuś pomóc, coś naprawić."


Tytuł : "Chłopiec w czerwonej sukience"
Autor : Maciej Loter
Wydawnictwo : Videograf
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 183


Serdecznie polecam !


 Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Videograf.




niedziela, 5 czerwca 2016

Przekład dowolny - H. Cygler




"Tego dnia Iza obudziła się o godzinę wcześniej i wiedziała, że nie będzie już w stanie zasnąć.
Szkoda, bo śnił jej się jeden z tych wspaniałych snów, które nazywała "snami o miłości".
Odczuwała w nich przejmujące uczucie zakochania, miłości wspaniałej i nieopisanej, 
takiej, jakiej nigdy nie doświadczyła na jawie.
Niestety, nigdy nie mogła dojrzeć w tych snach obiektu swojej namiętności.
Zawsze był on jakby oddalony i zawsze coś przeszkadzało jej zobaczyć jego twarz.
Jakże życie byłoby łatwiejsze, gdyby tylko mogła go zobaczyć.
Wiedziałaby wtedy, kogo ma szukać ...."


Czy wierzycie w przeznaczenie? Czy myślicie, że wszystkie napotkane w naszym życiu osoby, pojawiają się w jakimś konkretnym celu? Czy czasem zaledwie po kilku minutach rozmowy z ledwo poznaną osobą, macie wrażenie, jakbyście znali się całe życie? Czy możliwa jest przyjaźń między kobietą a mężczyzną?

Czasami pewne momenty i wydarzenia zaistniałe w naszym życiu, sprawiają, że nie tylko one wywracają nasz świat do góry nogami, ale przede wszystkim kształtują nas jako człowieka. Wszystkie wartości, które do pewnego czasu były dla nas ważne, nagle po prostu gdzieś ulatują, bo staje się coś, co powoduje, że zmieniamy dotychczasowe postrzeganie świata, zauważamy w końcu, co tak naprawdę się liczy i być może co zawsze było istotne, ale nie potrafiliśmy tego dostrzec. Tak jesteśmy pochłonięci pięciem się po szczeblach kariery i zarabianiem pieniędzy, że nie zauważamy tego, co najważniejsze. Niekiedy jest już za późno i nie ma odwrotu, tracimy wówczas coś cennego. Jednak bywa i tak, że pojawia się szansa na odzyskanie utraconej nadziei i na zmianę naszego życia na lepsze i pełniejsze.

Iza to niespełna trzydziestoletnia kobieta, która ukończyła skandynawistykę i została tłumaczką. Poślubiła Kjella i wyjechała z nim do Szwecji. Była wówczas szczęśliwa, tym bardziej, że mąż miał jej zapewnić dostatnie życie. Jednak jak się później okazało, jej życie w obcym kraju i u boku Kjella nie jest bajkowe i szczęśliwe, a pełne bólu i doznawanej przemocy z jego strony. Pewnego dnia, po kilku latach małżeństwa, Iza postanawia uciec. Pakuje zatem najpotrzebniejsze rzeczy, zabiera skrywane przez męża pieniądze i udaje się na prom, dzięki któremu bezpiecznie może wrócić do Polski. Jest pełna obaw, nie wie, w jakim stanie zostawiła męża, który możliwe, że nie żyje. Poza tym zastanawia się, co powie rodzinie, przecież, gdy tylko mogła, pomagała im finansowo. Teraz uświadamia sobie, że w kraju będzie musiała zacząć wszystko od nowa. Tylko jak to zrobić, nie mając mieszkania i pracy, a także środków do życia. Na promie poznaje Maćka, z którym bardzo dobrze jej się rozmawia i miło spędza czas. Mężczyzna pomaga jej stanąć na nogi, oferując mieszkanie i dobrze płatną posadę, a także przedstawia ją swoim znajomym. W pewnym momencie dociera do niego, że zależy mu na Izie i zaczyna darzyć ją uczuciem. Jednak kobieta widzi w nim tylko najlepszego przyjaciela. Dla niej najważniejsze są poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji materialnej. Tymczasem w jej życiu pojawia się przystojny i bogaty Adam, z którym kobieta wiąże nadzieję na przyszłość...

Co dokładnie wydarzyło się w dniu, kiedy Iza uciekła od Kjella? Czy mężczyzna będzie próbował ją odnaleźć? Jaką przeszłość skrywa Maciek? Czy Maciek wyzna Izie swoje prawdziwe uczucia? Czy przyjaźń Izy i Maćka przetrwa? Co połączy Izę i Adama? Kim okaże się być bogaty biznesmen ? Jak potoczy się dalsze życie kobiety? Czy zazna szczęścia i miłości?

Iza jest kobietą bardzo zranioną przez najważniejszych mężczyzn jej życia. W dzieciństwie ojciec zostawił ją, jej matkę i siostrę i odszedł do innej kobiety, z którą stworzył rodzinę. Iza od tamtego czasu nie utrzymywała z nim kontaktu. Ponadto matka znacznie to utrudniała, wypowiadając się bardzo negatywnie o mężu. Kiedy Iza była nastolatką zakochała się z wzajemnością w Jarku. Darzyli się głębokim uczuciem, planowali wspólną przyszłość. Pewnego dnia jednak chłopak oznajmił, że wyjeżdża do USA do pracy. Zapewniał, że gdy się tam ustatkuje, to Iza do niego przyjedzie. Jednak kobieta nie otrzymała wizy, a Jarek nie zamierzał wracać do Polski. Z czasem poinformował Izę, że się zakochał w innej kobiecie i założył rodzinę. Iza bardzo to przeżyła, tym bardziej, że to była jej największa miłość, która miała być na zawsze. Później, po kilku latach, na horyzoncie pojawił się Kjell, z którym kobieta związała się głównie z powodu zapewnień o stabilizacji materialnej. Nie sądziła, że jej związek ze Szwedem będzie tak dramatyczny i toksyczny. Uświadomiła sobie, że nie ma szczęścia w miłości i że każdy mężczyzna będzie ją krzywdził. Dlatego postanowiła, że już z nikim się nie zwiąże i nigdy nie zakocha, bo to tylko sprawia ból. Nie chciała znów się rozczarować i cierpieć. Zadecydowała, że najważniejsze dla niej będą praca i zarabianie pieniędzy, aby mogła czuć się bezpiecznie i mieć zapewnione godne życie. Tymczasem okazuje się, że to nie jest takie proste. Na promie poznaje Maćka, z którym się zaprzyjaźnia, potem pojawia się Adam - bogaty i zdecydowany mężczyzna, a któregoś dnia zjawia się w Polsce jej dawna miłość - Jarek.

"Przekład dowolny" to jedna z tych książek, od której nie można się oderwać, w której wydarzenia następujące w każdym kolejnym rozdziale zaskakują, która dostarcza wielu niesamowitych wrażeń i trzyma w napięciu do ostatniej strony. I pomimo, że w pewnym momencie można przewidzieć koniec ujętej w niej historii, to później okazuje się, że nic nie jest takie oczywiste. W powieści wiele się dzieje, następują ciągłe zwroty akcji, pojawiają się kolejne postacie. Każdy z bohaterów wnosi coś niepowtarzalnego, wszyscy są idealnie wykreowani. Książka podejmuje mnóstwo różnorodnych tematów. Traktuje o miłości, rodzinnych tajemnicach, niespełnionych marzeniach, niezrealizowanych planach, relacjach rodzinnych i przyjacielskich, przemocy, braku perspektyw po powrocie do ojczystego kraju, pragnieniu stabilizacji i poczuciu bezpieczeństwa, porzuceniu, kłamstwach, szantażu oraz dążeniu do zdobycia konkretnych celów, nawet kosztem innych osób i ich uczuć.

Powieść "Przekład dowolny" jest rewelacyjna zarówno pod względem ukazanej fabuły, stylu pisania oraz dostarczenia tylu skrajnych emocji. Do jej przeczytania zachęcił mnie głównie jej tytuł, po którym nie wiadomo, czego można się tak naprawdę spodziewać. Książka skłania do refleksji, wywołuje niesamowite wrażenia, a przede wszystkim uświadamia, że czasami szczęście i miłość są na wyciągnięcie ręki. Jestem pod wielkim wrażeniem tej powieści i na pewno sięgnę po kolejne książki autorki.


Tytuł : "Przekład dowolny"
Autor : Hanna Cygler
Wydawnictwo : Rebis
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 320


Serdecznie polecam !


  Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Rebis.






czwartek, 2 czerwca 2016

Nie posiadamy się ze szczęścia - K. J. Fowler




"Są takie chwile, gdy historie i wspomnienia są jak mgła - gdy wydaje się, że to, co się zdarzyło, 
jest mniej istotne niż to, co powinno było się zdarzyć. 
Mgła nagle się podnosi - i oto jesteśmy, moi cudowni rodzice i ich wspaniałe dzieci, wdzięczne dzieci, 
które dzwonią ot tak, żeby porozmawiać,  które całują na dobranoc i nie mogą się doczekać, 
kiedy wrócą do domu na święta. 
Dostrzegam, że w rodzinie takiej jak nasza nie ma potrzeby zasłużyć na miłość 
ani nie można jej utracić. Przez krótką chwilę widzę nas takimi - widzę nas wszystkich. 
Przywróconych, poprawionych. Pojednanych. Połyskliwych."


Książkę "Nie posiadamy się ze szczęścia" postanowiłam przeczytać przede wszystkim dlatego, że zaintrygowały mnie jej tytuł oraz opis. Byłam ogromnie ciekawa ukazanej w niej historii. Ponadto spodobała mi się jej okładka, ukazana w ciepłych barwach, kojarząca się z klimatem afrykańskim. Dodatkowo chciałam się przekonać, czy powieść rzeczywiście jest warta otrzymania nagrody Faulknera oraz nominacji w finale Bookera. I muszę stwierdzić, że z całą pewnością zasłużyła na wymienione wyróżnienia. 

Już praktycznie od pierwszej strony powieść mnie bardzo wciągnęła. Czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy nagle znalazłam się na ponad jej setnej stronie. Historia w niej przedstawiona jest niepowtarzalna, wyjątkowa, poruszająca wiele istotnych tematów, relacji rodzinnych, miłości ( nie tylko międzyludzkiej ), przyjaźni, tęsknoty, a także ujawniająca etapy radzenia sobie z utratą kogoś bliskiego, ważnego, odgrywającego istotną rolę w życiu.

Główną bohaterką powieści i jednocześnie narratorką jest studentka - Rosemary Cooke. Poznajemy zarówno jej przeszłość, jak i aktualne wydarzenia mające miejsce w jej życiu. Rose wychowała się w rodzinie, która z pozoru wydaje się być normalną, a tak naprawdę to niezwykła, kochająca się a jednocześnie pełna tajemnic amerykańska familia. Ojciec jest nauczycielem akademickim prowadzącym badania w swoim laboratorium, cierpiącym na cukrzycę i nie stroniącym od alkoholu. Matka uwielbia grać w brydża i tenisa. Rose ma również rodzeństwo : siostrę Fern, która zniknęła, gdy ta miała pięć lat oraz brata Lowella, który pewnego dnia po prostu się spakował, rozbił skarbonkę i wyruszył w świat, po czym nigdy już nie wrócił do rodzinnego domu. Po zniknięciu Fern nic już nie było takie samo, matka rozpaczała, a ojciec zaczął się izolować od rodziny. Nie odpowiadał na pytania zadawane przez Rose, a jeśli już cokolwiek powiedział, to nie było to prawdą. Rose również bardzo przeżyła zaginięcie Fern, tym bardziej, że traktowała ja jak siostrę bliźniaczkę, wspólnie spędzały mnóstwo czasu, uwielbiały te same rzeczy i zabawy, świetnie się rozumiały. Okazuje się, że tak naprawdę Fern nie jest prawdziwą siostrą, nie wykazuje podobieństw do żadnego z członków rodziny. Mimo to, była bardzo przez nich kochana i nikt nie mógł tak do końca o niej zapomnieć i pogodzić się z jej zniknięciem...

Kim tak naprawdę była Fern ? Dlaczego zniknęła ? Co tak naprawdę się z nią stało ? Czy Lowell zostanie odnaleziony ? Z jakiego powodu nie wrócił do rodzinnego domu ? Co skłoniło go do ucieczki ?

"Zachód słońca, który widzisz, jest zawsze lepszy niż ten, którego nie zobaczysz. 
Więcej gwiazd to zawsze lepiej niż mniej."

Rosemary, opowiadając swoją historię, kieruje się bezpośrednio do czytelnika. Odniosłam wrażenie, jakby siedziała obok i opisywała najważniejsze zdarzenia, które miały miejsce w jej życiu. Przekazuje emocje, odsłania skrywane sekrety, ujawnia swoje uczucia, ukazuje poszczególne etapy dzieciństwa i wkraczania w dorosłość. Skupia się głównie na relacjach z bliskimi, ale również traktuje o swojej przyjaźni z Harlow, imprezach za czasów studenckich. Czasem wyjawia prawdę, innym razem ją zaciera, aby nie dopuścić do jej całkowitego wyjawienia. Bardzo przyjemnie się czytało tę opowieść i z pełnym zaangażowaniem. W żadnym momencie nie było z mojej strony chwili znudzenia. Zdarzyło się nawet, że się wzruszyłam, kiedy Rosemary przywołała kilka sytuacji, które zapewne niejednokrotnie się dzieją na świecie, może nawet teraz.

"Język właśnie to robi z naszymi wspomnieniami: upraszcza je, utrwala, klasyfikuje, mumifikuje. 
Historia, którą często się opowiada, jest jak fotografia z rodzinnego albumu: 
w ostatecznym rachunku okazuje się bardziej istotna od wydarzenia, które miała utrwalić."

Opowieść na pewno jest wyjątkowa i nie chciałabym za wiele zdradzać szczegółów. Jedno jest pewne, że po przeczytaniu kilkunastu stron czytelnik doznaje zdziwienia i zaskoczenia. Z wielką uwagą śledziłam kolejne strony książki, ażeby dowiedzieć się, jak dalej potoczą się losy Fern i Lowella i co uświadomi sobie oraz do jakich wniosków dojdzie Rosemary. W tej historii nic tak naprawdę nie jest oczywiste.

Powieść jest bardzo dobrze napisana, lekkim piórem, co sprawia, że po prostu z wielką chęcią się ją czyta. Każdy jej rozdział jej niezwykle dopracowany, bogaty w przemyślenia. Widać, że przed jej napisaniem, autorka starannie się do niej przygotowała i posiadła szczegółową wiedzę na jeden z podjętych w niej wątków. To bardzo mądra książka, ukazująca wiele różnych i trudnych tematów, wartości istotnych w życiu człowieka. Historia w niej zawarta jest piękna, a jednocześnie smutna. Naprawdę warto ją przeczytać i poznać losy Rosemary oraz jej rodziny.


"Wypowiedziane słowo zmienia wiedzę indywidualną w wiedzę dzieloną z kimś, 
a jeśli przekroczy się tę granicę, nie ma już odwrotu. 
Dużo wygodniej było nic nie powiedzieć; z biegiem czasu przekonałam się, 
że to zwykle najlepsze rozwiązanie. Niełatwo mi było nauczyć się tego, 
ale jako piętnastolatka głęboko wierzyłam w moc milczenia."

"Kiedy widzimy, jak ktoś cierpi, nasz mózg w pewnym stopniu reaguje tak, 
jakby to nas dotykało cierpienie. Ta reakcja nie jest zlokalizowana jedynie w ciele migdałowatym, 
gdzie przechowywane są wspomnienia emocjonalne, 
ale także w regionach kory mózgowej odpowiedzialnych za analizę zachowań innych. 
Sięgamy do własnych doświadczeń z bólem i rozszerzamy je na osobę, 
która w danej chwili go doświadcza. Tacy to mili jesteśmy."


Tytuł : "Nie posiadamy się ze szczęścia"
Autor : Karen Joy Fowler
Wydawnictwo : Poradnia K
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 344


Serdecznie polecam !


  Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.


Ponownie niezamężna - A. Bogońska




"Uświadomiłam sobie, że czasu nie można cofnąć. 
Nie ma sensu żałować czegoś, czego nie można już zmienić. 
Nauczyło mnie to, że człowiek zawsze ma wybór. 
Bywa tak, że ktoś wpędza nas w pewien rodzaj zniewolenia, czasami nawet nieumyślnie, 
ale ostatecznie to my robimy każdy następny krok. 
Problem w tym, żeby nauczyć się słuchać samego siebie. 
Zadać sobie pytanie : "Czy ja tego chcę, czy robię to, żeby zadowolić kogoś innego?"."


Uwielbiam książki przepełnione optymizmem, dużą dawką miłości oraz dające nadzieję, że pomimo przeciwności losu, życie może być jeszcze piękne, a może nawet piękniejsze niż wcześniej. Wystarczy tylko zamknąć za sobą drzwi przeszłości, wyznaczyć sobie nowe cele i wartości, wybaczyć, a następnie z uśmiechem na twarzy zacząć życie na nowo bez zbędnego balastu. Oczywiście to nie jest proste, ale warto spróbować. W końcu każdy ma tylko jedno życie i od niego zależy, jak je przeżyje. 

Maja jest z pozoru szczęśliwą żoną i matką. Wraz z kilkuletnim synkiem - Leonem i teściami mieszka w niewielkiej wsi Chojnówka. Mąż Tomasz jest weterynarzem, pracuje w Kanadzie, co powoduje, że rzadko bywa w domu. Kobieta prowadzi z jego rodzicami piekarnię, która bardzo dobrze prosperuje. Pewnego dnia Tomek za pomocą Skype'a informuje żonę, że poznał inną kobietę, która jest spełnieniem jego marzeń i którą rzeczywiście pokochał. Ta wiadomość sprawia, że Maja traci grunt pod nogami. Całe swoje życie poświęciła mężowi, zrezygnowała z życia towarzyskiego i znajomych, którzy mu nie odpowiadali. Skupiła się tylko na prowadzeniu domu, piekarni oraz wychowywaniu ich syna. Na początku Maja rozpacza po odejściu męża do innej kobiety, jest na niego wściekła, tym bardziej, że okłamywał ją od dłuższego czasu. Zastanawia się też, jak ma się dalej zachować, przecież mieszka z teściami i prowadzą wspólny biznes. Dzięki przyjaciółce - Julce, Majka w końcu bierze się w garść. Za radą Julki zaczyna coraz bardziej angażować się w prowadzenie piekarni, realizuje kolejne pomysły na wypieki, uczestniczy w wielu imprezach towarzyskich i zaczyna dostrzegać pozytywy z zaistniałej sytuacji.

Jak potoczą się dalsze losy Majki ? Czy pojawi się w jej życiu inny mężczyzna ? Czy będzie potrafiła komukolwiek zaufać ?

Bardzo polubiłam główną bohaterkę. To bardzo sympatyczna, wrażliwa i towarzyska kobieta. Cierpiała po otrzymaniu wiadomości o zdradzie męża, ale nie trwało to zbyt długo. Nie użalała się nad sobą. Doszła nawet do wniosku, że to małżeństwo prędzej czy później by się rozpadło. Tak naprawdę chyba nigdy nie łączyła ich prawdziwa miłość. Zdała sobie sprawę, że będąc w tym związku, zamknęła się w sobie. Utraciła kontakt ze znajomymi z czasów studenckich, nie udzielała się towarzysko, nie realizowała swoich marzeń i planów. Po rozstaniu z mężem zaczęła dostrzegać plusy bycia rozwódką. Zdecydowanie pomogły jej w tym przyjaciółki oraz babcia Hela, z której zdaniem bardzo się liczyła. Coraz bardziej udzielała się w piekarni, czerpała z jej prowadzenia satysfakcję, a ponadto ten mały sklepik zapewniał jej poczucie bezpieczeństwa. Z dnia na dzień przybywało w nim klientów. Dzięki temu Maja uwierzyła w siebie i w zmiany na lepsze.

"Patrząc wstecz, widzę, że mój idealny związek był złudzeniem od samego początku. 
Jednak jako młoda i spragniona znalezienia w kimś oparcia dziewczyna uwierzyłam w te ułudę 
i straciłam umiejętność osądu. 
Pozornie wszystko było w porządku, a tak naprawdę zaczęłam żyć w jakiejś mydlanej bańce. Przestałam potrzebować innych, nie miałam im nic do powiedzenia, 
całym moim życiem był mój nieobecny, jak na ironię, mąż. 
Kiedy jest się z kimś w związku, to tworzy się wspólna tożsamość. 
Ponieważ to, co nas łączyło, było toksyczne, w pełni straciłam swoja integralność 
i uzależniłam się od poglądów Tomka. 
Obiecałam sobie zachować trzeźwość umysłu 
i już nigdy więcej nie dać się wmanipulować w coś podobnego."

Książkę "Ponownie niezamężna" czytałam z ogromną przyjemnością. Napisana jest lekkim i przyjemnym piórem. Przepięknie ujęte są opisy wiejskich krajobrazów, idealnie ukazana została miłość do koni, a także w zachęcający sposób zostały przedstawione formy pieczenia chleba czy bułek. Przyznaję, że nabrałam ochoty na tego typu wypieki, wyobrażając sobie ich zapach i smak. Ponadto można poznać receptury na stworzenie mieszanki ziół, które wykazują różne działania, między innymi koją nerwy i poprawiają nastrój.

Autorka stworzyła niesamowity i magiczny klimat w powieści. Pochłonęłam ją w jeden wieczór. I muszę stwierdzić, że dla mnie ta książka jest po prostu za krótka. Poza tym zauroczona jestem jej oprawą, z której biją ciepło, miłość i szczęście. Na pewno okładka ta przyciąga uwagę, tym samym zachęca do zapoznania się z zawartością książki.

Reasumując, "Ponownie niezamężna" to nie jest nadzwyczajna powieść, ale ma w sobie coś, co sprawia, że na długo pozostanie w mojej pamięci. Zawiera mnóstwo ciekawych i pięknych przemyśleń, skłania do refleksji nad życiem oraz uświadamia, że warto zawalczyć o siebie i o swoje marzenia i pasje. Tak naprawdę człowiek jest tylko wtedy szczęśliwy, kiedy czuje się spełniony, kochany, a jednocześnie wolny.


"... istotne nie jest to, co nas spotyka, ale ważne jest, co my z tym zrobimy."


Tytuł : "Ponownie niezamężna"
Autor : Agata Bogońska
Wydawnictwo : Novae Res / https://www.facebook.com/NovaeRes
Rok wydania : 2016
Oprawa : miękka
Ilość stron : 226


Serdecznie polecam !


  Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.