"- (...) świat jest jak książka. Ci którzy nigdy nie podejmują decyzji o podróży,
poznają tylko jej jedną stronę, tę z okładki..."
Studentka lingwistyki oraz siedemdziesięcioletni portugalski pisarz
ukrywający się w Polsce, poznają się w szpitalu. On przebywa w klinice
po ciężkim zawale, ona się nim opiekuje. Pewnego dnia mężczyzna
proponuje dziewczynie nie tylko wspólne mieszkanie, ale przede wszystkim
małżeństwo. Dorota przystaje na ofertę, która znacząco wpłynęłaby na
jej poprawę warunków materialnych. Niestety trzy miesiące po ślubie
zostaje wdową. Wkrótce w willi zjawia się syn zmarłego, Manuel, który w
zaistniałych okolicznościach postanawia zabrać kobietę do Portugalii...
Przyznaję,
że po zaznajomieniu się raptem z kilkoma stronami, pomyślałam o
odłożeniu książki na półkę. Dlaczego? Albowiem byłam prawie pewna, iż
mam do czynienia z typowym romansidłem, na które zwyczajnie nie miałam
ochoty. Jednak postanowiłam dać szansę owej historii, tym bardziej że
dotychczasowe powieści autora wywierały na mnie pozytywne wrażenie (no
może poza jedną). I nie ukrywam, że z każdą kolejno przewracaną kartką
było coraz bardziej intrygująco, tajemniczo, a poniekąd nawet i
mrocznie.
Tajemnicza bransoleta, sztylet
niewiadomego pochodzenia, śmierć, trucizna przewijają się od pokoleń.
Wprowadzają strach, niepokój, niepewność, nieufność, a jednocześnie nutę
enigmatyczności. Ponadto zaskakująca ekshumacja, niespodziewane
odkrycie, ledwo widoczne różnice na podobnych do siebie obrazach
dodawały tylko pikanterii jednemu z wątków. Ten owiany licznymi
intrygami, pułapkami, przepychankami, walkami i animozjami do pewnego
momentu absorbował. Początkowe śledzenie jego toku było zdecydowanie
ciekawe, przyjemne i wzmagało apetyt na kontynuację, a przede wszystkim
na szybkie dojście do prawdy. Z czasem ów motyw okazał się
niezwykle przewidywalny, a co za tym idzie mniej interesujący i niejako
męczący. Na szczęście urozmaicony został pewnymi fragmentami, które
uwolniły mnie od swego rodzaju ciężaru i nadały całej powieści innego
wymiaru.
Piękno Portugalii, południowa
mentalność, oryginalna muzyka, a nade wszystko barwny i przepełniony
radością karnawał -- to dodało uroku i koloru opowiedzianej historii.
Jednak, co najważniejsze, wprawiło mnie w pasjonujący klimat i zabrało w
dość atrakcyjną podróż. Dodatkowo zachęciło do poszerzenia wiedzy na
temat hucznie świętowanego karnawału i pozyskania informacji o jego
korzeniach.
Portugalskie tradycje i
krajobrazy to nie jedyny atut najnowszego utworu autora.
Na uwagę zasługują wyśmienite kreacje bohaterów oraz lekki i
jednocześnie niepowtarzalny styl. Jednak najbardziej zadziwił mnie
aspekt miłosny, a dokładniej jego charakter i poprowadzenie w niezłym
stylu. Cieszyło mnie, że nie został on przesłodzony, że nie wysuwał się
na pierwszy plan. Otulony namiętnością i nutką zadziorności, w moim
odczuciu stanowił przyjemne tło dla głównego kłębka fabularnego, jakim w
istocie były rodzinne kombinacje.
Intensywna,
różnorodna, na początku interesująca, z czasem mozolna, owiana zagadkową
aurą i gdzieniegdzie tchnąca pożądaniem - taka jest "Portugalska
eskapada". Zapraszam do lektury!
Będę miała ją na uwadze.:)
OdpowiedzUsuńNie mówię nie :)
OdpowiedzUsuń