wtorek, 5 czerwca 2018

"Endorfinowy granat" - Michał Pawlik




"(...) Życie jest jak podróż przez ocean nieskończonych możliwości. 
Wyznaczony cel to kompas, który stale wskazuje drogę 
i pomaga uniknąć dryfowania od przypadku do przypadku, 
zachować spokój podczas nieuniknionych życiowych sztormów 
i wrócić na szlak, gdy nieopatrznie z niego zboczymy."


Zaintrygowana i pełna oczekiwań sięgnęłam po publikację "Endorfinowy granat" Michała Pawlika. Przyznaję, że nie tylko nie znałam osoby autora, ale również prowadzonego przez niego bloga. Chęć poznania spisanej przez niego historii z nadzieją na poszerzenie wiedzy o azjatyckich krajach i doświadczenie niesamowitych emocji w dużej mierze skłoniła mnie do tego, iż zdecydowałam się na zaznajomienie się ze wspomnianym woluminem. Spodziewając się absorbującej i pasjonującej relacji z przebytej podróży po Azji rozpoczęłam moją przygodę z piórem blogera. 

W wieku siedmiu lat Michał Pawlik wyruszył wraz z bratem w swoją pierwszą i jakże dla niego ważną podróż. Podążał tramwajem do babci mieszkającej na drugim końcu miasta. Zapatrzony w obrazy błyskawicznie mijające za oknem zastanawiał się, jak wyglądałaby wędrówka na koniec świata, o ile takowy istnieje. I wówczas w Michale zrodziło się nowe marzenie - poznawać świat pełen tajemnic, niedopowiedzeń i niespodzianek. Jednak lata mijały, młody mężczyzna skupił się na nauce, studiach, aby ostatecznie oddać się w pełni pracy w korporacji. Początkowo to, co dawało satysfakcję, z czasem stawało się coraz bardziej przytłaczające, szare i bezwartościowe. Stawało się ciężarem. Pewnego dnia wypalony zawodowo i życiowo mężczyzna podjął decyzję o wyjeździe do Azji. Celem zaplanowanej półrocznej podróży miało być odkrycie sensu życia, zajrzenie w głąb siebie, zmierzenie się z samym sobą i nade wszystko odnalezienie odpowiedzi na zasadnicze pytania: Co dalej? Jak chcę żyć? Jaki mam plan? Czy Michał osiągnął zatem to, co zamierzał?

Decydując się na "Endorfinowy granat" chyba naiwnie liczyłam na to, iż dzięki tejże książce zaczerpnę wiedzy, dowiem się czegoś nowego, wzbogacę umysł o pewne ciekawostki, posiądę informacje o odwiedzanych miejscach, mentalności społeczeństwa, tradycjach i obyczajach oraz poznam dotychczas mi nieznane walory turystyczne poszczególnych krajów i ich regionów. Co więcej, byłam przekonana, że to lektura zdecydowanie dla mnie, że sprawi mi przyjemność, a chwile z nią spędzone nie będą stracone. Aż nadto entuzjastycznie podeszłam do jej "smakowania", i to był błąd. Pozytywne podejście i miły początek z czasem zaczęły wyzwalać ambiwalentne uczucia, a finalnie przerodziły się w swego rodzaju rozczarowanie. Dlaczego?

Gdybym miała sklasyfikować ową publikację do konkretnego gatunku literackiego, to nie ukrywam, że miałabym ogromny dylemat. Tak naprawdę ciężko mi stwierdzić, z czym miałam do czynienia. Ale jedno wiem na pewno, że książka ta to pozbawiona harmonii i przede wszystkim spójności kompozycja trzech elementów, z których żaden nie został dopracowany i do końca przemyślany. Nie mam pojęcia, czy "Endorfinowy granat" to przegadana literatura podróżnicza, czy też taki sobie poradnik o podłożu motywacyjnym, a może mało interesujący pamiętnik uwzględniający wspomnienia z pobytu w Azji urozmaicane wewnętrznymi dywagacjami?

W pierwszym przypadku oparto się na zbyt ogólnych informacjach, skupiono raczej na relacjonowaniu rowerowych i autobusowych przepraw autora, które bogate były w niespodziewane sytuacje, mniej lub bardziej przyjemne. Wiele fragmentów wprawiało mnie w znużenie, a chwilami nawet zniechęcało do kontynuowania lektury. Ekscesy alkoholowe, cytowanie infantylnych dialogów z napotkanymi ludźmi, poświęcanie sporej ilości tekstu na opowiadanie o problemach z nabytym rowerem, i co najważniejsze, posługiwanie się wulgarnym słownictwem, co niewątpliwie było zbędne, nie zachęcały do dalszego poznawania przedstawionej historii. Zabrakło uwagi, zainteresowania, fascynacji i co istotne, wyczekiwanej pasji oraz emocji. Nie czułam klimatu Azji, nie czułam piękna widoków, którymi jest przesiąknięta, nie czułam otwartości i uprzejmości ludzi. Lakoniczność informacji przyczyniła się do tego, iż wszystko wydało się takie nijakie, bez polotu. Po prostu napisane. Równie dobrze mogłabym czytać o innym kontynencie.

Esencjonalna część podróżnicza została przytłoczona przez pojawiające się nieustannie i odnoszące się do konkretnych zdarzeń przemyślenia. Owym nadano inny rodzaj fontu, przez co wyróżniały się na tle ukazanej relacji z pobytu w Azji. Ich umiejscowienie pomiędzy poszczególnymi fragmentami nie tylko nierzadko przeszkadzało, ale i było powodem tego, iż nagle traciłam wątek. Oczywiście nie mam uwag co do przelewania na papier własnych refleksji i ich lokowania w tekście, tym bardziej, jeśli są wartościowe i skłaniają do zadumy. Ale akurat w kontekście tej publikacji zwyczajnie mi to nie pasowało i nie współgrało z resztą. 

Zwłaszcza że chwilami odnosiłam wrażenie, iż czytam poradnik, na który nakładają się własne kontemplacje na temat rozmaitych dziedzin życia, sentencje znanych osobistości oraz kierowane bezpośrednio do czytelnika rady mobilizujące do podjęcia działań ku osiągnięciu lepszego, pełniejszego i szczęśliwszego życia, a te z kolei podparte ćwiczeniami motywacyjnymi i medytacyjnymi. Cóż, nie tego oczekiwałam po owej pozycji.

Splot wspomnianych wątków sprawił, iż owa publikacja kompletnie do mnie nie przemówiła. Miszmasz pierwiastków podróżniczych, poradnikowych i refleksyjnych całkowicie zatarł to pierwsze wrażenie, które było jak najbardziej pozytywne. W moim mniemaniu książkę tę ratują piękne i klimatyczne fotografie ukazujące cudowne krajobrazy, codzienność ludzi oraz ważne walory turystyczne - przyrodnicze i kulturowe, jak i również prosty i lekki styl, jakim posłużył się autor. Jednakże pozostałe aspekty, w tym emocjonalny i merytoryczny, zostały niestety kompletnie przyćmione.

"Endorfinowy granat" to pozycja, która pozostawiła mnie w poczuciu niedosytu, która nie wzbogaciła mnie wewnętrznie, która mnie nie ujęła i nie zachwyciła. To, co gdzieś na początku wzruszyło bądź wyzwoliło uśmiech na ustach, z każdą kolejną stroną nudziło. To, co miało być intensywnie zabarwione, z czasem stawało się coraz bledsze. To, co miało oczarować, stopniowo budziło rozczarowanie. A szkoda.

Mnie zawartość publikacji nie uwiodła, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, iż niejednego czytelnika ujmie, a być może zmotywuje go nawet w jakimś sensie do działania. W związku z tym, ani nie polecam, ani nie odradzam. Wybór pozostawiam Wam :)


"(...) Twoje życie może być jak ławica ryb; mimo że każdy jej fragment płynie chaotycznie, 
gdy spojrzysz z dystansu, zobaczysz doskonałą, harmonijną całość tańczącą w rytm melodii natury."


Tytuł: "Endorfinowy granat"
Autor: Michał Pawlik

Data wydania: 2018
Ilość stron: 328
Oprawa: miękka
Kategoria: podróże/poradnik


1 komentarz:

Serdecznie dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za wszystkie komentarze :)

Korzystanie ze strony Wielbicielka książek i pozostawianie komentarzy jest jednoznacznym wyrażeniem zgody na przetwarzanie danych osobowych zgodnych z art. 13 o Ochronie Danych Osobowych.
Jednocześnie każda osoba ma prawo do dostępu do treści swoich danych osobowych oraz prawo ich poprawienia w razie potrzeby.