"(...) Życie jest jak podróż przez ocean nieskończonych możliwości.
Wyznaczony cel to kompas, który stale wskazuje drogę
i pomaga uniknąć dryfowania od przypadku do przypadku,
zachować spokój podczas nieuniknionych życiowych sztormów
i wrócić na szlak, gdy nieopatrznie z niego zboczymy."
Zaintrygowana i pełna oczekiwań sięgnęłam po publikację
"Endorfinowy granat" Michała Pawlika. Przyznaję, że nie tylko nie znałam
osoby autora, ale również prowadzonego przez niego bloga. Chęć poznania
spisanej przez niego historii z nadzieją na poszerzenie wiedzy o
azjatyckich krajach i doświadczenie niesamowitych emocji w dużej mierze
skłoniła mnie do tego, iż zdecydowałam się na zaznajomienie się ze
wspomnianym woluminem. Spodziewając się absorbującej i pasjonującej
relacji z przebytej podróży po Azji rozpoczęłam moją przygodę z
piórem blogera.
W wieku siedmiu lat Michał
Pawlik wyruszył wraz z bratem w swoją pierwszą i jakże dla niego ważną
podróż. Podążał tramwajem do babci mieszkającej na drugim końcu miasta.
Zapatrzony w obrazy błyskawicznie mijające za oknem zastanawiał się, jak
wyglądałaby wędrówka na koniec świata, o ile takowy istnieje. I wówczas
w Michale zrodziło się nowe marzenie - poznawać świat pełen tajemnic,
niedopowiedzeń i niespodzianek. Jednak lata mijały, młody mężczyzna
skupił się na nauce, studiach, aby ostatecznie oddać się w pełni pracy w
korporacji. Początkowo to, co dawało satysfakcję, z czasem stawało się
coraz bardziej przytłaczające, szare i bezwartościowe. Stawało się
ciężarem. Pewnego dnia wypalony zawodowo i życiowo mężczyzna podjął
decyzję o wyjeździe do Azji. Celem zaplanowanej półrocznej podróży miało
być odkrycie sensu życia, zajrzenie w głąb siebie, zmierzenie się z
samym sobą i nade wszystko odnalezienie odpowiedzi na zasadnicze
pytania: Co dalej? Jak chcę żyć? Jaki mam plan? Czy Michał osiągnął
zatem to, co zamierzał?
Decydując się na
"Endorfinowy granat" chyba
naiwnie liczyłam na to, iż dzięki tejże książce zaczerpnę wiedzy, dowiem
się czegoś nowego, wzbogacę umysł o pewne ciekawostki, posiądę
informacje o odwiedzanych miejscach, mentalności społeczeństwa,
tradycjach i obyczajach oraz poznam dotychczas mi nieznane walory
turystyczne poszczególnych krajów i ich regionów. Co więcej, byłam
przekonana, że to lektura zdecydowanie dla mnie, że sprawi mi
przyjemność, a chwile z nią spędzone nie będą stracone. Aż nadto
entuzjastycznie podeszłam do jej "smakowania", i to był błąd. Pozytywne
podejście i miły początek z czasem zaczęły wyzwalać ambiwalentne
uczucia, a finalnie przerodziły się w swego rodzaju rozczarowanie.
Dlaczego?
Gdybym miała sklasyfikować ową
publikację do konkretnego gatunku literackiego, to nie ukrywam, że
miałabym ogromny dylemat. Tak naprawdę ciężko mi stwierdzić, z czym
miałam do czynienia. Ale jedno wiem na pewno, że książka ta to
pozbawiona
harmonii i przede wszystkim spójności kompozycja trzech elementów, z
których żaden nie został dopracowany i do końca przemyślany. Nie mam
pojęcia, czy "Endorfinowy granat" to przegadana literatura podróżnicza, czy
też taki sobie
poradnik o podłożu motywacyjnym, a może mało interesujący
pamiętnik uwzględniający wspomnienia z pobytu w Azji urozmaicane
wewnętrznymi dywagacjami?
W pierwszym przypadku oparto się na zbyt
ogólnych informacjach, skupiono raczej na relacjonowaniu rowerowych i
autobusowych przepraw autora, które bogate były w niespodziewane
sytuacje, mniej lub bardziej przyjemne. Wiele fragmentów wprawiało mnie w
znużenie, a chwilami nawet zniechęcało do kontynuowania lektury.
Ekscesy alkoholowe, cytowanie infantylnych dialogów z napotkanymi
ludźmi, poświęcanie sporej ilości tekstu na opowiadanie o problemach z
nabytym rowerem, i co najważniejsze, posługiwanie się wulgarnym
słownictwem, co niewątpliwie było zbędne, nie zachęcały do dalszego
poznawania przedstawionej historii. Zabrakło uwagi, zainteresowania,
fascynacji i co istotne, wyczekiwanej pasji oraz emocji. Nie czułam
klimatu Azji, nie czułam piękna widoków, którymi jest przesiąknięta, nie
czułam otwartości i uprzejmości ludzi. Lakoniczność informacji
przyczyniła się do tego, iż wszystko wydało się takie nijakie, bez
polotu. Po prostu napisane. Równie dobrze mogłabym czytać o innym kontynencie.
Esencjonalna część podróżnicza została
przytłoczona przez pojawiające się nieustannie i odnoszące się do
konkretnych zdarzeń przemyślenia. Owym nadano inny rodzaj fontu, przez
co wyróżniały się na tle ukazanej relacji z pobytu w Azji. Ich
umiejscowienie pomiędzy poszczególnymi fragmentami nie tylko nierzadko
przeszkadzało, ale i było powodem tego, iż nagle traciłam wątek.
Oczywiście nie mam uwag co do przelewania na papier własnych refleksji i
ich lokowania w tekście, tym bardziej, jeśli są wartościowe i skłaniają
do zadumy. Ale akurat w kontekście tej publikacji zwyczajnie mi to nie
pasowało i nie współgrało z resztą.
Zwłaszcza
że chwilami odnosiłam wrażenie, iż czytam poradnik, na który nakładają
się własne kontemplacje na temat rozmaitych dziedzin życia, sentencje
znanych osobistości oraz kierowane bezpośrednio do czytelnika rady
mobilizujące do podjęcia działań ku osiągnięciu lepszego, pełniejszego i
szczęśliwszego życia, a te z kolei podparte ćwiczeniami motywacyjnymi i
medytacyjnymi. Cóż, nie tego oczekiwałam po owej pozycji.
Splot
wspomnianych wątków sprawił, iż owa publikacja kompletnie do mnie nie
przemówiła. Miszmasz pierwiastków podróżniczych, poradnikowych i
refleksyjnych całkowicie zatarł to pierwsze wrażenie, które było jak
najbardziej pozytywne. W moim mniemaniu książkę tę ratują piękne i
klimatyczne fotografie ukazujące cudowne krajobrazy, codzienność ludzi
oraz ważne walory turystyczne - przyrodnicze i kulturowe, jak i również
prosty i lekki styl, jakim posłużył się autor. Jednakże pozostałe
aspekty, w tym emocjonalny i merytoryczny, zostały niestety kompletnie
przyćmione.
"Endorfinowy granat" to
pozycja, która pozostawiła mnie w poczuciu niedosytu, która nie
wzbogaciła mnie wewnętrznie, która mnie nie ujęła i nie zachwyciła. To,
co gdzieś na początku wzruszyło bądź wyzwoliło uśmiech na ustach, z
każdą kolejną stroną nudziło. To, co miało być intensywnie zabarwione, z
czasem stawało się coraz bledsze. To, co miało oczarować, stopniowo
budziło rozczarowanie. A szkoda.
Mnie
zawartość publikacji nie uwiodła, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, iż
niejednego czytelnika ujmie, a być może zmotywuje go nawet w jakimś
sensie do działania. W związku z tym, ani nie polecam, ani nie odradzam.
Wybór pozostawiam Wam :)
"(...) Twoje życie może być jak ławica ryb; mimo że każdy jej fragment płynie chaotycznie,
gdy spojrzysz z dystansu, zobaczysz doskonałą, harmonijną całość tańczącą w rytm melodii natury."
Tytuł: "Endorfinowy granat"
Autor: Michał Pawlik
Autor: Michał Pawlik
Data wydania: 2018
Ilość stron: 328
Oprawa: miękka
Kategoria: podróże/poradnik
Ja raczej podziękuję. 😊
OdpowiedzUsuń