"(...) Dziś mój dom nie jest oceanem z połyskującą taflą wody.
Mury mojego domu widziały niejedno. Seks, złość, nienawiść.
Przeżyły też ciszę, głuchą jak śmierć. I ciemność."
Moja pierwsza przygoda z piórem Iwony Walczak to książka "Śniadanie
na skale" (recenzja), która pomimo pewnych mankamentów, przypadła mi do
gustu ze względu na ujętą problematykę, ogrom emocji, refleksyjność,
prawdziwość oraz umiejętne zobrazowanie cennych wartości. Ponadto ujęła
mnie siła przekazu wydobywająca się, z wydawać by się mogło, prostej
powieści obyczajowej. Wtenczas postanowiłam nie tylko podjąć się lektury
wszystkich powieści autorki, ale nade wszystko owe nabyć - choćby dla
samych okładek, które przepiękne i zjawiskowe hipnotyzują i nie
pozwalają oderwać wzroku. I tak też uczyniłam. Drugim spotkaniem z prozą
pisarki okazała się zatem "Malinowa Trufla" - niezwykle tajemnicza,
sugerująca życiową opowieść dojrzałej kobiety i przesiąknięta na
pierwszy rzut oka wiosenno-jesienną aurą. Co bądź kto kryje się za
tytułową Truflą Malinową? Jaką tym razem historię opowiada autorka
pochodząca z Wielkopolski? I jakie wrażenia wywarła na mnie ukazana
powiastka? Zapraszam na moją opinię o tejże pozycji.
Iwona
Walczak urodziła się w Pobiedziskach, mieście na Szlaku Piastowskim,
położonym wśród malowniczych rynnowych jezior. Tam oraz w Poznaniu
spędziła najlepsze chwile dzieciństwa i młodości. W latach
osiemdziesiątych mieszkała i pracowała na Pomorzu, by w dwudziestym
pierwszym wieku wrócić do Wielkopolski. Zawodowo geograf i ekonomistka,
hobbystycznie fotografuje, a od niedawna relaksuje się, malując na
płótnie. Często wyjeżdża, ale to wyobraźnia zabiera ją w najwspanialsze
podróże. Dotąd ukazały się spod jej pióra: Złocista Dolina, Dom złudzeń. Iga, Dom złudzeń. Zosia oraz Śniadanie na skale. (źródło: okładka książki)
Elżbieta
to czterdziestoparoletnia księgowa, nieszczęśliwa żona, dumna matka
dorosłych synów. Po śmierci ojca kobieta wraz z rodziną przeprowadza się
do zgorzkniałej matki Krysty, aby się nią zaopiekować. Okazuje się, że
Ela w swym rodzinnym domu czuje się kompletnie samotna, pozbawiona
wygód, niechciana, obrażana na każdym kroku, poniewierana i bardzo źle
traktowana. To ona utrzymuje dom i jego mieszkańców, ale nikt tego nie
docenia. Po powrocie do domu czekają na nią inne obowiązki, jak
sprzątanie czy gotowanie. Mąż nie kwapi się do jakiejkolwiek pracy, bo i
po co. Wymaga, nie dając nic od siebie. Starsza pani emeryturę
zachowuje dla siebie, przekonana, że skoro niegdyś córka żyła na jej
garnuszku, to teraz sytuacja się odwraca. Przecież to jasne i logiczne -
przynajmniej według Krysty i jej zięcia. Syn Marcin żyje swoim życiem,
olewa sytuację i myśli o opuszczeniu domu przepełnionego tą chorą
atmosferą. A drugi syn, Krzysiek, ożenił się i rzadko kiedy odwiedza
rodziców. Elżbieta najchętniej by uciekła, ale myśl, że Bogdan i Krysta
nie będą mieli za co zrobić zakupów i opłacić rachunków, jej na to nie
pozwala. Targałyby nią wyrzuty sumienia, dlatego owe pragnienie odpycha
jak najdalej, do czasu. Eli nikt nie traktuje poważnie, nikt nie liczy
się z jej zdaniem i uczuciami, nikt nie stara się jej wysłuchać,
poradzić, pomóc. Nawet pies ma ją w poważaniu. Dlatego kobieta
postanawia dzielić się swymi przemyśleniami pisząc blog. W tym samym
czasie nawiązuje przypadkową i niezwykle wartościową znajomość, która
dodaje jej odwagi. Pewnego dnia, po kolejnej rodzinnej kłótni, Ela ucieka
z domu. Szala goryczy wymierzonej w jej osobę właśnie się przelała...
Pod
lekką językową pierzynką kryje się niebywale gorzka historia okraszona
zaledwie nutką słodyczy. Jednostajne i spokojne tempo gdzieniegdzie
naznaczone jest zaskakującymi zwrotami akcji, nadając przedstawionej
opowieści namiastkę subtelnej pikanterii. Niepozbawiona dramatycznych
wydarzeń, niebywale nostalgiczna, przepełniona smutkiem i nierzadko
skłaniająca do zadumy - taka jest "Malinowa Trufla". Owa stanowi
kompozycję rozmaitych smaków, począwszy od intensywnych gorzkich
wypełniających niemalże wszystkie kartki prozy, poprzez kwaśne mocno
zabarwiające pojedyncze sceny, a skończywszy na słodkich, które pomimo
swej wyrazistości i niesamowitego uroku, pojawiają się aż nadto
sporadycznie. To powieść ujęta w sposób prawdziwy, szczery i
bezpośredni, ukazana z perspektywy pierwszoosobowej narracji, będącej
niewątpliwie jej atutem. Precyzyjne odzwierciedlenie nadmiaru myśli,
mieszaniny różnorodnych uczuć i bolesnych przeżyć głównej bohaterki, od
samego początku pozwala głęboko przeniknąć do jej zamkniętego świata,
wyobrazić go sobie, a przede wszystkim zrozumieć, co w tym przypadku
jest najtrudniejsze. "Malinowa Trufla" to też obraz rodziny wraz z jej
inwentarzem zachowań, wzajemnych relacji, dopadających problemów i
zmagań toczących się na wyboistej i krętej drodze życiowej.
Nieprzewidywalność, enigmatyczność i niepewność to cechy z pewnością
wyróżniające ów utwór, aczkolwiek nie jedyne. To intrygujący wachlarz
emocji, w którym dominują w różnym natężeniu melancholia, przygnębienie,
poirytowanie czy też rozdrażnienie, stanowi szczególną zaletę tegoż
woluminu. Ponadto niezaprzeczalnymi jej walorami, przynajmniej w moim
odczuciu, są kontemplacyjność urozmaicona szczyptą sfery
psychologicznej i namiastką aspektu filozoficznego oraz zaskakujące
zakończenie pozostawiające lekki niedosyt. Wszystkie nadmienione
elementy, zwykłą powieść obyczajową czynią wartościową i ważną, a co
istotniejsze godną poznania.
"Malinowa Trufla" to
absorbująca opowieść kobiety, która przez całe swoje dotychczasowe życie
poświęcała się dla innych. Jej wrażliwość, dobroć, uczciwość i
lojalność były sukcesywnie wykorzystywane przez najbliższych członków
rodziny, ale także przez znajomych i otoczenie zawodowe. Krytykowana,
upokarzana, wytykana i kompromitowana w oczach innych ludzi, zamykała
się w sobie, tym samym skrywając i tłumiąc najgłębiej, jak tylko mogła,
mnóstwo uczuć, które ją ogarniały każdego dnia w domu pełnym nienawiści,
ironii, sarkazmu i bezduszności. Elżbieta zawsze żyła dla innych, nigdy
dla siebie. Od lat walczyła o uwagę i miłość matki, Krysty, ale ta
niestety faworyzowała drugą córkę, Agnieszkę, mieszkającą w Anglii i w
ramach odwiedzin chwalącą się swym bogactwem. Ela pragnęła bliskości,
czułości i szacunku ze strony męża, Bogdana, ale ten albo tego nie
dostrzegał, albo udawał, albo zwyczajnie nie chciał widzieć. Zapuszczony
nierób (przepraszam za trywialne określenie, ale brakuje innego dla
tego typu człowieka) tylko wyjawiał swoje oczekiwania oraz wysuwał
żądania pieniędzy, a reszta była mu po prostu obojętna. To oni zrodzili w
bohaterce poczucie winy, zaniżyli poczucie własnej wartości, wyzuli ją z
wszelakich pozytywnych uczuć. To oni przyczynili się do tego, że często
bała się odezwać, dlatego przytakiwała. Z kontrą też nie wychodziła,
albowiem i tak obróciłoby się to przeciw niej. Nie ujawniała swych
myśli, nie mówiła o swych uczuciach, ze strachu. Wiedziała, że okazanie
słabości i widok łez spływających po jej policzkach będzie kolejnym
powodem szykan z ich strony. Samotna, zakompleksiona, skromna i skryta
dzieliła się swymi refleksjami za pośrednictwem bloga. To zapewniało jej
chwilowy spokój, ukojenie i wewnętrzne oczyszczenie. Z czasem zjawił
się ktoś, kto wyciągnął do niej pomocną dłoń... Jak ułożą się relacje
Elżbiety z pełną pogardy Krystą, zrzędliwym mężem oraz cwaną siostrą?
Czy takowe ulegną kiedykolwiek poprawie? Kim jest nieznajomy i jaką rolę
odegra w jej życiu? Losy zarówno Eli, jak i jej rodziny absorbują i
emocjonują, zmuszają też do wielu przemyśleń i wychwytywania cennych
wartości oraz nasuwają szereg pytań, na które tak naprawdę trudno
znaleźć jednoznaczną odpowiedź.
"Malinowa Trufla"
charakteryzuje się urzekającą i wzruszającą nicią fabularną upiększoną
niekiedy retrospekcjami, wyrazistą paletą barwnych postaci, zwinnością i
przejrzystością pióra oraz nagromadzeniem prawd życiowych w delikatnym
tonie. To rozważna historia harmonijnie łącząca pojedyncze wątki
fabularne wyzwalające szerokie spektrum emocjonalne, a w znacznym
stopniu skupiająca się na istocie tumiwisizmu. To słodko-gorzka opowieść
podejmująca życiowe zagadnienia, traktująca między innymi o
uzależnieniu emocjonalnym, ogromnej potrzebie miłości (w tym
rodzicielskiej), skomplikowanych stosunkach międzyludzkich i trudnej
sytuacji rodzinnej oraz utracie bliskiej osoby. To też powieść, która
pokazuje, że z życia należy czerpać garściami, że trzeba chwytać piękne
chwile, radować się prostymi rzeczami, kochać, otwierać się na świat,
realizować swoje pasje oraz nazywać i wyrażać swoje uczucia. Uświadamia,
że czasem trzeba być egoistą, pomyśleć o sobie i zrobić coś dla siebie.
A nade wszystko uzmysławia, że nigdy nie jest za późno na spełnianie
najskrytszych marzeń. Zawsze jest odpowiedni czas, aby zmierzyć się ze
swymi pragnieniami. Życie jest niestety zbyt ulotne i trzeba z niego
wycisnąć tyle, ile się da.
"Malinowa Trufla" - refleksyjna, liryczna, nastrojowa, owiana romantyczną nutą i napawająca nadzieją. Serdecznie polecam!
Zajrzyj do wnętrza "Malinowej Trufli" i dostrzeż jej głębię. Zapewniam, że warto. Spróbujesz?
Cytaty:
"Potrzeba mi tylko jeszcze posklejać tę rodzinę, dopiero wtedy odkryję siebie na nowo,
poczuję swoją obecność. Bo spokój to cisza, a cisza to obecność.
Teraz wokół jest zgiełk, w nim czai się samotność..."
"W moim życiu generalnie brakowało wzajemności.
Może na wzajemność trzeba sobie zasłużyć?"
"(...) Prawda jest w nas, w tym, co tworzymy. To jest wartość."
"(...) Dzisiaj chciałabym choć przez chwilę poczuć szczęście.
Jest to trudne, bo wiem przecież, że szczęście trwa za krótko. Że zawsze się kończy.
Niech mnie ktoś przekona, że tak nie jest. Chcę tego."
"Nie warto podsłuchiwać! Naprawdę! Dużo lepiej jest żyć w nieświadomości."
"Jak daleko odjechać, żeby nic nie stracić?
Jak blisko stanąć, żeby czuć oddech człowieka? Kiedy nie zachować odległości?
Czy chwila niewypełniona działaniem, pasją albo myślą mieści się jeszcze w definicji słowa "czas"?
Czy uda mi się "mój" czas? A może to będzie tylko chwila?"
"(...) Nie wierzymy, bo nie chcemy wierzyć.
Nie przyjmujemy do wiadomości nieprawdy, bo często jest niewygodna."
"(...) Moja dusza płakała, byłam rozbitkiem."
"(...) Bo czego najbardziej szukamy? To oczywiste.
Chwili, czegoś zmieniającego nasz świat na lepszy. Kogoś ważnego.
Jednak najczęściej szukamy samego siebie, bardzo pogubionego.
Dla siebie jednak warto znieść ograniczenia i przemierzyć fałszywe drogi."
"- Życie, że trwa, że udaje się z niego sporo wycisnąć, to jest cudem największym..."
"- Szczęście zaczyna się w głowie."
Tytuł: "Malinowa Trufla" (nowa, poprawiona wersja książki Nagie myśli)
Autor: Iwona Walczak
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2017
Autor: Iwona Walczak
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2017
Ilość stron: 336
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowa
Bardzo lubię refleksyjne książki,więc będę miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńKolejny tytuł do zapisania, w tym roku postanowiłam częściej sięgać po naszych rodzimych autorów bo do tej pory jakoś nie szło mi to najlepiej. Zainteresowałaś mnie książką więc pewnie skusze się w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :) Pozycja na pewno warta uwagi. Ja ostatnimi czasy częściej sięgam po powieści polskich autorów. I rzadko kiedy się zawodzę :)
UsuńKolejna ciekawa książka, bardzo mnie zaintrygowała :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńZatem gorąco polecam i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńJak czytałam Twoją recenzję coś mi mówiło, że tę książkę skądś znam. Czytałam pierwsze wydanie "Nagie myśli" :)
OdpowiedzUsuńPiękna okładka i ciekawa treść - będzie super.
OdpowiedzUsuńAutorka z Wielkopolski więc już czuję sentyment. Bardzo jestem ciekawa losów bohaterki. Mnie Twoja recenzja porwała :)
OdpowiedzUsuńDlaczego moją uwagę przykuwa wszystko co ma związek z malinami xD
OdpowiedzUsuń