"(...) - Umrzyk nic ci nie zrobi, człowieka się bój, ten to potrafi."
Zanim zdecydowałam się sięgnąć po utwór "Świerszcze
wybielone na kość", zapoznałam się kilkukrotnie z dostępnymi jego
recenzjami, a także zaczerpnęłam co nieco informacji o autorce.
Przyznaję, że trochę obawiałam się lektury owej publikacji, z racji nie
tylko wyzwalającej niepokój oprawy, ale również enigmatycznego tytułu
sugerującego ponure i przygnębiające historie. Jednak, stwierdziłam, że
warto przecież poszerzać horyzonty i choćby zasmakować nowego gatunku.
Dlatego postanowiłam spróbować zaznajomić się z ową literaturą. Także po
to, ażeby zaspokoić swoją ciekawość, a może nawet pokonać niejako
strach, którym z całą pewnością książka ta jest przesiąknięta. I cóż...
Zagłębiłam się w to opracowanie, uszczknęłam realizmu magicznego,
niewątpliwie poczułam gamę emocji, doświadczyłam magii klimatu,
nasyciłam swą dociekliwość, ale...
Agnieszka Czachor -
autorka opowiadań, szczęśliwa mama i żona. Laureatka pierwszego miejsca w
konkursie literackim im. Macieja Słomczyńskiego za tom opowiadań
"Ciśnij piorunem nawet w śmierć". Jej utwory ukazywały się także w
antologiach oraz czasopismach literackich. Kiedy nie pisze opowiadań,
prowadzi blogi Kontrarianie.pl oraz jutrzyna.pl
- o literaturze, kulturze i życiu, a także recenzuje książki w
Przeglądzie Kolbuszowskim oraz fotografuje. Zakochana w przyrodzie i
wsi, uwielbia pracę w ogrodzie i jazdę konną. Często rysuje ze swoimi
dziećmi konie i krokodyle. A tak bardziej ogólnie - zmienia, co zmienić
się da, a nad akceptacją tego, czego zmienić nie potrafi, ciągle
pracuje. (źródło: okładka książki)
"Świerszcze wybielone na
kość" to niezwykła kompozycja esencjonalnych opowiadań, w których
przenikają się wzajemnie rozmaite ramy czasowe, nastrojowe miejsca
toczących się akcji, a nade wszystko perypetie ludzkie okryte
niejasną i nadzwyczajną aurą. Z pewnością te krótkie formy zabierają w
niejedną podróż, oferując emocjonujące przygody, frapujące zjawiska i
fascynujące obrazy, które niewątpliwie wpływają na wyobraźnię, tym samym
rodząc barwną mieszankę uczuć, jakże intensywnych, mrocznych i
zatrważających. Tajemniczość latarni morskiej, szum morza, odgłos fal
uderzających o skarpę, wyjątkowy zapach wody morskiej. Liryczny klimat
karczmy owianej dźwiękami wydobywającymi się z klawiszy fortepianu,
dusząca woń papierosowego dymu, ciekawa gra w pokera, kobiety w
kolorowych sukniach subtelnie kroczące po parkiecie. Góry budzące
szacunek, podziw, lęk, widok na doliny wprowadzający w stan melancholii,
lasy napawające ciszą, a zarazem przerażeniem. Lekki posmak mąki,
wszechogarniająca biel oraz wyborność i wykwintność napływające z kęsa
świeżo upieczonego chleba. Swoistość uroku stajni, rżenie koni, echo
stukotu kopyt, tumany kurzu unoszącego się w gorący ranek. Upalny dzień
będący zlepkiem ludzkiego potu, roznoszącego się brudu, iskierek
trwającego skwaru pozbawiającego chęci i stanowiącego początek ogromnego
pożaru zagarniającego życiowe majątki i domostwa pewnej wioski,
problemy jej społeczności, a nawet jej mieszkańców. I specyficzność
szpitalnych korytarzy, w których mieszają się radość z bolesną i
rozdzierającą duszę ciszą. To tylko niektóre scenerie ujęte w
lapidarnych opowiastkach, które rozniecają szereg kontrastujących ze
sobą emocji. Przeważają niepewność, zaniepokojenie, niesmak,
obrzydzenie, strach, czujność. Owe urozmaicone są namiastką humoru, dozą
melancholii, chwilą grozy, a nawet nutką romantyzmu w delikatnym tonie.
Każdą z historii cechuje refleksyjność, wzmagająca się z każdą kolejno
przewracaną kartką, nieprzewidywalność i co najważniejsze, nieokreślony
bliżej fluid wnikający do wnętrza człowieka, duch zaprzątający myśli i
trwale pozostawiający ślad, którego za nic nie można wymazać, wyrzucić,
wypluć.
Wspomniany utwór to kwintesencja oryginalności
językowej uwzględniającej elementy gwary i przypasowanie stylu do
określonej przestrzeni czasowej, nietuzinkowości fabularnej,
efektywności i różnorodności klimatu przypisanego pojedynczym klechdom,
plastyczności opisowej co poniektórych fragmentów, klarowności i
ekspresyjności w ukazaniu bohaterów oraz postaci fantastycznych (anioły,
diabły, ptaki szklane), zjawiskowości czarno-białych ilustracji oraz wyrazistości i żywości emocjonalnej. To
mieszanina lakonicznych, ale bardzo wartościowych opowieści
niejednokrotnie skłaniających do zadumy, pozwalających wyłuskiwać ich
istotę i wychwytywać cenne przekazy, a przede wszystkim dostarczających
niejedno ważne przesłanie. To historie obrazujące ludzkie słabości,
lęki, tęsknoty, wyrzuty sumienia, pomyłki, obawy, niepokoje, zmagania,
krzywdy, boleści, cierpienia, radości, czy też rozterki. To powiastki
traktujące o śmierci, działaniu wbrew sobie, utracie bliskich, walce ze
swymi bolączkami, pokonywaniu własnych ułomności, mierzeniu się z
przeciwnościami, zdradzie, przeznaczeniu, ulotności życia oraz o
cudach, które jak się okazuje czasem się zdarzają.
"Świerszcze wybielone na kość" to na pewno publikacja warta uwagi, tym bardziej, że przedstawione istoty i historie, pomimo swej specyficzności, odnajdują odzwierciedlenie w świecie rzeczywistym, współczesnym. To niezaprzeczalnie intrygująca książka, niedająca o sobie zapomnieć, głównie ze względu na swoją inność. I zasługuje na omawianie jej w samych superlatywach, gdyż szczerze mówiąc, nie ma się tak naprawdę do czego przyczepić, no może poza drobnymi mankamentami w stylu braków gdzieniegdzie odstępów między znakami interpunkcyjnymi a wyrazami oraz występowaniem scen wyzwalających w moim mniemaniu obrzydzenie.
Jednak pomimo wyróżniającej ją wyjątkowości, precyzyjności i przenikliwej magii, nie jestem w pełni usatysfakcjonowana z lektury i niestety trudno mi to dokładnie wytłumaczyć. Po pierwsze, książka bez wątpienia nie przemówiła do mnie w sposób, w jaki bym oczekiwała. Po drugie, pozostawiła swego rodzaju niedosyt, być może związany z za krótką formą, i tym samym aż nadto szybkim ucinaniem zakończeń poszczególnych historyjek. A po trzecie, nie doświadczyłam spodziewanego efektu "wow", dzięki któremu mogłabym uznać ów utwór za jedną z najlepszych pozycji czytelniczych, z jakimi dane mi było dotychczas się zmierzyć. Krótko mówiąc, między mną, a tymże woluminem zabrakło po porostu chemii...
Niepokojące, nieoczywiste, nostalgiczne - takie są "Świerszcze wybielone na kość". Skusisz się?
"(...) - Ma w sobie cień - pyknął.
- Każdy ma cień (...).
- Cień, który lezie za tobą, to nic, ale jego cień jest już w nim, myślę, że nie zobaczymy go więcej."
"(...) - Nie walcz z przeznaczeniem. (...) - Ono istnieje przed nami, nim pojmie je człowiek,
zna je już przyroda.
Istnieje bowiem ono przed wszystkim, jak minerały, znając imię swego odkrywcy,
czekają w skupieniu pod warstwą gliny."
Tytuł: "Świerszcze wybielone na kość"
Autor: Agnieszka Czachor
Wydawnictwo: Kontrarianie
Data wydania: 2017
Autor: Agnieszka Czachor
Wydawnictwo: Kontrarianie
Data wydania: 2017
Ilość stron: 156
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura współczesna
Zdecydowanie nie jest to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie tytuł, jednak nie wiem, czy po nią sięgnę. Chyba nie jest dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko skusze się :) Uwielbiam zbiory opowiadań, taka krótka forma w pełni do mnie przemawia. Jasne, że czuje potem lekki niedosyt ale to zazwyczaj sprawia że myślę o tych opowiadaniach później. Zastanawiam się co stało się z bohaterami po zakończeniu historii. Coś w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy się skuszę. Jeśli wpadnie mi ta książka w ręce to wtedy przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńŚrednio przepadam za opowiadaniami, z czego raczej to widać, bo nie pisze ich recenzji. Wczoraj poznałam jedno, zbyt krótkie i niezbyt rewelacyjne. Mam jeszcze jedno, tym razem w wersji papierowej, ciekawe czy te opowiadania co mam, przypadną mi do gustu... Na te nie mam już ochoty. Co za dużo, to nie zdrowo.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce i wydawnictwie. Na razie muszę wygrzebać się z zaległości :)
OdpowiedzUsuńOpowiadania są zawsze ryzykowne, ale warto czytać :-) ostatnie zdjęcie jest super!
OdpowiedzUsuńLubię czytać opowiadania, chętnie przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuń