"Czuję nic. Nic nie czuję.
Czy ten stan to właśnie śmierć?
Błoga lekkość,
która niczego nie ogranicza,
niczego nie wymusza.
która niczego nie ogranicza,
niczego nie wymusza.
Ciemność, która otacza mnie zewsząd,
nie powoduje strachu.
Daje raczej poczucie wolności.
nie powoduje strachu.
Daje raczej poczucie wolności.
Myślę że tego właśnie oczekiwałam. Wolności. Spokoju.
Braku rozczarowań,
które tak bardzo zatruwały moje życie."
które tak bardzo zatruwały moje życie."
"Przypadki Agaty W." to moje pierwsze spotkanie z piórem Sandry Borowieckiej i z całą pewnością nie ostatnie. Wystarczyły zaledwie dwa elementy, abym zapragnęła zaznajomić się z jej najnowszą książką. Po pierwsze jedno krótkie sformułowanie widoczne na okładce "(...) w jej żyłach płynie Agape", a po drugie zwięzły opis fabularny, tak naprawdę niewiele mówiący i zdradzający. Podeszłam jednak do jej lektury z pewnym dystansem, sceptycyzmem i nieufnością, nie nastawiając się jakoś szczególnie, aby uniknąć rozczarowania. Tym bardziej, że zanim po nią sięgnęłam zdążyłam poczytać co poniektóre jej recenzje, zresztą bardzo pozytywne. I również z tego powodu po trosze odwlekałam moment zetknięcia się z nią. Któregoś popołudnia jednak nadszedł wreszcie czas, aby zacząć podróż do świata Agaty. Otworzyłam, rzuciłam okiem na prolog i... Właśnie, co dalej? Odpowiedź w dalszej części tekstu. Zapraszam.
Pewnego
niedzielnego popołudnia w centrum Warszawy na przejściu dla pieszych
dochodzi do wypadku. Przez rozpędzony mercedes potrącona zostaje młoda
dziewczyna. Do leżącej na ulicy nieprzytomnej kobiety podchodzi
tajemniczy, pachnący lawendą mężczyzna, który nie tylko chowa do kieszeni znalezioną przy
niej kartkę, ale wyciszonym głosem przemawia do niej słowami "w Twoich żyłach
płynie Agape". I znika. Kobieta trafia do szpitala, gdzie walczy o
życie. W stolicy podejrzewa się, że do zaistniałego zdarzenia doszło w
wyniku porachunków kibiców. Ale czy na pewno? Dziewczyna o imieniu Agata
odzyskuje przytomność i powoli wraca do zdrowia, przynajmniej
fizycznego, bo z psychicznym już nie jest tak łatwo. Wkrótce w jej
szpitalnym pokoju pojawia się nieznajomy, który przyznaje, iż zna treść
napisanego przez nią listu...
Jak
wspomniałam już we wstępie, bardzo chciałam poznać historię
ukrytą za tajemniczym tytułem "Przypadki Agaty W.", tym bardziej, że
jest ona oparta na faktach. Przyznaję, że towarzyszyły mi lekkie obawy, głównie przed ładunkiem
emocjonalnym, jakiego mogę aż nadto zaznać. Prawdziwe, a w dużej mierze
te przesiąknięte smutkiem, bólem i cierpieniem opowieści, wyzwalają w człowieku
ogromny pokład uczuć, niekiedy bardzo skrajnych. Martwiłam się, że
nie podołam lekturze owej książki, a raczej trafniej byłoby
powiedzieć, że zawartej w niej historii. Nie ukrywam, że już sam
początek budzi emocje i pozwala niejako wybiec w przyszłość i odgadnąć
dalsze losy bohaterki, a także zmusza do przemyśleń skupionych na
powodach takich, a nie innych zachowań młodej kobiety. Przez kilka
pierwszych stron towarzyszyło mi tez uczucie niesmaku wynikającego z
bardzo dokładnych i bezpośrednich opisów pewnych aspektów fizycznych, co
w jakimś stopniu zniechęcało do kontynuowania lektury. Aczkolwiek nie
na tyle, abym ją wówczas przerwała, co to, to nie. Musiałam dowiedzieć
się, co działo się dalej, co kierowało Agatą i jakie tak naprawdę były
intencje osób, które ją odwiedzały i się nią zajmowały. Chłonęłam tę
historię, zagłębiłam się w niej tak bardzo, że
zupełnie zapomniałam o rzeczywistości. Wchłaniałam każde słowo, zdanie,
każdy fragment, a potem popadałam w zadumę. Czasami wzruszenie
przeplatało się z poddenerwowaniem i szokiem, chwilami w mych oczach
pojawiały się łzy, a niekiedy bywałam zaskakiwana. Wtenczas moje oczy
stawały się coraz większe, powieki otwierały się coraz szerzej i
śmielej, a powoli rozwierane usta tworzyły kształtną literę "o", po czym
zastygałam w milczeniu. Trudno było mi sobie pewne fakty wyobrazić,
wytłumaczyć, a nade wszystko zrozumieć - o ile pewne sprawy można
ogarnąć rozumem. Niewątpliwie owa opowieść to emocjonalny ocean,
mieszanka wybuchowa. Pozbawiona jest oczywistości czy przewidywalności.
Szczera do bólu, autentyczna, napisana przez życie.
To nade wszystko opowieść o zmaganiu się z
życiem, pozornym radzeniu sobie z nim, wiecznym napotykaniu na
przeciwności, mierzeniu się z przeszłością, która nie odpuszcza i trzyma
w ryzach, i przeszkodami nieustannie jawiącymi się na drodze. W pewnym
momencie człowiekowi brak już sił na toczenie tylu walk praktycznie o
wszystko, w tym najbardziej przyziemne rzeczy. Wtedy nasuwa mu się
mnóstwo pytań: Dlaczego? Po co? Jak długo? Kiedy koniec? Co robić?.
Przeróżne myśli kotłują się w głowie, ciało przeszywa okropny ból, i
jedynie czego się pragnie, to spokój, ukojenie, zapomnienie... I nagle
człowiek widzi jedyne słuszne i najlepsze według niego rozwiązanie -
zakończyć swój żywot, którego nie ma sensu ciągnąć. Niestety plan, a
raczej jego realizacja spala na panewce. Zjawia się ktoś, kto wyciąga
pomocną dłoń. Czyni to z potrzeby serca, chęci zaopiekowania się drugą
osobą, ale również dlatego, aby poniekąd zagłuszyć swą samotność i
zaznać jeszcze szczęścia. A przede wszystkim, aby pokazać, że warto żyć,
że warto dać sobie szansę, pokonać słabości, stoczyć walkę ze samym
sobą, odszukać cenne wartości, zrozumieć istotę życia i odnaleźć w sobie
nadzieję oraz uwierzyć, że to, co najlepsze dopiero nastąpi... Najpierw
jednak trzeba wykazać chęć do życia, a najlepszym sposobem na to jest
pokonanie czterech żywiołów...
To
historia dwudziestotrzyletniej Agaty, niegdyś telewizyjnej stażystki
pełniącej rolę reporterki oraz byłej właścicielki upadłej już firmy, po
której zostały jedynie długi. To kobieta zamknięta w sobie, naturalna,
prostolinijna, wrażliwa, osamotniona, tocząca wewnętrzną walkę ze sobą i
swymi emocjami, egzystująca z poczuciem odrzucenia i utraty
stabilizacji, zarówno uczuciowej, jak i materialnej. To dziewczyna pełna
żalu, niezrozumienia, pragnienia bycia kochaną i potrzebną, a nawet
docenianą. Wewnętrznie rozbita, a zewnętrznie twarda i odważna,
rzucająca ciętymi ripostami w każdym kierunku. Ale to tylko pozory.
Żyje, ale jej dusza od dawna jest martwa. W narracji pierwszoosobowej
wyraziście i niezwykle skrupulatnie dzieli się swym bólem, swymi
uczuciami i refleksjami, opowiada o przeszłości i relacjach z
najbliższymi, odkrywa swoje pragnienia i najskrytsze marzenia. Pokazuje
siebie taką jaką jest, z wadami, problemami oraz słabościami, bez
idealizowania, bez zacierania i bez zbędnego urozmaicania. W swej
historii przedstawia też osoby, które niespodziewanie zjawiły się w
trudnym dla niej czasie i które udzieliły jej wparcia. To między innymi:
dobry, przyjazny, zagadkowy, pragnący wypełnić pustkę w sercu Pan
Perdiaux oraz konkretna, stanowcza, wymagająca i bezwzględna Marie. Jaką
rolę odegrają w życiu Agaty? I czego będą świadkami?
"Przypadki
Agaty W." to niezwykle emocjonująca, ujmująca, poruszająca,
zaskakująca, refleksyjna,
prawdziwa, a nade wszystko szczera historia z mnóstwem pięknych,
życiowych i bardzo wartościowych myśli. Mimo iż od przewrócenia
ostatniej strony minął tydzień, ja nadal
pamiętam, nadal myślę, nadal przeżywam i nadal czuję. I zapewne ten stan
jeszcze długo potrwa. To ważna, potrzebna i na pewno warta uwagi
książka. Polecam gorąco!
Cytaty:
"Rozkoszuję się niebytem, nicością, wolnością i pustką, które mnie otaczają.
Przyznaję, spodziewałam się, że będzie trochę inaczej, że odczucia i wizje będą głębsze,
że będę mogła spojrzeć na swoje ciało z góry, uwolniona od trosk i lęków,
że pokaże wszystkim środkowy palec i rozpłynę się w światłości.
Tymczasem trwam w ciemności, otoczona pustką i myślami. O czym to ja właściwie..."
"Nagłe uczucie spadania. I otaczający mnie zewsząd zapach lawendy, intensywny, mdły,
trudny do zniesienia. Czuję się jakbym pogrążona w głębokim śnie leciała w otchłań
i nie mogła się obudzić. Jakie to okropne! Rozsadza mnie od wewnątrz ogromne ciśnienie,
każda część ciała z osobna i wszystkie razem.
Wszystkie fragmenty mnie rozsypują się w nicości zwanej wszechświatem,
jak po wielkim wybuchu.
Moja dusza, lekka jak mgiełka, unosi się w niespokojnych przestrzeniach nicości.
Potem widzę światło, razi mnie w oczy tak bardzo, że nie mogę wytrzymać."
"(...) Nie jestem w stanie zapanować nad emocjami.
Zresztą, mam już dość udawania, że chcę nad nimi panować, że jestem silna i dam radę.
To co się wydarzyło, stało się właśnie dlatego, że zbyt długo próbowałam udawać,
że panuję nad sytuacją. Nie, nie panuję. Jestem bezradna. Zagubiona. Potrzebuję pomocy.
Zrobiłam coś strasznego. Nie mogę znieść myśli o tym, że się na to odważyłam.
Nie wiem jak żyć. Nie wiem w jakim stanie jest moje ciało,
wiem jedynie, że dusza jest już prawie martwa."
"(...) Spoglądam w okno obserwując wolno sunące po niebie jasne chmury
i wsłuchując się w śpiew ptaków. Robi mi się tak bardzo żal mojego życia. Mojej męki.
Tragedii, które co chwila atakują mnie z każdej strony, jak sępy chcące rozdziobać moje ciało i duszę.
Płaczę. Bardzo, bardzo mocno. Łzy płyną po moich policzkach nie jak wcześniej KAP KAP,
Płaczę. Bardzo, bardzo mocno. Łzy płyną po moich policzkach nie jak wcześniej KAP KAP,
ale jak woda w strumyku SZUM SZUM.
Ból głowy, silny, pulsujący, atakuje mnie od wewnątrz, jakby wymierzając zasłużoną karę."
"Chciałabym wiedzieć, że mam wpływ na to, co się dzieje.
Czuć że to co robię jest właściwe, że droga którą idę jest tą, którą powinnam była wybrać.
Tymczasem spędzając długie godziny w samotności, zaczynam rozumieć rozpacz ludzi,
Tymczasem spędzając długie godziny w samotności, zaczynam rozumieć rozpacz ludzi,
którzy powiadali, że stoją na rozstaju i nie wiedzą w którą stronę pójść.
Najgorszą decyzją, jest brak decyzji. Człowiek może próbować, popełniać błędy, szukać.
Ale jeśli choć raz zatrzyma się w miejscu, wystraszony tym co widzi, albo czego nie widzi przed sobą,
zawaha się w swojej sile i pewności, to koniec - jego życie będzie jak "Boska Komedia", Dantego.
Każdy kolejny krok ukaże mu więcej koszmaru, więcej piekła, więcej tragedii.
zawaha się w swojej sile i pewności, to koniec - jego życie będzie jak "Boska Komedia", Dantego.
Każdy kolejny krok ukaże mu więcej koszmaru, więcej piekła, więcej tragedii.
Będzie szedł, i szedł, i szedł, aż wycieńczony zmęczeniem podda się, nie wiedząc,
że zrobił to już na samym początku, że nie trzeba było iść, żeby spaść na samo dno,
wystarczyło tylko raz się zawahać i wybrać złą drogę."
"(...) Najgorsze uczucie jakie może towarzyszyć człowiekowi, to lęk przed kolejnym dniem.
Budzić się rano i bać się otworzyć oczy, to koszmar.
Bać się dzwoniącego telefonu, bać się sprawdzić emaile, bać się otworzyć skrzynkę na listy,
bać się dzwonka do drzwi - ludzi których mogę spotkać.
Bać się zrobienia czegokolwiek, podjęcia decyzji, tego gdzie i jak pójść. Bać się samotności.
Tego co było i co będzie. Noc to jedyny czas, kiedy się nie boję, bo wiem, że telefon nie zadzwoni,
że nikt nie przyjdzie. Nocą mogę marzyć, bo wiem, że to bezpieczne; rano zapomnę o marzeniach
i powróci strach przed zrobieniem czegokolwiek. Strach jest bezpieczny. Znam go.
Po czterech latach bycia razem znamy się dobrze. Jest moim przyjacielem.
I kiedy teraz, w nocy, słyszę - zrób coś, tak nie może być, przecież chcesz żyć inaczej - to wiem,
że mimo mojej odpowiedzi - tak, chcę zmienić swoje życie, już, teraz, dziś - nie zostanie nic."
"(...) Bo kiedy po tylu latach cierpienia ktoś ofiaruje ci możliwość cofnięcia się w czasie,
nie powinieneś udawać. Powinieneś podążać za tym, co dla ciebie najważniejsze."
"Jestem tak słaba, że wszystko mi jedno co będzie dalej.
Co stanie się ze mną dziś, jutro czy pojutrze. Jeśli to co mi się przytrafia można nazwać snem,
to śpię niczym zaklęty kamień, i trwa to dni, tygodnie, a może miesiące. Nie wiem ile.
Rachuba czasu w moim stanie nie wchodzi w grę."
"- (...) Żywiołów nie wolno się bać. Jeśli nie umiesz nad nimi zapanować, to one zapanują nad tobą."
"(...) Kiedy człowiek płynie z prądem, ma tylko jeden kierunek przed sobą.
Widzi dokładnie i wyłącznie to, co wszyscy inni, którzy płyną razem z nim.
Ale jeśli spróbuje złapać gałąź wystającą z brzegu, i zmienić kierunek w którym płynie,
krzycząc chcę, a nie jak wszyscy inni muszę, to chociaż na początku może być mu ciężko,
to zawsze ma szanse zobaczyć więcej, i odkryć przy tym swoją siłę.
Płynąc zobaczy twarze przerażonych ludzi, którzy z zazdrością będą na niego patrzeć,
i pytać dlaczego płynie pod prąd.
Wtedy może im wszystkim odpowiedzieć - bo tam gdzie wy płyniecie, nie ma już nic do odkrycia.
Tam wszystko zostało przygotowane tak, żebyście po prostu spokojnie dopłynęli."
"(...) Najważniejsze rzeczy, przychodzą w ciszy. W skupieniu. Wtedy życie dzieje się naprawdę."
Tytuł: "Przypadki Agaty W."
Autor: Sandra Borowiecka
Autor: Sandra Borowiecka
Wydawnictwo: Szpalta
Data premiery: listopad 2017 (e-book), styczeń 2018 (książka)
Data premiery: listopad 2017 (e-book), styczeń 2018 (książka)
Ilość stron: 235
Kategoria: literatura obyczajowa
Bardzo czekam na tę książkę.:)
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Warta uwagi i godna polecenia! :)
UsuńOdpuszczę sobie, to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńZdecydowanie zaintrygowała mnie fabuła! :d
OdpowiedzUsuńŚwietnie :) Zachęcam do lektury :)
UsuńKsiążki, które oparte są na faktach zawsze u mnie zawsze wywołują ogromne emocje :)
OdpowiedzUsuńU mnie też :)
UsuńMyślę, że tą książkę z chęcią przeczytam. Może być naprawdę interesująca.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Cieszę się bardzo, bo naprawdę warto po tę książkę sięgnąć :)
UsuńJeszcze nie znam tej autorki, ale kto wie? :)
OdpowiedzUsuńTo polecam serdecznie!
UsuńDużo o niej słyszałam :) Więc może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńSkuś się, bo warto! :)
Usuń