środa, 2 marca 2016

W pułapce dzieciństwa - J. Michaud



"Gdy ktoś powierza ci tajemnicę, otwórz serce, schowaj ją w środku, 
przekręć zamek dwa razy i wyrzuć klucz, aby przechowywać ją troskliwie do końca życia."

"Doszedłem do wniosku, że nasze plany nie mają znaczenia, bo życie ciągle nam przypomina, 
że niewiele możemy wobec przeznaczenia. 
Życie posiada wszelkie prawa : prawo kontrolowania, prawo wyjątku, a ponadto prawo weta. 
Ktoś przyznał mu pełnię władzy. 
Kto dyktuje warunki naszej egzystencji, nie biorąc pod uwagę, że możemy się z nimi nie zgadzać ? 
O kogo chodzi ? Powiedzcie. 
Tak bardzo chciałbym znać odpowiedź na to pytanie, aby lepiej zrozumieć, 
czego ten ktoś od nas oczekuje."


Książka "W pułapce dzieciństwa" została mi polecona w jednej z księgarń. Kiedy spojrzałam na okładkę, a następnie odczytałam jej opis, pomyślałam, że to wyciskacz łez, że bez chusteczek przy tej książce się nie obejdzie. I miałam troszkę racji. Książka bardzo mnie wciągnęła, byłam ciekawa, czy główny bohater odnajdzie w końcu szczęście. To powieść przejmująca, a momentami nawet wstrząsająca. Porusza bardzo ważne tematy dotyczące tęsknoty za matczyną miłością, przemocy w rodzinie, braku poczucia bezpieczeństwa oraz śmierci najbliższych osób. Z tymi wszystkimi problemami i zagadnieniami musiało zmierzyć się dziecko.

Głównym bohaterem powieści jest Olivier - młody, bo zaledwie kilkuletni chłopiec, który przenoszony był od jednej do kolejnej rodziny zastępczej. Przez cały czas miał ze sobą misia otrzymanego od mamy biologicznej. Był dla niego bardzo wartościowy, ponieważ przesiąknięty był zapachem kobiety, która wydała go na świat. 
Trudna droga Oliviera rozpoczyna się od odebrania go Państwu Bilodeau z dotąd nieznanego mu powodu. Był u nich szczęśliwy i myślał, że zostanie u nich na zawsze. Niestety tak się jednak nie stało. Przekazany został rodzinie Surprenant, która od początku wzbudzała w nim strach. I okazało się, że słusznie. Przeżył u nich wiele ciężkich momentów. Każdy dzień był walką o przetrwanie. Doznawał przemocy fizycznej i psychicznej od pana Surprenant. Był świadkiem scen, kiedy to przybrany ojciec bił i poniżał, a nawet zmuszał do seksu swoją żonę. Chłopiec nie rozumiał, dlaczego kobieta nie reaguje na wybuchy męża, który terroryzował domowników. Na dodatek Olivier był prześladowany i wyśmiewany w obecnej szkole. Pewnego dnia postanowił wszystko z siebie wyrzucić. Udał się do dyrektorki szkoły i dzięki jej interwencji mógł opuścić tę rodzinę. Wówczas trafił do kolejnej rodziny - państwa Rivard, którzy prowadzili dom dla osieroconych dzieci. I mimo, iż zaznał tam na jakiś czas spokoju miłości i przyjaźni, to niestety czekały na niego bardzo smutne i trudne chwile. 

Co wydarzy się u państwa Rivard ? Czy Olivier po raz kolejny będzie musiał pożegnać się z rodziną zastępczą ? Czy dowie się kto jest jego biologiczną matką i dlaczego kobieta go opuściła ? Jaką tajemnicę kryje w sobie miś ? Czy chłopiec odnajdzie szczęście i miłość ? Czy poradzi sobie z utratą bliskich mu osób ?

Historia młodego człowieka ujęta w książce bardzo mnie poruszyła. Wydaje mi się, że chłopiec mimo swojego bardzo młodego wieku był bardzo dojrzały. Doznał tak wielu dramatycznych przeżyć, których nie jestem sobie w stanie wyobrazić. A jednak nie poddawał się. Walczył z przeciwnościami, próbował sobie radzić z emocjami, niekiedy musiał hamować napływające do oczu łzy. Przez kilka pierwszych lat swojego życia tułał się po rodzinach zastępczych. Kiedy przywiązał się do którejś z nich i obdarzył uczuciem, okazywało się, że musi ich zostawić i udać się do innej. Chłopiec często bał się znów kogoś pokochać, obwiniał siebie samego za wszystkie nieszczęścia, jakie spotykał na drodze. Próbował to sobie tłumaczyć w różny sposób. W czasie swej wędrówki, nigdy nie zapominał o biologicznej matce, mimo, iż nawet jej nie pamiętał. Opuściła go przecież dzień po jego narodzinach. Wierzył, że kiedyś ją spotka, a ona go przytuli. Po prostu chciał być kochany.

"W pułapce dzieciństwa" jest dramatyczną i bolesną historią opowiedzianą z punktu widzenia dziecka.  Jednak mimo tak trudnej treści, czyta się ją bardzo szybko, ze względu na krótkie - czasami kilku zdaniowe rozdziały. W książce nie ma ani jednego dialogu, ale uważam, że w przypadku akurat tej lektury byłyby zbędne. 
Książka skłania do wielu refleksji i na długo pozostaje w pamięci i sercu.

Serdecznie polecam !

"W pułapce dzieciństwa" - Joselito Michaud
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Oprawa miękka
Ilość stron : 281


wtorek, 1 marca 2016

Moje czytelnicze podsumowanie lutego :)

Luty dobiegł końca, zatem czas na jego czytelnicze podsumowanie. Muszę przyznać, że w lutym przeczytałam kilka naprawdę ciekawych książek. Chyba nie ma wśród nich takiej, którą mogłabym uznać za najgorszą. Wszystkie dostarczyły mi mnóstwo niesamowitych wrażeń, śmiałam się, a jednocześnie płakałam. Większość z nich poruszała bardzo ważne tematy dotyczące m.in. niełatwej miłości, nieradzenia sobie z samym sobą, trudnego i smutnego dzieciństwa, a nawet śmierci. 

W lutym udało mi się przeczytać 15 następujących książek : 
1. "Humus" - Rafał Wojasiński
2. "Awaria małżeńska" - Natasza Socha & Magdalena Witkiewicz
3. "Jesienna miłość" - Nicolas Sparks
4. "Zasypianie" - Piotr Cielecki
5. "Dieta miłośniczek czekolady" - Carole Matthews
6. "I że ci nie odpuszczę" - Joanna Szarańska
7. "Oplątani Mazurami" - Katarzyna Enerlich
8. "Tylko Ty" - Gabriela Gargaś
9. "Linia serc" - Rainbow Rowell
10. "Złodziejka marzeń" - Anna Sakowicz
11. "Pozytywka" - Agnieszka Lis
12. "Wszystko za życie" - Jon Krakauer
13. "Jest takie miejsce" - Wojciech Zawioła
14. "To się da!" - Anna Sakowicz
15. "W pułapce dzieciństwa" - Joselito Michaud

Recenzje pierwszych czternastu powieści, a także przeczytanych jeszcze w styczniu : seria "Ta noc" ( 6 tomów ) - Jodi Ellen Malpas oraz "Wszystko inne poczeka" - Barbara Ciwoniuk są już na blogu. Natomiast recenzja książki "W pułapce dzieciństwa" pojawi się na początku marca. 

Ponadto w lutym zamieściłam przedpremierową opinię o książce "Pięć mil do szczęścia" Róży Musiał. Z niecierpliwością czekam na podanie przez autorkę terminu wydania jej powieści.

A tak prezentują się książki przeczytane przeze mnie w zeszłym miesiącu :



Najczęściej wyświetlane recenzje w lutym :
1. "Złodziejka marzeń" - Anna Sakowicz
2. "Tylko Ty" - Gabriela Gargaś
3. "To się da !" - Anna Sakowicz
4. "Pięć mil do szczęścia" - Róża Musiał
5. "I że ci nie odpuszczę" - Joanna Szarańska

Bardzo Wam dziękuję za odwiedzanie bloga, komentowanie, obserwowanie, a także za każde polubienie na fb. Ogromnie się cieszę, że blog z dnia na dzień zyskuje coraz więcej czytelników wśród Was :) 
Zapraszam do zaglądania na bloga :) Będzie kilka nowości :) A jeszcze w tym tygodniu pojawi się przedpremierowa recenzja ! :)

A jakie książki udało się Wam przeczytać ?  Zapraszam do komentowania :)

niedziela, 28 lutego 2016

To się da! - A. Sakowicz



"Naciągałam dżinsy na dupsko. Szło mi tak opornie, że o mało się nie przewróciłam. 
W dodatku do zapięcia guzika brakowało ze dwóch centymetrów. Kurza twarz ! 
Trzy razy w tygodniu biegam ! Pot i łzy na darmo ? 
Wciągnęłam brzuch tak mocno, jak się tylko dało i dopięłam wreszcie te cholerne dżinsy. 
Jednak jak się wciągnie z jednej strony, to musi wypłynąć z drugiej. 
Sadełko zmieniło się w oponkę pięknie się prezentującą nad paskiem. 
No, na pewno nie utonę, gdyby mi się zdarzyło wpaść do Wierzycy."


"To się da!" jest kontynuacją książki "Złodziejka marzeń". Jeśli jednak nie mieliście okazji bądź możliwości przeczytać pierwszego tomu kociewskiej opowieści, to nic się nie stało. Bowiem "To się da!" możecie bez problemu czytać bez znajomości pierwszej części. Ja po zapoznaniu się z obiema książkami muszę przyznać, że nie wiem, która z nich jest lepsza. Zarówno pierwsza, jak i druga są po prostu rewelacyjne! To książki pełne optymizmu, ciepła, miłości, refleksyjne i pełne niesamowitych wrażeń. Oba tomy pochłonęłam - kiedy tylko zacznie się czytać to nie sposób się od nich oderwać. 

A o czym zatem jest drugi tom kociewskiej opowieści?

Joanna - nauczycielka przebywająca na rocznym urlopie zdrowotnym i jej córka Lusia mieszkają na Kociewiu wraz z ciocią Zosią, nad którą mają sprawować opiekę. Okazuje się, że staruszka tak naprawdę jej nie wymaga. Jest żywiołową, serdeczną kobietą, potrafiącą sobie radzić z wieloma czynnościami, mimo swoich ponad osiemdziesięciu lat. Joanna nadal uczęszcza do hospicjum, gdzie jest wolontariuszką i umila czas swoim towarzystwem chorym dziewczynkom : Pati, Mrówce i Szpilce. Tworzy dla nich bajki, zachęca do czytania książek i pisania wierszy. Wraz z przyjacielem - Piotrem organizują akcję mającą na celu znalezienie dawcy szpiku dla Szpilki. Poza tym kobieta spotyka się z pewnym chirurgiem Arturem. Jednak ze względu na przeszłość, nie potrafi do końca zaufać jemu i innym mężczyznom spotykanym na swojej drodze. Nie potrafi sprecyzować swoich uczuć, tym bardziej, że niedługo kończy jej się urlop i będzie musiała wrócić do swojego dawnego życia i mieszkania. Najważniejsza jest dla niej praca i niezależność finansowa, przecież ma córkę na utrzymaniu. Lusia kontynuuje naukę w Gdańsku i póki co nie myśli o rozstaniu z mamą. Joanna z córką postanawiają się bawić w detektywów i odszukać dawną miłość cioci czyli Henryka. Jednak chęci to nie wszystko, natrafiają na problemy w trakcie swojego śledztwa. Tymczasem Joanna poznaje Jaromira - grafika, który w idealny sposób obrazuje napisane przez nią bajki. Pod tym względem jest mistrzem, gorzej z jego zachowaniem i nastawieniem do kobiety. Nie przypadają sobie do gustu, nie podobają im się wzajemne żarty, nie potrafią nawiązać normalnej rozmowy. Na dodatek Joanna od jakiegoś czasu otrzymuje dziwne sms-y z nieznanego numeru... A jej mama szykuje kolejne niespodzianki :)

Czy znajdzie się dawca szpiku dla Szpilki? Czy Joanna zostanie na Kociewiu i ułoży sobie życie z Arturem? Czy znajdzie dla siebie pracę i będzie mogła się spełniać jako nauczycielka? Czy Joanna i Lusia odnajdą Henryka - wielką miłość cioci Zosi? Kim okaże się być autor sms-ów wysyłanych do Joanny?

Książka od początku wywołuje uśmiech na twarzy. Joanna wracając z rozmowy o pracę, w pociągu postanowiła ściągnąć przemoczone zamszowe buty, aby troszkę przeschły. Problem w tym, że się skurczyły i kobieta musiała wracać do domu w samych stopkach :) I takich zabawnych sytuacji było mnóstwo. Czasami ma się wrażenie, że ta kobieta jest zwykłą niezdarą, ale w pozytywnym kontekście. Prawdę mówiąc, na pewno każda z nas - kobiet znajdzie coś z siebie w głównej bohaterce. Musi ona zmierzyć się z przeszłością, pokonać barierę dotyczącą związków z mężczyznami, znaleźć pracę. Ponadto jej myśli skierowane są cały czas na pomoc dziewczynkom z hospicjum. Robi wszystko, co w jej mocy, żeby udało się ocalić ich życie. A drugą pozytywną postacią książki jest ciocia Zofia. Idealnie posługuje się kociewską gwarą i uwielbia czytać nekrologi. Dla niej mężczyzna może być figolasem albo blublusiem :) Poza tym to ciepła, miła, odważna kobieta, która również musi uporać się ze swoją przeszłością. 

Książka "To się da!" jest świetna pod każdym względem. Wzbudza mnóstwo pozytywnych emocji, dostarcza wielu przeżyć, obdarza sporą dawką śmiechu, a niekiedy wywołuje łzy. Podoba mi się w tej książce dosłownie wszystko, począwszy od okładki, tytułu, opowieści, bohaterów po styl pisania i język z dodatkiem gwary. Wszystko to składa się na jakość czytania, które jest po prostu ogromną przyjemnością. Z niecierpliwością będę oczekiwać trzeciego tomu kociewskiej opowieści, która ma się ukazać w 2017 roku.


"Nie ma sytuacji beznadziejnych, trzeba mieć tylko siłę i wolę walki. 
Czasami oczywiście się przegra, ale w przekonaniu, że zrobiło się wszystko, co było w naszej mocy."


"To się da!" - Anna Sakowicz
Wydawnictwo Szara Godzina
Oprawa miękka
Ilość stron : 302

Serdecznie polecam!

piątek, 26 lutego 2016

Jest takie miejsce - W. Zawioła



"Nigdy nie zapomnę tej chwili. Obie miałyśmy łzy w oczach. 
Po tych kilku latach wśród ruin Warszawy i powstających nowych budynków nagle poczułyśmy ogromną przestrzeń. To tak, jakby nagle wyjść z klatki na wolność, poczuć wiatr we włosach, 
zapach słonej wody... i ten piasek między palcami stóp. Stałyśmy tak w milczeniu, zamykałyśmy oczy, wdychałyśmy to chłodne powietrze i delektowałyśmy się chwilą. 
A potem przytuliłyśmy się mocno, a mama powiedziała coś pięknego :
- Kocham cię, córeczko moja...
To była jedna z najszczęśliwszych chwil mojego życia."


Książka "Jest takie miejsce" pochłonęła mnie bez reszty. Już od pierwszej strony trzyma w napięciu. Byłam bardzo ciekawa jak potoczą się losy głównej bohaterki. Jest to powieść o pięknej miłości, wielkiej przyjaźni, i tęsknocie, które miały miejsce w przed i powojennej Polsce. Autor perfekcyjnie połączył teraźniejszość z przeszłością. Kilkakrotnie zakręciła mi się łza w oku, czasami pojawiał się lekki uśmiech na twarzy. 

Pewnego dnia Wojtek ( dziennikarz, mąż i ojciec ) spacerując z psem w parku, zauważa parę starszych ludzi. Są w siebie wpatrzeni, można nawet stwierdzić, że stworzeni dla siebie. Na pewno łączy ich ogromne uczucie. Nagle starszy Pan zsuwa się z ławki. Dziennikarz oferuje swoją pomoc i nawiązuje z nimi znajomość. Wzbudza on zaufanie i pewnie dlatego Pani Basia zaczyna opowiadać o swoim życiu. Umawiają się na następny dzień, a potem na kolejne już w domu starszych ludzi, gdzie kobieta za każdym razem częstuje Wojtka kawą i szarlotką. Przedstawia dziennikarzowi swoją historię począwszy od poznania Henryka, a było to przed wybuchem powstania warszawskiego. Bardzo się kochali, planowali wspólną przyszłość. Chyba nie do końca byli świadomi tego, że dojdzie do wojny. Niestety kiedy tak się stało, Henryk postanowił walczyć w celu obrony kraju i Warszawy. Był wielkim patriotą. Basia nie chciała się z nim rozstawać, ale wiedziała, że nie powstrzyma go przed tym. Warszawa była bombardowana, niszczone były budynki, wysadzano mosty, mordowano ludzi, a tych, co przeżyli wywożono do obozów przejściowych. Gdy zaczęły się powroty do zrujnowanej stolicy, ojciec Basi zmarł. Zostały same z matką. Otworzyły pracownię krawiecką, musiały sobie jakoś radzić. Poznały Marysię, która stała się najlepszą i jedyną przyjaciółką Basi. Powoli Warszawa budziła się do życia. Basia nie miała żadnych wieści o Henryku, nie wiedziała, czy żyje, gdzie jest i co robi. Kochała go i bardzo za nim tęskniła. Któregoś dnia postanowiła zamieścić ogłoszenie w gazecie, że poszukuje Henryka i czeka na niego. Od tego momentu jej życie uległo zmianie...

Z jakimi przeciwnościami losu będzie musiała się zmierzyć Basia ? Czy zapomni o Henryku ? Czy ułoży sobie życie z innym mężczyzną ? W jaki sposób uda jej się odnaleźć Henryka ? Czy pozna całą prawdę o nim ? Jak potoczą się dalsze losy Basi, jej mamy, przyjaciółki Marysi ?

"Jest takie miejsce" to ciepła i poruszająca powieść. Tak naprawdę nie wiemy, czy historia opowiedziana w książce jest autentyczna, czy jest tylko fikcją literacką. Zapewne nie jedna osoba, która przeżyła wojnę, powstanie mogłaby podzielić się podobną opowieścią. W czasie wojny nie jedna para musiała się rozstać, najgorsza była niewiedza, czy on lub ona żyje. My, którzy tego nie przeżyliśmy, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić tych wydarzeń, utraty bliskiej osoby, która została rozstrzelana, rozgrywających się tragedii. 
Basia opowiadała swoją historię w magiczny sposób. Miałam wrażenie, jakby siedziała obok mnie. Dozowała emocje, nie odpowiadała od razu na pytania dziennikarza, który chciał jak najszybciej poznać całą opowieść. Z niecierpliwością oczekiwał kolejnych spotkań z Basią. I ja mu się nie dziwię, czułam to samo. 

Książka wzbudza wiele emocji, a historia Basi i Henryka pozostaje w pamięci. Na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę. Po prostu jestem zachwycona tą przepiękną, a zarazem dramatyczną historią. Szczerze mówiąc po jej przeczytaniu mam ochotę sięgnąć po książkę opisującą powstanie warszawskie, okres wojenny, a także relacje osób, które to przeżyły. 

Serdecznie polecam !

"Jest takie miejsce" - Wojciech Zawioła
Wydawnictwo G+J
Oprawa miękka
Ilość stron : 231

czwartek, 25 lutego 2016

Wszystko za życie - J. Krakauer



"Kiedy jest się młodym, łatwo uwierzyć, że to, czego pragniesz jest tym, na co zasługujesz, 
a jeśli czegoś bardzo chcesz, uważasz, że jest twoim prawem od Boga, żeby to mieć."


"Wszystko za życie" - Jon Krakauer
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Oprawa miękka
Ilość stron : 190


"Wszystko za życie" postanowiłam przeczytać zachęcona pozytywnymi recenzjami. Wśród nich pojawiały się również komentarze sugerujące, że lepszy od książki był film o tym samym tytule. Przyznaję, że nie miałam okazji go obejrzeć, może w przyszłości to nadrobię.
Autorem książki jest Jon Krakauer - dziennikarz amerykański i pisarz znany z wypraw alpinistycznych, także na Alaskę. Postanowił on opisać historię młodego chłopaka Chrisa McCandless'a, który przemierzając samotnie Amerykę, aby następnie dotrzeć na Alaskę stracił życie. W czasie trwającej wyprawy młodzieniec przedstawiał się jako Alexander Supertramp, co powodowało, że zarówno policji, jak i prywatnemu detektywowi ciężko było go odnaleźć. Chris zanim wyruszył w swoją wędrówkę, był wychowywany w bardzo dobrych warunkach, pochodził z Annandale w stanie Wirginia. Jego ojciec był znanym inżynierem pracującym m.in. w NASA, projektował systemy radarowe dla promów kosmicznych. W kolejnych latach wraz z żoną - Billie założyli swoją własną małą firmę. Chris miał siostrę Carine, z którą miał przyjacielskie relacje, a także sześcioro przyrodniego rodzeństwa z poprzedniego małżeństwa jego ojca - Walta. Niestety relacje Chrisa z rodzicami nie należały do najlepszych. Sprzeciwiał się przede wszystkim narzucanym zasadom ojca, który oczekiwał, że syn będzie kontynuował naukę na uniwersytecie na kierunku prawa. Pewnego dnia po ukończeniu szkoły i odebraniu dyplomu porzucił wszystko. Zerwał wszelkie kontakty z rodziną. Pieniądze przeznaczone na dalszą edukację rozdał na cele charytatywne, pozbył się wielu swoich osobistych rzeczy. Zabrał tylko kilka niezbędnych z nich, m.in. : plecak, parę kilogramów ryżu, broń i zapakował do auta - żółtego datsuna. I tak zafascynowany powieściami Jacka Londona wyruszył w drogę trwającą cztery lata.
Jon Krakauer postanowił pójść śladami Chrisa, aby odnaleźć prawdę i cel wędrówki młodego mężczyzny. Przed wydaniem książki o podróży Chrisa, ukazał się również o tym artykuł dziennikarza. Wywołał on mnóstwo emocji oraz lawinę komentarzy, niekoniecznie pozytywnych. Część osób podziwiała chłopaka za odwagę, podjęte ryzyko. Inni natomiast krytykowali jego bezmyślność, nieprzygotowanie, niekompetencję, brak kontaktu z rodziną. Rodzice i policja go szukali przez cały czas, wynajęto również detektywa, ale niestety nikt nie mógł wpaść na żaden trop. 

W książce przedstawione są zapiski z dziennika prowadzonego przez Alexa. Opisywana jest trasa jego wędrówki. Ukazywane są wspomnienia rodziny Chrisa, jego przyjaciół, a także wielu osób napotkanych przez chłopaka w czasie swojej wyprawy. U kilku z nich podejmował pracę, inni oferowali mu pomoc w formie noclegu, wyżywienia, ubrań, sprzętu czy pieniędzy. Zazwyczaj jednak Alex odmawiał i nie przyjmował od nich datków. Każda z tych osób bardzo pozytywnie się wypowiadała o chłopaku, że był inteligentny, uczciwy, pracowity, zdolny, że był idealistą. Zauważyli jednak, że nie chciał bądź nie wiele mówił o rodzinie, o życiu przed udaniem się w podróż.
Czym się kierował udając się na tak niebezpieczną i ryzykowną wyprawę ? Czy chciał spędzić jakiś czas samotnie prowadząc koczowniczy tryb życia, na który nie do końca był przygotowany ? Czy miał tego świadomość ? Czy podjął się tego, bo nie mógł znieść narzucania mu zasad, przepisów, instrukcji ? Czy rzeczywiście chciał być sam ze sobą ? A może to miała być pielgrzymka w głąb siebie, swojej duszy ?

Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Oprócz pokazanej podróży Alexa, poznajemy również etapy wyprawy samego autora. Porównuje on życie i relacje rodzinne Chrisa ze swoimi doświadczeniami. Dodatkowo trasę wędrówki Chrisa obrazuje na mapkach. Posługuje się przepięknymi cytatami zaczerpniętymi z różnych książek.
Powieść naprawdę mnie urzekła. Z jednej strony podziwiam Chrisa za podjęcie tak ważnego kroku, za odwagę i podjęcie ryzyka, za dążenie do realizacji wyznaczonego sobie celu. Jednak z drugiej strony, pewnie jak większość czytelników, zastanawiam się, dlaczego świadomie udał się na tak niebezpieczną wyprawę bez specjalnego przygotowania i ekwipunku ( nie należy walczyć z siłami natury ) ? Dlaczego zerwał kontakty z najbliższymi, którzy się o niego zamartwiali każdego dnia ? Dlaczego nie chciał by go odnaleziono ( zmienił imię i nazwisko ) ? Historia tego młodego mężczyzny niestety kończy się tragicznie. Może po prostu zabrakło mu szczęścia ?

"Wszystko za życie" jest historią prawdziwą, zmuszającą nas do refleksji nad swoim życiem, zachowaniem. Uświadamia nam, że powinniśmy docenić to, co mamy. A przede wszystkim, że podejmując decyzję o uczestniczeniu w tego typu wyprawie, musimy kierować się wyłącznie rozsądkiem.
Naprawdę piękna, a jednocześnie przejmująca opowieść. Polecam.

wtorek, 23 lutego 2016

Pozytywka - A. Lis



"Męczyła się z własną niezgodą na świat i samą siebie. Była skryta, dlatego nikt o tym nie wiedział.
 I nikomu nie przeszło nawet przez myśl, że ta pewna siebie, 
niesympatyczna kobieta jest bombą autonienawiści, 
że ta śliczna dziewczyna potrzebuje prawdziwej pomocy. 
Skoro nikt nie śpieszył jej udzielać, Monika postanowiła pomóc samej sobie."


"Pozytywka" - Agnieszka Lis
Wydawnictwo Czwarta Strona
Oprawa miękka
Ilość stron : 258

"Pozytywka" jest drugą książką Agnieszki Lis, którą miałam okazję przeczytać. Pierwszą była "Jutro będzie normalnie" i mimo, że czytałam ją dość dawno to do dnia dzisiejszego pozytywnie ją wspominam. W przypadku "Pozytywki" mam mieszane odczucia. Z jednej strony książka mi się podoba ze względu na przedstawioną historię, nie jest typowym romansidłem, a prawdziwą opowieścią. Zapewne jakiś procent kobiet musi się zmierzyć z tego typu problemami, jak bohaterka. Jednak z drugiej strony czuję pewien niedosyt, mam kilka spostrzeżeń i uwag. Po pierwsze patrząc na okładkę, mamy wrażenie, że jest to kolejna opowieść o romantycznej i szczęśliwej miłości. Broszura, na której pojawia się śliczna kobieta, piękne zdjęcie i tytułowa pozytywka wywołuje ciepłe i przyjemne uczucia. Okazuje się jednak, że tak nie jest. To gorzka historia kobiety, zmagającej się z wieloma problemami i podejmującej walkę ze wszystkimi przeciwnościami losu, a między innymi również o jej dojrzewaniu. Nie była lubiana, nie udzielała się towarzysko. Po drugie zaintrygowała mnie nazwa książki, byłam bardzo ciekawa, jaką rolę odgrywa tytułowa pozytywka. I muszę przyznać, że zabrakło mi rozwinięcia jej wątku. Zaledwie opisywało ją kilka zdań i wydaje mi się, że nie odegrała ona istotnego udziału w powieści. Spodziewałam się, że pozytywka będzie początkiem jakiegoś nowego etapu bohaterki. To tylko jest moje wrażenie, może źle zinterpretowałam jej sens. Po trzecie brakowało mi dialogów, częstszych kontaktów i rozmów pomiędzy występującymi bohaterami. Przykładem może być osoba teścia Moniki, który mimo iż jest ujęty w treści nie raz, to praktycznie w ogóle nie podejmuje rozmowy z nikim. Ale może to było celowe.

A o czym opowiada "Pozytywka" ?

Monika i Robert biorą wystawny ślub w remizie na wsi, na który przybywa aż trzystu gości. Ona - atrakcyjna dziewczyna z maturą, pochodząca ze wsi. On - przystojny mężczyzna, wykształcony  i zamożny, mieszkający z rodzicami w Warszawie. Rodzice Moniki, aby wyprawić wesele, musieli się niestety zapożyczyć. Jednak to mało istotne, najważniejsze, żeby pokazać się we wsi, żeby wszyscy zazdrościli. Prawdę mówiąc Monika nie przeżywała samego ślubu, tej ważnej ceremonii. Dla niej priorytetem było to, jak wygląda, żeby makijaż nie spłynął z twarzy, żeby nie było widać plam od potu na sukience, żeby się nie przewrócić przez buty na wysokich obcasach. Tylko na tym się skupiła. Po ślubie para młoda zamieszkała u rodziców Roberta, w wielkiej willi, gdzie zatrudniano gosposię. I wtedy to szczęście i pewność, którą czuła przed ołtarzem się gdzieś ulotniły. Robert całymi dniami pracuje, a weekendy spędza na wyjazdach integracyjnych. Monika w tym czasie przesiaduje sama w pokoju sprzątając, czasami prowadzi rozmowy z teściową. Pewnego dnia jednak postanawia podjąć pracę, a także rozpoczyna studia, o których zawsze myślała. Co oczywiście nie podoba się jej mężowi. Jedynym elementem łączącym parę jest marzenie o dziecku. Pragnienie to się spełnia, w Wigilię kobieta oznajmia rodzinie, że jest w ciąży. Szczęście jednak nie trwa długo. Dochodzi do tragedii, która diametralnie zmienia życie Moniki ...

Czy Monika podniesie się po tragedii ? Czy Robert zmieni swoje zachowanie i nastawienie wobec żony ? Co postanowi Monika i jakie założy sobie cele, do których będzie dążyć ?

Przyznaję, że książka wywarła na mnie zarówno pozytywne, jak i negatywne uczucia. Monika - wydawałoby się spokojna, serdeczna dziewczyna, która poddana jest wielu próbom. Było mi jej żal, współczułam jej, a zarazem podziwiałam za determinację w dążeniu do realizacji marzeń, postawionych sobie celów dotyczących rozwoju kariery. Robert - osoba budząca odrazę, nienawiść, człowiek pozbawiony jakichkolwiek emocji i uczuć, łatwo ulegający wszelakim pokusom, nie upatrujący niczego złego w swoim zachowaniu. Moim zdaniem szkoda, że tak dużo tekstu poświęconego jest pracy i karierze kobiety, a mogłyby być rozszerzone wątki dotyczące innych bohaterów np. rodziców Moniki.
Ogólnie książkę oceniam pozytywnie za przedstawioną opowieść i podjęcie bardzo ważnych tematów, a także za styl i jakość pisania oraz język. A przede wszystkim za dostarczenie tak wielu skrajnych emocji. Polecam wszystkim tym osobom, które nie lubią książek z typowym romansem w tle. 

"Bała się myśli, że jest czemuś winna, że szuka i doświadcza szczęścia, 
chociaż powinna skupić się na nienawiści. Nie chciała już nienawidzić. 
Chciała po prostu, zwyczajnie żyć, szukać swoich okruchów szczęścia, 
choćby to były tylko śmieci strącone niechcący z szufelki Pana Boga."

poniedziałek, 22 lutego 2016

Złodziejka marzeń - A. Sakowicz



"... zaczęłam mu się przyglądać, kiedy składał zamówienie. 
Wyglądał na pierwszy rzut oka całkiem przyzwoicie: czysta koszula, spodnie na kancik. 
Dyskretnie spojrzałam w dół. O nie! Sandały. I białe skarpety. Mało nie zachichotałam. 
Lekko się zakrztusiłam, powstrzymując atak śmiechu. Był ciepły początek września. 
A facet miał na sobie sandały do spodni w kancik i grube skarpety frotte!"


"Złodziejka marzeń" - Anna Sakowicz
Wydawnictwo Szara Godzina
Oprawa miękka
Ilość stron : 239

"Złodziejka marzeń" to pierwsza książka Anny Sakowicz, po którą sięgnęłam. I muszę przyznać, że bardzo się cieszę, że się na nią skusiłam - od razu również zaopatrzyłam się w książkę "To się da!", która jest kontynuacją "Złodziejki marzeń".
Powieść czytałam z uśmiechem na twarzy, a nawet kilkakrotnie popłakałam się ze śmiechu. Jest  to książka obyczajowa z dużą dawką humoru. Momentami smutna i wzruszająca. Podejmująca ważne tematy dotyczące: chorych dzieci przebywających w hospicjum; życia w małym miasteczku - wszyscy wszystko o sobie wiedzą i ciężko cokolwiek ukryć przed sąsiadami; zmiany swojego życia, które jak się okazuje wcześniej było szare i niezbyt ciekawe. Pisana prostym, ale żywym językiem. Bardzo ciepła i refleksyjna powieść, którą czyta się z wielką przyjemnością.

A o czym opowiada książka?

Joanna jest czterdziestoletnią nauczycielką w gimnazjum. Rozwódka samotnie wychowująca córkę - Lusię i właścicielka kota. Całe dotychczasowe życie poświęca wychowywaniu córki oraz pracy zawodowej. Jej życie jest monotonne, bezbarwne. Kobieta zmęczona pracą postanawia udać się na roczny urlop zdrowotny, aby zacząć realizację swoich marzeń. A jednym z nich jest napisanie książki. Jednak okazuje się, że matka kobiety ma wobec niej zupełnie inne plany. Joanna wraz z córką na prośbę matki miałyby wyjechać do Starogardu Gdańskiego, aby tam zamieszkać ze schorowaną ciocią Zosią, która wymaga opieki. Kobieta zatem podejmuje decyzję o wyjeździe, wynajmuje mieszkanie, Lusia składa papiery do szkoły w Gdańsku. Pobyt u cioci wnosi wiele barw w życie Joanny, jest pełen niespodzianek. Kobieta zaczyna pisać bloga, uprawia jogging, podejmuje pracę w hospicjum, a nawet przeprowadza śledztwo w sprawie poznanego przystojnego sąsiada...

Czy ciocia Zosia rzeczywiście wymagała opieki?  Czy Joanna odniesie sukces pisząc bloga? Czy spełni swoje marzenie o napisaniu książki? Co wyniknie z przeprowadzonego przez nią dochodzenia? Kim okaże się być sąsiad? Czy kobieta odnajdzie miłość w tym małym miasteczku?

Główna bohaterka - Joanna przebywając na urlopie uświadamia sobie kilka spraw. Między innymi zaczyna zauważać, że brakuje jej miłości i męskiego ramienia, na którym mogłaby się wesprzeć. Przecież od kilkunastu lat nie była w związku z żadnym mężczyzną. Chyba nawet zapomniała jak to jest. Podejmując prace w hospicjum ma poczucie, że jest komuś potrzebna. Czuje się doceniona nawet wtedy, kiedy piecze ciasta na prośby sąsiadów. Przebywając z chorymi dziećmi, docenia fakt, że ona i jej córka są zdrowe, że się kochają i są szczęśliwe. Dochodzi do wniosku, że warto mieć marzenia i podjąć się ich realizacji, bo życie jest tylko jedno i czasem zbyt krótkie.
Ja bardzo polubiłam Joannę. Pewnie każda z nas czytelniczek odnajdzie w niej cząstkę nas samych. Wiele z nas kobiet we współczesnym świecie zajmuje się domem, samotnym wychowywaniem dzieci, spełnia się zawodowo, zapominając o sobie, o swoich marzeniach, o miłości. I w pewnym wieku zauważa, że nadszedł czas na zmianę swojego życia. Teraz albo nigdy. 

"Złodziejka marzeń" jest opowieścią prawdziwą, skłaniającą do refleksji nad naszym dotychczasowym życiem, zachęcającą do działania i zmian, realizacji własnych planów i marzeń. Krótko mówiąc zakochałam się w tej książce. Bardzo pozytywna opowieść. I cieszę się, że historia Joanny jest kontynuowana w książce "To się da!". 

A kim jest tytułowa złodziejka marzeń? Przekonacie się czytając książkę, którą serdecznie polecam, w szczególności nam kobietom :)

Recenzja książki "To się da!", która jest kontynuacją "Złodziejki marzeń" pojawi się na blogu na początku marca.  


"Tylko chwila jest ważna, więc należy się jej poddać. 
A czas pokaże, co przyniesie los, przecież i tak był nieprzewidywalny i miewał dziwne zwyczaje. 
Nie ma co wysuwać roszczeń wobec rzeczywistości. 
Ani też dać się przyprzeć do muru swoim oczekiwaniom. 
Dałam ponieść się tej niezwykłej rozmowie i nie chciałam już wracać do punktu wyjścia. 
Przecież i tak byłam tutaj tylko na chwilę."