Laura jest uczennicą klasy maturalnej, pracownicą gabinetu
weterynaryjnego i wolontariuszką w schronisku dla zwierząt. Mieszka z
ukochaną babcią, kotem Ninja i przygarniętym niegdyś kundelkiem Loki.
Matka nastolatki cztery lata wcześniej wyjechała do Anglii. Obiecała
córce, że po nią wróci. Niestety nie tylko tego nie uczyniła, ale
całkowicie zerwała z nią kontakt. Pełna żalu Laura w jednym czasie
straciła wówczas i matkę, i przyjaciółkę. Jednak zawsze może liczyć na
babcię, która zapewniła jej dom i zaopiekowała się nią oraz na swego
przyjaciela, Adama. Pewnego dnia dziewczyna poznaje przystojnego Filipa,
który z czasem skrada jej serce. Mimo obaw Laura angażuje się w tę
relację. Wydawać by się mogło, że wszystko dobrze się układa. Do czasu.
Albowiem babcia podupada na zdrowiu, Adam przestaje być sobą, w domu
zjawia się niespodziewany gość, a Filip…
„Na przekór” to moje
drugie spotkanie z piórem autorki i muszę przyznać, że mam dość
ambiwalentne uczucia po lekturze tej powieści. Ta bowiem okazała się po
prostu przeciętna. Choć napisana jest w lekkim stylu, który sprawia, że
czyta się ją naprawdę bardzo szybko, to niestety jej kłębek fabularny
nie porywa. Pierwsza połowa opowieści przybiera spokojne tempo,
pozbawiona jest jakichkolwiek uniesień, urozmaiceń i nade wszystko
emocji. Właśnie tych ostatnich najbardziej mi zabrakło. Mam wrażenie, że
owa część została zwyczajnie przegadana. Żadnego polotu i większego
zaciekawienia. A wkradająca się niekiedy monotonia była powodem
przerywania lektury i odkładania książki na półkę, przez co czas z nią
spędzany się wydłużał.
Natomiast druga połowa przybrała poniekąd
żywszy odcień. Coś zaczęło się dziać, pojawiła się nadzieja, iż powieść
nabierze intensywnych barw, że wreszcie zagoszczą emocje. Towarzyszące
zaintrygowanie i oczekiwanie na wyjaśnienie zaistniałych zdarzeń pchnęło
mnie do kontynuowania lektury. Jednak im bliżej końca, tym tok wydarzeń
stawał się coraz bardziej przewidywalny. I wtem pojawiło się
rozczarowanie. Na próżno było też szukać elementu zaskoczenia czy efektu
wow. Finał niestety okazał się… hmmm… normalny? W każdym razie niesatysfakcjonujący.
Zaletą
owej powieści z pewnością jest poruszona niezwykle ważna tematyka.
Opuszczenie przez rodziców wyzwala w dziecku brak poczucia
bezpieczeństwa, odbiera mu spokój i pewność siebie. Dziecko czuje się
samotne, niechciane, niekochane, tęskni. Nie rozumie sytuacji, w jakiej
się znalazło oraz powodów, dla których zostało porzucone. Jest pełne
żalu, który z czasem przeobraża się nawet w nienawiść, w szczególności,
gdy ci wykazują zupełny brak zainteresowania jego losem. Dziecko, mimo
iż uzewnętrznia te negatywne emocje, gdzieś w głębi duszy ma nadzieję,
że wszystko się ułoży i że najbliższe mu osoby wrócą.
Kolejnym
istotnym zagadnieniem jest bezinteresowna opieka nad zwierzętami w
schronisku, w tym również przygarnięcie porzuconej przestraszonej
istotki – pieska, który okazuje się najwierniejszym przyjacielem
wyraźnie odczuwającym nastroje swego opiekuna. Empatia, wrażliwość, chęć
niesienia pomocy, otwartość i miłość do czworonogów to niewątpliwie
cenne wartości, które można wynieść z tegoż wątku. Ten pokazuje, że
zwierzaki też mają uczucia, a za okazane im dobro, odpłacają dobrem.
„Na
przekór” to niewymagająca historia z namiastką sarkazmu i szczyptą
nostalgii, otulona ciepłą nutką. To powieść, która nie powala fabułą,
nie zaskakuje biegiem wydarzeń i nie budzi głębszych emocji, aczkolwiek
skłania do refleksji nad wspomnianymi kwestiami.
Tytuł: „Na przekór”
Autor: Agata Polte
Autor: Agata Polte
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2019
Ilość stron: 296
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowaEgzemplarz recenzencki
Głośno o tym tytule.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńOoo ciekawa książka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń