"(...) Mam wrażenie, że cofnęłam się w czasie i żyję w innym świecie,
bez kejsów, dedlajnów i klientów. Za to z pierzynami, nalewkami własnej produkcji i sąsiadami,
którzy organizują ci imprezę w remizie. Podoba mi się ten inny świat i nie chcę go opuszczać."
Na książkę "Bez dedlajnu" Magdy Bielickiej trafiłam
zupełnie przypadkowo przeglądając zasoby Internetu. Owszem, moją uwagę
przykuła prosta oprawa, zresztą bardzo nastrojowa, jednak najbardziej
mój wzrok skupił się na dość ciekawym i atrakcyjnym tytule. Na tyle mnie
zaabsorbował, iż zdecydowałam przyjrzeć się bliżej kryjącej się za nim
historii. Co więcej, ponieważ nazwisko autorki nie było mi dotychczas
znane, postanowiłam zasięgnąć i o niej co nieco informacji. I tym
sposobem odnalazłam inne powieści, które wyszły spod pióra dziennikarki,
m.in.: No i bajka! oraz Przygody Telepatka i Melepetka,
których ostatnie egzemplarze udało mi się nabyć na stronie pewnej
księgarni internetowej. Wkrótce zaznajomię się z owymi utworami,
tymczasem zapraszam na kilka słów o najnowszym woluminie autorki.
Magdalena
Majewska-Bielicka (pseud. Magda Bielicka) - ur. 1982r., wieloletni
dziennikarz prasy lokalnej oraz redaktor prowadzący mediów branżowych.
Obecnie inspektor ds. promocji i PR w Urzędzie Gminy Pruszcz Gdański
oraz redaktor naczelny "Gminnych Stron". Absolwentka dziennikarstwa i
public relations oraz politologii. Laureatka Ogólnopolskiego Konkursu
Literackiego im. M. Hłaski w kategorii proza (wyróżnienie),
Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Pisanie dobre na chandrę" (I
miejsce) oraz Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. J.I.
Kraszewskiego (II miejsce). Autorka książek: Lista. Historia zbrodni niedoskonałych, JestĘ MagistrĘ, No i bajka! oraz Przygody Telepatka i Melepetka,
za które autorka otrzymała nagrodę główną w konkursie "Książka
Przyjazna Dziecku" (kat. książki niewydane). (źródło: okładka książki)
Joanna
Szwarc to trzydziestoletnia redaktor naczelna miesięcznika dla kobiet,
wegetarianka, właścicielka apartamentu z widokiem na morze oraz
singielka. Życie kobiety toczy się praktycznie wokół pracy, której
poświęca całe dnie. A kiedy wraca późnymi wieczorami do domu, zasiada
samotnie na kanapie i delektuje się winem. Ostatnimi czasy coraz gorzej
sypia, jej myśli krążą tylko w jednym kierunku (czyt. magazyn), nie
pamięta już, kiedy była na urlopie. Ciągłe uwagi kierownictwa oddziału
wydawnictwa, goniące terminy, natłok powierzanych zadań sprawiają, że
Asia najchętniej rzuciłaby pracę w korporacji. Jedynym plusem są
pieniądze, dzięki którym może spełniać swoje zachcianki i żyć na
przyzwoitym poziomie. Jednak poczucie finansowej stabilizacji to nie
wszytko. Gdzie w tym wszystkim miłość, bezpieczeństwo, spokój,
szczęście? Pewnego dnia do Joanny dzwoni babcia z propozycją, aby ta
przyjechała na weekend majowy na wieś. Trzydziestolatka przystaje na
zaproszenie, tym bardziej, że od lat nie odwiedzała dziadków, zatracona w
pracy nigdy nie znalazła dla nich czasu. Teraz postanawia to zmienić.
Udaje się zatem do niewielkiej wioski pod Lublinem, ażeby odetchnąć
świeżym powietrzem, odprężyć się i zwalczyć dotykające od niedawna
przygnębienie. Joanna nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo zmieni się jej
życie od momentu przekroczenia granicy wsi Dąbrówka...
Esencjonalna,
przyjmująca humorystyczną tonację, owiana klimatyczną aurą oraz
przesiąknięta ciepłem i pozytywną energią - tymi słowy można by
scharakteryzować najnowszą opowieść Magdy Bielickiej. Fabuła, choć
szablonowa i poniekąd przewidywalna, porywa od pierwszej strony, pobudza
wyobraźnię, intryguje, zajmuje i pasjonuje, a nade wszystko przepełnia
intensywnością zapachów, smaków i wiejskich pejzaży. Specyficzny smak
papierówek, śliwek węgierek, domowych nalewek, przetworów, a nawet kawy
pitej na ganku, ciepło pierzyny z gęsich piór, ekscytująca kąpiel nago w
jeziorze, łowienie ryb o poranku, swoistość dożynek, długie spacery
leśnymi ścieżkami, podmuch zdrowego wiejskiego powietrza - to tylko
niektóre elementy o sentymentalnym, nostalgicznym charakterze,
przywołujące beztroskie wspomnienia i wyzwalające nutkę tęsknoty w sercu
za minionymi latami. Osadzenie miejsca akcji w urokliwej, wielobarwnej i
niepozbawionej pięknych walorów krajoznawczych Gdyni oraz w niezwykłej
scenerii wsi Dąbrówka, w otoczeniu jeziora, lasów i pól niewątpliwie
stanowi atut powieści. Pozwala zarówno na przeniesienie się myślami do
tychże miejsc, jak i na wyraźne odczuwanie niepowtarzalnej atmosfery,
jaką zdecydowanie takowe są nasycone. Ukazane pokrótce korporacyjne i
samotne życie młodej osoby urozmaicone jest omówieniem wiejskich
obyczajów, panujących tradycji i zwyczajów, obchodzonych świąt, a także
samego bytowania na ziemiach, gdzie rolnictwo i gospodarka są ważnym i
nierzadko jedynym źródłem dochodu danej rodziny. Ponadto na uwagę
zasługuje nawiązanie do solidarności i mentalności lokalnej
społeczności. Lekkie pióro, prosty język i pierwszoosobowa narracja to
zalety utworu
"Bez dedlajnu". Ekspresyjne tempo nadane historii powoduje, że książkę
tę się po prostu pochłania. Całość brzmi zatem całkiem przyjemnie,
ale...
Po pierwsze, należy niestety nadmienić, że wyraźnie zauważalne są literowe lapsusy. Jak na powieść liczącą zaledwie dwieście trzydzieści dwie strony, jest ich dość sporo, a ponieważ tekst przeszedł korektę, nie powinny mieć miejsca, przynajmniej w takiej ilości. Po drugie, nieustannie, w trakcie smakowania tegoż utworu, pojawia się wrażenie nienasycenia, a to za sprawą aż nadto lakonicznych deskrypcji. Obszerniejsze, bardziej plastyczne i szczegółowe opisy byłyby mile widziane. Co poniektóre pojedyncze wątki osadzone w powiastce również są zbyt lapidarnie potraktowane (np. motyw sytuacji rodzinnej Beaty). A szkoda, bowiem ten kłębek fabularny jest niezwykle frapujący i z pewnością wymaga rozbudowania, głównie ze względu na istotę i powagę poruszanego zagadnienia. To prowadzi ostatecznie do poczucia niedosytu. Podobnie jest z postaciami, których przewija się wiele, i co prawda wydają się autentycznymi osobowościami, ale nie są w pełni wyraziści, poświęcono im niewiele uwagi, przez co nie można się z nimi zżyć, czy też utożsamić. Niemniej jednak każdy z bohaterów wzbudza przyjazne uczucia. Główną rolę odgrywa łamiąca zasady i używająca epitetów w ekstremalnych sytuacjach Joanna, natomiast ogromny wpływ na objęcie przez nią właściwego kierunku jej życiowej drogi wywrą: Marek - pewny siebie i inteligentny sołtys, Piotruś - błyskotliwy i radosny czterolatek, spostrzegawcza babcia Hela, gościnny dziadek Władek, a także sympatyczne panie z Koła Gospodyń Wiejskich...
Po pierwsze, należy niestety nadmienić, że wyraźnie zauważalne są literowe lapsusy. Jak na powieść liczącą zaledwie dwieście trzydzieści dwie strony, jest ich dość sporo, a ponieważ tekst przeszedł korektę, nie powinny mieć miejsca, przynajmniej w takiej ilości. Po drugie, nieustannie, w trakcie smakowania tegoż utworu, pojawia się wrażenie nienasycenia, a to za sprawą aż nadto lakonicznych deskrypcji. Obszerniejsze, bardziej plastyczne i szczegółowe opisy byłyby mile widziane. Co poniektóre pojedyncze wątki osadzone w powiastce również są zbyt lapidarnie potraktowane (np. motyw sytuacji rodzinnej Beaty). A szkoda, bowiem ten kłębek fabularny jest niezwykle frapujący i z pewnością wymaga rozbudowania, głównie ze względu na istotę i powagę poruszanego zagadnienia. To prowadzi ostatecznie do poczucia niedosytu. Podobnie jest z postaciami, których przewija się wiele, i co prawda wydają się autentycznymi osobowościami, ale nie są w pełni wyraziści, poświęcono im niewiele uwagi, przez co nie można się z nimi zżyć, czy też utożsamić. Niemniej jednak każdy z bohaterów wzbudza przyjazne uczucia. Główną rolę odgrywa łamiąca zasady i używająca epitetów w ekstremalnych sytuacjach Joanna, natomiast ogromny wpływ na objęcie przez nią właściwego kierunku jej życiowej drogi wywrą: Marek - pewny siebie i inteligentny sołtys, Piotruś - błyskotliwy i radosny czterolatek, spostrzegawcza babcia Hela, gościnny dziadek Władek, a także sympatyczne panie z Koła Gospodyń Wiejskich...
"Bez
dedlajnu" to przyjemna i niepozbawiona wzruszeń historia z namiastką
humoru i domieszką melancholii, ubrana w ujmującą szatę graficzną. To
opowieść o samotności, przemianie emocjonalnej, przewartościowaniu
życia, poszukiwaniu własnej drogi prowadzącej ku spełnieniu, realizacji
marzeń i dostrzeganiu tego, co w życiu najważniejsze. To powiastka
poniekąd refleksyjna, niosąca przesłanie i przekazująca cenne wartości, a
jednocześnie wykazująca właściwości relaksacyjne. Idealna pozycja na
zimowe popołudnie bądź wieczór.
"Bez dedlajnu" - siedem kilkustronicowych rozdziałów stanowiących siedem kroków do szczęścia... Skusisz się?
Tytuł: "Bez dedlajnu"
Autor: Magda Bielicka
Wydawnictwo: AGNI
Data wydania: 2018
Ilość stron: 232
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowa
Tytuł tej książki rzeczywiście jest intrygujący. Może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie. Warta zapamiętania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. i zapraszam do mnie :)
Kasia
http://misskatherinesblog.blogspot.com
IG @misskatherinesblog (https://www.instagram.com/misskatherinesblog/)
Zgadzam się z Tobą, tytuł przyciąga uwagę. Co do fabuły to zaliczyłabym te książkę do tych, które bierze się w podróż i nie czuję się wyrzutów sumienia jeśli w tym czasie gdzieś się zawieruszy. Przyznam, że lubię takie lekkie opowieści choć te literówki trochę odpychają.
OdpowiedzUsuńOkładka jest bardzo intrygująca, a książka po opisie wydaje się bardzo ciekawa i warta uwagi :) Pozdrawiam cieplutko i zapraszam na bloga www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuń