"(...) Bo przecież nie liczą się drobnostki życia codziennego, tylko człowiek W ŚRODKU, jego serce.
Ale również to, jaki CHCIAŁBY być - i to jest może najistotniejsze, bo pokazuje,
co jest dla danego człowieka ważne.
A że nie jest doskonały?
Bo nie może!"
"Przeminęło z mailem" to już kolejna książka, która przyciągnęła moja uwagę prostą, estetyczną i idealną pod względem doboru kolorystyki okładką. Opis również mnie zachęcił do podjęcia decyzji o wyborze owej powiastki, tym bardziej, że sugerował historię miłości pomiędzy dojrzałymi już wiekowo oraz doświadczonymi życiowo ludźmi, a co jak wiemy, nie jest często spotykanym zjawiskiem w literaturze - zazwyczaj powieści traktują o pięknym uczuciu łączącym młode osoby. Oczywiście zaintrygował mnie także sam tytuł owego utworu, który wzbudził moją ciekawość. Tym sposobem zdecydowałam się na lekturę owej książki i... Zapraszam na recenzję.
Barbara Drews - niestety nie udało mi się znaleźć jakichkolwiek informacji o autorce.
On - profesor, wykładowca, podróżujący między Polską a Zurychem, gdzie mieszkają jego żona i syn. Ona - jego studentka, pięćdziesięciotrzyletnia kobieta poszukująca pracy, matka, babcia, miłośniczka książek i właścicielka pokaźnej biblioteczki. Tych dwoje nawiązuje znajomość, początkowo wymieniają między sobą tylko wiadomości tekstowe. Z czasem zaczynają się spotykać, rozmawiać, tym samym lepiej się poznawać, darzyć zaufaniem, wsparciem i okazując sobie pomoc. Zaprzyjaźniają się... A stąd już niedaleka droga do miłości... Tylko jest pewien problem...
"Przeminęło z mailem" stanowi kronikę wiadomości tekstowych, a mianowicie maili oraz sms-ów, które główni bohaterowie wymieniali między sobą każdego dnia. Poruszali w nich zarówno trudne i życiowe zagadnienia, jak i prowadzili błahe i niekiedy bezsensowne rozmowy. Dzielili się swymi uczuciami, samopoczuciem oraz przemyśleniami. Opowiadali o swych rodzinach, problemach, z którymi muszą się mierzyć, wyborach, jakich muszą dokonać, o chorobach, śmierci, pisanych artykułach, relacjach międzyludzkich, religii, literaturze, codzienności, wykonywanych w konkretnym momencie czynnościach. Udzielali sobie rad, wskazówek, pocieszali się, dodawali sobie otuchy, mobilizowali siebie do działania oraz kibicowali sobie nawzajem. Przesyłane wiadomości chwilami bywały smutne i bolesne, a innym razem wywoływały uśmiech na twarzy. Zdarzały się też często momenty, kiedy za bardzo słodzili sobie wzajemnie bądź nieustannie dziękowali za cokolwiek, z czasem stawało się to już nudne i wyzwalało mdłości. Bo ileż można? Urozmaiceniem ich korespondencji było zwracanie się czasami do siebie w języku hiszpańskim (np.: querida amiga, querido amigo) oraz bardzo czule w rodzimym (lewku), a także stosowanie oryginalnych wyrażeń czy zwrotów - dotąd mi nieznanych, a nawet przeze mnie niezasłyszanych. Mam na myśli między innymi określenia: tuli-tuli, depi, głask-głask, skuka. W niejednym kontekście dyskusji brzmiało to niekiedy bardzo zabawnie.
Moim zdaniem zamysł stworzenia opowieści w formie zapisu wiadomości tekstowych nie był niestety trafiony. Uważam, że zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby wspomniana powiastka była napisana prozą. Dlaczego? Już na początku było mi trudno zagłębić się w ukazaną opowieść, ponieważ korespondencja dwojga ludzi nie zawsze była czytelna, jasna i zrozumiała. Niby zastosowano inną czcionkę w celu rozróżnienia wypowiedzi danej osoby. Ale i tak zdarzało się, że nie byłam do końca pewna, kto do kogo kieruje pewne słowa. Niestety często też kontakt listowny polegał na przekazywaniu krótkich,
zdawkowych informacji typu: o której kończysz, o której przyjechać itd.,
co tak naprawdę niczego wartościowego nie wnosiło nie tylko do łączącej bohaterów relacji, ale przede wszystkim do ogólnej treści. Takowych wiadomości o niczym i całkowicie zbędnych przewijało się całkiem sporo i uważam, że z pewnością można byłoby je zwyczajnie usunąć, bo kompletnie nie widzę sensu ich umieszczania w owej książce. Pojawiały się też
wiadomości wyrwane z kontekstu. Bohaterowie bowiem kontynuowali rozmowy za pomocą sms-ów lub maili po spotkaniach, do których dochodziło przede wszystkim w domu profesora. To sprawiało, że momentami gubiłam wątek. Ponadto nie mogłam też się odnaleźć w nazewnictwie poszczególnych rzeczy, ale nie tylko. Czasami miałam wątpliwości, do kogo tak naprawdę kieruje wiadomości mężczyzna. Raz zwracał się do studentki "Basiu", a raz "Klaro" - nie ogarniałam tej kwestii. Zwróciłam uwagę również na fakt, iż nie ujawniano nazw miejscowości bądź danych osób, a podawano tylko pierwsze litery/inicjały. To poniekąd dało mi do myślenia, czy przedstawiona w książce korespondencja nie jest przypadkiem prawdziwa? Ponadto w opowieści można dostrzec wiele nawiązań do literatury oraz muzyki.
Bohaterami powieści są studentka Basia (Klara?) oraz profesor Kostek (zwany też jako lewek, ardwarek). Oboje borykają się z pewnymi dylematami, poszukują odpowiedzi na nurtujące ich pytania i próbują znaleźć rozwiązania zaistniałych w ich życiu problemów. Są w pewnym sensie dla siebie wsparciem. Miałam jednak wrażenie, że zarówno udzielanie sobie wzajemnej pomocy, jak i owa znajomość dla każdego z nich miały inne znaczenie. Ona potrzebowała bowiem bliskości, poczucia bezpieczeństwa, zainteresowania, stabilizacji, stałej relacji i poważnego związku. Poświęcała profesorowi mnóstwo czasu, starała się mu pomóc na wszelkie możliwe sposoby. Dbała o niego, zapewniała mu jak najlepsze warunki pobytu w mieszkaniu w Polsce, zawsze była przygotowana na jego wizytę. Zaangażowała się przede wszystkim emocjonalnie w tę znajomość. On natomiast widział w niej kobietę, z którą mógł miło spędzać czas podczas obecności w kraju, prowadzić rozmowy, wyjść do restauracji czy na spacer. Dla niego była osobą, która go pocieszała i motywowała do życia. Kostek cierpiał bowiem na depresję, chorobę dwubiegunową. Wielokrotnie w wiadomościach pisanych do Basi, ujawniał swoje samobójcze myśli (niekiedy było to irytujące). Oczekiwał wówczas dobrego słowa i otuchy, nie biorąc pod uwagę, że swymi słowami rani też i ją. Był człowiekiem niezdecydowanym, chwilami odnosiłam wrażenie, że bardzo egoistycznym, skupionym na swoich potrzebach i emocjach, wykorzystującym dobroć i zaangażowanie Basi. Jaki kierunek obrała ich znajomość? Jak potoczyły się ich dalsze losy? Odpowiedź odnajdziecie (lub nie) w książce. Ja mogę jedynie zdradzić, iż zakończenie nie jest wielkim zaskoczeniem i pozostawia pewien niedosyt.
Podsumowując, "Przeminęło z mailem" to lekka, stonowana, słodko-gorzka z zabarwieniem humorystycznym, pozbawiona głębszego przesłania i wymagająca solidnego dopracowania powieść, którą czyta się dość szybko ze względu na jej strukturę. Owa publikacja ani nie wyzwoliła we mnie większych emocji, ani nie porwała mnie fabułą, a jej lektura nie była zanadto przyjemnością. Aczkolwiek z pewnością skłoniła mnie do niejednej refleksji związanej głównie z doborem wspomnianej formy przedstawienia historii, jej sensem oraz celem. Krótko mówiąc, "Przeminęło z mailem" to przeciętna zawartość w pięknym opakowaniu. Nie polecam, ale też nie odradzam.
Cytaty:
"(...) Czasem wydaje mi się, że mam w sobie taki potencjał miłości,
że tyle mogłabym komuś ofiarować - właściwie powinnam napisać w czasie przeszłym:
że tyle mogłam komuś ofiarować...
Nie znaleźli się chętni, zmarnowałam ten potencjał:(
Ale to nie zatruwa mi życia, bo umiem godzić się ze stratą,
tylko czasem tak bardzo, bardzo płaczę i nie wiem, czy przestanę...
Na szczęście jestem już w wieku, kiedy życie ma się prawie za sobą
i pora na wspomnienia, a nie na czekanie na coś,
na co czas już minął."
"Zmiany tylko na początku wydają się czymś strasznym - bo nowym.
Zmiana to inna, obca sytuacja, ale to nie oznacza, że gorsza."
"Gdyby wszystko było takie proste, jak się wydaje z boku - proste do rozwiązania -
- ludzie nie mieliby pokręconych życiorysów."
"Jak się miewa brzuszkowa poduszeczka? Mam nadzieję, że jej nie ubyło!
Przybyło.
O, to doskonale! Z mojego punktu widzenia.
A u Pani czego przybyło?
Trudne pytanie. To i owo przybyło, tamto i owamto sobie poszło.
Oczywiście odwrotnie niż bym chciała.
A rozumu - przy- czy u-?
Trudno powiedzieć. Wolałabym, żeby przybyło, ale mam obawy, że nie...
U mnie na pewno u-. Tyję i głupieję."
"Jakie to piękne uczucie dla mężczyzny: móc, ale nie musieć."
"Myślę o Panu ciepło!
Nawzajem!
Ćwir, ćwir!...
Jak robi lewek?
Miau, miau!"
Tytuł: "Przeminęło z mailem"
Autor: Barbara Drews
Wydawnictwo: Novae Res
Data premiery: maj/czerwiec 2017
Oprawa: miękka
Autor: Barbara Drews
Wydawnictwo: Novae Res
Data premiery: maj/czerwiec 2017
Oprawa: miękka
Ilość stron: 208
Moja ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Widzę, że Ty również miałaś problem z imieniem głównej bohaterki. Okładka to rzeczywiście najmocniejsza strona tej książki. :)
OdpowiedzUsuńOj tak... Zgadzam się :)
Usuńo matko! mam wrażenie, że to książka o przysłowiowej "dupie Maryni" ;) po co spisywać czyjeś meile i smsy? i jeszcze nazywać to książką?
OdpowiedzUsuńW punkt :)
UsuńRzeczywiście okładka zachęcająca, ale sama fabuła już nie bardzo, dlatego nie będę poświęcać tej książce czasu :)
OdpowiedzUsuńOkładka i tytuł przyciągają uwagę, ale co do reszty mam wątpliwości.
OdpowiedzUsuńHa ha jaki tytuł. Ale mnie zmylił,dobre :)
OdpowiedzUsuńHa ha ha :)
UsuńKiedyś już czytałam książkę, która miała podobną formę - tam, z tego co pamiętam dominowały maile. Tak czy inaczej nie było to udane spotkanie, a widzę, że i tutaj taki zabieg niespecjalnie się sprawdził. Szkoda, bo, tak jak wspominasz na początku, mniej się pisze o miłości dojrzałych ludzi, z pewnym bagażem doświadczeń i wieku, a ciekawie byłoby przeczytać dobrą powieść, która się na niej skupia. W "Przeminęło z mailem" wydaje się być przeciętnie.
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś próbowałam przeczytać inną książkę, ale odpuściłam po paru stronach. A sięgając po tę nie sądziłam, że będzie się składać tylko z wiadomości tekstowych. Bo sam pomysł o miłości łączącej dojrzałych ludzi jest rzeczywiście rzadko spotykany i ciekawy. Gdyby tylko został ukazany w innej formie... No cóż... Szkoda.
UsuńTytuł przykuł moją uwagę, w zamyśle chyba miało to być coś podobnego do Love Rosie, szkoda że ksiazka wypada przeciętnie bo lubię gdy takie zabiegi w ksiażkach: maile, fragmenty listów czy sms-y
OdpowiedzUsuńTak, tytuł przyciąga uwagę, intryguje i zachęca do poznania historii. Niestety wykonanie jest po prostu słabe.
UsuńSzkoda szkoda, że mimo obiecującej miłości dwojga dojrzałych ludzi tutaj zostało to przedstawione trochę... no, powiedzmy że nie tego bym oczekiwała:D
OdpowiedzUsuńWłaśnie... szkoda...
UsuńTytuł brzmi bardzo współcześnie, też mi się spodobał a okładka bardzo zachęcająca.
OdpowiedzUsuńCóż... Nie zawsze za ładnym opakowaniem kryje się ładna zawartość.
UsuńKocham "Love, Rosie", więc ucieszyłam się, że to książka epistolarna, a jednak okazuje się, że jest przeciętna... Cóż, wolę literaturę zagraniczną i chyba jest to uzasadnione :D
OdpowiedzUsuńMarta
Szkoda, że książka nie pozostawia z uczuciem satysfakcji czytelniczej. :(
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nie wiem, czy będę miała okazję kiedyś ja przeczytać. A jeśli tak, to raz jeszcze się zastanowię. ;]
OdpowiedzUsuń