"(...) "Czasem wystarczy jeden promień słońca, aby rozeszły się ciemne chmury."
"Małgośka" Anny Nejman przyciągnęła moją uwagę przede wszystkim
nostalgiczną wizualnością. Przyjmująca jesienne barwy okładka, a ściślej
rzecz ujmując, widoczna na niej kobieta, przywołała w mych myślach
obraz innej oprawy, bardzo podobnej, zdobiącej moją biblioteczkę. Co
prawda różnią się nieco tłem i rodzajem aury, ale widok pierwszoplanowy
przykuwa wzrok i zapada w pamięć (przynajmniej moją jako wzrokowca).
Jednak nie tylko okładka stała się prowodyrem do tego, aby sięgnąć po
jedną z nowszych propozycji wydawnictwa. W dużej mierze był to
intrygujący opis fabularny zapowiadający zajmującą i ciekawą lekturę. A
jak było naprawdę?
Pisarka Eliza i jej mąż
Larry próbują poradzić sobie ze śmiercią jednego z bliźniaków. On w pełni
poświęca się zawodowym obowiązkom, jednocześnie zaniedbując rodzinę.
Ona natomiast skupia całą uwagę na uratowanym synku, otaczając go
ogromną miłością i opieką. Ponadto zajmuje się domem i od czasu do czasu
spotyka z przyjaciółką, Gretą (kiedyś Małgośką), której historii
najpierw wysłuchuje z należytą wnikliwością, a następnie ją spisuje...
Małgośka
jest nieśmiałą i wrażliwą dziewczyną wychowującą się na wsi. Od dziecka
wpajano jej wartości rodzinne i nauczono ciężkiej pracy. W wieku
dwudziestu lat otrzymuje zaproszenie do USA. Wujek Bazyli przebywający
tam od lat potrzebuje pomocy, jest ciężko chory, niezbędny jest dawca
szpiku. Okazuje się, że zgodność następuje u Małgośki i jej ojca. Ten
nie zamierza lecieć do brata, bowiem jest z nim skłócony. Zapada zatem
decyzja, że to Małgośka będzie wybawieniem Bazylego. Dziewczyna udaje
się zatem w długą podróż za ocean. Gdy dociera do domu wujostwa, okazuje
się, że nikt w nim nie mieszka. No może poza niejakim Jerzykiem,
tymczasowym lokatorem...
Prawdę mówiąc,
będąc już w trakcie lektury przypadkiem dowiedziałam się, że poprzednia
powieść autorki o pachnącym tytule "Migdałowy aromat" przedstawiała losy
jednej z bohaterek "Małgośki". Szkoda, że nie znalazłam wcześniej o tym
wzmianki, albowiem zastanowiłabym się wówczas dwa razy przed jej
wyborem. Okazało się też, że pierwsza książka Anny Nejman zdobi jedną z
półek mojej biblioteczki, ale nie było okazji, aby się z nią zaznajomić,
pewnie nabyłam ją w promocyjnej cenie jakiś czas temu. Z początku
myślałam, ażeby przerwać czytanie "Małgośki", i zająć się jej
poprzedniczką. Jednak podpowiedziano mi, że to nie jest konieczne, i że
brak znajomości "Migdałowego aromatu" nie stanowi przeszkody w
kontynuowaniu omawianego woluminu. Zawierzyłam i...
I
cóż, przyznaję, że odwlekałam moment, kiedy to wypadałoby zasiąść do
napisania opinii o "Małgośce". Najtrudniej jest bowiem pisać o
książkach, które wyzwalają ambiwalentne uczucia. O książkach, które tak
naprawdę nie są złe, ale też nie porywają. O książkach, które po prostu
się czyta, w które się nie wnika i nie wsiąka, które są przerywnikiem
pomiędzy wykonywaniem poszczególnych obowiązków. Które w pewnym sensie
odrywają od rzeczywistości, odprężają, pozwalają na chwilę zapomnienia
od trosk i problemów. O książkach, które pomimo traktowania o ważnych i
nierzadko dramatycznych wydarzeniach, nie wzbudzają głębszych emocji, a
szkoda. I które po zakończonej lekturze odkłada się na półkę, a po kilku
dniach zwyczajnie się o nich zapomina. Niestety w moim odczuciu
"Małgośka" przynależy właśnie do tej kategorii. Kategorii zwanej przeze
mnie "przeczytałam", i tyle.
Co
mi się zatem nie podobało, co mnie uwierało? A co stanowiło atut? Może
zacznę od tego, iż opowieść splata teraźniejszość z przeszłością tworząc
jakby dwie części. Pierwsza z nich jest dość szablonowa i
przewidywalna, ukazuje relacje i rozterki małżeńskie, macierzyństwo,
przeżywanie żałoby po stracie dziecka, życie w poczuciu winy, zdradę,
zmaganie się z przeszłością burzącą poniekąd w miarę poukładany świat.
Nie ukrywam, że po kilkunastu stronach poczułam lekki niedosyt związany z
brakiem wiedzy o wcześniejszych losach małżeństwa, które przedstawiono w
"Migdałowym aromacie". Może nie było mi to aż tak bardzo potrzebne, ale
z drugiej strony pewnie inaczej spojrzałabym na ich historię. Choć owa
uwzględnia fragmenty, które może i powinny wyzwolić we mnie jakieś
uczucia, dotknąć, poruszyć, to niestety nic takiego nie miało miejsca.
Zabrakło emocjonalnego wydźwięku, mocnego zabarwienia o ujmującym
przekazie. Czasami wręcz odczuwałam znużenie, otulano mnie monotonią
fabularną. Nierzadko wyczekiwałam momentów przejścia do tej drugiej
historii...
Ta z kolei jest nieobliczalna,
nieoczywista, traumatyczna, przybierająca niekiedy melancholijny i
sentymentalny posmak. Pokazuje skomplikowane życie pochodzącej z
polskiej wsi dziewczyny próbującej odnaleźć się w USA - kraju będącym
wtenczas nieosiągalnym marzeniem wielu ludzi. Opowieść ta ujawnia
zderzenie się z rzeczywistością amerykańską, dążenie do zapewnienia
sobie warunków bytowych, przypadkowe odkrywanie kart przeszłości
zmieniających spojrzenie na dotychczasowe życie i postrzeganie
przyszłości. Obrazuje życie w ciągłej niepewności, w pewnym sensie
strachu. Traktuje o poszukiwaniu własnego miejsca, walce z
przeciwnościami losu, pragnieniach i marzeniach, a także o przyjaźni.
Ową część urozmaicono sensacyjną nutą, tym samym nadając całej opowieści
ździebełka pikanterii. Co w przypadku tej oto książki jest moim zdaniem
niezbędne, tylko to uatrakcyjnienie sprawiło, że miałam jeszcze chęć na
spędzenie czasu w towarzystwie "Małgośki". Taka jest prawda.
Mówiąc
krótko, najnowsza powieść Anny Nejman to co prawda życiowa,
wielowątkowa i harmonijna kompozycja pojedynczych nici fabularnych,
aczkolwiek pozbawiona tego "czegoś", co wciąga, pochłania, absorbuje i
wzmaga silne emocje. Sztampowość przenika się z oryginalnością, a
znudzenie z zafrapowaniem i subtelnym napięciem. Przyjemny styl,
wyrazista kreacja bohaterów oraz delikatny wątek mafijny stanowią
zdecydowanie atut tegoż utworu, ba!, są tak jakby jego kwintesencją.
Reszta jest po prostu przeciętna.
"(...) Nie można biernie czekać na nadejście właściwej chwili, bo to może nigdy nie nastąpić."
Tytuł: "Małgośka"
Autor: Anna Nejman
Autor: Anna Nejman
Wydawnictwo: Zysk
Data wydania: 2018
Ilość stron: 320
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowa
"- (...) Człowiek wie to, co widzi..."
Tytuł automatycznie skojarzył mi się z piosenką Maryli Rodowicz ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie była taka dobra jak oczekiwałaś ale w pełni rozumiem ten 'ból'. Wolę gdy książka albo jednoznacznie mi się nie podoba albo jestem zauroczona. Nie lubię gdy książka jest taka sobie, gdy nie wiadomo w sumie co się o tej książce uważa. Zawsze po takiej lekturze mam wrażenie, że trochę zmarnowałam czas.
Myślę podobnie :)
Usuńja jeszcze się zastanowię w takim razie.:)
OdpowiedzUsuńZaciekawił mnie tytuł :-)
OdpowiedzUsuńMnie okropnie zaciekawił ten tytuł.Po liczbie odwiedzin myślę że dużo osób wchodzi na tego bloga.
OdpowiedzUsuń