"- Kiepsko jest się zakochać i od razu być na straconej pozycji (...)"
Pewnego dnia zgłosiłam chęć zapoznania się z książką "Facet do 
wzięcia" i tym samym wyrażenia opinii o niej. Dlaczego zdecydowałam się 
na jej lekturę? A no dlatego, że zaintrygował mnie fakt, iż ta zaledwie 
ponad dwustustronicowa powiastka napisana została przez trzy kobiety. 
Pióro Ani Crevan Sznajder było mi znane wcześniej, przy okazji poznawania
 stworzonej przez nią historii ujętej w tomikach "Niczyja. Kwiat 
magnolii" i "Niczyja. Zapach magnolii". Natomiast pozostałe dwa nazwiska
 były mi dotąd obce. Frapowało mnie, jaką dokładnie opowieść skrywa 
"Facet do wzięcia", jakie style się w niej przeplatają, jakie 
zastosowano w niej formy narracji, a także, czy autorki podołały 
pomysłowi i poradziły sobie z poprowadzeniem fabuły, a przede wszystkim,
 czy trójosobowy skład autorski okazał się sukcesem, a zarazem udanym 
zabiegiem? Cóż... Teraz, będąc świeżo po lekturze, mogę śmiało rzec, 
posługując się znanym wszystkim powiedzeniem, że "co za dużo, to nie 
zdrowo". Zapraszam na moją opinię.
Bogumiła Roch-Romanowska - brak informacji o autorce
Emilia Anna Dominik - brak informacji o autorce
Anna Crevan Sznajder - początkująca pisarka, absolwentka kursów pisarskich, miłośniczka Japonii, współautorka książki Facet do wzięcia. Wielbicielka Kuroko no basket - Tadatoshi Fujimaki, które było inspiracją do napisania książki Niczyja. Kwiat Magnolii oraz jej kolejnych części. Historia w niej opowiedziana przenosi czytelników do świata Otaku. Do świata mang i anime, konwentów, cospley'ów i dobrej zabawy z nutką orientu w tle. Świat ten towarzyszy autorce od wielu lat.
Trzy przyjaciółki i jednocześnie reporterki magazynu kobiecego "Evree" otrzymują intrygujące zlecenie. Mianowicie, zadaniem zwanych przez wszystkich "Aniołków", jest przeprowadzenie wywiadów z trzema mężczyznami - finalistami konkursu "Facet do wzięcia" organizowanego przez poczytne i cieszące się sympatią czasopismo. Faceci są niezwykle przystojni i na ich widok dziewczynom miękną kolana. Strażak, policjant i właściciel cukierni przyprawiają każdą z nich o szybsze bicie serca. W trakcie późniejszej sesji zdjęciowej okazuje się, że nie tylko kobietom mężczyźni wpadają w oko, ale i oni również są nimi zafascynowani. Ann, Enn i Mili wiedzą jednak, że nie mogą pozwolić sobie na bliższą zażyłość z wybrańcami fanek. Obowiązuje ich bowiem klauzula w umowie. Jednak serce nie sługa... Dziewczyny zawierają zatem między sobą umowę...
Lektura "Faceta do 
wzięcia" zajęła mi aż trzy dni, a pragnę 
przypomnieć, że książka liczy tylko dwieście dziesięć stron. Cóż. Przez 
pierwsze dwa dni udało mi się przewertować tylko pięćdziesiąt kartek, 
ponieważ kompletnie nie mogłam się skupić, wszystko mnie rozpraszało, 
wybiegałam myślami niedaleko - do spraw przyziemnych, które zajmowały 
moją głowę, nie potrafiłam zwyczajnie wgryźć się w historię opowiedzianą
 przez autorki. Trzeciego dnia zaparłam się i połknęłam pozostałe sto 
pięćdziesiąt stron. Trzeba przyznać, że jest to powieść, którą czyta 
się ekspresowo, głównie za sprawą sporej ilości dialogów. Potencjał z 
pewnością w niej tkwi. Aczkolwiek niestety nie mogę ocenić jej 
pozytywnie. Po pierwsze zastanowił mnie dość niespotykany podział na 
trzy części tj.: prolog, epilog i podziękowania. A reszta? Brakowało mi 
właśnie rozdziałów. Co prawda, wyróżnione zostały narracje bohaterek, 
zresztą bardzo krótkie, nawet kilkuwersowe, ale to nie rozgraniczało 
ogólnego zarysu wątkowego (mam nadzieję, że wiecie, co mam na myśli). 
To poniekąd miało wpływ na całokształt fabuły, która cechowała się 
powtarzalnością, identycznością oraz przewidywalnością, a także 
schematycznością. Po drugie, od początku miałam nieodparte wrażenie, że 
losy każdej
 z kobiet są podobne, a  wręcz takie same, tyle, że imiona ich oraz 
poznanych mężczyzn są zmieniane. Ponadto uważam też, że styl autorek 
jest 
podobny. Gdybym nie miała świadomości, która jest autorką danej części, 
to zapewne bym owych nie rozróżniła. Prawdę mówiąc, nic mnie nie 
zaskoczyło, nie zachwyciło i nie oczarowało w owej powieści. Przede 
wszystkim zabrakło 
mi emocji, które przynajmniej dla mnie, są podstawą dobrej książki. 
Chwilami jedynie na mych ustach jawił się uśmiech. A poza tym nic... 
Nawet sceny intymne nie wyzwoliły we mnie intensywniejszych uczuć i nie 
wzbudziły mego podziwu. Ot, zwykłe opisy aktów miłosnych 
uniesień. Krótko mówiąc, powieść po prostu przeczytałam i odłożyłam na 
półkę. W moim odczuciu "Facet do 
wzięcia" wymaga solidnego dopracowania, praktycznie w każdym celu, 
zarówno fabularnym, jak i językowym. 
Powiastka napisana jest prostym, potocznym, rzadko wulgarnym 
językiem, od czasu do czasu uwzględniającym japońskie wyrażenia i 
zwroty - całkowicie zbędne. Moim zdaniem jej stylistyczna forma jest zbyt swobodna, jakby 
tworzona w pośpiechu, o czym świadczą między innymi nijakie 
dialogi czy występujące gdzieniegdzie tzw. literówki. W ogóle nie 
odczułam zaangażowania autorek w stworzenie tej opowieści. A może mi się
 tylko wydawało? Zaletą na pewno jest zastosowanie narracji 
pierwszoosobowej pozwalającej poniekąd zaznajomić się bliżej z 
osobowością czy też samopoczuciem poszczególnych bohaterek.
Celowo
 użyłam słowa poniekąd, albowiem przyznać muszę, że przez kilkadziesiąt 
stron miałam problem z rozpoznaniem kobiet. Odnosiłam wrażenie, że to 
jedna i ta sama osoba. Naprawdę. Dopiero z czasem zaczęłam zauważać 
pojedyncze cechy wyróżniające je od reszty. Ann to osoba szczera do 
bólu, bezpośrednia, uparta, często stawiająca na swoim, nierzadko nie w 
humorze i bez wątpienia asertywna (ale do czasu). Z kolei Enn to 
kobieta trochę roztrzepana, czasami przekorna. Natomiast 
Mili wydała mi się najbardziej spokojna, wyważona, uczuciowa, wrażliwa i
 
poukładana. A zatem niejako się różnią od siebie, ale łączy je wiele, w 
tym zdecydowanie piękna przyjaźń (na dobre i na złe), podobne 
dylematy miłosne i moralne, charakter wykonywanej pracy oraz zamiłowanie do
wina. 
Niestety, w miarę intensywne tempo nie ułatwiło 
głębszego przyjrzenia się reporterkom, ich 
myślom czy emocjom. Nie czułam ich ekscytacji, radości, miłości, 
pretensji, przygnębienia, rozczarowania oraz smutku. Nie przeżywałam, 
nie śmiałam się wniebogłosy i nie wylewałam łez wraz z nimi. A 
jedynie pokrótce zapoznałam się z ich punktem widzenia, podejściem do co 
poniektórych spraw i postrzegania pewnych kwestii. To wszystko.
A panowie... Hmmm... Wydali mi się mało autentyczni i tacy... Sama nie 
wiem... Nie do końca szczerzy? Zanadto świadomi swych walorów? Przesadnie pewni 
siebie? Oj tak, ta ich pewność raziła w oczy. I to by było na tyle. 
Ściślej rzecz ujmując, "Facet do wzięcia" to trzy kobiety, trzech mężczyzn, trzy identyczne historie i jeden wspólny mianownik. Niewymagająca i oczywista fabuła, uchybienia w szczegółach i niuansach, nie w pełni wyrazista kreacja bohaterów, lekki i trywialny styl to niewątpliwie elementy określające powieść. Moim zdaniem wymaga ona wzbogacenia o inne motywy, poprawienia błędów, posłużenia się bogatszym słownictwem, a także urozmaicenia dialogów, aby stały się bardziej sensowne i przyjemniejsze w odbiorze oraz pokuszenia się o lepszą konstrukcję postaci. Wówczas książka mogłaby być znacznie ciekawsza, a i jej odbiór byłby korzystniejszy. No cóż. Póki co jest bardzo przeciętnie. Jednakże to moje subiektywne zdanie. Nie żałuję czasu poświęconego na jej lekturę, ale też nie zostałam czytelniczo zaspokojona i w żadnym stopniu usatysfakcjonowana. Książki ani nie polecam, ani nie odradzam. Wybór pozostawiam Wam :)
Cytaty:
"(...) - Dostane może twój telefon? - Zapytał nagle.
- Oj, mam stary model, nie spodoba ci się - stwierdziłam i odeszłam w stronę drzwi rozbawiona."
"(...) To tak bolało! Świadomość, że jak wyjdzie z tego mieszkania, nie będzie już mój,
że nie będzie tylko dla mnie.
Jak przekroczy próg, by stąd wyjść, stanie się kimś obcym. 
Kimś, kogo w zasadzie nie powinnam była poznać." 
"(...) Spojrzałam na coś, co powinno być tartą,
a wyglądało jak glony z dodatkiem pianki izolacyjnej.
Sięgnęłam po widelec i zaczęłam zapełniać żołądek "potrawą"."
Tytuł: "Facet do wzięcia"
Autor: Bogumiła Roch-Romanowska, Emilia Anna Dominik, Anna Crevan Sznajder
Wydawnictwo: Ridero
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Autor: Bogumiła Roch-Romanowska, Emilia Anna Dominik, Anna Crevan Sznajder
Wydawnictwo: Ridero
Data wydania: 2016
Oprawa: miękka
Ilość stron: 210
Kategoria: literatura obyczajowa i romans
Moja ocena: 4/10
 



 
Mylące się postacie to chyba jedno z najbardziej irytujących doświadczeń czytelniczych :). Książka raczej nie jest w moim klimacie, więc raczej ją sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com
Rozumiem :)
UsuńMam podobne zdanie do Twojego.
OdpowiedzUsuńPotencjał był spory, niestety nie został wykorzystany...
Tak, pomysł dobry, wykonanie słabe.
UsuńNie czytałam, ale chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Nie oceniam po okładkach
Ojj, chyba nie sięgnę;)
OdpowiedzUsuńZnasz moja opinię, więc nie będę się tutaj o niej rozpisywać. ;) Ale cieszę się, że nie jestem sama i że podzielasz po części moje zdanie.
OdpowiedzUsuńZnam, znam :)
UsuńCiekawy pomysł z pisaniem przez trzy osoby :). Ale po Twoim opisie widzę, że to jedyne, co mnie w niej intryguje. Odpuszczę sobie ten tytuł :P
OdpowiedzUsuńMarta
Zamysł dobry i ciekawy, ale realizacja wypadła już gorzej.
UsuńRaczej nie zamierzam czytać, ale ten cytat z telefonem, no hit normalnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Rozumiem :) Tak, rzeczywiście :)
UsuńNie zainteresowała mnie treść książki ::) więc, raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuń