"(...) Bólu nie ukryjesz, nie wyłączysz.
Ból trzeba przeżuć, strawić i nauczyć się żyć z nim razem, obok siebie."
Uwielbiam historie wychodzące spod pióra Janusza
Niżyńskiego, i zawsze owe pochłaniam, następnie żałując, że uczyniłam to zbyt prędko. Są przesiąknięte specyficznym klimatem i owinięte
niepowtarzalnym, delikatnym oraz niejako podniosłym fluidem, zwinnie
oplatają nićmi fabularnymi, wymagając skupienia odrywają od
rzeczywistości i zmuszają do wyłuskiwania mądrości życiowych kryjących
się za pojedynczymi słowami. Z przyjemnością delektuję się smakiem
każdej powieści, a potem ze smutkiem odkładam ją na półkę mojej
biblioteczki. Jednak za każdym razem uspokaja mnie świadomość, że
jeszcze nie raz do niej powrócę, aby znów nasycić się jej nie w pełni
jasną niezwykłością...
Janusz Niżyński - autor
poczytnych książek dla dzieci i dorosłych, od ponad dwudziestu lat
uprawia działalność literacką na jednej z najstarszych stron w zasobach
polskiego Internetu: JanuszNizynski.pl. W dorobku posiada m.in. takie
formy literackie jak: powieści, felietony i bajki, w tym także dla
dorosłych. Oprócz książek publikował też liczne felietony w prasie
ogólnopolskiej i korporacyjnej. Jego Fanpage na FB zrzesza kilka tysięcy
sympatyków. (źródło: okładka książki)
Urokliwe Stare
Babice otulone Puszczą Kampinowską. Czas przygotowań świątecznych i
rodzących się w owym okresie refleksji. Miejscowa stacja benzynowa. I
jej pracownicy zmagający się z osobistymi dylematami, a przynajmniej
próbujący sobie z nimi poradzić. Wielisława nadal boryka się z traumą
sprzed kilku lat, skupiona na przeżywaniu żałoby tkwi w zawieszeniu,
izoluje się od ludzi i zamyka w sobie. Tamten dzień sprawił, że jej
plany i marzenia utraciły moc. Ów dzień wyzuł ją z pozytywnych emocji,
pozbawił celu i sensu życia, naznaczył pustką. Wika pragnie miłości, ale
czy jest gotowa się na nią otworzyć? Jej brat, Mieczysław - mąż i
ojciec, sądził, że już wymazał z pamięci, i nade wszystko z serca dawną
ukochaną. Ale gdy ta zjawia się pewnego dnia na BP, mężczyzna zdaje
sobie sprawę z tego, że nigdy nie zapomniał... Mariola to spełniona mama
kilkuletniej dziewczynki i nie w pełni szczęśliwa żona weterynarza,
który całymi dniami i nierzadko nocami przebywa w klinice. Któregoś
wieczoru samotna kobieta postanawia zajrzeć na portal randkowy. Poznanie
niejakiego fotografa uświadamia jej coś bardzo istotnego... Julia ma
bogatego męża i luksusowy dom. Wszystko to, o czym od zawsze marzyła i
do czego za wszelką cenę dążyła. Dlaczego zatem nie jest szczęśliwa?
Powieść, licząca niespełna sto dziewięćdziesiąt stron, z premedytacją porywa w nostalgiczną otchłań ludzkich zawirowań niepozbawionych dramatyzmu i goryczy. Melancholia przebijająca przez kolejno po sobie następujące kartki, skrywające zawiłość jakże prawdziwych losów różniących się pod wieloma względami ludzi, słowa ukryte między wierszami, i niezwykła subtelność w przekazaniu istoty ukazanej historii sprawiają, że od początku wpada się w stan głębokiej kontemplacji, z którego bardzo trudno jest się wydostać. Ów nastrój otacza swymi mackami, otula smutną i niejako przeszywającą ciało aurą, wyzwalając niepokój, a jednocześnie przyczyniając się do wzbierających w oczach łez. Dlaczego? Bo choć opisana historia nie jest oparta na faktach, to brzmi niesłychanie autentycznie. Z pewnością stanowi odzwierciedlenie pełnego rozterek i pragnień obrazu niejednego człowieka. To prosta, zwyczajna, esencjonalna, ale niebywale przemyślana i klarowna w swym wyrazie opowieść. Jej lapidarne wątki harmonijnie ze sobą scalone tworzą ujmujący i poruszający kłębek fabularny. Pojedyncze motywy absorbują i fascynują, pobudzają wyobraźnię, pozwalają snuć domysły i nakreślić koncepcję powoli zbliżającego się finału. Jednostajny, przejmujący i kontemplatywny rytm w pewnym momencie zostaje zakłócony zaskakującym i mrocznym tonem. A zakończenie okazuje się nieprzewidywalne, niejednoznaczne, wprawiające w zadumę i zaprzątające głowę nawet długo po jego poznaniu. Całość, będąca kompozycją powagi, rozkoszy, bólu i nadziei, dotyka najczulszych strun duszy, zanurza w odmętach myśli wprawiając owe w zakłopotanie i nadając im intensywny bieg, by wreszcie z czasem takowe uspokoić, wyciszyć i wskazać jedną drogę w celu wyłuskania cennych wartości, a nawet uświadomienia jasności co poniektórych aspektów. Ostatnia strona utworu nie jest końcem literackiego spotkania z bohaterami Starych Babic, wręcz przeciwnie, poniekąd jest początkiem, morzem wyłaniających się pytań, prowadzących do rozmaitych rozwiązań. A będzie ich wiele, albowiem każdy czytelnik dopisze swoje własne, bazując na swoim doświadczeniu, swoich przeżyciach, a nawet swojej intuicji...
Proza "Kochankowie ze Starych Babic" nie jest romansem, ani tym bardziej jednostką literatury erotycznej, choć tytuł sugerowałby być może inaczej. To powieść obyczajowa uwzględniająca emocjonalne tragedie ludzkie, przybierająca chwilami romantyczne znamiona, naznaczone nutką szaleństwa. To historie kilku osób, które łączy jedna miejscowość, jedna stacja benzynowa i jedno pragnienie - bycia kochanym. To silne, niekiedy duszące i tłamszące pragnienie powodowało, że pogubili się uczuciowo, mentalnie i życiowo. Na pewnym odcinku wybranej przez siebie drogi zwyczajnie zbłądzili, potknęli się, i utracili coś dla nich wartościowego. Zmuszeni do rezygnacji ze swych marzeń, zamknęli się szczelnie w swej twardej skorupie, przez którą nie dało się przebić wiele lat. Tłumili w sobie prawdziwe uczucia, skrzętnie je ukrywali, udając przed innymi, że wszystko jest w porządku. Nie było, nie jest, i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie. Mówi się, że człowiek jest kowalem swego losu. To prawda, każda istota spośród wielu możliwych dróg dokonuje wyboru tej jedynej, którą podąża. Jedna prosto prowadzi do celu, druga pełna zakrętów w końcu obiera właściwy kierunek, a inna pociąga w przepaść, z której nie ma powrotu. Wybór odpowiedniej ścieżki życiowej jest niezwykle trudny, bowiem rzutuje na przyszłość. Każda podjęta decyzja zaważa na dalszym życiu. Czasem człowiek popełnia błąd, za który przychodzi mu niestety zapłacić wysoką cenę. Zdarza się też, że to los staje przeciwko niemu, pozbawiając nierzadko wyjścia i szansy na ciąg dalszy. To jest życie. Życie będące morzem wszelakiego rodzaju uczuć, marzeń, pragnień, pasji. Pasmem nieszczęść, trosk, cierpień i strat. Oceanem smaków, zapachów i barw. Życie każdego z bohaterów owej powieści przybrało inny kolor, inny widok. Dla jednych wzeszło piękne słońce mieniące się tańczącymi nieustannie drobinkami złota. Dla drugich niestety życie utraciło blask stawiając na ich drodze burzowe chmury, z których siąpił deszcz...
Powieść, licząca niespełna sto dziewięćdziesiąt stron, z premedytacją porywa w nostalgiczną otchłań ludzkich zawirowań niepozbawionych dramatyzmu i goryczy. Melancholia przebijająca przez kolejno po sobie następujące kartki, skrywające zawiłość jakże prawdziwych losów różniących się pod wieloma względami ludzi, słowa ukryte między wierszami, i niezwykła subtelność w przekazaniu istoty ukazanej historii sprawiają, że od początku wpada się w stan głębokiej kontemplacji, z którego bardzo trudno jest się wydostać. Ów nastrój otacza swymi mackami, otula smutną i niejako przeszywającą ciało aurą, wyzwalając niepokój, a jednocześnie przyczyniając się do wzbierających w oczach łez. Dlaczego? Bo choć opisana historia nie jest oparta na faktach, to brzmi niesłychanie autentycznie. Z pewnością stanowi odzwierciedlenie pełnego rozterek i pragnień obrazu niejednego człowieka. To prosta, zwyczajna, esencjonalna, ale niebywale przemyślana i klarowna w swym wyrazie opowieść. Jej lapidarne wątki harmonijnie ze sobą scalone tworzą ujmujący i poruszający kłębek fabularny. Pojedyncze motywy absorbują i fascynują, pobudzają wyobraźnię, pozwalają snuć domysły i nakreślić koncepcję powoli zbliżającego się finału. Jednostajny, przejmujący i kontemplatywny rytm w pewnym momencie zostaje zakłócony zaskakującym i mrocznym tonem. A zakończenie okazuje się nieprzewidywalne, niejednoznaczne, wprawiające w zadumę i zaprzątające głowę nawet długo po jego poznaniu. Całość, będąca kompozycją powagi, rozkoszy, bólu i nadziei, dotyka najczulszych strun duszy, zanurza w odmętach myśli wprawiając owe w zakłopotanie i nadając im intensywny bieg, by wreszcie z czasem takowe uspokoić, wyciszyć i wskazać jedną drogę w celu wyłuskania cennych wartości, a nawet uświadomienia jasności co poniektórych aspektów. Ostatnia strona utworu nie jest końcem literackiego spotkania z bohaterami Starych Babic, wręcz przeciwnie, poniekąd jest początkiem, morzem wyłaniających się pytań, prowadzących do rozmaitych rozwiązań. A będzie ich wiele, albowiem każdy czytelnik dopisze swoje własne, bazując na swoim doświadczeniu, swoich przeżyciach, a nawet swojej intuicji...
Proza "Kochankowie ze Starych Babic" nie jest romansem, ani tym bardziej jednostką literatury erotycznej, choć tytuł sugerowałby być może inaczej. To powieść obyczajowa uwzględniająca emocjonalne tragedie ludzkie, przybierająca chwilami romantyczne znamiona, naznaczone nutką szaleństwa. To historie kilku osób, które łączy jedna miejscowość, jedna stacja benzynowa i jedno pragnienie - bycia kochanym. To silne, niekiedy duszące i tłamszące pragnienie powodowało, że pogubili się uczuciowo, mentalnie i życiowo. Na pewnym odcinku wybranej przez siebie drogi zwyczajnie zbłądzili, potknęli się, i utracili coś dla nich wartościowego. Zmuszeni do rezygnacji ze swych marzeń, zamknęli się szczelnie w swej twardej skorupie, przez którą nie dało się przebić wiele lat. Tłumili w sobie prawdziwe uczucia, skrzętnie je ukrywali, udając przed innymi, że wszystko jest w porządku. Nie było, nie jest, i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie. Mówi się, że człowiek jest kowalem swego losu. To prawda, każda istota spośród wielu możliwych dróg dokonuje wyboru tej jedynej, którą podąża. Jedna prosto prowadzi do celu, druga pełna zakrętów w końcu obiera właściwy kierunek, a inna pociąga w przepaść, z której nie ma powrotu. Wybór odpowiedniej ścieżki życiowej jest niezwykle trudny, bowiem rzutuje na przyszłość. Każda podjęta decyzja zaważa na dalszym życiu. Czasem człowiek popełnia błąd, za który przychodzi mu niestety zapłacić wysoką cenę. Zdarza się też, że to los staje przeciwko niemu, pozbawiając nierzadko wyjścia i szansy na ciąg dalszy. To jest życie. Życie będące morzem wszelakiego rodzaju uczuć, marzeń, pragnień, pasji. Pasmem nieszczęść, trosk, cierpień i strat. Oceanem smaków, zapachów i barw. Życie każdego z bohaterów owej powieści przybrało inny kolor, inny widok. Dla jednych wzeszło piękne słońce mieniące się tańczącymi nieustannie drobinkami złota. Dla drugich niestety życie utraciło blask stawiając na ich drodze burzowe chmury, z których siąpił deszcz...
Najnowsza
powiastka Janusza Niżyńskiego porusza kwestie życiowe, skłania do
przemyśleń, traktuje o emocjach ludzi (czasem aż nadto lakonicznie).
Bogata jest w perełki myślowe i niejedno ważne przesłanie. Opowiada o
radzeniu sobie po
stracie najbliższych, o przyjaźni, tęsknocie za utraconym, żalu,
rozpaczy, samotności. O przeznaczeniu, ostrożnym smakowaniu życia,
chwytaniu ulotnych chwil szczęścia, sukcesywnym otwieraniu się na
otaczający świat, wreszcie o poszukiwaniu swej drogi, a nade wszystko o
pragnieniu doświadczenia prawdziwej miłości. To słodko-gorzka powieść,
która wciąga, zajmuje, skrada
myśli i pozostawia z poczuciem lekkiego niedosytu...
"Kochankowie
ze Starych Babic" to historie, które uwodzą, pasjonują i pokazują, że czasem nie ma już odwrotu. Że czasem jest już za późno...
Życie to otwarta księga i to od człowieka zależy, jak ją zapisze. A co na kartkach swych książek zanotowali bohaterowie? Zachęcam do lektury!
Cytaty:
"- Jeśli potrafimy o czymś marzyć, to potrafimy także tego dokonać. Zapamiętaj!"
"(...) A ona? Ona, co? Szczerze mówiąc: nic.
Nie ma nic oprócz dwóch półek z ubraniami i kilku foto ramek ze zdjęciami ongiś szczęśliwej rodziny.
To wszystko co pozostało z dawnego życia. Wszystko, co przypomina o tym,
że kiedyś było lepiej niż dziś, dziś - czyli w przede dniu kolejnej samotnej Wielkiej Nocy."
"(...) Przywykła do spędzania czasu samotnie.
Od kiedy tylko pamięta, każde przedświąteczne wieczory mijały u niej podobnie:
na oczekiwaniach i patrzeniu w okno. Teraz doszła do wniosku, może nawet i dobrze,
że ma takie chwile przeznaczone tylko dla siebie.
Przecież można podczas nich spokojnie przeanalizować cały swój smutek, poużalać się nad sobą,
coś zaplanować, albo po prostu - pomarzyć. A marzenia zawsze pomagają.
Pod mgiełką ich wyimaginowanych obrazków najsmutniejsze troski znikają."
"(...) "nie powinno się marzyć o doskonałości, a sensu życia doszukiwać w niedostatkach."
"(...) I te klomby... Kolorowe, piękne klomby. Tyle wiąże się wspomnień z nimi. Tu się spotkali.
Tu próbował wykraść jej pierwszy, nieśmiały pocałunek.
Tu wyszeptywał pierwsze, nieśmiałe oświadczyny. Wszystko było tutaj. Przeszłość."
"Salto. Serce czyni wielkie salto i niszczy wszystkie znane jej prezentacje teorii ciągłego pecha.
I stało się, i jest ten ostry zakręt, z szybkim przyspieszeniem od samego początku.
I jest ta otchłań, w którą wpada bez możliwości powrotu do punktu wyjścia.
I jest ta rozbita w drobny mak rzeczywistość, która po złożeniu już nigdy nie będzie taką samą.
Nie przesłyszała się. Absolutnie się nie przesłyszała."
"- (...) Czasami los jest o wiele bardziej sprawiedliwy
niż najbardziej sprawiedliwy wyrok praworządnego sądu."
"(...), ponieważ milczenie nie uśmierza bólu.
Ani wewnętrznego, ani zewnętrznego. Ani własnego, ani cudzego.
Cisza tylko pogarsza udręki, ale czasem chce się właśnie tak milczeć
i zapewniać sobie bezpieczeństwo tymi dziwnymi mechanizmami obronnymi natury."
"(...) Nieoczekiwana miłość, czasem jest bardziej okrutna niż najokrutniejszy los."
"(...) Życie jest i proste, i trudne. Są w nim deszcze i gwiazdy, są prześwity i mgły,
jest w nim miejsce na miłość, na marzenia, na smutek i miraże sekretnych nadziei.
I jest w nim miejsce na normalność. Tak!
Jej życie jest jak książka, w której nie wszystkie strony są przeczytane,
a niektóre nie są nawet jeszcze wydrukowane lub wydarte niedobrą ręką.
To, co ponownie przeczytała - wie. Reszta odchodzi w zapomnienie..."
"- (...) Ludzie czasem przez całe życie szukają swej drugiej połóweczki.
A potem sami niszczą ją w jednej chwili i gubią szczęście."
Tytuł: "Kochankowie ze Starych Babic"
Autor: Janusz Niżyński
Wydawnictwo: Rideró
Data wydania: 2018
Ilość stron: 186
Oprawa: miękka
Kategoria: literatura obyczajowa
Nie poznałam jeszcze twórczości tego autora, ale chciałabym to zmienić. ;)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie znam twórczości autora...ba nawet nazwiska nie bardzo kojarzę :(
OdpowiedzUsuńMoże się skusze :)
Brzmi naprawdę zachęcająco.
OdpowiedzUsuńW końcu muszę sie zabrać za książkę autora, która leży u mnie na półce. Skoro za każdym razem tak czaruje Cię słowem, to nie mogę po prostu przejść obok tego faktu obojętnie:) Czuję, że w tej konkretnej fabule wiele osób odnajdzie coś bliskiego, ze mną może też tak będzie:)
OdpowiedzUsuńTytuł rzeczywiście może zmylić, ale niewątpliwie jest intrygujący :)
OdpowiedzUsuńTwój opis książki bardzo mi się podoba. To książka na wieczór :)
OdpowiedzUsuń